| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa

Wahan Geworgian ostrzega: hazard to zło! Dziennikarze nie powinni tego reklamować

Wahan Geworgian (fot. własne)
Wahan Geworgian (fot. własne)

Wahan Geworgian przed laty występował w Ekstraklasie, ma też epizod w reprezentacji Polski. – Nie wiem, czy dziennikarze są potrzebni do promowania działalności bukmacherskiej. Oni powinni raczej tego zabraniać, nie promować – mówi Geworgian. Swego czasu przegrał w grach hazardowych wielkie pieniądze. Z nami porozmawiał jednak nie tyle o hazardzie, co o swoim życiu – w trakcie kariery i po jej zakończeniu…

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Rafał Majchrzak, TVPSPORT.PL: – Mam mówić Grzesiek czy Wahan?
Wahan Geworgian: – Umówiłeś się przecież z Wahanem, nie z Grześkiem. A o wywiadzie pana Skwierawskiego jeszcze ci opowiem i do niego wrócę. Ale jedno mogę powiedzieć już teraz – to nie moja historia.

– Jakim właściwie jesteś człowiekiem?
– Wesołym chłopakiem, który docenia życie.

– Ormianie są z natury żywiołowi.
– Bardzo – nosi nas na lewo i prawo. Możliwe, że temperamentem przewyższamy nawet mieszkańców Bałkanów.

–A kim jest dziś Wahan Geworgian?
– Byłym piłkarzem, mieszkańcem Łodzi.

– Może jesteś z tych, którzy po zakończeniu kariery sportowej potrzebują pomocy?
– Nie, nikogo o to nie proszę. Sam widzisz, że jest dobrze. Mam dwie ręce, mam dwie nogi, jestem zdrowy. Zostało mi jeszcze nawet trochę pieniędzy z czasów piłkarskich. Może nawet niedługo wrócę do futbolu, ale daję sobie jeszcze trochę czasu.

– Chcesz zająć się menedżerką?
– Były takie plany i być może nawet wprowadzę je w życie. Zastanawiałem się mocno nad tym, chcę zostać współpracownikiem jakiejś agencji, ewentualnie prowadzić własną działalność.

Wahan Geworgian (fot. 400mm.pl/Włodzimierz Sierakowski)
Wahan Geworgian (fot. 400mm.pl/Włodzimierz Sierakowski)

– A masz jeszcze kontakt z Radosławem Osuchem? Mógłby cię wprowadzić w tajniki zawodu, przecież swego czasu większość reprezentantów Polski była jego klientami…
– Ja przez lata byłem w jego agencji. Pomógł mi po perturbacjach, kiedy szukałem klubu i wylądowałem w Zawiszy. Mam z nim kontakt, wiem, że mieszka teraz w Hiszpanii.

– Losy Dawida Janczyka i Igora Sypniewskiego są przestrogą…
– Igora chyba spotkałem na Bałutach. Od razu powiem – nie, już nie pije. Natomiast… mam się dobrze. Jeśli chcesz zapytać, czy nadal mam problemy z nałogiem, to mówię od razu, że już zamknąłem ten temat.

– Skoro tak, to z innej beczki. Lubisz wspominać?
– Ciężko powiedzieć. Nie ma w życiu tylko dobrych lub tylko złych chwil. Są różne etapy, na których zyskujemy pewne doświadczenia. Ale niczego nie żałuję. To było dynamiczne życie. W piłce jest tak: coś za coś. Przeżyłem to niejednokrotnie. To jest nieobliczalny sport – zarówno jeśli chodzi o wyniki na boisku, ale także życie piłkarza.

– Czyli nie masz problemu z tym, jak zostaniesz zapamiętany?
– W jakim sensie?

