Zjazd w austriackim Kitzbuehel to najbardziej prestiżowe, najlepiej opłacane i najbardziej szalone zawody w całym cyklu Pucharu Świata w narciarstwie alpejskim. Pod szczytem góry Hahnenkamm narciarze myślą o jednym. Przetrwaniu. – Boże, spraw proszę, żebym nie zjechał w toboganie – przed każdym startem w Kitz modlił się Steve Podborski. Kanadyjczykowi się udało, ale nie każdy ma tyle szczęścia. Bo słynny Streif to szaleństwo nawet dla najlepszych zawodników.
– Pierwsze trzydzieści sekund to czyste wariactwo. Ostatnie trzydzieści jest sto razy gorsze – tak po zajęciu trzeciego miejsca w 1991 roku mówił Amerykanin Rob Boyd. Kanadyjczyk Steve Podborski nazwał trasę "rosyjską ruletką". – Jestem cały mokry z nerwów, jak tylko myślę o tym, że tamtędy jechałem – wspominał po latach. "Alpejski Święty Graal" – to z kolei określenie wymyślone przez austriackich narciarzy. Nic nie może równać się dla nich zwycięstwu w najbardziej znanym rodzimym kurorcie.
Słynny zjazd Streif w Kitzbuehel rozgrywany jest od 1937 roku, zaś od sezonu 1966/1967 wliczany do Pucharu Świata. Trasa prowadząca niemal ze szczytu góry Hahnenkamm jest uznawana za najbardziej niebezpieczną na świecie. Potwierdzają to liczne wypadki i urazy, które nieraz doprowadziły do końca karier wielu zawodników. Jest to też trasa piękna i malownicza – ale to mogą dostrzec tylko widzowie i narciarze-amatorzy, którzy mają okazję zatrzymać się podczas jazdy. W przeciwieństwie do Lauberhorn w Wengen, Streif jest zwykle w pełni dostępny dla turystów. Ale długą na 3312 metrów czarną trasą jedzie się na własne ryzyko.
Ryzyko od samego startu podejmują profesjonalni narciarze. Z budki startowej do pierwszego skoku – "Mausefalle", czyli "Pułapki na myszy" jest 160 metrów. Podczas zjazdu zawodnicy pokonują ten dystans w około... osiem sekund, rozpędzając się do 85 kilometrów na godzinę, by oddać daleki skok. Zagrożeni mogą poczuć się skoczkowie narciarscy – rekordowa odległość skoku podczas zawodów Pucharu Świata w Kitzbuehel to aż osiemdziesiąt metrów. Zwykle narciarze lądują kilkanaście metrów bliżej, na dolnej części ścianki o wdzięcznej nazwie. A ścianka to nie byle jaka – jej nachylenie sięga aż 85%, co jest absolutnym rekordem wszystkich zjazdowych tras. Nic dziwnego, że w locie zawodnicy są w stanie rozpędzić się nawet do 130 kilometrów na godzinę.
– Patrzysz w dół i widzisz przepaść, w którą musisz wjechać. Zawodnik startujący przed tobą znika z pola widzenia po kilku sekundach, a ty tylko czekasz na informację czy dojechał cały i zdrowy. Zaraz po największej stromiźnie, Mausefalle, jest wielka dekompresja, skręt w lewo, przed którym myślisz, czy uda ci się zmieścić. Zawsze zadawałem sobie pytanie: "Po co ty to robisz, przecież nie chcesz być w tym miejscu. Czemu nie zaczniesz normalnie pracować?" – wspominał w rozmowie z TVPSPORT.PL Marco Buechel, zwycięzca zawodów supergiganta w Kitzbuehel, który właśnie Streif uznaje za najbardziej ekstremalną trasę w Pucharze Świata.
Najdrobniejszy błąd na Mausefalle może kosztować nie tylko sekundy, ale i zdrowie. Przekonał się o tym Hans Grugger, jeden z większych pechowców w stawce Pucharu Świata. W styczniu 2011 roku podczas treningu popełnił błąd przy najeździe na "Pułapkę na myszy", która okazała się pułapką dla jego zdrowia.
