Jeden z pracowników mojego klubu nie może mieszkać z rodziną. Dlaczego? Ponieważ jego teściowa ma problemy z sercem, jest starsza i najbliżsi obawiają się, że przez specyfikę pracy w drużynie, która dużo podróżuje, może ją zarazić. Śpi więc w garażu – mówi w TVPSPORT.PL Vital Heynen, szkoleniowiec polskiej kadry siatkarzy, który na co dzień prowadzi włoską Sir Safety Perugię. Rozgrywki w Italii zostały odwołane do kwietnia.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jak się pan ma w czasach zarazy?
Vital Heynen: – Koronawirus jest od nas daleko. W Umbrii zarażonych jest niewiele osób, więc nie czuje się zagrożenia. Czy boję się tego, że zostanę zainfekowany? Nie. Czy widzę zmiany w Perugii? Tak. Wydaje się, że każdy dzień to niedzielny poranek. Na ulicach jest zdecydowanie mniej aut. Hala, w której trenujemy, jest zamknięta dla ogółu i dostępna wyłącznie na czas zajęć Sir Safety Perugii. Ludzie chodzą po ulicach, ale jest ich zdecydowanie mniej.
Ostatnio odbywam poranne rozmowy z graczami. Ustalamy wspólnie, co robimy i do czego się przygotowujemy. Trudne jest jednak to, że każdego dnia coś się zmienia i nasz świat staje na głowie. Wyzwaniem jest utrzymanie odpowiedniej motywacji i koncentracji. Nie jesteśmy w stanie nic przewidzieć. Moją rolą jako trenera jest przygotowanie drużyny. Pytanie tylko na co w tym momencie mam ją przygotować?
– Jak wygląda codzienne życie w Perugii?
– W Perugii życie toczy się normalnie. Jedyną rzeczą, która odbiegła we wtorek od normalnego porządku było to, że w sklepach sprzedający nosili maski. Nie ma problemu z brakiem produktów. Jeszcze nie robi się zapasów.
Widać jednak panikę. Ludzie obserwują siebie nawzajem, utrzymują dystans. Przechadzając się po mieście, widziałem długie kolejki do kilku aptek. Klienci stali oddaleni o pięć metrów od siebie, tylko jedna osoba wchodziła do budynku. W końcu jeśli ktoś idzie kupić leki, to albo on jest chory, albo ktoś z jego najbliższego otoczenia. To jednak dobrze, że ludzie stosują się do rządowych instrukcji.
We Włoszech zmarło już wiele osób. Wydaje mi się, że jest to w jakiejś mierze spowodowane faktem, że kraj zamieszkany jest przez wielu starszych ludzi – ich odsetek jest tu dużo wyższy niż w innych krajach Europy. Jak wiemy takie osoby są w grupie ryzyka. Każdy w Italii ma też członka rodziny powyżej 85. roku życia i nie chce, żeby on zachorował. Doszło nawet do tego, że jeden z pracowników mojego klubu nie może mieszkać z rodziną. Dlaczego? Ponieważ jego teściowa ma problemy z sercem, jest starsza i najbliżsi obawiają się, że przez specyfikę pracy w drużynie, która dużo podróżuje, może ją zarazić. Śpi więc w garażu.
– Trenujecie normalnie?
– Do wtorkowego południa mieliśmy cel. Wiedzieliśmy, że mecze ligowe są przełożone, ale nie było jeszcze decyzji co do europejskich pucharów. Kiedy już się pojawiła, po raz pierwszy skróciłem trening i powiedziałem moim graczom, że mają iść do domu. Umówiliśmy się na jutro, by ustalić, co robimy dalej.
– Taki obostrzenia to dobra reakcja władz?
– Tak, w stu procentach. Na samym początku wszyscy myśleli, że sytuacja nie stanie się tak dramatyczna, że wystarczy zamknąć hale na tydzień i później grać normalnie. Teraz każda godzina przynosi nowe informacje, obostrzenia i coraz więcej niewiadomych odnośnie do tego, kiedy wszystko wróci do normy. Choć w Perugii obecnie nic się nie dzieje, to wiem, że tutejsi lekarze czują dużą presję. Coraz więcej osób zadaje pytania i zgłasza się z różnymi objawami. Mam nadzieję, że epidemia nie rozprzestrzeni się na resztę Europy.
– Póki co do kwietnia nie gracie. Co będzie pan robił przez ten czas? Wiem, że nie będzie panu łatwo siedzieć bezczynnie w domu.
– Siedzenie w domu będzie nie lada wyzwaniem. Nie wiem, kiedy i jak będziemy trenować. To bardzo trudna sytuacja dla mnie jako trenera.
– Jest pan za tym, by dokończyć sezon klubowy nawet kosztem Siatkarskiej Ligi Narodów?
– Należy podejmować mądre decyzje. Wydaje mi się, że nad Ligą Narodów wisi bardzo duży znak zapytania. Czy jest możliwe, by w obecnych warunkach odbył się turniej, który skupia siatkarzy z całego świata i wymaga ciągłych podróży? Kryzys jest tak inny od poprzednich, że nikt nie zna dobrej drogi, by z niego wyjść. Decyzje, które w pewnym momencie wydają się dobre, kolejnego dnia mogą nie mieć sensu. Nie chcę niczego ani nikogo oceniać. Podejmowanie w tym momencie wiążących deklaracji jest niesamowicie trudne. Już nie ma łatwych rozwiązań.
– Jak może się to wszystko odbić na kwestiach finansowych klubu z Perugii?
– Jeśli rozrywki zostaną wznowione, nie sądzę, by były w tej mierze jakiekolwiek problemy. W moim klubie nie jest to na razie temat podejmowany.
– Czy wyobraża sobie pan ten rok bez igrzysk?
– Sport jest po to, by wspierać świat. Świat nie istnieje tylko po to, by wspierać sport. Odwołanie igrzysk byłoby dużym zawodem. Mógłbym zaakceptować przesunięcie tej imprezy, jednak niegranie byłoby dla mnie sygnałem słabości – tego, że nie znaleźliśmy lepszego rozwiązania. Jeśli jednak będzie to koniecznie, trzeba będzie się z tym pogodzić. Dla reprezentacji Polski byłoby to jednak bardzo trudne, ponieważ pracujemy na sukces na tym turnieju od kilku lat. Jest jednak jeszcze za wcześnie, by podejmować decyzje o odwołaniu imprezy w Tokio.
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna