<B>Sebastian Szczęsny, TVP Sport: – Na świecie panuje pandemia koronawirusa. Artur, jak radzisz sobie w tym trudnym czasie? </B><BR> <B>Artur Szpilka: </B>– Nie jest łatwo. Wszystkie siłownie są zamknięte, trzeba organizować sobie czas tak, by móc cokolwiek potrenować. Trenujemy z trenerem Andrzejem Liczikiem w większym pokoju, a jak jest cieplej to na polu. Każdy trener ma nową optykę na boks, ja wróciłem do początku. Nie ułatwia mi to w żaden sposób zadania, ale podejrzewam, że cały świat bokserski jest w takiej samej sytuacji. Sami widzicie, co się dzieje w normalnym życie, a co dopiero w sporcie…<BR><BR> <B>Piotr Jagiełło, TVP Sport: – Wróćmy do tego, co działo się podczas gali w Łomży. Pojedynek z Siergiejem Radczenką – było mnóstwo dyskusji i dywagacji z naszej i twojej strony. Na chłodno, jak oceniasz pojedynek i swoją postawę w tym starciu?</B><BR> – Nie chciałbym wracać do tego tematu, to już było. Dla mnie teraz najważniejszy jest rewanż. Narożnik nie dawał żadnej wskazówki, że mogłem tę walkę przegrywać. Gdybym cokolwiek takiego czuł, to zacząłbym wcześniej. Z perspektywy ringu, wydawało się, że to wystarczy. Skupiam się na nowych rzeczach. Oczywiście, ciężko teraz cokolwiek przewidzieć. Największym wykładnikiem jest to, że nawet Euro zostało przełożone. Piłka nożna na całym świecie jest przecież sportem największym, miliardy euro dla piłkarzy, telewizji… Słyszałem pomysł promotora Eddiego Hearna, który chciałby robić gale bez publiczności. Może dla sportu takie imprezy bez publiczności byłyby rozwiązaniem? Na pewno nakręciłoby to telewizję. Sami wiecie, co się dzieje. Ja nie mam problemów z kobietą, ale mam znajomych, gdzie wszystko wisi na ostrzu noża, są gotowi do walki w domu (śmiech). <BR><BR> <B>– Dlaczego wybrałeś na nowego trenera Andrzeja Liczika? Skąd ten pomysł? Powiedziałeś, że zaczynasz od początku, czyli począwszy od ustawienia w ringu?</B><BR> - Każdy trener ma inny pomysł na boks. Wróciliśmy do podstaw, do pomysłu na lewy prosty, prawy prosty. Nie chcę mówić za dużo. Dlaczego Andrzej Liczik? Pamiętam, jak Michał Cieślak przechodził do trenera Andrzeja, a my razem sparowaliśmy i widziałem zdecydowany rozwój w jego boksie. Najważniejsza była dla mnie jednak komunikacja, trener mówiący po polsku. W ringu, gdy są emocje, a nie wszystko układa się po twojej myśli, to czasami trzeba, brzydko mówiąc, by trener powiedział ci: "K***, co ty robisz!? Podnieś ręce, idź na niego!". Proste polskie powiedzenie i uważam, że to był strzał w dziesiątkę (…). Nie zapomnę nigdy, jak w walce z Mariuszem Wachem coś nie zagrało, opuściłem ręce i przyjąłem dwa-trzy ciosy. Trener Andrzej Gmitruk w narożniku przyszedł i powiedział z emocjami "Co ty robisz!?". I to do mnie dotarło, gdy ktoś próbuje cię otrząsnąć. Ja jestem prostym chłopakiem i potrzebuję prostych podpowiedzi.