| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Osiem miesięcy temu przeniósł się z Gdańska do Zabrza i rozpoczął nowy etap trenerskiej kariery. Jego NMC Górnik po 20 meczach jest trzecią siłą PGNiG Superligi i poważnym kandydatem do medalu. Marcin Lijewski opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL o pracy w Zabrzu i rozwoju będącego coraz ważniejszą postacią Górnika i kadry Szymona Sićki, a także ocenia występ polskich piłkarzy ręcznych na ME 2020.
Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – W lipcu zamieniłeś Gdańsk na Zabrze. Zadomowiłeś się już na Górnym Śląsku?
Marcin Lijewski: – "Zadomowiłem" to zbyt poważne określenie. Dobrze się tu czuję, ale moja rodzina jest w Gdańsku. Tak naprawdę trudno jest mi dopiero wtedy, gdy... mam za dużo wolnego czasu. Wtedy bez nich jest niefajnie. Ale gdy mamy treningi – zwłaszcza, gdy były dwa treningi dziennie – to wszystko było okej.
– Często jeździsz do domu?
– Bardzo często. Tak naprawdę zawsze, gdy jest okazja. Załóżmy, że gramy mecz w sobotę, to od razu po nim poleciałbym do domu, był tam w niedzielę i dopiero wieczorem w poniedziałek wróciłbym do Zabrza na wieczorny trening.
– Zabrze to obok Płocka dopiero drugie miasto w twojej karierze niezwiązane z morzem. Gdańsk, Flensburg, Hamburg – to wszystko miasta portowe. W Zabrzu sceneria jest "nieco" inna.
– Tak, to prawda, aczkolwiek hałd na razie nie widziałem, a i smogu też nie czuję. Choć nie – raz był taki, że nie szło oddychać. Ale to tylko raz. Nie odczuwam jednak tego stereotypowego Śląska, o którym słyszałem, będąc nad morzem.
– Co cię zaskoczyło?
– Wiesz, ja o Śląsku zawsze miałem takie zdanie, że są tu wszystkie odcienie szarości: jest jasno-szaro, ciemno-szaro i szaro-szaro. Muszę jednak przyznać, że latem jest tu naprawdę fajnie. Ten region niczym nie różni się od każdego innego w Polsce. Może teraz, w zimie, gdy nie ma śniegu, to czuć trochę taką depresję, choć nie – to złe słowo. Widać ogólną szarość. Ale to nie jest istotne. Mnie tu jest dobrze, bo miejsca nie tworzą stereotypy czy budowle, ale ludzie, którzy są w pobliżu. A ci ludzie, których tu mam, sprawiają, że czuję się dobrze.
– W Górniku też coś cię zaskoczyło?
– Nie. Przyszedłem tu tylko i wyłącznie dla tego zespołu. Miałem propozycje z wielu innych klubów w Polsce, ale ten zespół zapewniał mi co najmniej walkę "o coś". Wiadomo, że o pierwsze czy drugie miejsce jest już na starcie trudno, bo dysproporcje pomiędzy VIVE i Wisłą a nami i pozostałymi klubami są bardzo duże. Ale już walka o półfinał czy nawet medal to dla mnie bardzo dużo, zwłaszcza biorąc pod uwagę tę moją krótką karierę trenerską.
Następne
– W Wybrzeżu miałeś zupełnie inne cele i możliwości.
– Pod tym względem to dwa inne światy.
– W 20 dotychczasowych meczach Superligi odnieśliście 16 zwycięstw. Cztery porażki to po dwie przegrane z VIVE i Wisłą. Jaką ocenę postawisz zespołowi za ten okres?
