Andrzej Fonfara w lutym zeszłego roku zakończył karierę, ale na brak zajęć nie narzeka. Teraz rozpoczął kolejną przygodę – otworzył firmę "Fonfara Management" i podpisał kontrakt z pierwszym pięściarzem.
Fonfara została właśnie menedżerem niepokonanego na zawodowych ringach Michała Olasia (9-0, 8KO). – Znamy się od dawna, jeszcze z czasów Legii Warszawa. Napisał do mnie, że jest wolnym zawodnikiem i czy nie pomógłbym mu w Stanach, do których przyleciał na początku roku. Zrobiliśmy parę testów u mnie w gymie, sprawdził go także Sam Colonna. To jest zawodnik, który chętnie pracuje, do tego ma fajny charakter.
"Polski Książę" po zakończeniu kariery przyznał na naszych łamach, że ma trzy biznesy – hurtownię kamienia, firmę transportową i gym, a w głowie wiele innych pomysłów.
– Chciałem zostać przy boksie i stąd decyzja, by założyć "Fonfara Management". Mam wiele kontaktów, znajomości i chcę to wykorzystać. Kiedyś ktoś we mnie uwierzył i mi pomógł i teraz ja chcę zrobić to samo, chcę spełnić czyjeś marzenie. Zrobię wszystko, by Olaś i pozostali mogli skupić się wyłącznie na treningach. Zadbam także o to, by zarabiali godziwie. Boks to niebezpieczny sport więc wynagrodzenie musi być okazałe.
Fonfara zaznacza również, by nie mylić pojęć – on został menedżerem, a nie promotorem Olasia.
– W Polsce takich osób zbyt wielu nie ma, ale w USA jest prawo mówiące o tym, że jedna osoba nie może być jednocześnie promotorem i menedżerem danego zawodnika. Wszystko po to, by taka osoba nie czerpała z zawodnika podwójnych korzyści. Ja chcę być takim łącznikiem między pięściarzami, a promotorami. Dostaję sporo telefonów – i z Polski i ze Stanów, jednak na razie kolejnych nazwisk nie chcę zdradzać. Będę działać tak, jak w przypadku Olasia – jak wszystko ustalimy, to wrzucimy do sieci fotkę z podpisania kontraktu i wtedy wszyscy się dowiedzą.
Fonfara zdradził, że gdyby nie pandemia koronawirusa, to Olaś zadebiutowałby na amerykańskim ringu 10 kwietnia. Na razie jednak podobnie jak wszyscy musi uzbroić się w cierpliwość.
– Mam gym w Chicago, to Michał ma gdzie trenować. Wciąż też czekamy na wizę pracowniczą i wizę sportowca, bo chcemy, żeby wszystko było legalnie, o żadnej pracy na czarno nie ma mowy. Myślimy także nad trenerem. Był pomysł, żeby ściągnąć do USA Andrzeja Liczika, z którym Olaś się dobrze dogadywał, ale coś nie wyszło i być może padnie na Bogdana Maciejczyka, z którym ja współpracowałem. Michał ma jednak wolną rękę, ja chcę być jego partnerem, a nie szefem. Ostatecznie to on wychodzi do ringu i to on ryzykuje, więc decyzja należy do niego.