– Pierwsze skojarzenie z Geworgianem: szkoda go, bo chłopak miał talent…
– Na to nie mam już wpływu. Nie zmienimy przeszłości. To jest tylko moja wina, że pamięta się moje ekscesy pozaboiskowe. Nie będę nikogo obwiniał, poza sobą. Do gry już nie wrócę – nawet na poziomie amatorskim. Nie chcę niczego obiecywać, ale przedstawiłem ci moje pomysły – fajnie by było znów popracować przy piłce. Na razie nie wcielam jednak tych pomysłów w życie. Praca menedżera byłaby pewnie najłatwiejsza. Ale miałem jeszcze jedno marzenie…

– Jakie?
– Trenowanie dzieciaków. Przekazywanie im, czego się nauczyłem przez lata w piłce nożnej. To sprawiałoby mi wielką frajdę. W Łodzi jest przecież akademia Pawła Golańskiego, można się w tym odnaleźć. Nie ma chyba nic lepszego niż praca z dzieciakami, które poza piłką nie widzą życia. Czasami nawet można tą miłością do futbolu zarazić się od nich.

Ireneusz Jeleń i Wahan Geworgian (fot. 400mm.pl/Włodzimierz Sierakowski)
Ireneusz Jeleń i Wahan Geworgian (fot. 400mm.pl/Włodzimierz Sierakowski)

– Tobie piłka dużo dała i dużo zabrała…
– Czy zabrała? Ja patrzę na to w inny sposób – będę miał, co opowiadać dzieciom.

– Ale z tego, co wiem, to jesteś kawalerem…
– Tak.

– Masz kogoś?
– Powiem inaczej – jestem zmęczony życiem kawalera.

– Nie myślałeś o tym, żeby kiedyś spisać te wszystkie wspomnienia? Aby nie były tylko dla twoich dzieci?
– Mówiąc żartobliwie – za dużo rozwodów. Nie chodzi o życie prywatne, tylko oczywiście o zwierzenia. Nie będę się rozprawiał już z tymi błędami. Dlatego nie chcę wydawać książki. Chcę się doczekać dzieci i to one usłyszą, co robił ich tata.

Życie w Łodzi to kolejny etap. Dlaczego akurat centrum Polski, a nie Płock, Bydgoszcz, Białystok albo zagranica?
– Nie ma w tym większej filozofii – lubię Łódź. Przyzwyczaiłem się do niej. Choć na pewno są fajniejsze miasta w Polsce. Ale zdecydowałem, że zostanę tutaj. Można mnie spotkać na Bałutach. Czasy gry w ŁKS pozostały mi w pamięci. Ludzie są bardzo mili, gdy mnie spotykają.

– Kiedyś szatnię ŁKS-u nazwałeś "piłkarskim MONAR- em".
– To były moje czasy – rok 2008, 2009, 2010. Szatnia pełna ludzi po przejściach. Trafiali tam ci mający za sobą wiele lat gry i swoje przeżyli. Był tam Tomek Hajto, Boguś Wyparło, Marcin Adamski, był tam też Piotrek Świerczewski… Widziałem ostatnio jego walkę w MMA. Kibicowałem mu, jak widać – pomogło! "Świr" jeszcze w czasach kariery miał ciągotki do sportów walki.

– Ale nie mówisz o awanturach pozaboiskowych?
Nie – pamiętam, jak po treningach w Łodzi jeździł do Warszawy. Trenował wtedy mieszane sztuki walki, opowiadał mi o tych zajęciach. Bardzo profesjonalnie to wyglądało – treningi na macie, krav-maga. Skoro ma ochotę na takie rzeczy po karierze, to wypada mu tylko kibicować. Dlatego trzymam za niego kciuki także w kolejnych walkach.

– Gdy patrzę na dzisiejszy ŁKS, to też widzę tam doświadczonych – Rafała Kujawę, Arkadiusza Malarza, Macieja Dąbrowskiego. Jest jednak więcej młodzieży. Młodzi mają się od kogo uczyć.
– Szkoda by było, gdyby spadli z Ekstraklasy. Zaledwie rok po tym, jak zakończyli ten długi marsz z czwartej ligi…

Testy Korony – pomocnicy w ataku, juniorzy na boisku. "Wyszło przyzwoicie"
fot. TVP
Testy Korony – pomocnicy w ataku, juniorzy na boisku. "Wyszło przyzwoicie"

– Prezes Tomasz Salski mówi, że choćby mieli nawet spaść z ligi, to nie zmienią stylu gry. ŁKS cały czas stara się być drużyną, którą można z czymś identyfikować.
– Ale za cenę utrzymania? Jakoś nie wyobrażam sobie, żeby którykolwiek prezes lub trener powiedział, że nic się nie stanie, jeśli klub spadnie z ligi. Stanie się, bo to są olbrzymie pieniądze, jakie się traci. Teraz spadają trzy zespoły, ŁKS jest zagrożony. A patrząc na to, jak ma być rozbudowany stadion, jak klub się chce rozwijać…, to nie chciałbym, żeby spadli. To najlepiej poukładany ŁKS, jaki pamiętam. Za moich czasów wyglądało to znacznie gorzej.

