Jeśli Łukasz Piszczek nie przedłuży kontraktu z Borussią Dortmund, w weekend rozpocznie ostatnią rundę w barwach tego zespołu. W rozmowie z portalem schwatzgelb.de opowiedział o najpiękniejszych chwilach w klubie, nowej pozycji oraz o tym, co jest lepsze o... preferencjach kulinarnych.
Piszczek przeniósł się do Dortmund 1 lipca 2010 roku z Herthy. Od tamtego czasu rozegrał dla BVB 345 spotkań, w których strzelił 17 goli i dołożył 64 asysty. Dwukrotnie został mistrzem Niemiec, sięgnął po dwa Puchary Niemiec, wystąpił w finale Ligi Mistrzów. Aktualna umowa 34-latka wygasa jednak wraz z końcem czerwca i wciąż nie wiadomo, czy obie strony zdecydują się ją przedłużyć.
– W Dortmundzie czuję się jak w domu, spędziłem tu prawie 1/3 mojego życia. Chciałbym zakończyć tutaj karierę i mam nadzieję, że tak się stanie. Na przestrzeni tej dekady futbol niezwykle się rozwinął, a ja z nim. Znam metody Kloppa, Tuchela, Favre'a, każdy nauczył mnie wiele – przyznał.
Piszczek w rozmowie ze schwatzgelb.de podsumował pokrótce swoją przygodę na Signal-Iduna Park.
– Trudno wybrać najpiękniejszy moment, wygrałem tutaj sporo trofeów. Spotkałem tutaj też wielu świetnych ludzi i grałem z wybitnymi piłkarzami, na pewno dobrze wspominam derby z Schalke, gdy strzeliłem gola. Lubię oglądać tę akcję – dodał.
Piszczka zapytano również o to, jak zmieniły się jego preferencje kulinarne. Na pytanie o to, czy woli pierogi, czy klasyczne w Niemczech currywursty, odparł że to drugie. Z duetu piwo i wódka postawił na piwo, ale zaznaczył, że złocisty trunek woli w wydaniu polskim niż niemieckim.