| Piłka nożna

Piłka nożna. Ana Jelencic: Dean Klafurić zmienił mnie z dziewczynki w piłkarkę

Zespół Sporting Huelva (fot. Getty Images)
Zespół Sporting Huelva (fot. Getty Images)
Krystian Juźwiak

Ana Jelencić wygrała w Polsce wszystko, co dało się wygrać. Z Górnikiem Łęczna wzniosła Puchar Polski. Cieszyła się z wygrania kobiecej Ekstraligi. I to niejeden raz. – Czułam, że tutaj już się bardziej nie rozwinę. Fajne koleżanki, super miejsce do życia, ale czy to wszystko, na co mnie stać? – mówi. W poszukiwaniu nowych wyzwań zmieniła Polskę na Hiszpanię, stając się pierwszą Chorwatką w La Liga. A po drodze zahaczyła jeszcze o Norwegię.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Piłkarka Sportingu Huelva opowiedziała, o tym, czego nauczył ją były trener Legii Warszawa, Dean Klafurić. O koszmarnym upadku na głowę. O strachu. O norweskim profesjonalizmie. O porażce 0:7 z FC Barceloną w debiucie. O rozwoju piłki kobiecej w Chorwacji. A także o śliwowicy, zgubionym psie i koronawirusie.

Krystian Juźwiak (SPORT.TVP.PL): – Chciałem, żebyśmy porozmawiali przede wszystkim o piłce, ale w obecnej sytuacji to nie jest możliwe.
Ana Jelencić (Sporting Huelva): – No nie jest. Wszystko przez tego wirusa. Ja przebywam w izolacji. Przyjechałam do Hiszpanii prosto ze zgrupowania reprezentacji. Grałyśmy turniej międzynarodowy i można powiedzieć, że tam też nas dopadł, bo zespół Tajlandii z obawy przed chorobą nie przyleciał. Tak więc, zamiast jednego meczu zagrałyśmy wewnętrzny sparing.

Paryżanka na kwarantannie. "Nie odpuszczam, trenuję"

Czytaj też

Katarzyna Kiedrzynek (fot. TVP/Getty Images)

Paryżanka na kwarantannie. "Nie odpuszczam, trenuję"

Nie wiedziałam, czy wracać do Hiszpanii, czy nie. Czekałam na informacje z klubu. Już przed wylotem mówiło się, że jest niebezpiecznie, no ale wróciłam do Huelvy. Mam więc dwutygodniową kwarantannę. Teraz słyszę, że będę siedzieć przez miesiąc w domu. Z mieszkania możemy wychodzić tylko do sklepu. Wczoraj wyszłyśmy z dwoma Hiszpankami i zatrzymała nas policja. Dostałyśmy reprymendę, bo nie wolno chodzić w grupach. Policjant powiedział, że następnym razem będzie mandat. Do sklepu oczywiście kolejka. Między klientami musi być przynajmniej dwa metry odstępu. Wpuszczają tylko dwie osoby do środka. Strasznie to wszystko wygląda.

– A nie brakuje towarów?
– Z tego, co zauważyłam to nie. Wszystko jest. Brakuje tylko świętego spokoju. Nie można się oddalać od miejsca zamieszkania. Policja może zatrzymać i wlepić mandat nawet do 600 euro. Sytuacja jest bardzo poważna.

– Mówią, że Hiszpanie zorganizowali sobie "koronaferie".
– Dwa tygodnie temu – przed moim wyjazdem na zgrupowanie reprezentacji – koronawirus był i nikt go nie traktował poważnie. Ja też tak do tego podchodziłam. Przeraziłam się, dopiero gdy na własne oczy zobaczyłam, co się dzieje. Wcześniej było gadanie: no jest ten wirus w Hiszpanii, ale co z tego? Ludzie normalnie funkcjonowali. Parki, sklepy, restauracje – wszystko otwarte. Było normalne życie i nagle z dnia na dzień wszystko zostało zamknięte. To nie jest tak, że koronawirus pojawił się wczoraj. On był, wszyscy zdawali sobie z tego sprawę, ale nikt się nim nie przejmował.

– W Chorwacji sytuacja wygląda podobnie?
– Cztery dni temu wszystko wyglądało zwyczajnie. Zamknięto jedynie kina, muzea i szkoły. Niedawno rozmawiałem z mamą i mówiła, że 50 osób jest już zakażonych. Chorwaci biorą przykład z Hiszpanii i Włoch i także zamykają granice.

