Nie wiem, czy Vital Heynen jest dobrym trenerem (śmiech). Na pewno jest szalonym szkoleniowcem i w jego szaleństwie jest metoda – mówi w TVPSPORT.PL Piotr Nowakowski, dwukrotny mistrz świata w siatkówce. Środkowy VERVY Warszawa ORLEN Paliwa zdradza czy zakończy karierę po igrzyskach w Tokio, mówi, co sądził o polskiej kadrze z 2017 roku i jak to jest być "siatkarzem specjalnej troski".
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Rocznikowo ma pan 33 lata. To przeraża?
Piotr Nowakowski: – Nie, nie myślę o tym, choć wiem, że organizm nie zachowuje się tak, jak wcześniej. Żyję w trochę innym rytmie, potrzebuję więcej odpoczynku po meczach. Dieta bezglutenowa, na którą przeszedłem, sprawiła, że zyskałem "drugą młodość", poczułem się silniejszy.
– Czuł się pan słaby?
– Wystarczyło, że raz złożyłem się do ataku i nie mogłem oddychać. Zrobiono mi kompleksowe badania i okazało się, że choruję na zaawansowaną anemię. Gdybym nie uprawiał siatkówki, skierowano by mnie na transfuzję krwi, by podnieść poziom żelaza. Zawsze należałem raczej do bladych, wychudzonych osób, a teraz wiem, że było to spowodowane celiakią.
– Łatwo adaptuje się pan do zmian?
– Łatwo. Jedyna, której się obawiam, to adaptacja do zakończenia kariery. Staram się tę wizję odpychać na krańce świadomości (śmiech). Nie zmienia to faktu, że spodobało mi się, że ostatnio częściej odwiedzam naszych fizjoterapeutów i dłużej leżę na stole. Dbają o mnie jak o solidnego, doświadczonego zawodnika. Powoli staję się siatkarzem specjalnej troski (śmiech).
– Do czego najtrudniej było się panu zaadaptować?
– Do zmian dużo trudniej jest się zaadaptować mojej rodzinie. To, że mam osobowość nieco pedantyczną nie oznacza, że mam problem z dostosowaniem. Na przykład nie jestem wymagający w kwestii miejsca, w którym żyję.
Mam spore szczęście. Jako osobie chorej na celiakię o wiele łatwiej jest mi znaleźć bezglutenowe zaopatrzenie w Warszawie. Moje dziewczyny (żona Ola i córka Oliwia – przyp. red.) również nie mają się tu źle. Zanim przenieśliśmy się do stolicy myślałem o tylko tym, by żyło im się dobrze. Moje wymagania były na drugim planie.
– Polubił pan nocne życie stolicy?
– Nie, nie polubiłem też popołudniowych korków. W Gdańsku narzekałem, jeśli do
hali musiałem jechać piętnaście minut. W stolicy taki czas podróży to luksus. Pewnie na wiosnę przerzucimy się na rowery. Czekamy na cieplejszą pogodę. Oliwka nie lubi zimna, co oznacza, że i my z Olą go nie lubimy.
– Zmiana z patrzenia z "ja" na "nas" była trudna?
– Odpowiadała mi. Tak samo było z kotem. Żona chciała kota, to i ja go chciałem. (śmiech) Lubię wszystkie zwierzęta, więc przystałem na jej propozycję z dużą aprobatą. Łatwo mi się dostosować do innych. Żona śmieje się, że mam za dobre serce.
– A kim pan jest, kiedy nie jest siatkarzem, mężem i ojcem?
– Mało jest takich momentów. Rzadko bywam Piotrem Nowakowskim. Jestem raczej nudny. Nie robię najlepszych zdjęć, nie podróżuję, a w gry gram raczej tylko na wyjazdach, by zabić czas.
– Czym dojrzałość zaskoczyła pana najbardziej?
– Tym, że ludzie czerpią ze mnie przykład i staję się dla nich autorytetem. Czasem jest to ciężkie. Myślałem, że z wiekiem zniknie presja, którą odczuwałem wychodząc na boisko. Pojawił się jednak stres związany z tym, że reprezentuję sobą pewien poziom i powinienem go potwierdzać. W mojej głowie krążą różne myśli i nie jest łatwo się ich pozbyć. Zazwyczaj udaje się to po kilku pierwszych akcjach meczu, ale w moim wykonaniu muszą być one dobre. Jeśli tak się nie dzieje, następuje mentalna równia pochyła.
– Co daje panu największą radość?
