Martin Fourcade zakończył karierę. Wygrał swój ostatni bieg, przed którym był liderem w klasyfikacji generalnej, ale ostatecznie... stracił Kryształową Kulę na rzecz Johannesa Boe. Wszystko przez zapis w regulaminie, zgodnie z którym dwa najsłabsze biegi nie są brane pod uwagę. Mimo takiego pożegnania Francuz zostanie zapamiętany jako wielki mistrz.
Do Pucharu Świata wszedł po cichu. Był rok 2008. Na inaugurację zajął 61. miejsce w sprincie w Oslo. Jego kariera szybko zaczęła nabierać jednak tempa. Pojechał na igrzyska do Vancouver, ale wówczas nie mógł być nawet przekonany, czy będzie najlepszym choćby z... Fourcade'ów. Jego brat, Simon, w Pucharze Świata spisywał się równie dobrze jak on.
W olimpijskiej rywalizacji Martin był 35. w sprincie, 34. w biegu pościgowym i 14. w indywidualnym. Kluczowa dla niego okazała się ostatnia z konkurencji – bieg masowy. Dwa pudła przy pierwszym strzelaniu nie zwiastowały niczego dobrego. Biegł jednak bardzo szybko, a dwie kolejne wizyty na strzelnicy zakończył bez błędów. Zdołał wówczas wyprzedzić brata.
Na ostatnim strzelaniu raz spudłował. Jako pierwszy w kierunku mety wyruszył Pavol Hurajt. Słowak, podobnie jak Rosjanin Jewgienij Ustiugow, był bezbłędny. Trzecie miejsce zajmował Christoph Sumann z Austrii. Kolejne pozycje należały do Francuzów: Vincenta Jaya oraz Martina i Simona Fourcade'ów. Mieli jednak przeszło 20 sekund straty.
W końcówce zarówno Hurajt jak i Sumann opadli nieco z sił. Tych najwięcej spośród goniących miał Martin Fourcade. Młody Francuz zbliżał się do czołówki w zawrotnym tempie. Zdołał wyprzedzić zarówno Słowaka jak i Austriaka, zostawiając reprezentacyjnych kolegów daleko w tyle. Wywalczył srebrny medal.
W kolejnym sezonie udowodnił, że medal olimpijski nie był jednorazowym wyskokiem. Zdołał ukończyć Puchar Świata na trzeciej pozycji, a podczas mistrzostw świata w Chanty-Mansyjsku triumfował w biegu pościgowym. Era Fourcade'a na dobre rozpoczęła się jednak w sezonie 2011/12. Wówczas nie miał sobie równych – dominował na każdym polu.
W tamtym sezonie po raz pierwszy sięgnął po Kryształową Kulę. Na mistrzostwach świata w Ruhpolding wygrał sprint, bieg pościgowy i bieg masowy.
Czasy dominatora
Na samym szczycie klasyfikacji generalnej zadomowił się na dobre i dominował przez lata. Aż do igrzysk w Soczi jego największym rywalem był Emil Hegle Svendsen. O ile w Pucharach Świata Francuz skutecznie odpierał ataki, utrzymując się na szczycie, o tyle rywal zdołał pokonać go na igrzyskach, minimalnie wygrywając w biegu masowym. W pozostałych konkurencjach jednak to Fourcade był górą. Wywalczył złote medale za bieg pościgowy i bieg indywidualny.
W kolejnym czteroleciu ścigał się głównie z Antonem Szypulinem i Johannesem Boe. Jego dominacja pozostawała niezachwiana aż do igrzysk w Pjongczangu, podczas których ustrzelił złotego "hat-tricka", bo poza biegiem masowym i pościgowym triumfował też z drużyną.
W karierze wywalczył więc łącznie pięć złotych i dwa srebrne medale olimpijskie, a także 13 złotych, dziesięć srebrnych i pięć brązowych medali mistrzostw świata. Przez siedem lat był niemal jak maszyna – nie do pokonania.
W każdym z sezonów od 2011/12 do 2017/18 triumfował w Pucharze Świata, a do trofeum za zwycięstwo w "generalce" dokładał też małe Kryształowe Kule za sprint i bieg pościgowy. Pięciokrotnie wygrywał także klasyfikacje za bieg masowy oraz indywidualny.
Ze sceny zejść... niepokonanym?
Sezon 2018/19 przyniósł zmianę warty. Fourcade po raz pierwszy od lat nie był najlepszy. W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata zajął dopiero 12. miejsce. Triumfował Boe. Do walki z Norwegiem włączył się w bieżącym sezonie. I o Kryształową Kulę walczył do końca.
Przed ostatnimi zawodami w Kontiolahti Fourcade był liderem klasyfikacji generalnej. Miał jednak tylko 10 punktów przewagi i... świadomość, że to on musi gonić. Nie tylko w biegu pościgowym, do którego przystępował z 21-sekundową stratą. Nowe przepisy, w myśl których najsłabsze starty nie były brane pod uwagę, sprawiły, że to Boe był faworytem. Nawet w przypadku triumfu Francuza, musiał zmieścić się zaledwie w "czwórce".
Pierwsze strzelania nie poszły po myśli Norwega. Fourcade i Emilien Jacquelin zdołali wyjść na prowadzenie i stworzyć sobie pokaźną przewagę. Po kolejnych rundach karnych Boe był natomiast dopiero piąty. Tuż przed sobą miał jednak Niemca Arnda Peiffera.
Ostatnie strzelanie zmieniło sporo. Fourcade wygrał po nim ze sporą przewagą nad Jacquelinem, którego wyprzedził jeszcze Quentin Fillon Maillet. Boe zdołał dobiec jednak na czwartej pozycji, dzięki czemu to on mógł cieszyć się z triumfu w klasyfikacji generalnej.
Fourcade z Pucharem Świata pożegnał się zatem gorzkim zwycięstwem. Stracił bowiem po nim pozycję lidera i przegrał Kryształową Kulę o zaledwie dwa punkty. Na osłodę może cieszyć się z triumfu w klasyfikacjach za sprint i bieg indywidualny.