| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
To miał być już czas na mowy końcowe, jednak sąd wznowił proces w sprawie korupcji w Cracovii w sezonie 2003/04. Na ławie oskarżonych zasiadają dwie osoby. Dla Jacka P. prokurator zażądał kary bezwzględnego więzienia, a dla Rafała R. kary więzienia w zawieszeniu.
Chodzi o sezon 2003/04, gdy Cracovia walczyła o pierwszy – od 20 lat – powrót do Ekstraklasy. Udało się, Pasy awansowały z drugiego miejsca i po barażach z Górnikiem Polkowice, ale nie gra nie była czysta. O awans walczono nie tylko na boisku, kto chciał włączyć się do walki, musiał zacząć kupować. Pogoń, która awansowała z pierwszego miejsca "ustawiła" co najmniej dwanaście meczów. Wyroki zapadły w zeszłym roku, ale klub nie ucierpiał. Zagłębie Lubin, za kupowanie meczów w tym samym sezonie, w 2008 roku zostało wyrzucone z Ekstraklasy. Teraz zbliża się zakończenie sprawy Cracovii i z góry można założyć, że klub nie zostanie w żaden sposób ukarany, bo zaniechano podejmowania takich kroków (czego dowodem choćby przypadek Pogoni).
Telefony do "Fryzjera"
Jak wynika z zeznań, głównym "rozgrywającym" działającym w imieniu Pasów był Jacek P. (były sędzia piłkarski, wówczas obserwator z ramienia PZPN). To on – zdaniem prokuratory – dzwonił do sędziów i proponował kwoty. Śledczy ustalili, że pomagał mu Rafał R., wieloletni sympatyk Cracovii, zaangażowany w wiele przedsięwzięć około klubowych. W trakcie tamtego sezonu, jak wynika z Internetowego Monitora Sądowego i Gospodarczego, wszedł do składu rady nadzorczej Cracovii. W ostatniej kolejce, decydującej o wejściu do baraży Pasy rozbiły Szczakowiankę 8:1. Prokuratura ustaliła, że dzień przed meczem R. dzwonił do Ryszarda F. "Fryzjera" i przez telefon przysłuchiwał się, jak ten drugi instruuje sędziego (Piotra K.) i obserwatora (Henryka K.). W dniu meczu sędziowie spotkali się w Krakowie z przedstawicielami Cracovii (P., R. i ktoś jeszcze o nieustalonych personaliach) i usłyszeli, że w razie wygranej Pasów otrzymają 20 tysięcy złotych. Po meczu otrzymali tę kwotę od Jacka P. w restauracji "Pod Gruszką". To tylko jeden z przykładów.
W czwartek w Krakowie odbyło się kolejne posiedzenie w tej sprawie. Miał to być czas na mowy końcowe, ale obrońcy oskarżonych przedstawili dokumenty, które mogą mieć wpływ na ogłoszony wyrok. W przypadku P. jest to dokumentacja medyczna sugerująca kiepski stan zdrowia byłego sędziego oraz kopie dyplomów, podziękowań i wyróżnień otrzymanych przez P. W przypadku R. przedstawiono m.in. oświadczenie prezesa stowarzyszenia Klub Przyjaciół Cracovii i inne opisy pozytywnej działalności oskarżonego.
Prokuratur reprezentujący prokuraturę apelacyjną we Wrocławiu porównał akta sprawy do scenariusza filmu ″Piłkarski Poker″. Apelował o poważne potraktowanie sprawy sugerując, że oskarżeni nie działali przyparci do muru, a w pełni świadomie przystąpili do układu, który działał wówczas w piłkarskim światku. Zażądał surowych kar. Dla Jacka P. domaga się łącznie trzech lat pozbawienia wolności i kary grzywny w wysokości 30 tysięcy złotych. Dla Rafała R. domaga się kary pozbawienia wolności na 1,5 roku w zawieszeniu na cztery lata oraz grzywny w wysokości 20 tysięcy złotych.