– Mówiłeś, że sporo podróżujesz
– Tak, głównie po Europie. Jeżdżę, latam do innych krajów. Przez lata narobiło się zaległości, jeśli chodzi o podróże. Dziś wystarczy, że wybierzemy sobie z kolegami jakiś kraj i mówimy: jedziemy tam! Dzieje się to wszystko w sposób spontaniczny. Mam rodzinę w Niemczech, którą odwiedzam. Jestem cały czas w drodze, bo mam więcej wolnego czasu niż kiedyś. Na przykład byłem na meczu Ligi Mistrzów w Dortmundzie – BVB grała akurat z Club Brugge, było 0:0. To był chyba listopad, w 2018 roku. Odkrywanie piłki w charakterze widza to nowe doświadczenie. Jakoś nie jestem nadal przyzwyczajony do oglądania jej z trybun. Jeśli się w tym uczestniczyło przez lata na boisku, to czuje się bardzo dużą różnicę.

– To nie jest już groundhopping?
Być może – mam coś takiego, że gdy jadę w nowe miejsce, to pierwszą rzeczą jest szukanie stadionu piłkarskiego. A kiedy jest tam mecz – zawsze idę na trybuny. Oglądam, zerkam, patrzę. Piłka nadal mnie interesuje. Nie przechodzę obok stadionów obojętnie. Może i fajniej było grać niż teraz oglądać, ale mecz na stadionie jest większym przeżyciem niż ten widziany w telewizji.

– Mówiłeś o rodzinie – przyzwyczaiłeś się, że mieszkacie daleko od siebie?
– Dwadzieścia sześć lat spędzonych w Polsce zrobiło swoje. Przyzwyczaiłem się do rozłąki. Dla mnie to już rzecz naturalna, że ja jestem tutaj, a oni – w Niemczech. Ale nie powiesz, że nie przystosowałem się do nowego kraju. Umiem pisać, czytać, nie zaciągam. Swoje zrobiło czytanie gazet – między innymi "Przeglądu Sportowego", który jest głównym źródłem informacji.

– Dlaczego akurat Polska?
– Mieliśmy tutaj rodzinę. Kiedy uciekasz przed wojną jest rzeczą naturalną, że chcesz się schronić w miejscu, gdzie jest ktoś, kogo znasz. A spójrz, co dzieje się właśnie tam, na terenach wojennych (Górny Karabach – przyp. red.). Od dwudziestu lat nikt nie interweniował na tyle stanowczo, żeby te działania zakończyć. Wojna trwa. Jak można od dwudziestu lat prowadzić wojnę i nawet nie dążyć do rokowań? To nie jest normalna sytuacja. Pewnie jest to komuś na rękę, ktoś na tym zarabia, ale na pewno nie zyskują poszkodowani. Ludzie giną, a politykom jest to obojętne.

"Okiem redakcji": reforma ligi sposobem na europejskie puchary?
(fot. PAP/TVP Sport)
"Okiem redakcji": reforma ligi sposobem na europejskie puchary?

– Nie chciałbyś tam wrócić, kiedy sytuacja się uspokoi?
– Nie, moja rodzina jest w Niemczech. A tam? Nie mam już nikogo. Moi znajomi jeżdżą na Kaukaz, oczywiście w te bezpieczniejsze rejony. Jest tam rzeczywiście ładnie, turyści odnajdą coś wyjątkowego w tych krajobrazach. Ja nie mam po co tam wracać. OK – byłem młody. Miałem 12 lat, gdy wyjechałem z Armenii. Większość życia spędziłem w Polsce. Zażyłości z tamtym krajem nie mam. Lepiej odnalazłem się tu i jestem za to wdzięczny. Czuję się tak, jakby Polska była moją ojczyzną – jakbym się tu urodził.

