| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Cillian Sheridan, jak sam przyznaje, nie jest napastnikiem, który zagwarantuje Wiśle Płock kilkanaście goli w sezonie. Jest za to bardzo ciekawym człowiekiem. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiedział o wyczekiwanym powrocie do Polski, Arturze Borucu, futbolu gaelickim, nagrywaniu podcastów, śpiewaniu przed Trapattonim i piłkarskiej podróży po całym świecie.
Radosław Przybysz, TVPSPORT.PL: – Kylian to ostatnio popularne imię w świecie futbolu...
Cillian Sheridan: – Tak, ale tego drugiego inaczej się pisze.
– Który z was jest lepszy?
– Mbappe jest odrobinę młodszy. To jego jedyna przewaga.
– Gdy Virgil van Dijk przechodził za rekordowe pieniądze do Liverpoolu, pisałeś na Twiterze, że kilka lat temu grałeś przeciw niemu i że wygrywał z tobą każdy pojedynek, choć cały mecz grał rozwiązanymi sznurówkami. To prawda?
– Niestety, ta historia powstała tylko na potrzeby Twittera.
– Zakładam zatem, że anegdota o Patryku Klimali trenującym w nocy przy światłach z własnego auta też nie jest autentyczna?
– Nie, ale to mogłoby się wydarzyć. Klimala już w wieku 19-20 lat był zakręcony na punkcie odpowiedniego treningu i przygotowania. Pamiętam, że na zgrupowaniu, między treningami wszyscy jedli posiłki przygotowane przez hotelową kuchnię, a on przynosił własne pudełka, bo miał indywidualnie rozpisaną dietę. Tak młody piłkarz z własnym jedzeniem – to było trochę dziwne.
– Poradzi sobie w Celticu?
– Nie będzie mu łatwo. Domyślam się, że ciężko jest odrzucić ofertę tak wielkiego klubu, ale to wymagające miejsce dla nowego, młodego piłkarza. Poza tym, mają bardzo dobrych napastników. Odsonne Edouard to rówieśnik Klimali, a w Szkocji już mówią o nim jako o nowym Henriku Larssonie. Ma wielki potencjał. A jest jeszcze Leigh Griffiths, który strzelił dla Celticu już ponad 100 goli.
– Na razie Klimala nie łapie się nawet na ławkę, a niektórzy chyba oczekiwali, że z miejsca wejdzie do pierwszego składu.
– Nie sądzę, żeby on sam tego oczekiwał. Dołączył do zespołu w środku sezonu. Był po przerwie świątecznej, a w Szkocji wszyscy byli w pełnym treningu. W klubie też chyba nikt nie wymagał, by od razu był wiodącą postacią. Dadzą mu czas i wsparcie, by powoli odnajdywał się w nowych realiach i w nowej roli.
– Gdy sam wchodziłeś do pierwszej drużyny Celticu, jego gwiazdą był Artur Boruc. Jak go wspominasz?
– Nie poznałem go zbyt dobrze, zerkałem na niego z daleka. Ja byłem młodym chłopakiem z rezerw, a on należał do "poważnych gości". My, młodzi baliśmy się do nich zbliżać. Artur był legendą, jednym z najlepszych bramkarzy Celticu w ostatnich latach.
– Nie wierzę, że nie zamieniliście chociaż kilku zdań.
– Był raczej zamkniętym facetem. Ale z drugiej strony, na treningach zdarzały mu się wybuchy. Bywał szalony, jak większość bramkarzy. Słyszałem, że kiedyś pokłócił się z jednym z ofensywnych piłkarzy. Po zajęciach mieli trening strzelecki i Boruc specjalnie przepuszczał wszystkie strzały tamtego zawodnika. Nawet się do nich nie rzucał. A wtedy trening strzelecki nie ma sensu.
– W Polsce do dziś wspominamy jego spięcie z własnym obrońcą, Lee Naylorem, gdy omal się nie pobili w czasie meczu.
– To miało miejsce chyba sezon przed tym jak zacząłem pojawiać się w pierwszej drużynie. Gordon Strachan, ówczesny menedżer, lubił taką atmosferę rywalizacji. Lubił, gdy na treningach dochodziło do bójek. Siłą rzeczy zdarzały się też potem w meczach. Lee Naylor też nie był człowiekiem, który się wycofywał i mówił: "Dobrze, porozmawiamy o tym później". W tamtym zespole wszystkie problemy rozwiązywało się tu i teraz.
