Wszyscy ludzie są teraz w trudnej sytuacji – nie pracują lub robią to zdalne, w ograniczonym zakresie. Długo tak nie "pociągną", muszą przecież utrzymać swoje rodziny, spłacić kredyty… Nie wyobrażam sobie, by chaos i panika trwały dłużej niż miesiąc – mówi w TVPSPORT.PL Fabian Drzyzga, rozgrywający siatkarskiej reprezentacji Polski i Lokomotiwu Nowosybirsk.
Sara Kalisz, TVPSPORT.PL: – Jest pan chyba ostatnim polskim siatkarzem, który obecnie gra. Jak wygląda sytuacja w Rosji?
Fabian Drzyzga: – W czwartek gramy półfinał Pucharu CEV bez publiczności. Nie wiem, czy jest sens rozgrywania tego spotkania. Awans do finału niewiele zmieni, skoro nie rywalizuje druga para (w niej jest między innymi Leo Shoes Modena – przyp. red.).
Pod koniec miesiąca miały się zacząć zmagania Final Six Superligi. Nie jestem pewien, czy się odbędą. W poniedziałek mają zapaść wiążące decyzje odnośnie do naszej przyszłości.
– Jak czuje się pan z tym, że siatkówka przez epidemię jest coraz bardziej ograniczana?
– Decyzje podejmują ludzie dużo mądrzejsi od celebrytów czy sportowców. Myślę, że dobrym ruchem jest zamknięcie granic, restauracji i kin. Z drugiej strony uważam jednak, że świat nie powinien wariować. Za jakiś czas wszystko musi wrócić do normy. Nie możemy funkcjonować w wiecznej kwarantannie, życie toczy się dalej.
Rozgrywki się zatrzymały, a niektóre nawet zakończyły bez rozstrzygnięć medalowych. To dziwne. Po to pracujemy kilka miesięcy, by poznać efekty naszego wysiłku. Choć zdrowie zawsze jest ważniejsze niż sport, wydaje mi się, że trochę to wszystko rozdmuchano. Nie jestem jednak lekarzem, więc mogę tylko życzyć każdemu, by nie zaraził się wirusem. Oby wszystko szło w dobrym kierunku i świat jak najszybciej wrócił do normy.
– Optowałby pan za znalezieniem sposobu na dokończenie rozgrywek?
– Sport musi jakoś funkcjonować. Nie wyobrażam sobie, żeby PlusLiga powiedziała, że to koniec i nie będzie żadnych rozstrzygnięć. Uważam, że należałoby się poświęcić i zagrać bez publiczności. Wiem, że to byłoby trudne, ponieważ kibice nadają sens siatkówce. Telewizje pokazywałby mecze, a dla ludzi w kwarantannie byłaby to rozrywka.
– To prawda, że sport jest dla ludzi, a nie ludzie dla sportu, ale dla was siatkówka to prawie całe życie. Kwestie finansowe odgrywają dużą rolę, prawda?
– Wszyscy ludzie są teraz w trudnej sytuacji – nie pracują lub robią to zdalne, w ograniczonym zakresie. Długo tak nie "pociągną", muszą przecież utrzymać swoje rodziny, spłacić kredyty… Nie wyobrażam sobie, by chaos i panika trwały dłużej niż miesiąc.
Podobnie jest w przypadku sportowców. Nikt nie płaci nam za to, że można nas nazwać zawodnikami. Słyszałem, że jedną opcji jest to, że kluby w Polsce nie wypłacą całości kontraktów. Należy pamiętać, że nie każdy zarabia dużo i dla wielu różnica finansowa będzie odczuwalna.
– A jak jest u was?
– Na razie wszystko jest na półkach, ale od chłopaków słyszałem, że powoli zaczęło się wykupywanie towarów. Chyba jest tylko jeden potwierdzony przypadek koronawirusa. Wiem, że Maciek Muzaj ma problemy z powrotem do kraju. My z żoną jeszcze o tym nie myśleliśmy, ponieważ sezon w Rosji ciągle trwa. Może łatwiej będzie polecieć w innym kierunku niż do Polski?
– Na przykład do Azji, bo tam już ponoć wszystko wraca do normy.
– Dokładnie! Wreszcie skorzystam z zaproszenia Michała Kubiaka i odwiedzimy go w Japonii (śmiech).
– Akurat wasza rodzina powinna być przyzwyczajona do kwarantanny i zostawania w domu.
– Tak jest (śmiech). Funkcjonowanie w zimie w Nowosybirsku jest wyzwaniem. Ewentualna kwarantanna nie będzie więc dla nas taka straszna. Kontakty są tu ograniczone, tylko ja mogę przynieść wirusa do domu. Jesteśmy jednak na tyle młodzi i odporni, że aż tak się go nie obawiamy.
– Ten sezon spędza pan z córką i żoną. Wcześniej przez rosyjskie warunki byliście razem "w kratkę". Jak zmieniło się pana życie?
– Odkąd jestem z dziewczynami Play Station poszło w odstawkę (śmiech). Poza popołudniowymi drzemkami Julii, nie mam momentu, w którym czas można by poświęcić na coś innego niż zajmowanie się nią. To jest normalne, miłe i fajne. Zauważyłem, że dużo lepiej wraca się do domu, kiedy ktoś czeka. Czas też płynie znacznie szybciej. Mała ma nasze geny, więc jest aktywna. Całe szczęście w hotelu jest przedszkole, do którego chodzi na kilka godzin (śmiech).
– W tym sezonie Liga Narodów będzie bardziej rozbudowanym Pucharem Świata z poprzedniego roku?
– Takie rozwiązanie nie dla każdego jest korzystne. Przygotowania klubów do sezonu na pewno zostaną zaburzone. Na razie nawet nie chcę o tym myśleć, ponieważ najważniejsze jest, by turniej w Tokio odbył się w terminie. Po rozmowie z Michałem jestem spokojny o to, że tak będzie.
– To, że ktoś w tym momencie nie ma jak trenować z powodu pandemii, może wpłynąć negatywnie na jego postawę na igrzyskach?
– Ciężko mi to ocenić. W NBA postawiono na treningi, podczas których tylko jeden zawodnik jest na połowie boiska. Dzięki temu gracze mogą bezkontaktowo, choć w ograniczonym zakresie, szlifować formę.
– Wasze pokolenie byłoby okradzione, jeśli igrzyska zostałyby odwołane?
– Tak, czulibyśmy się okradzeni. Czekanie kolejnych czterech lat byłoby sporym ciosem dla wszystkich zawodników. Zabrano by nam coś bez naszej zgody. To byłoby ogromne rozczarowanie.
0 - 3
USA
1 - 3
USA
0 - 3
Niemcy
2 - 3
Słowenia
3 - 0
Egipt
3 - 1
Argentyna