– Wystawiając ocenę zespołowi, wystawiłbym ją poniekąd sobie. Wolę tego uniknąć. Ale ogólnie jestem zadowolony. Były tylko dwa mecze, z których nie mogę być zadowolony: to wyjazd do Kielc i wyjazd do Płocka. I nie chodzi wcale o wynik, tylko o obraz drużyny, to, jak się zachowywaliśmy. Fakt, oba te spotkania graliśmy po bardzo krótkim okresie wspólnej pracy i widać było, że ta gra szczególnie w ataku jeszcze się nam nie zazębiała. W rewanżu z Wisłą to był już jednak zupełnie inny zespół – i to pomimo tego, że zagraliśmy słaby mecz. Zrobiliśmy bardzo dużo prostych błędów, które być może były wymuszone agresywną grą przeciwnika, ale też porównując oba spotkania z Wisłą widać było, że moi zawodnicy dojrzeli.
– To spotkanie przegraliście jednym golem i to po bramce z rzutu karnego na kilka sekund przed końcem meczu. Czego brakuje Górnikowi, żeby wygrywać takie spotkania?
– Brakuje nam stu takich meczów jak ten. Wygrywać z takimi zespołami trzeba się po prostu nauczyć. Nie nauczysz się tego niestety z książki, na kursach czy jeżdżąc na staże i obserwując pracę innych. Musisz po prostu grać, bić się, walczyć i wyciągać wnioski z każdej małej porażki, bo tak naprawdę tylko one zmuszają do refleksji i nauki. O wygranych meczach szybko człowiek zapomina, porażki, przynajmniej powinny siedzieć długo i gnieść dumę.
– W tym zespole jest potencjał, by w perspektywie sezonu czy dwóch na poważnie stać się trzecią siłą Superligi i powoli zmniejszać dystans do Wisły i VIVE?
– Tak. Gdyby zachować trzon tego zespołu, plus oczywiście regularnie go wzmacniać i zbierać niezbędne doświadczenie, to tak. Nie można jednak zapominać też o konkurencji, bo poza nami jest jeszcze kilka innych klubów z podobnymi aspiracjami.
– Wtedy moglibyście "nadgryźć" Wisłę?
– Wtedy moglibyśmy jechać do Płocka z "planem walki" o wygraną, a ja nie musiałbym się modlić o to, żebyśmy nie wypięli tyłka i nie dali się klepać. Chciałbym, żeby zawodnicy tacy jak Szymon (Sićko), Janek Czuwara, Krystian Bondzior, Bartek Bis czy Łukasz Gogola zobaczyli, że można: można się z nimi bić, można się zderzyć i że przeciwnika boli tak samo jak nas, że są takimi samymi ludźmi jak my i ich krew pewnie też jest czerwona. To jest najważniejsze. Obalasz w sobie samym mit wielkiego zespołu, który gra w Lidze Mistrzów. Wychodzisz i walczysz.
Następne
– Ile czasu poświęcasz na indywidualną pracę z tymi młodszymi zawodnikami?
– Różnie. To zależy od terminarza. Gdy mamy większy odstęp pomiędzy meczami, to jest więcej czasu na indywidualną pracę, ale niestety dzieje się to głównie w przygotowaniach do różnych okresów sezonu. Gdy jednak wpadamy w rytm meczowy – a ja mam taką swoją rutynę – to nie ma czasu na indywidualną pracę. Dążę do tego, żeby zawodnicy sami pracowali nad swoimi słabościami. Wspaniałym przykładem takiego zawodnika jest Bartek Bis, który sam prosi o indywidualne treningi, poza tym inwestuje swoje pieniądze w swój rozwój sportowy – piękny przykład młodego profesjonalisty. Bardziej staram się budować ich pod kątem fizycznym. Dużo ćwiczymy w siłowni i dużo biegamy. Do tego staram się, by byli wypoczęci. To dla mnie jedna z najważniejszych kwestii. We wtorek, środę czy czwartek mogą być zmęczeni, ale jak przychodzi piątek i sobota, to musi być świeżość, by zagrać na dobrym poziomie i zniwelować ryzyko kontuzji.
– Przywołałeś postać Szymona Sićki, który regularnie notuje pod twoją wodzą postępy. Widać, jak z tygodnia na tydzień "rośnie".