– Nowy klub, nowy kraj, nowa kultura. Kwarantanna musi bardzo trudna.
– Wiem, że to jest dla mojego dobra i dobra moich bliskich. Ale jednak łatwiej byłoby mieć za ścianą rodziców. Czekam na odpowiedź z klubu czy będę mogła wrócić do Chorwacji. Kwarantannę można przejść wszędzie. Byłam na Cyprze, w Chorwacji i Niemczech więc mam świadomość tego, że mogę być zakażona. Mieszkam z dwoma Hiszpankami. Wyjść możemy – tak jak mówiłam – tylko do sklepu. Siedzimy, oglądamy seriale i patrzymy na siebie. To tylko kilka dni kwarantanny, a już można zwariować.

– Po tych podróżach miała pani testy na obecność koronawirusa w organizmie?
– Nie, bo nie mam żadnych symptomów. Ani gorączki, ani kaszlu, ani niczego innego. To nie jest tak, że mogę pojechać do szpitala i się zbadać. Pojadę i powiedzą: "u pani nie ma żadnych objawów, to po co pani przyjechała". Służba zdrowia ma bardzo dużo pracy, a ja na razie jestem zdrowa. Jeżeli od 5 do 10 dni pojawią się jakieś symptomy, to dopiero wtedy będę miała robiony test. Na razie jest kwarantanna.

Paryżanka na kwarantannie. "Nie odpuszczam, trenuję"

Czytaj też

Katarzyna Kiedrzynek (fot. TVP/Getty Images)

Paryżanka na kwarantannie. "Nie odpuszczam, trenuję"

Paryżanka na kwarantannie. "Mamy bardzo duże wsparcie od PZPN"
fot. TVP/Getty
Paryżanka na kwarantannie. "Mamy bardzo duże wsparcie od PZPN"

– Pani mówi już po hiszpańsku?
– Niestety nie. Dogaduje się z dziewczynami po angielsku. Trochę też po chorwacku i trochę po polsku. Gdy przyjechałam do Hiszpanii, to dałam sobie trzy tygodnie na aklimatyzację. Chciałam poznać kulturę i wdrożyć się do treningu. Dopiero potem miałam zapisać się na kurs, ale przyszło zgrupowanie reprezentacji, a teraz koronawirus. Coś tam rozumiem po hiszpańsku. Wyłapuje podstawowe słówka. Nie na tyle, by mówić, ale jak dziewczyny się śmieją, to mniej więcej wiem z czego.

– To, w jakim języku są oglądane te seriale?
– No po hiszpańsku, niestety. Na szczęście dziewczyny włączają angielskie napisy.

– Przejdźmy do piłki: przypuszczam, że w Chorwacji nie każda dziewczynka chce grać w piłkę nożną.
– Moja historia jest identyczna jak każdej innej piłkarki. Zaczęłam grać bardzo późno, a wszystko dzięki mojemu bratu. Jest cztery lata starszy ode mnie. Chodził kopać do parku, a ja razem z nim. W Krizevci skąd pochodzę, nie było wtedy drużyny dziewczynek.
Gdy miałam 13 lat, tato przyjechał z pracy i mówi:
– Ej, Ana słyszałem, że będzie żeńska drużyna. Nie chcesz się zapisać?
A ja byłam jak chłopiec. Piłka ręczna, nożna, koszykówka… Ciągnęło mnie do każdego sportu, więc mówię:
– Czemu nie.
Pojechaliśmy z tatą, a tam cztery dziewczynki biegają za piłką. Jedna była taka większa, to się okazało, że to trenerka. Z uśmiechem poprosiła, żebym dołączyła i tak sobie trenowałam przez rok. W tym czasie uprawiłam też piłkę ręczną. W końcu trzeba było się zdecydować. Miałam fajne koleżanki w drużynie, więc stwierdziłam, że wolę grać w piłkę nożną.

– Jest pani zadowolona z rozwoju kobiecej piłki w Chorwacji?
– Zaczęłam grać dwanaście lat temu i teraz widzę, że wszystko się zmienia, ale tempo jest wolne. Tak wolne, że to się w głowie nie mieści! Lubię porównywać Chorwację z Polską, bo pod wieloma względami jesteśmy podobnymi krajami. Patrzę na was i jestem po prostu wkurzona! Polska zrobiła w ostatnich dwóch-trzech latach bardzo, bardzo duży postęp. My tego kroku naprzód – z jakiegoś powodu – nie możemy zrobić. Obserwuję chorwacki związek i nie mogę powiedzieć, że dostajemy jakieś wsparcie. Każdy klub żyje z miesiąca na miesiąc. Żadnych dofinansowań. Prezesi sami muszą chodzić i szukać sponsorów. Żadna piłkarka w Chorwacji nie ma profesjonalnego kontraktu. Albo pracują, albo uczą się na uniwersytetach. Piłka jest drugorzędna.