– Szymon Marciniak był twoim kolegą w juniorach Wisły Płock.
– Składał mi nawet w grudniu życzenia z okazji 38. urodzin. Pamięta o mnie. Byliśmy kolegami z pokoju. Razem dzieliliśmy go na obozach – najczęściej w trzy, cztery osoby. Miał jeszcze wtedy blond włosy. Naprawdę dobrze prezentował się jako piłkarz. Cieszę się, że odnalazł się w zawodzie sędziego. Miał pomysł na siebie po karierze piłkarskiej. Kontuzja nie zamknęła mu drogi do czegoś wielkiego.

– Miałeś występy w młodzieżowej reprezentacji Polski i jeden mecz w seniorskiej – 11 lipca 2004 roku, ze Stanami Zjednoczonymi. Zaufał ci Paweł Janas i zabrał za ocean na mecz…
– Wziął wtedy do Stanów skład ligowy. Nawet pamiętam, kto jeszcze grał – Piotrek Włodarczyk, Patryk Rachwał, Łukasz Madej. Ci dwaj ostatni kojarzeni są też z Płockiem i Łodzią

– Można zażartować, że z Płocka miałbyś dziś blisko do reprezentacji. Ireneusz Jeleń także…
– Być może. Irka dobrze pamiętam, chyba jeszcze gra w niższych ligach.

– W Piaście Cieszyn. Jest jego wychowankiem.
– Bardzo dobry chłopak z niego, był przez lata moim sąsiadem w Płocku. Mieliśmy do siebie blisko, nie tylko na boisku.

– W Płocku prowadził was Mirosław Jabłoński – zdobyłeś z nim Puchar i Superpuchar Polski. W Białymstoku był Michał Probierz – z nim również wywalczyłeś Puchar Polski. W Bydgoszczy – kolejny Puchar Polski – tym razem na ławce trenerskiej siedział Ryszard Tarasiewicz. Jak zapamiętałeś tych trenerów? Jak ci się z nimi współpracowało?
– Nie miałem nigdy problemów z trenerami. Chociaż… może tylko trener Probierz oczekiwał ode mnie nieco więcej. Miał do mnie pretensje, że zadawałem się z Kamilem Grosickim, że miałem na niego zły wpływ. Mówiono, że nas dwóch to trochę za dużo dla klubu. Wtedy poświęca się starszego. Probierz może miał ze mną problem, bo toczył z "Grosikiem" coś w rodzaju wojny, chciał go utemperować. Inna sprawa, że dziwnie ogląda się dzisiaj jak Kamil daje reprezentacji chwile radości i… jego krytycy milkną. A potem każdy tego złego "Grosika", który tyle w życiu nawywijał, klepie po plecach.

Pierwszy sparing Jagi. Remis z liderem ligi kosowskiej
(fot. TVP)
Pierwszy sparing Jagi. Remis z liderem ligi kosowskiej

– Wahan, to jest normalne – nie jest rzeczą naturalną wyciąganie złych rzeczy, kiedy ktoś jest na szczycie.
– OK, rozumiem. A wracając do trenerów – oni też są odpowiedzialni za wyniki. A problemy prywatne piłkarzy mają wpływ na te wyniki. Tak już najwidoczniej jest. Natomiast jak już pytasz o szkoleniowców i o Tarasiewicza, to powiem, że to była dobra współpraca.

– Jest coś, co razi cię w dzisiejszej piłce?
– Dobrze, że mówimy o tym przy okazji wątku trenerów. Czasami nie rozumiem podejścia niektórych piłkarzy, którzy traktują ławkę rezerwowych jako karę. Oni nie potrafią pojąć, że to powinno ich zmotywować do cięższej pracy. Zawodnik skreślony z podstawowego składu często się obraża. Widzę to w Polsce stale. Normalny piłkarz powinien odbierać to jako sygnał ostrzegawczy – "muszę trenować mocniej, muszę być lepszy". Zaszła zmiana w charakterze piłkarzy, której nie potrafię zrozumieć. Oglądam naszą piłkę – w końcu to krajowe podwórko. Podobała mi się jesienią Legia – grała naprawdę ładnie.