– Szymon ma niesamowite warunki... Ale to wiedziałem już, gdy był jeszcze w Szkole Mistrzostwa Sportowego w Gdańsku. Widziałem go na rozgrzewce, zobaczyłem tylko jak się porusza i już wiedziałem: ten chłopak będzie solidnie grał. Później z różnych względów trochę przyhamował i zniknął mi z radaru. Był w Głogowie, potem w Niemczech, później wrócił do Polski...
Jeśli upora się sam z sobą, to nie będzie miał żadnego sufitu. Osiągnie to, co będzie chciał. Ale musi bardzo dużo sam nad sobą pracować i tak naprawdę wiedzieć, co chce w tym sporcie osiągnąć
– Ten sezon w barwach Chrobrego miał już przyzwoity. W sumie rzucił w lidze ponad 100 bramek.
– Ale jak na jego możliwości…
– Debiutował wtedy w Superlidze.
– Okej, "istniał". Biorąc pod uwagę jego możliwości, to było jednak mało. Popatrz dla przykładu na Arka Morytę. Wchodzili do ligi w tym samym czasie. Gdyby ktoś wtedy powiedział mi: "dobra, masz tu tych dwóch, weź wybierz sobie jednego", to nawet nie zastanawiałbym się nad Arkiem. Od razu wziąłbym Szymona.
– Miał większy potencjał?
– Tak.
– Dalej tak jest?
– Arek jest teraz mega dojrzałym zawodnikiem. Widać, jak te dwa sezony w Kielcach dały mu bardzo dużo. Zresztą na styczniowych mistrzostwach w Szwecji to był nasz najlepszy zawodnik. Widać też po nim dużą zmianę mentalną. Jest dojrzalszy od Szymona. Wydaje mi się, że ma też bardziej sprecyzowane cele. Szymon musi dojść do pewnych rzeczy. Pracujemy nad tym.
– Jaki jest jego sufit?
– On nie ma sufitu. Jeśli upora się sam z sobą, to nie będzie miał żadnego sufitu. Osiągnie to, co będzie chciał. Ale musi bardzo dużo sam nad sobą pracować i tak naprawdę wiedzieć, co chce w tym sporcie osiągnąć.
– Próbkę możliwości pokazał w ostatnim z meczów na wspomnianych przez ciebie mistrzostwach, ze Szwedami, gdy zdobył osiem bramek. Wcześniej, zwłaszcza na otwarcie ze Słowenią, zdarzało mu się jednak "przypalać"...
– On musi "przypalać". Musi walić na bramkę, iść na sto procent, bo tylko tak zbuduje pewność siebie. Inaczej tego nie osiągnie. Jak przestrzeli pięć razy, to mówisz mu: "okej Szymon, jedziemy dalej". Jestem w stanie poświęcić i przegrać dwa, trzy mecze, żeby on rósł i to załapał, bo później odda nam to w kolejnych spotkaniach.
Następne
– Widzisz w kadrze innych zawodników z takimi możliwościami jak Szymon?
– Tak. Widzę dużo takich chłopaków.
– O, to niewielkie pocieszenie dla kibiców w tych trudnych czasach dla reprezentacji...
– Niestety, dla naszej dyscypliny nie jest dobre też to, że na mega poziomie mamy w obecnej chwili reprezentację siatkarzy, świetne mistrzostwa rozegrali koszykarze, a piłkarze nożni znów zakwalifikowali się na duży turniej. My, jako jedyni, wypadamy blado. I od razu dodam: kibic wcale nie chce wyników czy medalu, tylko emocji. On chce siedzieć przed telewizorem i się emocjonować. To właśnie z tym kojarzona była reprezentacja piłkarzy ręcznych. Kiedyś powiedziała mi to pewna kobieta na stacji benzynowej: "jak się was oglądało, to czy wygraliście, czy przegraliście – nie miało to znaczenia. Jak włączałam telewizor to wiedziałam, że przez półtorej godziny nie usiądę nawet na moment". Właśnie za to ludzie nas kochali.