Austriak, który sezon wcześniej wrócił po dwóch latach przerwy spowodowanej kontuzją kolana, doznał ciężkich urazów głowy, klatki piersiowej i kolana właśnie. Grugger został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej, z której został wybudzony po jedenastu dniach. Rok po wypadku nie odzyskał jednak pełnej sprawności w nodze i musiał zakończyć karierę.
Tuż po skoku następuje sekwencja zakrętów, nazywana "Karuzelą". Narciarze najpierw skręcają w lewo, by następnie skręcić o 180 stopni w prawo. Wytracają przy tym prędkość do około 70 kilometrów na godzinę. Najniebezpieczniejsze dla nich jest jednak przeciążenie sięgające aż 3,1 g. Dla porównania, najbardziej szalone przejażdżki rollercoasterem gwarantują przeciążenie o maksymalnej wartości 5 g. Z tym, że w szalonej kolejce górskiej jesteśmy przypięci pasami, a narciarze zdani są tylko na siebie i swoje kolana. I, jakby tego było mało, tuż po "Karuzeli" przychodzi czas na najbardziej oblodzony fragment trasy – Steilhang. To tu wybija trzydziesta sekunda zjazdu. To tu kończy się pierwsza część szaleństw. Choć to co będzie się działo za kilkanaście sekund trudno nazwać odpoczynkiem.
650-metrowy Gschoess to najwęższy i najbardziej płaski fragment trasy. Optymalna sylwetka zjazdowa to klucz do zachowania szans na końcowy sukces. Piętnastosekundowy przejazd jedyną częścią zjazdu, która na co dzień oznaczona jest czerwonym szlakiem, kończy się skokiem i skrętem na "Starą ścieżkę" – ścianę o nachyleniu 45%, która doprowadza zawodników do Seidelalmsprung – garbu oznaczającego połowę trasy. Przed wyskokiem nie widać, co znajduje się za przewyższeniem – a odpowiednie wpasowanie się w tor jazdy na Seidelalmkurve jest kluczowe dla poprawnego wejścia w sekwencję skrętów przed słynną Hausbergkante – rozpoczynającą ostatnie, szalone trzydzieści sekund Streifu.
Tuż przed ścianą o nachyleniu 69% ustawione są dwie bramki – a dzieli je najmniejszy dystans na całej trasie. Narciarz musi odpowiednio się złożyć i do nich, i do czekającego go za chwilę kilkudziesięciometrowego skoku, i do zakrętu w lewo, przy którym przeciążenie wynosi nawet 3,5 g. Kolana wielu zawodników nie wytrzymywały tej próby. Najlepszym przykładem – Aksel Lund Svindal w sezonie 2015/2016.
Po koszmarnym upadku zakończonym zerwanymi więzadłami w kolanie Norweg wracał do pełni sił przez ponad sezon. I wrócił w najlepszym możliwym stylu – w 2018 roku zdobywając złoty medal w zjeździe na igrzyskach olimpijskich. Rok później kończący karierę zawodnik miał po raz ostatni stanąć na trasie Streifu, ale po pierwszym treningu zrezygnował obawiając się o odnowienie kontuzji.
Po arcytrudnym skręcie w lewo narciarze wjeżdżają na trawers Querfarht – który nie tylko jest szalenie stromy, ale i pofałdowany. Przy prędkości ponad stu kilometrów na godzinę zawodnicy muszą utrzymać koncentrację i siły w zmęczonych już do granic możliwości nogach, by utrzymać linię jazdy jak najbliżej górnych tyczek. To gwarantuje urwanie kilkudziesięciu setnych sekundy. Nie każdemu jednak ta sztuka się udaje – a upadki na tej części trasy kończą się zwykle bardzo niebezpiecznie. Przekonał się o tym zwycięzca Streifu z 1983 roku, Kanadyjczyk Todd Brooker.
Aż trudno uwierzyć, że skończyło się tylko na zerwanych więzadłach krzyżowych w kolanie. Z drugiej strony była to kontuzja, która zakończyła karierę narciarza. Dużo więcej szczęścia w tym samym rejonie trasy miał Pietro Vitalini. W 1995 roku rozpędzony Włoch nie utrzymał się na górnej części trawersu i przekoziołkował aż poza ochraniające siatki, które wówczas nie były zbyt okazałe i wytrzymałe. Vitaliniemu ostatecznie nic się nie stało. Ba, dzień później w drugim zjeździe zajął piąte miejsce.