– Boruc był liderem w szatni?
– Tak, ale dzięki postawie na boisku. To był wtedy jeden z najlepszych bramkarzy w Europie. Uratował Celticowi mnóstwo meczów. Gdy zespół nie grał za dobrze, Boruc bronił trzy-cztery stuprocentowe sytuacje przeciwnika, potem Celtic strzelał jednego, przypadkowego gola i wygrywał 1:0. Było wiele takich meczów. Gdyby wtedy odszedł do jednego z największych klubów Europy, nie byłoby to dla nikogo niespodzianką. Później jednak coraz częściej zdarzyły mu się błędy, popsuły się jego relacje ze Strachanem i odszedł do Fiorentiny.
– Tamten Celtic miał świetną linię pomocy: Scott Brown, Shaun Maloney, Aiden McGeady, Shunsuke Nakamura. Który był najlepszy?
– Trudno ich porównać... Już pamiętam! Tym piłkarzem, z którym kłócił się Boruc, był McGeady. To mój dobry kolega, ale z Borucem się nie znosili. Aiden był wtedy młody, ale był z Glasgow i miał łatkę wielkiego talentu. Ten gość nie gryzł się w język. Jeśli miał z kimś problem, to mówił to prosto z mostu. Do tego miał niesamowite umiejętności. To jeden z najlepszych piłkarzy, jakich widziałem w akcji. Na treningach robił rzeczy nieosiągalne dla innych. Scott Brown z kolei to pomocnik, po którym mało kto spodziewał się, że przez tyle lat będzie stanowił o sile Celticu. Dzisiaj jest twarzą tego klubu. Mówisz Celtic, myślisz Scott Brown.
– Jakim facetem jest Gordon Strachan?
– Był moim pierwszym trenerem w dorosłej piłce. Stawiałem pierwsze kroki wśród seniorów i nie miałem punktu odniesienia. Nie znałem nic innego. Cała młodzież bała się jego i starszych piłkarzy. Przede wszystkim nie chciałeś popełnić żadnego błędu. Cały trening skupiałeś się tylko na tym, by dotrwać do końca niezauważonym. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale oni budzili strach... Na tym Strachan opierał swój zespół – na mocnych charakterach, dzięki którym wygrywali nawet te mecze, w których grali źle.
– W 2010 roku Boruc odszedł do Fiorentiny, a ty do... CSKA Sofia. Czemu akurat Bułgaria?
– Miałem za sobą trzy półroczne wypożyczenia z rzędu. Nie chciałem iść na kolejne, chciałem wiedzieć, na czym stoję. Pojawiła się oferta z Bułgarii. Pieniądze były dużo lepsze, niż te, które dostawałem w Celticu. Tam byłem tylko młodym piłkarzem z rezerw. Mogłem zostać w drugiej drużynie, iść na kolejne wypożyczenie albo wreszcie zmienić coś na stałe. Miałem 21 lat i pomyślałem: czemu nie?
– Bułgaria nie brzmi jak typowy kierunek dla młodego piłkarza z Wysp Brytyjskich...
– W tym samym czasie Aiden McGeady przechodził do Spartaka Moskwa. On miał być sam w Moskwie, a ja w Sofii. Mieliśmy się korespondencyjnie wspierać. Można powiedzieć, że byłem jego słabszą wersją.
Boruc był jednym z najlepszych bramkarzy w Europie. Uratował Celticowi mnóstwo meczów. Gdyby wtedy odszedł do dużo większego klubu, nie byłoby to dla nikogo niespodzianką
– W CSKA spotkałeś... Michela Platiniego.
– Tak, brazylijskiego. To był dobry, ale dziwny piłkarz. Potrafił zagrać niewiarygodne spotkanie, a następne trzy przespacerować. Typowy Brazylijczyk.
– Z kolei w APOEL-u trafiłeś na Kakę.
– Kolejny Brazylijczyk. Co oni mają z tymi nazwiskami? On był środkowym obrońcą, miał już wtedy jakieś 33-34 lata i całkiem niezłe CV. Grał w Hercie, w Deportivo La Coruna... Przyjemnie było oglądać go na treningach. Podchodził do nich bardzo profesjonalnie.