– Myślisz, że dla obecnej kadry to dodatkowe brzemię?
– Ja jestem z tego dumny. A dla nich to rzeczywiście może być ciężka rzecz. Wszyscy będą ich porównywać do nas, to normalne.
– W kim widzisz więc tych, którzy mają unieść to brzemię?
– Jest Szymon, jest Michał Olejniczak, jest Arek Moryto, mamy doskonałych bramkarzy, dobrych skrzydłowych... Ja nadal wierzę w Adriana Kondratiuka, mimo że ludzie niesprawiedliwie oceniają jego występy. Czytałem jakiś artykuł i choć ogólnie nie czytam komentarzy, to akurat przewinęło mi się na jeden z nich, bardzo złośliwy. Stwierdziłem, że przeczytam pozostałe. Straszne rzeczy tam były. Aż nie chce się wierzyć, że piszą to ludzie, którzy niby kochają piłkę ręczną. Żenada... Uważam też, że niesprawiedliwie krytykowany był Antek Łangowski, choć prawdą jest, że nie pokazał nic wielkiego na tych mistrzostwach, a grać potrafi. Tyle, że to nie jego wina. Antek jest w kadrze wpakowany w styl gry, w którym ciężko mu zaistnieć. On był szkolony w zupełnie innej szkole piłki ręcznej – w tym naszym archaicznym, schematycznym polskim handballu. W reprezentacji pojawił się trener z wizją – dobrą czy złą – nie mnie to oceniać i ja nie będę tego robił – i próbuje wpisać Antka w tę koncepcję. Ale to na razie nie funkcjonuje. Antek nie jest zawodnikiem, który będzie grał 2 na 2 czy 1 na 1. To jest gość, którego zespół musi naprowadzić na pozycję, on ma złapać piłkę, zrobić krok, wyskoczyć i zrobić to, co robi najlepiej, czyli rzucić. Tylko w takim schemacie będzie z niego pożytek, dlatego uważam, że jest niewykorzystany. To samo jest z Rafałem Przybylskim. Chłopak ma "przemówienie" z drugiej linii, ale to nie jest zawodnik do pięknej hiszpańskiej gry 2 na 2 czy 3 na 3. U niego nie ma tej specyficznej pracy na nogach czy technicznego grania. To jest gość, który ma dostać piłę i walnąć. Masz takich dwóch, to ustaw system grania, żeby tych dwóch uruchomić i wyciągnąć z nich najlepsze, co mają dla naszego zespołu...
– Dołączasz się do grona tych, którzy uważają, że nie mamy obecnie odpowiednich wykonawców do tego hiszpańskiego systemu?
– Tak, uważam, że mało mamy takich ludzi. Jeżeli wśród młodzieży szkolenie tej filozofii będzie kontynuowane, to oni na niej wyrosną i za kilka lat będą to super grali. Ale ci, którzy są teraz w kadrze, nie odnajdują się w tym systemie i sobie w nim nie radzą. Kondratiuk przez miesiąc pobytu na kadrze nabrał dziwnych nawyków, które są niepotrzebne w naszej klubowej taktyce i dlatego np. z Wisłą zagrał totalny piach. Robił wszystko zupełnie odwrotnie do tego, co ma robić. Nie poznaję tego gościa.
– Kondratiuk w lidze i reprezentacji to dwóch różnych zawodników. Mam wrażenie, że w kadrze włożony jest w pewne ramy, w których nie do końca czuje się wystarczająco swobodnie. Skupia się nad tym, co ma zrobić pod kątem taktycznym, nie wykorzystując okazji, które kreują się niekiedy same.