– Przez dwa lata grała pani w Dinamie Maksimir Zagrzeb. Czy w piłce kobiecej ten klub znaczy tyle, co w męskiej?
– Nie. To przykre, ale żaden męski klub nie chce brać żeńskich drużyn pod swoje skrzydła. A oprócz Dinama jest przecież HNK Rijeka, Hajduk Split, Osijek czy Velika Gorica, które spokojnie mógłby zainwestować w piłkę kobiecą. To duże marki nie tylko w Chorwacji, ale i Europie.

– Skąd ten człon "Maksimir" w nazwie żeńskiego Dinama Zagrzeb?
– Maksimir to część Zagrzebia. Mniej więcej coś takiego jak gmina w Polsce. Ten człon musiał być w nazwie, żeby klub dostawał dotacje od lokalnych władz.

– Pierwsze zgrupowanie reprezentacji – jak pani je wspomina?
– Pierwsze zgrupowanie to było kadry U17. Powołanie dostałam, mimo że nie zagrałam żadnego meczu w lidze. Wtedy tylko trenowałam z dziewczynami w Plamenie Krizevci. Zostałyśmy zaproszone na camp. Wszystkie najbardziej utalentowane dziewczyny z Chorwacji, a trenerzy dokonywali selekcji. To było bardzo dawno temu, bo w… 2008 rok. A w 2011 debiutowałam w dorosłej reprezentacji. Powołanie, zarówno do U17, jak i do seniorskiej wysłał mi Dean Klafurić, który potem był trenerem Legii Warszawa.

Sikora: mamy różne typy zawodniczek w ataku – to nasz atut
(fot. TVP)
Sikora: mamy różne typy zawodniczek w ataku – to nasz atut

– Pierwszego trenera zapamiętuje się na całe życie.
– Z Deanem znaliśmy się z U17, U19 potem z pierwszej reprezentacji. Spotkaliśmy się ostatnio na Cyprze i trochę porozmawialiśmy. Nigdy go nie zapomnę, bo to on przestawił mnie z lewej pomocy na obronę i tak gram do dzisiaj. Patrząc przez pryzmat czasu to najważniejszy trener z jakim pracowałam. Nikt potem tak na mnie nie wpłynął. Bo kopać w piłkę to może każdy. Wyjść na podwórko i kopać. A Klafurić uczył nas grać. Co to jest taktyka i jak się ustawiać.

– Treningi taktyczne był ciężkie?
– Ciężko to było to wszystko pojąć. W ogóle nie kumałam, co on ode mnie chce. On pierwszy tłumaczył nam, że piłka nożna to nie jest taka gra, że jedenaście dziewczynek biega za piłką. Wyjaśniał, jakie mamy obowiązki w ofensywie, a jakie w defensywie. Mówił, że każda z nas ma swój corridor i sektor. Krzyczał: idź wyżej! Myśmy wtedy patrzyły na siebie i mówiłyśmy:
– Co? O co mu chodzi? Jakie wyżej!? Niech da piłkę i gramy.
Dopiero po latach zrozumiałam wszystkie lekcje. Nawet teraz mówię sobie: "a widzisz, to Dean Klafurić uczył, żeby tak się ustawiać". Zmieniłam się dzięki niemu z dziewczynki biegającej za piłką w piłkarkę. Jeżeli oglądam dziś mecz, to nie dlatego, że kibicuję jakiejś drużynie, tylko patrzę na ustawienie zawodników.

– A często ogląda pani kobiecą grę, bo z tym piłkarki mają problem?
– Od mniej więcej pół roku, staram się wcale nie oglądać, bo już było tego zdecydowanie za dużo. Przesadzałam na punkcie taktycznym. Nie patrzyłam na mecz jak zwykły kibic. Nie cieszyła mnie nawet piękna bramka. Tylko siedziałam i analizowałam ustawienie. Patrzyłam, jak kto się zachowuje w fazie ofensywnej i defensywnej. Codziennie jeszcze trening, siłownia, trening. Unikam więc piłki w telewizji, bo muszę zwyczajnie odpocząć. Ostatnio obejrzałam tylko El Clasico. Mieszkając w Hiszpanii, nie da się nie obejrzeć tego meczu.

