Do boksu trafił późno, bo wcześniej wolał... kopać piłkę. Gdy już jednak rozpoczął treningi, to szybko trafił do ringu. Walczył jako mańkut, chociaż to akurat zasługa brata – w domu była tylko jedna para rękawic i to on, jako młodszy, musiał się dostosować. Miał 21 lat, gdy pojechał na igrzyska olimpijskie do Rzymu (1960). Trener Feliks Stamm po serii wewnętrznych sparingów wybrał jego, a nie Jerzego Kuleja. Pojechał tam wygrać pierwszą walkę, a przywiózł do kraju brązowy medal. Później niestety przytrafiły mu się dwie bójki, po których trafił do więzienia. Zwłaszcza druga z nich mogła zakończyć jego karierę. Wyszedł po ośmiu miesiącach, w wewnętrznych eliminacjach pokonał Leszka Drogosza i pojechał do Tokio 1964. W Japonii wywalczył upragnione złoto. Zaliczył jeszcze trzecie igrzysk, w Meksyku 1968, ale tam zawiodła organizacja i... strój, bo już w pierwszej walce pękły mu spodenki.