– Tak, dokładnie tak to widzę. W kadrze ma zrealizować plan i nie patrzy, by po drodze wykreować siebie. To jest zupełnie sprzeczne z naszą klubową ideologią. U nas najpierw jestem "ja" – mam zaatakować tak, żebym mógł rzucić. Tylko wtedy mogę zabsorbować obrońców. Jeśli tego nie zrobię albo to mi się nie uda, to moi koledzy nie będą mieli dostatecznie dobrej pozycji do oddania rzutu lub stworzenia jeszcze lepszej pozycji następnemu. Wszystko co robisz, musisz robić tak, jakbyś sam miał skończyć.
– Miałeś wymieniać tych, w których widzisz potencjał, a przeszło do zawodników, którzy podczas Euro byli najbardziej krytykowani: Łangowskiego, Przybylskiego, Kondratiuka. Do tego grona dodać można Kamila Syprzaka. Jak to jest z nim twoim zdaniem?
– "Sypa" też jest niewykorzystany. Ma takie warunki, że powinien dostać piłkę na drugie piętro. Poza tym wydaje mi się, że nie jest gościem od stawiania zasłon. Pamiętam go jeszcze z czasów naszej wspólnej gry w Płocku. Bardzo dobrze mi się z nim grało wtedy, gdy był takim aktywnym "lotkiem". Tu sobie gdzieś podbiegł, tu znalazł lukę i ją wypełnił. Czasem "poszedł" też po obiegu i rzucił z dziewięciu metrów. Kołowy do hiszpańskiej gry to typowy koń, "kwadracik", ważący około 120 kilogramów, który robi zasłonę i czeka. "Sypa" taki nie jest. Nie wiem, może on się w tym hiszpańskim systemie nie czuje dobrze? Ja przynajmniej nie widzę, by tak było, ale nie chcę wypowiadać się za niego. Widziałbym go jednak w innej roli – gościa, który szuka sobie pozycji i przy okazji może wykreuje jedną czy dwoma zasłonami kolegę, ale generalnie powinien szukać piłki.
– Euro pokazało, że w tym hiszpańskim stylu lepiej od niego odnajdują się Maciej Gębala i Dawid Dawydzik.
– Tak, bo to "klocki". Zresztą Dawydzik – super chłopak! W obronie, w ataku – niesamowity charakter. Uwielbiam takich pozytywnych łobuzów. Mało jest takich ludzi. Ale wracając do "Sypy" – jego trzeba wykorzystać. Koniecznie. Ma mega warunki i przy tym wszystkim jest "chwytny", choć te ostatnie mecze tego nie pokazały. Może był bez formy? A może coś mu nie pasowało? Pamiętajmy też, że im człowiek jest wyższy, tym ma wyżej usytuowany środek ciężkości, równowaga jest bardziej zachwiana, a kończyny dłuższe. Taki mały grubasek szybko sięgnie po piłkę zagraną kozłem. "Sypa" zanim wyprostuje rękę... To wszystko trwa dłużej, tego trzeba się nauczyć. Na jednym zgrupowaniu nie ma na to szans.
Chciałbym, żeby kadra czuła wsparcie. Żeby chłopaki sami siebie nawzajem budowali. Żeby dobrze czuli się razem w grupie, żeby funkcjonowali jak monolit – a to będzie już połowa sukcesu
– Niewielka liczba zgrupowań w tym nie pomaga. Po Euro kadra po raz pierwszy spotka się dopiero w kwietniu, tuż przed meczami prekwalifikacji MŚ 2021...
– Niestety... Aczkolwiek wydaje mi się, że Patryk Rombel działa w tej kwestii maksymalnie jak tylko pozwala mu na to terminarz ligowy. Popatrzmy, że Azoty Puławy grają podobnie jak kadra, Kielce i Płock też pracują tak samo. Przynajmniej część zawodników z reprezentacji regularnie ćwiczy w tym systemie. W Zabrzu tego nie robimy i nie będziemy robić. Ja z tej hiszpańskiej "szkoły" wziąłem sobie kilka rzeczy, które są fajne i wplatam je sobie w ten skandynawsko-niemiecki styl, choć nawet nie wiem jak go do końca określić. Z pewnością nie jest to jednak "hiszpanka".