– A gdy Klafurić pracował w Legii, to kontaktowaliście się?
– No właśnie nie. On wiedział, że ja gram w Górniku, a ja wiedziałam, że on pracuje w Legii. Ale w Łęcznej miałam nowy numer telefonu. Okazało się, że on też miał nowy i nie mogliśmy się do siebie dodzwonić. Teraz spotkaliśmy się na Cyprze i powiedział, że oglądał moje mecze w Polsce i śledzi moją karierę. Pytał, jak mi tam jest w Hiszpanii. Mimo że już nie pracuje w piłce kobiecej, to obserwuje każdą zawodniczkę, którą kiedyś prowadził. To bardzo miłe.

– Po tym, jak Klafurić objął stanowisko pierwszego trenera Legii, to wielu kibiców go atakowało. "Jak pracował z kobietami, to co on może chłopów nauczyć".
– Nie wiem, jak wyglądała praca z męską drużyną Legii, więc nie bardzo mogę się wypowiadać. Trenerem nie jestem. Mnie Dean Klafurić nauczył dużo. Bardzo dużo.

– W reprezentacji Chorwacji spotkała się pani z byłą piłkarką Unii Racibórz – Ivą Landeką. To ona namawiała na transfer od Polski?
– Przed transferem akurat nie rozmawiałyśmy, ale… dosłownie godzinę temu. Pytałam, jak we Francji wygląda sytuacja z koronawirusem. Także mamy ze sobą kontakt do dziś. Na transfer do Polski namawiała mnie Leonarda Balog, bo wtedy grała w Zagłębiu Lubin. To dzięki niej tu trafiłam. Mieszkamy w tym samym kraju (jednostka administracyjna Chorwacji – przyp. KJ) i razem zaczęłyśmy grać w piłkę w Plamenie Krizevci.

Pajor: jest lekki niedosyt. Powinnyśmy strzelić więcej
(fot. TVP)
Pajor: jest lekki niedosyt. Powinnyśmy strzelić więcej

– Czy przeprowadzka do Polski to była łatwa decyzja? – Bardzo. Grałem wtedy w BV Cloppenburg, w drugiej Bundeslidze. W ogóle się tam nie odnalazłam. Po pierwsze miałam zaledwie 18 lat. Po drugie zderzyłam się z inną kulturą. Język był bardzo trudny, a i Niemcy są chłodni w relacjach i zamknięci w sobie. Było mi smutno i źle. Mogłam wrócić do Chorwacji, ale tam nie było przyszłości. Nie w piłce nożnej.

Wróciłam do Krizevci na wakacje, nie wiedząc co dalej. Ciągle nie podpisywałam kontraktu. Patrzę na telefon, dzwoni Leonarda Balog. Poszłyśmy na kawę i tak gadamy o tej Polsce. Zachwalała bardzo! Mówiła, że kraj podobny do naszego tylko liga lepsza od chorwackiej. Porozmawiałam z rodzicami. Potem zadzwonił trener Zagłębia i cztery tygodnie później mieszkałam już w Lubinie z Leonardą, Martą Krakowską i Emilią Zdunek. Było super! Zawsze chętne do rozmowy. Był z kim kawy się napić. Odwrotnie niż w Niemczech. Odżyłam w Polsce i dlatego jestem tak silnie związana z waszym krajem. Nawet mówię mamie, że jak skończę karierę, to będę mieszkała w Polsce.

– Zagłębie Lubin upadło i przestało być tak super.
– Nie było kolorowo. Zostało nas bardzo mało. Pamiętam Sabinę Ratajczyk i Asię Płonowską. To były utalentowane piłkarki… Może za późno zauważyłam, że w Zagłębiu robi się źle. Pojawiły się nagle problemy finansowe. Nie mogłyśmy zebrać składu. To był dla mnie szok, ale pewnie dlatego, że wtedy jeszcze nie mówiłam dobrze po polsku. Nie wchodziłam w politykę klubu. Nie wiem do dziś, dlaczego się tak stało. Tak było mi łatwiej... Trzeba było iść dalej, a nie szukać winnych.

