W sobotę 7 marca po ponad dziesięciu latach przerwy Artur Szpilka ponownie zaprezentuje się w wadze junior ciężkiej. Rywalem Polaka na gali KnockOut Boxing Night #10 w Łomży będzie Siergiej Radczenko. Transmisja od 20:05 w TVP Sport, TVPSPORT.PL i aplikacji mobilnej TVP Sport oraz od 23:20 w TVP 1.
RAFAŁ MANDES, TVPSPORT.PL: – Rozpracowałeś już Artura Szpilkę?
SIERGIEJ RADCZENKO: – To się okaże dopiero w ringu w sobotę. Większość jego walk jest dostępna w internecie, więc obejrzałem je po kilka razy. Do tego mam wielu znajomych w Polsce, którzy podzielili się ze mną swoimi spostrzeżeniami. Wiem na przykład, że Artur opuszcza ręce, wszyscy mi o tym mówią, ale wiedza to jedno, a wykorzystanie tego – drugie.
– Jakie są twoim zdaniem największe plusy i największe minusy Szpilki?
– Nie lubię tego typu pytań, bo o tym można porozmawiać dopiero po walce. Jedyne co wiem przed pojedynkiem, to to, że Szpilka ma bardzo silny charakter. O reszcie przekonam się między linami.
– Szpilka wraca po ponad dziesięciu latach do wagi junior ciężkiej. W rozmowie z TVP Sport przyznał, że w królewskiej kategorii miał zbyt wygórowane ambicje i stąd zmiana.
– Do tych największych po prostu fizycznie nie pasował, takich rzeczy nie da się przeskoczyć. Kilka razy przegrał przez ciężki nokaut, to na pewno odłożyło się w jego głowie. Nie ukrywam, że też będę chciał wygrać przez nokaut.
– A jak zaczęła się twoja przygoda z boksem?
– Tak jak u wielu chłopaków mojego rocznika. Zafascynowałem się filmami o Rockym i w wieku 10 lat poszedłem na pierwszy trening. Niedaleko domu była akurat sala bokserska, od razu mi się to spodobało. Boks to była moja pierwsza większa pasja w życiu i tak zostało do dziś. Zresztą uważam, że nie da się uprawiać tak ciężkiego sportu jak boks, bez miłości do niego.
– Kto poza filmowym Rockym był twoim bokserskiej idolem?
– Jednego konkretnego nie było. Podobały mi się walki Mike'a Tysona, Roya Jonesa Juniora, Miguela Cotto czy Arturo Gattiego. Każdy z nich był inny, u każdego można było podpatrzeć coś innego.
– Jesteś pięściarzem, ale masz za sobą także dwie walki w MMA. To pomaga w byciu lepszym bokserem?
– Boks i MMA to dwie odrębne sprawy, w ogóle się nie łączące. Oglądając walki MMA często zastanawiałem się, jak ja bym sobie poradził z tymi zawodnikami i dlatego się na to zdecydowałem. Podobno jestem jednym z pierwszych zawodowych pięściarzy, którzy jednocześnie startują w MMA. Ciekawe doświadczenie, ale to dwie różne dyscypliny.
– Wróćmy do boksu. Nie brakuje głosów, że w przegranych walkach z Adamem Balskim i Krzysztofem Głowackim zostałeś skrzywdzony przez sędziów. Co ty na to?
– Nie jestem sędzią i nie chce wypowiadać się z ich perspektywy, ale każdy kto widział te walki, to wie jakie werdykty powinny być ogłoszone. Ale zostawmy przeszłość i skupmy się na przyszłości. Chcę rewanżu i z Balskim i z Głowackim. Oba te pojedynki były bardzo ciekawe i za drugim razem emocji również by nie zabrakło.
– Do walki ze Szpilką przygotowujesz się niczym wspomniany już przez ciebie filmowy Rocky. Morsujesz, tarzasz się w śniegu, rąbiesz drewno...
– Nie jesteś pierwszą osobą, która widząc moje filmy wrzucane do Internetu, porównuje je do obozu Rocky'ego przed walką z Ivanem Drago. Prawda jest jednak taka, że ja dopiero w tym roku zacząłem morsować (śmiech). Znajomi mnie długo namawiali, ale ja nigdy nie wyobrażałem sobie, żeby zimą wchodzić do wody. Po pierwszym razie zmieniłem zdanie. Czuję się znakomicie, polecam każdemu.
– Czego można się spodziewać w ringu w sobotę?
– Będzie ogień, emocje od pierwszego gongu. Stawiam, że walka skończy się przed czasem i mam nadzieję, że to moja ręka powędruje do góry.
– Chciałbyś na koniec przekazać coś Szpilce?
– Życzę mu powodzenia i znakomitej walki, takiej, by kibice wyszli z hali w pełno zadowoleni. Nie ma i nie będzie między nami złej krwi, na pewno uścisnę mu dłoń przed i po walce.