– Podsumujmy: Szkocja, Anglia, Bułgaria, znów Szkocja, Cypr, Polska, Nowa Zelandia, Izrael i znów Polska. Wygląda na to, że lubisz podróżować.
– Kiedyś nie powiedziałbym, że tak to się ułoży. Wydaje mi się, że po kilku pierwszych transferach ludzie w klubach patrząc na mnie mogli myśleć: "Widać, że nie ma problemów z przenosinami w nowe miejsca, że umie się w nich zaadaptować". Być może przez to dostawałem więcej propozycji.
– Po odejściu z Jagiellonii zmieniałeś kluby co pół roku...
– To już przesada, wiem. Sam nie jestem z tego zadowolony, ale tak wyszło. Po styczniowym odejściu z Hapoelu Kiryat Shmona miałem propozycje z innych izraelskich klubów, by grać dla nich do końca sezonu. Ale ja już tak nie chciałem. Sześć miesięcy tu, sześć miesięcy tam... W Wiśle Płock dostałem kontrakt na półtora roku i mam nadzieję, że zostanę tu na dłużej.
– W którym z tych krajów, poza UK, żyło ci się najlepiej? I dlaczego?
– Na Cyprze. Życie tam jest przyjemne, jak na wakacjach. Przez dziewięć miesięcy grzeje słońce.
– I tam też byłeś w najlepszej formie sportowej. Tuż przed przejściem do Jagiellonii.
– Może przez to wydaje mi się, że żyło mi się tam najlepiej. Kiedy w piłce wszystko ci się układa, wtedy na całą resztę patrzysz bardziej pozytywnie.
– Z drugiej strony, kiedy żyje ci się dobrze, wtedy przekłada się to na boisko.
– Dokładnie. W Izraelu mieszkałem w bardzo małym mieście. Gdy nie mieliśmy dobrych wyników, wszystko wkoło wydawało się dziesięć razy gorsze niż było w rzeczywistości. Jeśli jakaś mała rzecz w twoim życiu cię denerwuje, po jednej, dwóch porażkach urasta ona do rangi wielkiego problemu.
– I dlatego odszedłeś?
– Nie, trener po prostu nie widział mnie w swojej wizji.
– W 2011 roku byłeś na testach w Seattle Sounders i Portland Timbers. Czemu nie wyszło?
– Po roku spędzonym w Sofii okazało się, że klub ma problemy finansowe. Właściwie to miał problemy na każdym polu. Szukałem drogi ucieczki. Po sezonie miałem tydzień wolnego, a potem poleciałem do Seattle. Spędziłem tam dziesięć dni, wróciłem na trzy dni do Irlandii i znów poleciałem do Portland. To była pomyłka. Oni byli w środku sezonu, a ja w Bułgarii pograłem tak naprawdę tylko w rundzie jesiennej. Nie byłem przygotowany fizycznie. Żeby poradzić sobie w MLS, musisz przede wszystkim być dobrym atletą. O mnie nie można było wtedy tego powiedzieć.
– W dzieciństwie grałeś w futbol gaelicki (gaelic football), miałeś ofertę z klubu futbolu australijskiego (Brisbane Roars), ale wybrałeś piłkę. Nie żałujesz?
– Tam, skąd pochodzę, futbol gaelicki jest najpopularniejszym sportem. W dzieciństwie gra się właśnie w niego i ze mną nie było inaczej. Gdy miałem 16 lat, dostałem propozycję z Australii. Ale zbiegło się to w czasie z pierwszymi zaproszeniami na testy do angielskich klubów piłkarskich. Powiedziałem im, że moim pierwszym wyborem jest piłka nożna. Jeśli się nie uda, to za rok wrócimy do tematu. Czy żałuję? Nie. To była dobra decyzja.
– Ale przyznasz, że jak na napastnika strzelasz raczej niewiele goli.
– Na pewno mógłbym strzelać więcej.
– Czemu tak jest?
– Nie wiem. Chyba musimy już kończyć ten wywiad... A na poważnie – najwyraźniej jestem gdzieś pomiędzy napastnikami, którzy strzelają regularnie po kilkanaście goli w sezonie, i tymi, którzy nie trafiają wcale. W całej karierze zdobyłem mniej więcej sto bramek. Nie znam dokładnych danych.
– Poszukam ich (według Transfermarkt.de Sheridan zdobył 95 bramek – przyp. RP).
– Ok, tylko znajdź takie, według których goli jest ponad sto!