– Tak dużo mówi pani o języku polskim, a w Górniku Łęczna to pani uczyła koleżanki chorwackiego.
– Jestem bardzo nerwowa i oglądam mnóstwo kartek. Nie za faule, tylko za gadanie. I pewnego razu trener powiedział:
– Ana, jak masz kwestionować decyzje sędziego, to już złość się po chorwacku. Przynajmniej nie zrozumie.
I tak się zaczęło. Z Eweliną Kamczyk porozumiewałyśmy się po chorwacku. Rywalki nie wiedziały, co zagramy. Pierwsze słowo, jakiego się nauczyła to "naježiti se". To znaczy gęsia skórka.

– Czas w Górniku – mimo zgubionego psa – wspomina pani raczej dobrze.
– Bardzo dobrze. W Polsce przeżyłam cztery świetne lata. A i pies się znalazł! To były urodziny Ani Palińskiej, a my zapomnieliśmy o torcie. Niedziela niehandlowa. Wszystkie cukiernie pozamykane. No to wsiadamy do samochodu a pies Kamczyk z nami. I tak jeździmy od stacji paliw do stacji paliw, żeby znaleźć jakiekolwiek ciastko. Tak, żeby było symbolicznie. Wracamy do domu i jakoś tak pusto. Czułyśmy, że czegoś nam brakuje, ale nie bardzo wiedziałyśmy skąd to uczucie. I nagle Ewelina krzyczy:
– Gdzie jest Dea!
Ja w szoku:
– Jaka Dea?
– Psa nie ma!
Był przypał. Potem musiałyśmy wracać i szukać psa. Na szczęście się znalazł. Dużo mam takich wesołych wspomnień.

– W Łęcznej tęsknią i za panią, i za śliwowicą z Chorwacji.
– Możliwe, że za śliwowicą bardziej. Ostatnio, jak byłam u rodziców, to zapakowałam sobie przyprawy, których w Hiszpanii nie da się kupić. Tato spojrzał i mówi:
– A co ty nie bierzesz rakiji?
– No, przecież nie jadę do Polski – odpowiedziałam
Miałam wokół siebie mnóstwo dobrych ludzi. Okazano mi u was wiele pomocy i trzeba było jakoś im dziękować.

Hat-trick Pajor. Wysoka wygrana Polek z Mołdawią [SKRÓT]
(fot. PAP/EPA)
Hat-trick Pajor. Wysoka wygrana Polek z Mołdawią [SKRÓT]

– Już na poważnie. W sierpniu 2018, podczas meczu z AZS UJ Kraków zderzyła się pani z bramkarką rywalek. To wyglądało bardzo groźnie.
– Pamiętam. Oglądałam wideo i do dziś nie wiem, co się stało. Za co ja dostałam czerwoną kartkę!? Sędzia gwizdała spalonego, a spalonego nie było! Po prawej stronie została zawodniczka z Krakowa. Tysiąc razy to analizowałam. Ja tę piłkę dotknęłam pierwsza, a bramkarka złapała mnie za nogi. Pierwsza poleciała głowa dopiero potem reszta ciała. Dziękuję rodzicom, że przekazali mi w genach taką gibkość, bo mogło być bardzo źle.

– A pięć dni potem zagrała pani w meczu reprezentacji.
– Wylądowałam w szpitalu. Wypisałam się na swoją odpowiedzialność. Inaczej nie chcieli mnie wypuścić, a ja miałam zgrupowanie kadry! W Chorwacji przez cztery dni byłam pod opieką fizjoterapeuty. Przed meczem zadecydowaliśmy razem ze sztabem, że mogę zagrać.

– Był strach?
– Bałam się wstać z łóżka. Nie czułam dobrze nóg. Ale jestem uparta, a zbliżał się ważny mecz.

– Strach nie opuszczał?
– Na początku nie czułam nogi. Ruszałam tylko palcami stopy. Tego dnia, kiedy wypisałam się ze szpitala, to mogłam już zginać nogę w kolanie. Czułam – dawno nie mówiłam po polsku – że drętwiały mi nogi. Był strach, że jak coś zrobię nagle, to się wywrócę. Badania w Chorwacji okazały się jednak pozytywne. Dostałam leki przeciwbólowe i mogłam zagrać.

– Skoro tak dobrze czuła się pani w Górniku to skąd transfer do norweskiego Avaldsnes IL.
– To była trudna decyzja. Miałem wrażanie, że w Polsce już niczego się nie nauczę. Z Górnikiem wygrywamy ligę i zdobywamy puchar, ale czułam, że stoję w miejsce. Wszystko było pięknie. Świetne miejsce do życia, dobre koleżanki, ale czy to jest wszystko, na co mnie piłkarsko stać? Przekładałam tę decyzję. W końcu przyszedł taki czas, że w Polsce osiągnęłam to, co się da osiągnąć i wtedy powiedziałam: "koniec". Pora na nowe wyznawania. Nie można stać w miejscu i się nie rozwijać.