– Oliwka. W najbliższym czasie odstawię dziewczyny do Gdańska. Przed moim klubem sporo gry na wyjazdach, i na dwa tygodnie zostanę sam. To będzie dziwne.
Posiadanie córki nie wiąże się jedynie z tym, że każdy dzień jest super. Staram się wyłapać momenty, które cieszą najbardziej. Czasem ją obserwuję i widzę, że w tym, co robi, stara się być dokładna. Poprawia swoje błędy i chce, by wszystko było jak należy. Myślę, że może mieć to po mnie. W opinii Oli robi też takie same miny jak ja. To jest bardzo fajne.
– Stała się trochę "maskotką" kadry? Widać, że ludzie za nią przepadają.
– Nie miałem na celu robienia z niej "maskotki". Choć jej ulubionym wujkiem jest Artur Szalpuk, to wiem, że wielu moich kolegów ją lubi. To słodka dziewczynka. Podczas długich zgrupowań daje pozostałym zawodnikom "inną" radość. Nikt jeszcze na nią nie narzekał. Dostaję też dużo wiadomości na Instagramie, że jej hasła "robią komuś dzień". Jeśli mogę się tym z kimś dzielić, nie widzę powodu, by tego nie robić.
– Ile komfortu psychicznego dają kadrowe zgrupowania rodzinne?
– Mnóstwo. Pewnie znajdą się osoby, które uważają, że one dekoncentrują, ale nie jest to prawda. Kiedy tęskni się za rodziną, nie można być w pełni skupionym na treningu. W mojej opinii to normalne, że bliscy powinni być tam, gdzie głowa rodziny. Cieszę się, że Vital nam to umożliwia.
– Dzieli pan karierę na etapy przed i po medalach mistrzostw świata?
– Nie, bo nie mam najlepszej pamięci.
– Złote medale mistrzostw świata zdobywaliście w 2014 i 2018 roku.
– (śmiech) Jak przez mgłę przypominam sobie również złoto mistrzostw Europy w 2009. Ligi Światowej 2012 w ogóle nie pamiętam. Wiem, że wygraliśmy. Najsłabszą pamięć mam jednak do twarzy i nazwisk. Żona się ze mnie śmieje, że muszę kilka razy obejrzeć się za kimś naprawdę znanym, by zorientować się kto to jest. Ważnych dat jednak nie zapominam. Wiem, że mój ślub z Olą odbył się 25 lipca 2015 roku, ale gdybym zapomniał, to obrączka mi przypomni! (śmiech)
– W 2014 poznał pan najlepsze oblicze siatkówki, a rok później najgorsze?
– Tak. Życie nie składa się tylko z uśmiechów Oliwki, jak często pokazuję na Instagramie, ale również z trudniejszych chwil. Mistrzostwa Europy 2015 należały do tych drugich. Całe szczęście mój ówczesny klub, Asseco Resovia Rzeszów, nie odwrócił się ode mnie i pokazał, że opieka nad zawodnikiem jest priorytetem. Ludzie dodawali mi otuchy, dzięki czemu mimo kontuzji kręgosłupa wróciłem do zdrowia.
W tamtym czasie postawiono mnie przed koniecznością wyboru – albo operacja, albo działanie zachowawcze wiążące się z leżeniem przez miesiąc, dwa. Ta druga opcja nie dawała jednak gwarancji pełniej sprawności. Wybór był trudny, ale z prezesem i lekarzem klubowym zadecydowaliśmy się na zabieg. Rehabilitacja była bardzo wymagająca. Nie wiedziałem, czy ból wynikał z blizny pooperacyjnej, z uszkodzonego wcześniej dysku czy nerwów. Sezon spisałem na straty. Mimo to Stephane Antiga dał mi szansę w kadrze. Do dziś jestem mu za to wdzięczny.
– Wyobrażał pan sobie, że zakończy karierę w Resovii?
– Istniało takie ryzyko w przypadku niepowodzenia operacji. Ostatecznie doszedłem do siebie, ale w 2017 roku klub nie chciał przedłużyć ze mną kontraktu. Dostałem propozycję z Gdańska. Trener Andrea Anastasi był mi znany, a mieszkanie mieliśmy już tam kupione, więc wszystko wypaliło. Chyba miałem masę szczęścia, bo po sezonie spędzonym w Treflu wygrałem drugie mistrzostwo świata.
– Nazwisko Vitala Heynena przed przyjściem do polskiej kadry nie było tak znane, jak Castellaniego czy Anastasiego. Łatwo było zaufać?
– Może to nieładnie zabrzmi, ale po 2017 roku myślałem, że gorzej już być nie może.
