W czwartek 9 lipca 2020 roku mija 14 lat od legendarnego uderzenia Zinedine'a Zidane'a. I wcale nie chodzi o efektowne uderzenie piłki nogą, a znokautowanie Marco Materazziego przy użyciu głowy. Francuz nie jest osamotniony w gronie boiskowych bandytów, którzy polowali niekoniecznie na nogi rywali. Potrafili kopnąć... policjanta, pracownicę innego klubu, a nawet zaatakować sędziego.
Zinedine Zidane
Dogrywka finału mistrzostw świata, Francja walczy z Włochami. 10 minut dzieli drużyny od serii rzutów karnych. W okolicach linii pola karnego Marco Materazzi przepycha się z Zinedinem Zidanem. Francuz truchta dalej, oddala się od rywala, po czym nagle się odwraca. Podchodzi do Włocha i potężnym ciosem "z byka" powala go na ziemię.
Osłabiona Francja (Zidane wyrównał wcześniej wynik meczu na 1:1) przegrała, legenda Realu Madryt pożegnała się z piłką w tak kontrowersyjnych okolicznościach, a w internecie i mediach aż roiło się od filmów, przeróbek, a nawet mini gier komputerowych (cel? Powalić Materazziego). Co tak rozjuszyło Zidane'a, co powiedział mu włoski defensor? Przez lata krążyły setki hipotez, domysłów, nawet specjaliści od czytania z ruchu warg próbowali rozwiązać łamigłówkę. Po latach rozwiązał ją sam winowajca. Przyznał, że zaczepił Zidane'a słowami o jego siostrze.
Eric Cantona
Matthew Simmons do końca życia nie zapomni meczu ukochanego Crystal Palace z Manchesterem United. Wielu fanów, nie tylko zgromadzonych na trybunach, również nie zapomni tego, co wówczas ujrzeli. Bo to nie nazwisko poszkodowanego kibica, a okoliczności, przeszły do historii piłki nożnej. Ba, stały się częścią popkultury. I nadal, choć minęły ponad dwie dekady, zdarzenia z Londynu wciąż dzielą. Jedni Cantony nie przestali kochać, wręcz zyskał w ich oczach jako piłkarz charakterny i nieoczywisty. Inni znienawidzili go doszczętnie i upierają się, że w ten właśnie sposób zniszczył swoją reputację.
Cantona dostał czerwoną kartkę. Kierował się do szatni. Trybuny pełne kibiców Crystal Palace wrzały, a piłkarz Manchesteru United słuchał wyzwisk. Simmons próbował się usprawiedliwiać. Przekonywał: – Znalazłem się w złym miejscu o złej porze – tak mówił, nie zważając na to, że siedział w jedenastym rzędzie i popędził do pierwszego, by z bliska krzyczeć do Cantony. A Francuz nie wytrzymał. Simmons mówi, że jego słowa brzmiały stosunkowo łagodnie: "Wypad Cantona, masz wczesny prysznic!" Inni świadkowie nieco prostują jego wersję, wskazują, że okrzyki były mniej przyjazne: "Wypier**laj do Francji, ty francuski skur**synie".
Sam bohater zdarzeń, Cantona, nie potrafił odpowiedzieć, dlaczego tak naprawdę akurat wtedy jego zachowanie było tak agresywne. – Miliony razy ludzie mówią różne rzeczy, a któregoś dnia tego nie akceptujesz. Dlaczego? To nie chodzi o słowa. Chodzi o twoje uczucia w danym momencie. Jednego dnia reagujesz, a słyszysz takie słowa, jakie słyszałeś setki razy. Nie da się powiedzieć, dlaczego tak reagujesz – przyznawał. Piłkarz Czerwonych Diabłów nie tylko został zdyskwalifikowany na dziewięć miesięcy. Miał nawet sprawę sądową. Początkowo został skazany na dwa tygodnie więzienia, ostatecznie karę zmieniono na 120 godzin prac społecznych (trenował dzieci w szkółce Manchesteru United).
Zvonimir Boban
Na mapie nie było jeszcze ani Serbii, ani Chorwacji. W tle piłki nożnej polityka. A kiedy tak się dzieje, kłopoty gwarantowane. Po tym meczu Zvonimir Boban przestał być tylko wielkim piłkarzem. Dla Chorwatów stał się legendą, ikoną, dla Serbów wrogiem publicznym. W tamtych czasach mecze były idealną okazją do manifestacji. 13 maja 1990 roku w Zagrzebiu miejscowe Dynamo podejmowało Crvenę Zvezdę z Belgradu. Atmosfera od początku była gęsta. Trybuny pełne fanów pragnących demonstrować swoje pochodzenie.