– W Norwegii spędziła pani tylko pół roku.
– O każdym klubie mówię pozytywnie, a jednak te kluby zmieniam. Rozumiem, że to może zastanawiać... To nie jest tak, że w Avaldsnes było mi źle. Przeciwnie! Poziom organizacji tego klubu to najwyższa półka. Nie wiem, czy kiedykolwiek się spotkam jeszcze z czymś takim. Wszystkie miałyśmy robione badania. Obiady i śniadania w klubie. Każda zawodniczka dostała samochód. Było bardzo profesjonalnie. Klasa światowa, a ja nie byłam na to przygotowana i ciągle narzekałam. Chciałam za dużo. Przyjechałam z drużyny mistrza Polski i uważałam, że powinnam grać zawsze i wszędzie, a tak nie było.

A pan wie, jaka jest różnica między Ekstraligą a norweską ekstraklasą? Nie jeden schodek, a dziesięć schodów. Mało grałam, a nikt mi nie tłumaczył dlaczego. A ja mam taki charakter, że było mi z tym ciężko. Chciałam, żeby ktoś ze sztabu powiedział mi, dlaczego jest tak, a nie inaczej, ale tam nikt nic nie mówił.

– I wtedy trafił się transfer do Sporitngu Huleva.
– Z zimnego kraju do ciepłego! Kiedy przyjechałam do Norwegii, to dziewczyny miały już ligę od pół roku, bo tam się gra systemem wiosna-jesień. Ciężko było od razu wskoczyć do składu. Nie grasz w klubie to i w kadrze jest ciężko. Bałam się o formę, więc szukałam nowego klubu.

Messi w spódnicy. "Oko w oko" z Ewą Pajor
fot. TVP
Messi w spódnicy. "Oko w oko" z Ewą Pajor

– Kilka zespołów w Chorwacji. BV Cloppenburg w Niemczech. Trzy kluby w Polsce. I jeszcze litewska Gintra. Zwiedziła pani sporo.
– Chciałabym stabilizacji! Pograć trzy lata w jednym miejscu. Już mam dość przeprowadzek. Rozmawiałam o tym z menedżerem. Mówię do niego:
– Tak mi było dobrze w Polsce! Niech by tylko te warunki finansowe dali trochę lepsze to bym została.
A wie pan, ile pogram jeszcze w piłkę? Sześć lat? Dłużej nie dam rady, bo biologii nie oszukam. Muszę patrzeć na kontrakt. Na to ile mi zapłacą i jak mnie będą traktować. To nie jest tak, że chcę zmieniać kluby. Nie chcę!

– Jak wygląda teraz komunikacja językowa w Sportingu. Patrzę na skład, a tam – wiadomo – Hiszpanki, ale i Chorwatka, Rumunka, Nigeryjka oraz Kanadyjka.
– Cały świat mamy. Bardzo dużo obcokrajowców. Nie wiem, czy to dobrze, czy źle, ale są dwie grupy: hiszpańska i obcokrajowców. Drugi trener zabiera nas i tłumaczy po angielsku co będziemy robić. Potem idziemy na odprawę do głównego trenera, a on powtarza to samo po hiszpańsku.

– A na boisku kłoci się pani po chorwacku? – Po angielsku. Ale muszę przyznać, że byłam w szoku. Myślałem, że angielski to już język międzynarodowy. Te podstawy left, right, goal, stay. Wydawało mi się, że to każdy umie. Mówię na treningu do koleżanki: "left". Ona nic. Mówię: "right" – zero reakcji. Myślę sobie: "co ona ma coś do mnie?! Specjalnie mnie ignoruje!". Łapie ją i po treningu:
– Czy ty mnie nie słuchasz?
– Ana, o co ci chodzi?
– Ty w ogóle rozumiesz, jak mówię do ciebie left i right? A ona patrzy takimi wielkim oczami. Zrozumiałam. Tylko uśmiechnęłam się i poklepałam ją po plecach:
– Dobra, ty nic nie kumasz po angielsku.