– Zwiedziłeś cały świat, by trafić do Płocka. Chyba można wymarzyć sobie lepszy finał podróży...
– Naprawdę cieszę się, że znów jestem w Polsce. Jest takie powiedzenie: wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Niedługo po odejściu z Jagiellonii zdałem sobie sprawę, że może nie było tam wcale tak źle jak mi się pod koniec zdawało. Czas spędzony w Białymstoku to była sinusoida – przez jakiś czas grałem dobrze, potem byłem niepotrzebny. I tak w kółko. Pierwsze pół sezonu miałem bardzo dobre. Potem nie mogłem strzelić gola w dziewięciu albo dziesięciu meczach z rzędu. Gdy już zaczęło być lepiej, przypałętały się jakieś głupie, drobne kontuzje. W końcu powiedzieli: "Szukaj sobie nowego klubu".
– Czytałem artykuł jednego z kibiców Jagiellonii po twoim odejściu, który twierdził, że gdybyś nie był weganem, byłbyś silniejszy i strzelałbyś więcej goli.
– Tak, a po pierwszym półroczu mówił pewnie: "Co za świetna dieta". Niestety, to pierwszy argument dla innych ludzi, gdy tylko coś idzie nie tak. Nauczyłem się tego przez lata. Mi to pomaga – przez to muszę starać się bardziej, by pokazać innym, że weganizm nie ma wpływu na moją formę. Testy medyczne jakoś nigdy nie wykazały, że odbiegam od normy.
– Nietypowe są za to piosenki, które wybierasz na "chrzty" w nowych drużynach. W Płocku był Benny Benassi i "Satisfaction". A wcześniej?
– W Jagiellonii i w Izraelu było Hot Chocolate – You Sexy Thing, a w Wellington Phoenix chyba Vanessa Carlton – A Thousand Miles. Na Cyprze nie śpiewałem, bo tam nie ma tego zwyczaju. Doskonale pamiętam "chrzest" w reprezentacji Irlandii. To było zgrupowanie przed meczami towarzyskimi na koniec sezonu, a ja dostałem powołanie tylko dlatego, że inny napastnik doznał kontuzji. Pamiętam jak siedziałem przy stole i główkowałem jaką piosenkę wybrać. W końcu zaśpiewałem "Blue" Eiffel 65. Najpierw powoli zbudowałem napięcie, a przed refrenem krzyknąłem: "Remix!" i zamiast słowa "I am blue..." zaśpiewałem "I am NEW da ba dee da ba die". Chyba tylko dzięki temu dostałem potem szansę w tych meczach. Irlandię prowadził wtedy Giovanni Trapattoni. Jemu też się podobało, chociaż raczej niewiele rozumiał.
Show me a better initiation......I’ll wait pic.twitter.com/bOGFSA4Di2
— Cillian Sheridan (@CillianSheridan) July 18, 2019
– Kto był najlepszym obrońcą, z jakim się mierzyłeś? Gerard Pique?
– Tak, kiedyś o tym wspominałem, ale tutaj docenić należy całą obronę Barcelony. Gdy tylko pomocnik albo boczny obrońca APOEL-u był przy piłce, a ja byłem gotów wybiec do przodu, oni stosowali taki pressing, że nasz piłkarz musiał się wycofać i zagrać długą piłkę. Wtedy ja zostawałem na spalonym, bo zanim zdążyłem się zorientować, piłka już leciała w moją stronę, a cała czwórka ich obrońców była daleko z przodu. To była dosłownie sztuka gry w obronie. Ale indywidualnie muszę chyba wyróżnić Nemanję Vidicia i Rio Ferdinanda. W meczu Ligi Mistrzów z Manchesterem United wyszedłem w pierwszym składzie w wieku 19 lat, ale żałuję, że nie byłem starszy. Być może wtedy lepiej bym pojął jak doskonałymi są obrońcami.
– Rio Ferdinanda znasz osobiście.
– Tak, od kilku lat. Na wypożyczeniu w St. Johnstone grałem razem z Jodym Morrisem, który teraz jest asystentem Franka Lamparda w Chelsea. Jody to mój dobry znajomy, z kolei Rio to jego kolega. I tak się zapoznaliśmy.
– Nagrywałeś własny podcast, ale od sierpnia nie ma żadnych nowych odcinków. Dlaczego?