Kibice "Czerwonej Gwiazdy" prowokowali Chorwatów m.in. transparentami o treści "Zagrzeb jest serbski". Rzucali też różnymi przedmiotami. Krewcy Chorwaci nie zostali dłużni. Wdarli się na trybuny, wkrótce rozgorzała bijatyka na murawie. Boban dostrzegł, że policja bije jednego z kibiców Dynama Zagrzeb. Kiedy to zobaczył, ruszył mu z pomocą. Dopadł jednego z policjantów, wyskoczył i kolanem trafił tak, że funkcjonariusz błyskawicznie padł na ziemię. Tak Boban trafił na usta całego świata. Chorwaci go kochali. Ale za swoją akcję musiał odpokutować. Jugosłowiański związek zawiesił go na sześć miesięcy, przez co stracił mundial w 1990 roku.
Paolo Di Canio
Postać nietuzinkowa (grał w Juventusie, Milanie, Celticu, Lazio), wielce kontrowersyjna (jest zadeklarowanym faszystą), chwilami pozytywna (w 2001 roku otrzymał nagrodę Fair Play, bo zamiast strzelić w polu karnym złapał piłkę, kiedy leżał przeciwnik). Ma też zdecydowanie mniej zaszczytny akcent kariery. Di Canio do historii Premier League przeszedł w sposób, którego raczej sobie nie życzył. W meczu Sheffield Wednesday (występował wówczas w tej drużynie) z Arsenalem doszło, a jakże by inaczej, do szamotaniny.
Zaczęło się od faulu jednego z piłkarzy Sheffield na Patricku Vieirze. Francuz zareagował impulsywnie, ale Włocha nikt nie musiał namawiać, by znalazł się w samym sercu zdarzeń. Przepychał się, kopnął Martina Keowna i próbował włożyć mu palce do oczu. Sędzia Paul Alcock zareagował natychmiast: pokazał Di Canio czerwoną kartkę. I wtedy nastąpiło to, czego nikt nawet nie przypuszczał. Piłkarz Sheffield odepchnął tak mocno arbitra, że ten runął na ziemie. Spotkała go za to jedna z najsurowszych kar – aż 11 meczów dyskwalifikacji.
Rio Ferdinand
Anglik do aniołków też nie należał i w karierze co nieco przeskrobał. Zarówno na boisku, jak i poza nim. Na listę piłkarskich rzezimieszków z poważnymi przewinieniami trafił już w grudniu 2003 roku. Wcześniej, we wrześniu, nie poddał się testowi antydopingowemu. Rzekomo z powodu zakupów. Został zdyskwalifikowany na osiem miesięcy przez FA. Ale i wyczyn podobny do Cantony mu się zdarzył. Również ucierpiał nie rywal, a postronna osoba. W tym przypadku całkiem niewinna.
W 2008 roku po przegranym meczu z Chelsea Ferdinand postanowił wyładować swoją złość w tunelu. Pech chciał, że ucierpiała nie tylko ściana. – Sfrustrowany kopnąłem w ścianę. Niestety, przez przypadek uderzyłem nogą kobietę. Wróciłem, żeby upewnić się, czy wszystko w porządku i przeprosić ją – tłumaczył się obrońca. Innego zdania był mąż poszkodowanej kobiety. Publicznie przyznawał, że obrońca Manchesteru United nie tylko nie przysłał kwiatów, ale i nie przeprosił pracownicy Chelsea.
Joey Barton
Jeśli Barton chciał powtórzyć "wyczyn" Pepe, trzeba przyznać, że poszło mu całkiem sprawnie.Czerwona kartka to za mało? Dla angielskiego piłkarza najwyraźniej zdecydowanie tak. Jeden z najbardziej dramatycznych finiszów Premier League w historii, po bramce samej w końcówce Manchester City wygrywa 3:1. Ale Barton może to oglądać co najwyżej z szatni. Aż trudno to sobie wyobrazić, ale w ciągu dwóch minut Anglik zapracował najpierw na czerwoną kartkę i dyskwalifikację na 12 meczów.
Jak to zrobił? Najpierw próbował kopnąć wbiegającego w pole karne Carlosa Teveza. Nie zadziałało, więc uciekł się to jeszcze bardziej brutalnego sposobu. Uderzył Argentyńczyka łokciem w twarz. To jeszcze nie wszystko. Zdążył już dostać czerwoną kartkę, nim... wdał się w szamotaninę. Na pożegnanie... kopnął Sergio Aguero. A wszystko w dwie minuty. Kara musiała być wysoka, bo Barton pracował na nią pieczołowicie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.