– Dyrektor techniczny Sportingu Huleva – Antonio Toledo – nie ukrywał, że ściągnięto panią awaryjnie po kontuzjach Sandry Bernal i Irene Rodriguez.
– Mam taki charakter, że jak ktoś oczekuje ode mnie, mniej niż potrafię, to ja chcę pokazać, że stać mnie na więcej. "Jakby nie kontuzje, to by tu ciebie nie było" – dostałam taką informację, jak przyjechałam do Huelvy. No to mówię sobie: "dobra, zobaczymy później". Wychodzę normalnie na treningi. Daję z siebie nie 100, nie 120, ale 150%. Po jakimś czasie podchodzę do trenera, żeby zapytać, czy wszystko okej, a on przyznał, że jest miło zaskoczony. To było mi potrzebne. Pokażę wszystkim, na co mnie stać. Może trafiłam tu trochę przez przypadek, ale wiem, na jakim poziomie potrafię grać.

– Poziom zrobił na pani wrażenie?
– Pierwszy mecz – siedziałam na ławce i tylko się przyglądałam – był w Pucharze Króla z Barceloną. Co to była za gra! Piłka "chodziła" błyskawicznie między piłkarkami. Coś pięknego. Mimo że przegrałyśmy.

Zadebiutowałam dwa tygodnie potem. Też z Barceloną, tylko już w meczu ligowym. To, co się widzi z trybun, nie ma przełożenia na to, co się dzieje na boisku. Tam jest tyle podań! Wszystko dzieje się tak szybko, że ja nawet chcąc sfaulować, nie mam jak, bo rywalka już nie ma piłki. Człowiek dopiero po chwili sobie uświadamia, co się dzieje. Barcelona to jest klasa sama w sobie i oddzielamy ją grubą linią, ale już inne kluby są do ogrania. Liga jest dość wyrównana.

– O czym się myśli, gdy przegrywa się 0:7 w debiucie i zostaje zmienionym w przerwie?
– Wiedziałam, że zostanę zmieniona. Wiedziałem, że będę pierwszą. Trenowałam ze Sportingiem tylko dwa tygodnie. Nie byłam gotowa na grę w całym wymiarze czasowym. Nawet w szatni się śmiałam z dziewczyn. "Widzicie, jak ja grałam, to było tylko 0:2" – tak im mówiłam.

– Jestem pewny, że tzw. sportowa złość musiała być.
– Z reprezentacją wygrałyśmy turniej międzynarodowy. Odbudowałam się w kadrze i wróciłam do Hiszpanii pełna nadziei. A tu koronawirus. Nie jest łatwo, ale trzeba odczekać swoje. Najważniejsze jest teraz życie ludzi, a ci codziennie umierają w szpitalach.

Rozmawiał Krystian Juźwiak

Następne

(fot. TVP)
00:06:01

Mesjasz to za mało. Polska przegrała z Brazylią [SKRÓT]

(fot. TVP)
00:00:55

Mesjasz strzela dla Polski! Brazylijki prowadzą już tylko jedną bramką

Mesjasz to za mało. Polska przegrała z Brazylią [SKRÓT]
(fot. TVP)
Mesjasz to za mało. Polska przegrała z Brazylią [SKRÓT]

(fot. TVP)
Mesjasz strzela dla Polski! Brazylijki prowadzą już tylko jedną bramką

Zobacz też
Polscy sędziowie znowu zaskoczyli Europę. Negatywnie
Takich czterech jak Wojciech Myć, Szymon Marciniak, Łukasz Kuźma i Piotr Lasyk to w czołowych ligach Starego Kontynentu nie było ani jednego. Pod względem liczby meczów prowadzonych w najwyższej lidze narodowej swojego kraju... (zdjęcia: Getty Images)
tylko u nas

Polscy sędziowie znowu zaskoczyli Europę. Negatywnie

| Piłka nożna 
Polskie kluby w Europie 2025/26. Kto i kiedy zagra?
Polskie kluby w Europie 2025/26. Kto i kiedy zagra? (fot. Getty)

Polskie kluby w Europie 2025/26. Kto i kiedy zagra?

| Piłka nożna 
Na Klubowych MŚ może wystąpić legenda! Szef FIFA nie mówi "nie"
Cristiano Ronaldo i Gianni Infantino (fot. Getty Images)

Na Klubowych MŚ może wystąpić legenda! Szef FIFA nie mówi "nie"

| Piłka nożna 
Polka ze złotem! Wygrała lukratywny turniej
Z prawej Weronika Zawistowska (fot. Getty)