– Nie było obawy, że Stephane Antiga miał do was "klucz" wynikający ze wspólnych boiskowych przeżyć, a mniej znany Belg go nie posiada?
– Atutem Stephane’a było to, że do reprezentacji skrzyknął chłopaków, z którymi niedawno grał. Niektórym się to podobało, a innym nie. Atmosfera w kadrze była bardziej kumpelska niż sztywna. Była ok i na tamten moment zadziałała.
– Kiedy uwierzył pan, że Vital jest dobrym trenerem?
– Nie wiem, czy jest dobrym trenerem. (śmiech) Na pewno jest szalonym szkoleniowcem i w jego szaleństwie jest metoda. Nie gadał ze mną za dużo, co bardzo mi się podobało. Ze dwa razy spacerowaliśmy przez piętnaście minut i uznał, że to wystarczy. Zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma sensu rozmawiać ze mną dłużej, bo nie jestem wymagającym człowiekiem i zazwyczaj większość rzeczy mi pasuje. Czasem mnie wkurza – głównie chaosem.
Nie pasował niektórym młodszym graczom, ponieważ faworyzował starszych. Wydaje mi się, że miał jednak ku temu powody, bo trudno jest się do czegokolwiek przyczepić, jeśli chodzi o pracę choćby Michała Kubiaka.
– A kiedy uwierzył pan, że Vital jest dobrym człowiekiem?
– Szybko, dzięki rozmowom. Jest bardzo rodzinny. Kiedy miałem problem, nie bałem się mu o nim powiedzieć, bo wiedziałem, że go zrozumie i podzieli się doświadczeniem "ludzkim", a nie tylko sportowym. On chce, by siatkarz najpierw czuł się człowiekiem, a dopiero później zawodnikiem. Pamięta, że uprawiana przez nas dyscyplina nie jest najważniejsza na świecie.
– Zwątpił pan nieco w jego metody po przegranym półfinale mistrzostw Europy?
– Nie. Porażka musiała nam się kiedyś przytrafić. Nie każdy chytry plan musi wypalić. Ważne, że turniej zakończyliśmy z medalem.
– Wątpliwości pojawiły się na mistrzostwach świata 2018 po meczach z Argentyną i Francją?
– Jestem typem człowieka, który woli założyć, że coś się nie uda niż się rozczarować. Po tych spotkaniach skrzyknęliśmy się w jednym pokoju i porozmawialiśmy. Wspólnie uznaliśmy, że nie chcemy, by nasi kibice musieli śpiewać, że "nic się nie stało".
– W PlusLidze gra pan naprzeciwko Karola Kłosa, Jakuba Kochanowskiego, Norberta Hubera. W najlepszym klubie ligi włoskiej występuje Mateusz Bieniek. Im bliżej Tokio, tym częściej podpatruje pan ich występy?
– Czasami zerkam na statystki. Żałuję, że Mateusz Bieniek tak rzadko w nich występuje. Chcę, byśmy wszyscy pojechali na zgrupowanie w jak najlepszej formie, ponieważ wtedy nasza rywalizacja będzie miała sens. Kiedy pięciu, sześciu graczy
prezentuje świetną dyspozycję, poziom każdego rośnie jeszcze bardziej.
Przemawia za mną doświadczenie z dwóch wyjazdów na igrzyska olimpijskie. Wiem jednak, że sportowo jako środkowi jesteśmy na podobnym poziomie.
– Michał Kubiak mówi, że do Tokio jedziecie po złoto. Pan też ma tę pewność?
– Wygrajmy w końcu to złoto! Wiem, że jesteśmy mocni. Mamy dwóch najlepszych przyjmujących na świecie, świetnych środkowych, rozgrywających czy atakującego, który w zdrowiu potrafi niesamowicie dużo.
– Rocznikowo ma pan 33 lata. Złoto igrzysk olimpijskich to idealne zwieńczenie kariery reprezentacyjnej?
– Tak. To mój największy motor napędowy. Liga Narodów czy mistrzostwa Europy to fajne imprezy, ale nie dają one już takiej radości jak wcześniej.
– Ten sezon to dla pana ostatnie miesiące w kadrze?
– Rozmawiałem z moją żoną na ten temat. Wiem, że niektórzy zawodnicy chcą zrobić sobie przerwę. Ja nic nie zakładam. Jeśli po igrzyskach będę się czuł dobrze, nie będę widział przeszkód, by nadal grać w reprezentacji. Wszystko podpowie mi mój organizm.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.