Juergen Klopp słynie z bon motów i dość swobodnego podejścia do zawodu trenera. Na konferencjach prasowych wypowiada się dowcipnie i ze swadą. Równie pozytywne usposobienie zaprezentował w ostatnim materiale Sky Sports. Przyznał w nim, że gdy usłyszał o ofercie z Liverpoolu, poczuł się tak, jak w momencie, gdy… poznał żonę.
Choć Liverpool przegrał ostatnio z Atletico Madryt w Lidze Mistrzów, pewnie zmierza po pierwszy triumf mistrzowski w erze Premier League. Dla fanów "The Reds" ma to większe znaczenie niż występy w Europie.
Juergen Klopp jest jednak pewny co do rewanżu na ekipie Diego Simeone. Mimo porażki w pierwszym meczu zachowuje spokój i dobry humor. Zaprezentował go w materiale promocyjnym Sky Sports.
Przedstawił w nim tło swoich przenosin do Liverpoolu. Klopp opuszczał Dortmund po nie najlepszym sezonie. Borussia, która przez lata walczyła o najwyższe cele, przez długi okres miała trudności w dolnej części tabeli. Finalnie awansowała jednak do europejskich pucharów, zajmując siódme miejsce w Bundeslidze.
Klopp zdecydował się jednak odejść z drużyny i przez kilka miesięcy odpocząć od futbolu. Udał się na wakacje, gdzie przemyślał świeże niepowodzenie.
– Zainteresowanie mną było ogromne. Ja jednak musiałem najpierw pojechać na wakacje – powiedział Sky Sports trener Liverpoolu.
– Gdy tylko usłyszałem, że chce mnie Liverpool, pomyślałem "o Boże". Poczułem się wtedy tak, jak gdy poznałem moją żonę. Zobaczyłem ją i pomyślałem "ok, ożenię się z nią". Tak samo było z klubem. Od początku wszystko zagrało – opisał.
Niemiecki szkoleniowiec w materiale Sky Sports wspomniał również o jego przeprowadzce z Mainz do Dortmundu.
– Zaskakująco dużo zespołów chciało mnie zatrudnić. Ja jednak z nikim nie rozmawiałem. Zdecydowałem, że zostanę w Mainz, jeśli awansujemy – mówił trener Liverpoolu.
– Choć o promocję walczyliśmy do ostatniej kolejki, nie udało nam się awansować. Do tego czasu nie rozmawiałem z innymi klubami. W niedzielny wieczór po zakończeniu sezonu urządziliśmy wielką imprezę pożegnalną w Mainz. Mimo niepowodzenia byliśmy w… bardzo dobrym nastroju – dodał
– Gdy obudziłem się następnego ranka, intuicyjnie zerknąłem na telefon. Było na nim piętnaście, dwadzieścia, nieodebranych połączeń. Dzwoniło mnóstwo klubów. Nie wiedziałem co mam myśleć – mówił.
– Borussia Dortmund zawsze była moją ulubioną drużyną. Ze względu na stadion, tradycję, rozmiar klubu… Nawet nie wiedziałem, że byli mną zainteresowani – dodał.
– Ich oferta była jednak zabawna. Borussia zaoferowała mi mniej, niż zarabiałem wtedy w drugoligowym Mainz. Mój ówczesny klub był bardzo hojny, ale to raczej Borussia myślała, że skoro biorą trenera z niższej dywizji, to mogą zaoferować mu niewielkie pieniądze – śmiał się.
– Choć początkowo nie uwierzyli w to, że zarabiałem więcej w Mainz, zaoferowali mi lepszą ofertę. Przeszedłem do Borussii, co było idealną decyzją – podsumował.