Polka ze złotem! Wygrała lukratywny turniej

| Piłka nożna 
Lechowi może uciec mistrzostwo. To przemawia przeciwko Kolejorzowi
Lecha Poznań czeka mecz z naprawdę wymagającym przeciwnikiem (fot. PAP)

Lechowi może uciec mistrzostwo. To przemawia przeciwko Kolejorzowi

| Piłka nożna 
Trwa Euro U17 mężczyzn. Sprawdź plan transmisji w TVP!
Od 19 maja do 1 czerwca rozgrywane są mistrzostwa Europy U17 mężczyzn. Transmisje spotkań w TVP (fot. Getty Images)

Trwa Euro U17 mężczyzn. Sprawdź plan transmisji w TVP!

| Piłka nożna 
Reprezentacja zagra po pięciu latach przerwy. Wróci do rankingu FIFA
Reprezentacja Erytrei nie gra, ale w kraju toczą się rozgrywki ligowe (fot. ENFFONLINE/X)

Reprezentacja zagra po pięciu latach przerwy. Wróci do rankingu FIFA

| Piłka nożna 
Absurdalny system sędziowski. PZPN sam sobie zaprzecza
Jeżeli PZPN nie wycofa się z dyskryminacji wiekowej sędziów, Szymon Marciniak w wieku 51 lat będzie mógł sędziować turnieje oldbojów z Michałem Listkiewiczem, ale nie mecze w ligach profesjonalnych. (zdjęcie: Getty Images)
tylko u nas

Absurdalny system sędziowski. PZPN sam sobie zaprzecza

| Piłka nożna 
Wielkie pieniądze na stole. W Lizbonie miało dojść do rewolucji w piłce nożnej
Griedge Mbock Bathy Nka of Paris Saint Germain is challenged by Lara Martins
polecamy

Wielkie pieniądze na stole. W Lizbonie miało dojść do rewolucji w piłce nożnej

| Piłka nożna 
Polki powalczą o historyczny tytuł. W grze spore pieniądze
Turniej World Seven's Football w Estoril (fot. własne), Paulina Dudek (fot. Getty Images)

Polki powalczą o historyczny tytuł. W grze spore pieniądze

| Piłka nożna 
Najnowsze
Gikiewicz odpalił na koniec sezonu. "Sami eksperci dookoła, nawet mój brat"
tylko u nas
Gikiewicz odpalił na koniec sezonu. "Sami eksperci dookoła, nawet mój brat"
fot. Tomasz Markowski
Mateusz Miga
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Rafał Gikiewicz (fot. PAP)
Polscy sędziowie znowu zaskoczyli Europę. Negatywnie
Takich czterech jak Wojciech Myć, Szymon Marciniak, Łukasz Kuźma i Piotr Lasyk to w czołowych ligach Starego Kontynentu nie było ani jednego. Pod względem liczby meczów prowadzonych w najwyższej lidze narodowej swojego kraju... (zdjęcia: Getty Images)
tylko u nas
Polscy sędziowie znowu zaskoczyli Europę. Negatywnie
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
Lech zacznie rozstawiony. Oto potencjalni rywale w grze o LM
Jaka droga czeka na Lecha Poznań w eliminacjach europejskich pucharów? (fot. PAP)
Lech zacznie rozstawiony. Oto potencjalni rywale w grze o LM
| Piłka nożna / Liga Mistrzów 
Włodarczyk może napisać wielką historię. Musi "tylko"... oszukać wiek
Krzysztof "Diablo" Włodarczyk ma szansę wywalczyć trzeci tytuł mistrza świata w zawodowym boksie na przestrzeni 19 lat (fot. Piotr Duszczyk/Boxingphotos.pl)
tylko u nas
Włodarczyk może napisać wielką historię. Musi "tylko"... oszukać wiek
Mateusz Fudala
Mateusz Fudala
Sportowy wieczór (24.05.2025). Lech mistrzem Polski!
Sportowy wieczór (24.05.2025) [transmisja na żywo, online, live stream]
Sportowy wieczór (24.05.2025). Lech mistrzem Polski!
| Sportowy wieczór 
"To mistrzostwo jest bardziej zaskakujące, niż to z Maciejem Skorżą"
(fot. TVP)
"To mistrzostwo jest bardziej zaskakujące, niż to z Maciejem Skorżą"
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Frederiksen: pod koniec myślałem, że umrę [WIDEO]
Niels Frederiksen (fot. TVP Sport
Frederiksen: pod koniec myślałem, że umrę [WIDEO]
| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa 
Do góry