– Jak oceniasz Euro?
– Nie podobało mi się.
– Mówisz o występie kadry czy całym turnieju?
– O całym turnieju.
– Dlaczego?
– Norwegowie, czyli zdecydowanie najlepszy zespół turnieju, przegrali w półfinale. Wiem, musieli zagrać jakiś gorszy mecz i mieli pecha, że wypadło akurat wtedy. Chorwaci oddychali rękawami. Tylko jakiś cud sprawił, że "Dule" (Domagoj Duvnjak) pociągnął ten półfinał na emocjach, ale na finał nie starczyło mu już sił. Sam finał był totalnie beznadziejny. Jeden z najgorszych meczów całego turnieju. Powiem ci jednak, że jak zawsze oglądałem dużo meczów podczas każdego takiego turnieju, to a na tych mistrzostwach w ogóle mnie nie ciągnęło. Szybko odpadli Duńczycy, szybko odpadli Francuzi. Fajnie, że pokazała się Portugalia, to trochę taka nowa krew, swoje momenty mieli Węgrzy i Islandczycy. Fajnie wypadli też Słoweńcy. Było też widać, że dobrze radziły sobie zespoły, które miały długą i równą ławkę.
Następne
– Odbiło się to choćby na Duńczykach, którzy nie potrafili sobie poradzić wobec słabej formy Mikkela Hansena i Rasmusa Lauge Schmidta.
– Obaj byli totalnie bez formy. Niesamowite jak Duńczycy są uzależnieni od Hansena... Jeden gość źle im pograł i nagle zespół przestał istnieć.
– A Polacy?
– Polacy... Co mogę ci powiedzieć o zespole, który zajął 21. miejsce? Że było dobrze? Zebrali doświadczenie. To jest bardzo, bardzo ważne. Byli na tej imprezie, zobaczyli jak to wygląda nie tylko od strony boiska i grania, ale też całej otoczki. To też jest ważne i z tym też trzeba się obyć. Jak zakwalifikują się na następne mistrzostwa, to nie pojadą już jak ubogi krewny, tylko jak po swoje. Zupełnie inaczej się wtedy gra, zupełnie inaczej podchodzą wtedy też do ciebie sędziowie. To są bardzo małe, ale też bardzo ważne rzeczy.
– Trochę jest tu analogii do twojego Górnika, który potrzebuje stu meczów, by pokonywać Wisłę.
– Przesadziłem z tą liczbą, ale popatrz jak Wisła gra. Popatrz na ich skład – tam są rówieśnicy moich zawodników. Oni nie są starsi. Okej, ściągnęli kilku graczy, choćby Szitę czy Stenmalma, ale to przede wszystkim zawodnicy, którzy grają już dojrzale, bo przez te pół roku rozegrali kilka ogromnie ważnych meczów w Lidze Mistrzów. To uczy. Z całym szacunkiem, ale u nas niewiele masz w ciągu sezonu takich meczów na naprawdę wysokim, europejskim poziomie. Zespoły ligowe czy zawodnicy znają się jak łyse konie i rzadko ktoś kogoś czymś spektakularnym zaskoczy. Zespoły z czołówki wygrywają mecze stosunkowo łatwo, rzadko trafiają się emocjonujące spotkania, które przez 60 minut trzymają w maksymalnym napięciu i koncentracji. Wygrasz tak z siedem spotkań, po czym przyjdzie jeden ważny mecz w Rundzie Finałowej, ktoś ci wypadnie, jakaś kontuzja, chwila słabości i odpadasz. Ktoś powie, że to piękno tego systemu rozgrywek. Ja tu piękna nie widzę.
– Mówisz o kolejnych mistrzostwach z udziałem Polaków, ale by się na nie dostać najpierw muszą pokonać w prekwalifikacjach Litwinów, a potem wygrać w play-offach z zespołem ze ścisłej europejskiej czołówki.