– Mieszkałeś w Płocku, nie mając jeszcze paszportu polskiego. Miałeś status bezpaństwowca.
– To był etap przejściowy. Zrzekałem się wtedy obywatelstwa Armenii. Obywatelstwo polskie przyznano mi w 2003 roku. Nie mogłem mieć podwójnego obywatelstwa. Teraz mógłbym.

– Jakie było największe utrudnienie związane z brakiem obywatelstwa?
– Pamiętam, że w czasach juniorów starszych nie mogłem brać udziału w mistrzostwach kraju. To była największa trudność. Miałem dobrych opiekunów, więc przystosowywałem się powoli do realiów panujących w Polsce.

– Państwo Prosowscy dobrze się tobą zaopiekowali?
– Bardzo dobrze.

– Traktujesz ich jak rodzinę?
– Oczywiście. Ja nigdy nie zapominam o tym, kto chciał dla mnie dobrze. Oni zawsze chcieli. Kiedy już kariera nabrała rozpędu i pojawiły się różne problemy, także z hazardem, to nie chciałem ich do tego mieszać. Wiem, że byli dobrymi opiekunami. Mam do nich szacunek.

– Powiedzieli, że masz u nich otwarte drzwi…
– Miło o tym słyszeć. Mogą mieć do mnie żal o te błędy, które popełniłem. Afery, szybkie życie, zachłyśnięcie się pieniędzmi… czasami mogło to być już tego za wiele. Dlatego wyniosłem się z Płocka, nie chciałem, aby moje kłopoty były też ich kłopotami.

Rekordowy transfer ligi. Majecki w drodze do Monaco
(fot. PAP)
Rekordowy transfer ligi. Majecki w drodze do Monaco

– Tekst "Wahan Geworgian. Reprezentant z bazaru" autorstwa Mateusza Skwierawskiego w WP Sportowe Fakty. Czytałeś?
– Tak, wypowiadali się w nim także Prosowscy. I nie mam o to do nich pretensji, bo wiem, że nie chcieli mi zrobić przykrości. Ale powtarzam ci jeszcze raz – historia tam przedstawiona to nie jest moja historia. Jestem na zdjęciach jako sprzedawca papierosów, tak? Nie wiem, czemu tak napisano… może chodziło o kliki, czy o coś innego. Ten dziennikarz pisał o tym, że "nasz człowiek pełnił rolę łącznika, może strażnika". A miało chodzić o mnie. To nie zrozumiałem – to ja sprzedawałem te fajki czy nie? Śmiałem się, czytając coś takiego. Wiesz, co ten dziennikarz zrobił? Zadzwonił do mnie i powiedział, że jest moim kolegą. Że niby dawno się nie widzieliśmy. Że grał ze mną w Bydgoszczy i chciałby się spotkać. I to nie dzwonił ze swojego telefonu – podszedł do mojego znajomego i dzwonił z jego telefonu, przy nim. Mam na to świadków – wiem, jak wyglądał kontakt między nami. Mówił, że jest moim kolegą i graliśmy w Bydgoszczy w piłkę. Jakby powiedział, że jest dziennikarzem i chce zrobić wywiad, mógłby tak jak ty… To byłaby inna rozmowa.

– Tekst opublikowano 8 listopada. Kiedy się z tobą skontaktował?
– Trzy, cztery dni przed publikacją. Nie wiem, kto był po drugiej stronie telefonu. Ale wiem, że nie był to żaden mój kolega z czasów Bydgoszczy. Na razie nie mam czasu się zająć tą sprawą, ale się zajmę. Co napisał, to napisał… ale tak się nie robi kariery w dziennikarstwie. On mnie pomylił chyba z kimś innym. Przedstawił mnie jako kogoś, kim nie jestem. Reszta dziennikarzy mnie zna, wie, jak jest. Czy ty miałeś jakiś problem z dostaniem się do mnie? Nie miałeś. Umówiłeś się ze mną na rozmowę jak człowiek. Nie wciskałeś mi kitu, że jesteś kolegą ze szkoły czy z podwórka. Przyjechałeś do mnie, rozmawiamy – i jest w porządku.