– Za dużo ludzi zaczęło je nagrywać. A sam przestałem słuchać podcastów. Jeśli sam nie czerpię już przyjemności ze słuchania czyichś podcastów, to czemu mam zachęcać ludzi, by słuchali mojego? Może kiedyś do tego wrócę.
– Słuchając kilku odcinków wywnioskowałem, że uważnie śledzisz Premier League.
– Szczerze? Też już przestałem. Śledziłem wyniki dopóki grałem w Fantasy Premier League. Ale w któryś weekend wystawiłem Jamiego Vardy’ego na potrójnym kapitanie, a on akurat nie zagrał, bo jego żona urodziła dziecko. Wicekapitanem był u mnie Raheem Sterling, Manchester City wygrał 6:0, a on akurat odpoczywał i wszedł na ostatnie pięć minut. Wtedy uznałem, że mam tego dość.
– Czyli należysz do piłkarzy, których poza pracą futbol nie interesuje.
– Kiedyś tak mówiłem. Że nie obchodzi mnie piłka. Chyba chciałem być cool. Dzisiaj oglądam najważniejsze mecze, Ligę Mistrzów albo te, w których grają moi znajomi. Na przykład teraz oglądam każde spotkanie Chelsea, bo Jody jest asystentem Lamparda. Coraz częściej łapię się na tym – i myślę, że wiele osób się ze mną zgodzi – że mam włączony mecz, ale i tak przeglądam telefon. Czasem oglądam piłkę tylko po to, by móc coś zatweetować na ten temat.
– Twój najlepszy występ z zeszłego sezonu to ten viralowy tweet o Norwich?
– Sugerujesz, że aż tak źle grałem w piłkę?
– Tylko pytam...
– To było dziwne, bo pisząc go nie spodziewałem się takiego odzewu. Był dość śmieszny, ale nie jakoś wyjątkowo zabawny. Czasami tego nie przewidzisz. Wystarczy, że kilka popularnych profili poda go dalej i nagle żyje swoim życiem. Osobiście uważam, że zdarzały mi się lepsze.
– Na przykład?
– Ten o Sterlingu. Wymyśliłem sobie, że siedział obok mnie w samolocie do Dublina i oglądał na tablecie mecz Manchesteru City, w którym dopiero co zagrał i go analizował, bo Guardiola każe piłkarzom oglądać nagrania i potem ich z nich przepytuje. Ktoś zapytał, co robił Sterling w samolocie do Dublina. Odpisałem, że chyba leciał na jakiś event Adidasa. Kolejny internauta próbował być bystrzejszy i zwrócił uwagę, że przecież Sterling jest ambasadorem Nike. Odpowiedziałem: "Skąd mam wiedzieć? Nigdy gościa nie spotkałem". W 90 procentach przypadków moje opinie i historie są zmyślone. Ludzie, którzy mnie obserwują, to wiedzą.
– W niedzielę skończyłeś 31 lat. Czujesz się staro?
– Wiem, że powinienem, ale niestety tak nie jest. Przez wspomniany futbol gaelicki późno zacząłem grać w piłkę. Nie przeszedłem wszystkich szczebli w akademii, od wieku 12 czy 13 lat. Zacząłem trenować na pełen etat dopiero w wieku 17 lat. Wcześniej grałem w piłkę tylko w weekendy. Dlatego moja kariera jest jeszcze relatywnie krótka, a mój organizm ma za sobą mniejsze obciążenia niż u większości piłkarzy w moim wieku.
– Jakie plany po piłce?
– Za dużo o tym nie myślałem. Moja dziewczyna jest z Glasgow i spędzam tam wiele czasu. Pewnie zamieszkam tam albo w Irlandii.
– Podczas Euro 2020 reprezentacja Polski rozegra dwa mecze grupowe w Dublinie. Czego mogą się spodziewać nasi kibice?
– Dobrej zabawy! Ale przecież w Irlandii już jest dużo Polaków. To będą świetne mecze. Sam nie mogę się doczekać tej atmosfery, nawet jeśli Irlandia nie przebrnie baraży na Euro.
Cillian Sheridan (ur. 23.02.1989) – irlandzki piłkarz, napastnik Wisły Płock, 3-krotny reprezentant Irlandii. W przeszłości zawodnik m.in. Celticu, APOEL-u, Omonii Nikozja i Jagiellonii Białystok. W latach 2017-2019 strzelił 17 goli w Ekstraklasie.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.