Ci, którzy z powodzeniem poradzą sobie z trawersem, wjeżdżają na Zielschuss – ściankę o nachyleniu 68%, na której rozpędzają się do około 140 kilometrów na godzinę. Rekord prędkości od jedenastu lat należy do Szwajcara Didiera Defago i wynosi 142,3 kilometra na godzinę. Po ślizgu przychodzi czas na ostatni skok – Zielsprung. Meta jest tuż tuż, lecz trzeba być ostrożnym, by nie skończyć jak Daniel Albrecht. Trzykrotny medalista mistrzostw świata z 2007 roku tuż przed skokiem źle osadził ciężar ciała, "siadając" na tyłach nart, przez co wyleciał w powietrze w zupełnie niekontrolowany sposób.
Szwajcar spadł na plecy i stracił przytomność. Jest stan zdrowia był bardzo ciężki, a lekarze wprowadzili go w stan śpiączki farmakologicznej, w której utrzymywany był przez trzy tygodnie. Albrecht ku zdumieniu fanów po dwóch latach przerwy wrócił do ścigania się na stokach, ale nigdy nie odzyskał formy sprzed wypadku. W Kitzbuehel już nigdy nie wystartował.
Po wypadku Daniela Albrechta postanowiono przebudować ostatni fragment trasy. Garb został nieco spłaszczony, dzięki czemu zawodnicy nie skaczą już na nim tak daleko i nie nabierają tak wielkiej prędkości. Również przez to trudno o pobicie najszybszego przejazdu w historii Streifu. Ma on już 23 lata i należy do Fritza Strobla. W 1997 roku Austriak przejechał zjazd w czasie 1:51:58 ze średnią prędkością 106,8 kilometra na godzinę. Do dziś nikt nie zbliżył się do tego wyniku.
Pewnym jest także, że w tym sezonie nie zostanie pobity także rekord w liczbie zwycięstw na Hahnenkamm. Dzierży go Szwajcar Didier Cuche, który aż pięć razy wygrał zawody, dzięki czemu za każdym razem zgarnął największą nagrodę indywidualną – sto tysięcy euro. Tym razem na Hahnenkamm odbędą się dwa zjazdy – piątkowy i sobotni. Gospodarze mają swoich faworytów: Vincenta Kriechmayera i Otmara Striedingera. Na zwycięstwo Austriaka bardzo liczą kibice. A u podnóża stoku pojawi się cała lokalna śmietanka towarzyska. Zwykle wokół Hahnenkamm znajduje się około 100 tysięcy fanów, a najbardziej znanym jest Arnold Schwarzenegger, który nawet w czasach pandemii próbował oglądać słynne zawody, wykupując miejsce w hotelu, z którego widać linię mety. Cena wynosiła bagatela kilka tysięcy euro za noc. Pokoje wyprzedały się w mig.
Na trybunach VIP u podnóża Hahnenkamm znaleźć można było czasem prezydenta Austrii, znanych aktorów czy byłych fantastycznych narciarzy alpejskich, lecz zawsze najwięcej kamer skupia wokół siebie były gubernator Kalifornii. Wizyta Schwarzeneggera w jednym z najbardziej znanych austriackich kurortów cieszy też właścicieli Hotelu Grand. Na czas zawodów, których nie trzeba oglądać z hotelu u podnóża stoku, Arnold zwykł rezerwować cały obiekt dla siebie i swoich licznych przyjaciół. Do takich zawodów, nawet w roli fana, trzeba było przystąpić przygotowanym, ale i wypoczętym jednocześnie.
Obecność kibiców i dla zawodników jest pomocna – Gdy na mecie prawie nikt na ciebie nie czeka nie starasz się pokonywać własnych limitów.To kibice napędzają do największych zwycięstw i ryzyka – przyznaje Buechel. Sto tysięcy euro czekające na zwycięzcę smakuje najlepiej wraz z uściskiem dłoni Arnolda Schwarzeneggera. Na górze nie ma jak o tym myśleć. Marzenie jest jedno – dojechać do mety. Bo każdy, kto to zrobi zasługuje na najwyższe uznanie. Kitzbuehel co roku produkuje bowiem i herosów, i pacjentów.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1028 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (93 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.