– W którym momencie najbardziej doceniłeś to, co masz w życiu?
– Kiedy skończyłem już grać w piłkę.

– Czyli decyzja o końcu gry była czymś w rodzaju ulgi?
– Ja jestem człowiekiem, który potrafi wyczuć, kiedy jest czas, by odejść. Co by mi dało pół roku więcej? Grałbym w tej Bydgoszczy i zaliczyłbym spadek. Odszedłem i już nie wróciłem do gry.

– Zapytam o hazard. Nie chodzi mi o twoje kłopoty sprzed lat. Znam dwa przykłady dziennikarzy sportowych, którzy przyznali się do tego, że byli uzależnieni. Trwa spór o to, czy dziennikarze i sportowcy powinni być twarzami firm bukmacherskich.
– A są takie przypadki?

– Są.
– Powiem tak – mój przykład pokazuje, że hazard to nie jest zabawa. Czasami odnoszę wrażenie, że piłkarz nie powinien mieć za dużo czasu wolnego.

"Okiem redakcji". Transferowa zima w Polsce, czyli przede wszystkim sprzedaż
(fot. Getty)
"Okiem redakcji". Transferowa zima w Polsce, czyli przede wszystkim sprzedaż

– Aż tak?
– Opiszę ci, jak to wygląda: idziesz na trening rano, robisz przez dwie godziny to, co kochasz, czyli kopiesz piłkę. Wracasz do domu. Gdy nie ma żony, to jest masakra. Nie masz co ze sobą zrobić. Jedni uderzają na imprezy, drudzy do bukmachera, inni – do kasyna. Piłkarz musi być świadomy, że planowanie czasu też jest istotne. Bo rozrywka staje się zgubnym nałogiem. Potrafi doprowadzić do przykrych rzeczy, do dramatów. I tym bardziej jest przykre – dla mnie osobiście – że dziennikarze są twarzami takich firm. Tu nawet nie ma dyskusji, czy to jest dobre, czy to nie jest dobre. Ja mówię wprost – to jest namawianie do złego. Tym firmom naprawdę potrzeba jeszcze większego zasięgu marketingowego? Bukmacherzy i tak nie narzekają na brak reklamy. To jest już coś w rodzaju nacisku. Nie wiem, czy dziennikarze są im potrzebni do promowania takiej działalności. Nie idzie to w parze. Oni powinni raczej tego zabraniać, nie promować.

– Czyli nie istnieje coś takiego jak "odpowiedzialna gra"?
– Nie – to bzdurne określenie. W grach hazardowych nie da się obstawiać i grać odpowiedzialnie. To zostało stworzone po to, by zabierać, a nie dawać. Jeszcze nie słyszałem o interesie, który chciałby ludziom tylko coś dawać. Chodzi o zabieranie. Naprawdę – wiem to po sobie, że hazard jest zły. Jeśli ktoś się waha, czy zacząć obstawiać, to moja rada jest jedna - odradzam to wszystkim.

Wahan Geworgian – ur. 19 grudnia 1981 roku w Erywaniu, jednokrotny reprezentant Polski, były piłkarz wielu klubów Ekstraklasy – Wisły Płock, ŁKS-u Łódź, Jagiellonii Białystok oraz Zawiszy Bydgoszcz. W swojej karierze trzykrotnie zdobywał Puchar Polski, a także dwukrotnie Superpuchar. Na polskich boiskach rozegrał w sumie – na poziomie ligowym oraz pucharowym – ponad 320 spotkań.

Ekstraklasa. Moskal zadowolony po sparingu z Astrą [SKRÓT]
Kazimierz Moskal (fot. PAP)
Ekstraklasa. Moskal zadowolony po sparingu z Astrą [SKRÓT]

Zobacz też
Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!
Lamine Diaby-Fadiga (z lewej) trafi pod Jasną Górę. Zostanie "Medalikiem" (fot. Getty).

Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Wielki transfer Widzewa. 1,5 mln euro za reprezentanta!
Mariusz Fornalczyk przeniesie się z Kielc do Łodzi (fot. Getty).