– My też musieliśmy i przebrnęliśmy.
– Tak, ale nie obyło się bez potknięć. Na mistrzostwa świata w 2005 roku nie pojechaliście.
– Rok wcześniej na Euro w Słowenii zagraliśmy totalne drewno, potem nie zakwalifikowaliśmy się do Tunezji, a rok później było Euro w Szwajcarii. Tam mieliśmy bardzo dużo pecha z kontuzjami. Pamiętam, że skończyliśmy ostatni mecz z siedmioma zdrowymi ludźmi – i to łącznie z bramkarzem. Ten turniej to był horror. Pamiętam jak po ostatnim meczu siedzieliśmy w szatni, wszyscy ze łzami w oczach, wypełnieni złością i goryczą. Nagle weszli wszyscy, którzy ze względów zdrowotnych nie mogli zagrać i "Wichciu" (Marcin Wichary) ściągnął bluzę, a na klacie miał odciśniętego "mercedesa" – tak się dzieje, gdy piłka po zderzeniu z ciałem zostawia odbity ślad. Gdy okazało się, że "skrzywdził" go tak kolega z naszego zespołu na rozgrzewce, a nie przeciwnik, to wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem. Ten moment zapamiętam na zawsze, bo wtedy zdaliśmy sobie sprawę, że tak naprawdę możemy wszystko. Czasami los nie sprzyja, ale ta grupa, przy odrobinie szczęścia, ma potencjał na wielkie rzeczy.
– Rok później przyszły mistrzostwa świata w Niemczech, na których wywalczyliście srebrne medale. Niedawno minęło 13 lat od tego turnieju. W eliminacjach do niego pokonaliście mocnych Szwedów, ale chyba kluczowy dla tej reprezentacji – jej przyszłości, tego co działo się w kolejnych latach – był wygrany grupowy mecz z Niemcami.
– Ten mecz z Niemcami "stworzył" tę reprezentację. W Niemczech, na ich terenie, w takich okolicznościach... Hala na 15 tysięcy ludzi, sami Niemcy na trybunach, oni na "Weltmeister" idą, a my ich: łup! I to tak, o! bez żadnych problemów, że nie było co zbierać. Bezcenne wspomnienia.
Następne
– 13 lat po tych mistrzostwach Polacy rozpoczynają drogę na mistrzostwa 2021 w Egipcie od dwumeczu z Litwinami. Jak oceniasz losowanie? Mogliśmy trafić też na Turcję, Izrael i Rumunię.
– Dobrze, że nie trafiliśmy na Rumunów, ale szkoda, że rewanż zagramy na wyjeździe. Niemniej jednak umówmy się – jeżeli chcemy wrócić do czołówki, to nie powinno to mieć dla nas żadnego znaczenia. Szczerze mówiąc chciałbym, żebyśmy w drugiej rundzie eliminacji trafili na Szwedów. Oni są w przebudowie i wcale nie jest u nich tak fajnie.
– Chciałbym też, żeby kadra czuła wsparcie. Żeby chłopaki też sami siebie nawzajem budowali. Żeby dobrze czuli się razem w grupie, żeby funkcjonowali jak monolit – a to będzie już połowa sukcesu. Jeśli grupa jest zgrana, to można zamaskować dużo mankamentów i sporo nadrobić. Dobrym przykładem są Portugalczycy. Tam nie ma wielkich nazwisk. Kiedyś w ich kadrze grał Carlos Resende i to było wielkie nazwisko. Teraz trener wycisnął jednak z każdego z nich maksa. Naprawdę fajny zespół.
– Zagramy na tych mistrzostwach?
– Wiesz co... Pojadę do Torunia i rzucę w tym celu na tacę... Ha ha ha! Oczywiście, że pojedziemy na mistrzostwa.
19 - 25
Zepter KPR Legionowo
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (964 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.