Łapówka za sprawiedliwe sędziowanie
Potem głos otrzymali obrońcy oskarżonych. Trzeba przyznać, że panowie Marek i Paweł Śliz wykonali kawał dobrej roboty i widać było, że są świetnie przygotowani do sprawy. Z pewnością pomógł im fakt, że obaj (prywatnie to ojciec i syn) to zagorzali kibice Cracovii, czego podczas rozprawy nie ukrywali. Marek Śliz w płomiennej przemowie zwrócił uwagę, że od popełnionych czynów minęło już kilkanaście lat. Przekonywał, że tak długi okres to katastrofalna porażka wymiaru sprawiedliwości i zapewniał, że jego klienci są dziś zupełnie innymi ludźmi niż w 2004. – Mój klient w środowisku był lubiany i ceniony. W życiu popełnił błąd, ale nie jest wyrzutkiem społeczeństwa. Ma dorosłe dzieci i jest porządnym człowiekiem – przekonywał obrońca.
Mecenas Marek Śliz zwracał uwagę, że w tamtym sezonie kluby często był zmuszone płacić sędziemu, bo ten był już opłacony przez rywala. Łapówka miała gwarantować sprawiedliwe prowadzenie zawodów. – Cracovia, a tak się składa, że to moja ukochana drużyna, walczyła wtedy o awans do wyższej klasy rozgrywkowej. Wszyscy wiedzieli, że Bełchatów czy Zagłębie Lubin mają bardzo operatywnych działaczy i z nimi nie można było wygrać uczciwie meczu bez porozumienia z sędzią – tłumaczył. Przekonywał, że w tamtych czasach często proponowano sędziom transport i hotel po meczu, bo znalezienie hotelu w obcym mieście było wówczas znacznie trudniejsze niż dzisiaj i pomoc była mile widziana. Na koniec zaapelował o sprawiedliwy wymiar kary, nie przedstawiając konkretnej propozycji.
Paweł Śliz skupił się na sprawie R., który miał przekazywać pieniądze sędziom czterech spotkań. Śliz dowodził, że prokuratura do końca nie ustaliła faktycznego udziału R. w tym procederze, zwracał także uwagę, że do dziś nie wiadomo, kto kryje się pod stwierdzeniem mówiącym, iż R. działał "w porozumieniu z innymi osobami". Wytknął również prokuraturze błąd w sztuce. Kilku świadków zeznało, że nie znali R. z nazwiska, za to zwrócili uwagę na jego posturę i brak włosów. Gdy później mieli wskazać R. na tablicy z wizerunkiem czterech mężczyzn tylko jeden z nich był łysy i był to R. Śliz, powołując się na inne wyroki sądów, twierdził, że na tablicy powinny znajdować się wizerunki osób podobnych do siebie, tak aby nie sugerować odpowiedzi. – Prokuratura ze strzępów informacji prokuratura próbuje zbudować całą historię, a chodzi przecież o ludzkie życie. Czy z pełnym przekonaniem możemy stwierdzić, że R. dopuścił się zarzucanych mu czynów? W mojej opinii nie możemy – mówił.
Wniosek o uniewinnienie
Twierdził także, że numer telefonu, z którego R. miał dzwonić do "Fryzjera", nigdy nie należał do niego. Opisał zaangażowanie R. w działalność klubu i ruchu kibicowskiego. Zwrócił uwagę, że R. organizował m.in. mszę pojednania do której doszło na stadionie Pasów po śmierci Jana Pawła II. Przedstawił R. jako rzutkiego biznesmena dbającego o lokalną społeczność i wniósł o uniewinnienie.
Na koniec głos zabrali oskarżeni. P. poprosił o sprawiedliwy wyrok i przyznał, że jest zaskoczony liczbą zarzutów. Zapewniał, że w jednym wypadku nie mógł przekazać sędziemu pieniędzy, bo w tym czasie przebywał 300 kilometrów dalej na innym meczu. R. pogratulował prokuraturze pracy w odkrywaniu korupcji, poprosił o uniewinnienie i pokrótce przedstawił sądowi swoją działalność. Zwrócił uwagę, że gdy przy okazji meczu Cracovii z Ruchem Chorzów skradziono broń osobie dowodzącej zabezpieczeniem tego meczu, to on pomógł ją odzyskać.
Sąd postanowił zapoznać się z najnowszymi informacji i odroczył sprawę o dwa tygodnie. Ogłoszenie wyroku ma się odbyć 30 stycznia.