Wielki transfer Widzewa. 1,5 mln euro za reprezentanta!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Goncalo Feio znalazł nowy klub? Zaskakujący kierunek!
Goncalo Feio po odejściu z Legii Warszawa będzie pracował w... Izraelu? (fot: Getty)

Goncalo Feio znalazł nowy klub? Zaskakujący kierunek!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Kiedy odbędzie się finał baraży? Sprawdź plan transmisji
Kiedy baraże o PKO BP Ekstraklasę [TERMINARZ, PLAN TRANSMISJI]? Kto zagra o awans z Betclic 1 Ligi?

Kiedy odbędzie się finał baraży? Sprawdź plan transmisji

| Piłka nożna / Betclic 1 Liga 
Lech pogodzony ze stratą gwiazdy. "Nie ma lepszego momentu na odejście"
Afonso Sousa latem może odejść z Lecha Poznań (fot. PAP)

Lech pogodzony ze stratą gwiazdy. "Nie ma lepszego momentu na odejście"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Ważna postać opuszcza mistrza Polski po dziesięciu latach!
Dariusz Dudka po dziesięciu latach odchodzi z Lecha Poznań (fot. Getty).

Ważna postać opuszcza mistrza Polski po dziesięciu latach!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Feta zamiast pikniku. "Syte koty zdobyły mistrzostwo i nagle zrobiła się cisza"
Radosław Murawski, Mikael Ishak i Antonio Milić (fot. Getty).
tylko u nas

Feta zamiast pikniku. "Syte koty zdobyły mistrzostwo i nagle zrobiła się cisza"

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Oto nowy trener Legii? Jest kolejna poszlaka!
Aleksiej Szpilewski zostanie nowym trenerem Legii Warszawa? (fot: Getty)

Oto nowy trener Legii? Jest kolejna poszlaka!

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Legia Warszawa poznała pierwszego rywala. To mistrz swojego kraju
Legia Warszawa poznała pierwszego letniego rywala w trakcie meczów sparingowych (fot: PAP)

Legia Warszawa poznała pierwszego rywala. To mistrz swojego kraju

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Dyrektor Lecha zdradził plany. Tego piłkarza będzie chciał kupić
Zdaniem Tomasza Rząsy sukces Lecha przyszedł w ogromnych trudach (fot. PAP)

Dyrektor Lecha zdradził plany. Tego piłkarza będzie chciał kupić

| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Polecane
Najnowsze
Pajor: wierzę, że jeśli to zrobimy, zadomowimy się na tym poziomie
tylko u nas
Pajor: wierzę, że jeśli to zrobimy, zadomowimy się na tym poziomie
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
| Piłka nożna / Reprezentacja kobiet 
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!
Lamine Diaby-Fadiga (z lewej) trafi pod Jasną Górę. Zostanie "Medalikiem" (fot. Getty).
Medaliści tego sezonu Ekstraklasy wymienią się zawodnikami!
Robert Bońkowski
Robert Bońkowski
Problemy obrończyni tytułu. Może nie wystąpić w ważnych zawodach
Maria Żodzik (fot. Getty Images)
Problemy obrończyni tytułu. Może nie wystąpić w ważnych zawodach
| Lekkoatletyka 
Kolejna zmiana trenera w czołowej lidze. Niedawno... przedłużył kontrakt
Raffaele Palladino pożegnał się z Fiorentiną (fot. Getty).
Kolejna zmiana trenera w czołowej lidze. Niedawno... przedłużył kontrakt
| Piłka nożna / Włochy 
Polski talent na dłużej w FC Barcelona!
Michał Żuk (fot. Michał Żuk Instagram)
Polski talent na dłużej w FC Barcelona!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Finał LM w TVP. Transmisja meczu PSG – Inter w TV i online!
Transmisja na żywo finału Ligi Mistrzów Paris Saint-Germain – Inter Mediolan w TVP (fot. Getty Images)
transmisja
Finał LM w TVP. Transmisja meczu PSG – Inter w TV i online!
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Polski dyrektor stracił pracę w zagranicznym klubie. Decyzja zapadła
Radosław Kucharski przed rozpoczęciem pracy w Grecji był dyrektorem sportowym Legii Warszawa (fot: Getty)
Polski dyrektor stracił pracę w zagranicznym klubie. Decyzja zapadła
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Do góry