Dlaczego Światowa Organizacja Zdrowia WHO nie uchroniła świata przed koronawirusem? Dlaczego zawierzyła chińskim władzom w sprawie przebiegu choroby, jej zasięgu i łatwości przenoszenia oraz liczby ofiar (3 tysiące brzmi niezbyt wiarygodnie patrząc na to, co dzieje się obecnie na świecie)? Dlaczego szef WHO, etiopski polityk i naukowiec Tedros Adhanom Ghebreyesus tak bardzo pomylił się w ocenie ryzyka śmiertelnego wirusa. Dlaczego nawet najprostsze zalecenia, jak na przykład te dotyczące noszenia maseczek zostały wprowadzone tak późno? Prawie cztery miesiące od wykrycia patogenu okazało się bowiem, że lepiej używać sprzętu ochronnego, nawet takiego wykonanego w chałupniczych warunkach.
Dlaczego światowy sport tak długo wystawiany był na ciężką próbę? Dziś już wiadomym jest, że pucharowe mecze rozgrywane w Europie przyczyniły się w znacznym stopniu do dużych ognisk zakażeń, a mecz Atalanta – Valencia w dużym stopniu przyczynił się do tragicznego wskaźnika śmiertelności w Bergamo.
Dlaczego szef MKOl Thomas Bach tak długo zwlekał z decyzją o przełożeniu igrzysk olimpijskich, namawiając jednocześnie sportowców do treningu za wszelką cenę, ryzykując zdrowie i życie zawodników oraz ich najbliższych? Dlaczego piłkarze, jak choćby Romelu Lukaku, musieli zadawać proste pytanie: po co tak długo graliśmy w piłkę wiedząc, że nadciąga kataklizm?
Takie pytania można mnożyć bez końca. Jedno jest oczywiste. Ten kryzys zmieni poważnie oblicze świata. Poza tysiącami ofiar będzie jeszcze nieoszacowana dotąd zapaść finansowa. Sport jako dziedzina najbardziej potrzebna z niepotrzebnych także na tym ucierpi. On chce jednak istnieć! Jest wielką gałęzią przemysłu, biznesu, a także rozrywką milionów ludzi. To również miejsce pracy i… spędzania wolnego czasu. Daje niektórym szansę na wielkie kariery i zarabianie niebotycznych fortun.
Sportowcy rwą się do ruchu, bo aktywność mają w genach. Jedni godzą się teraz pracować za niższe stawki, inni całkiem rezygnują, a jeszcze inni jeszcze walczą o swoje (jak piłkarze w Anglii). Wszyscy chcą jednak wrócić na boiska. Pewnie tylko nie wszyscy zdają sobie sprawę, że trudno będzie wrócić do dawnych kwot, wielkich tygodniówek, kosmicznych transferów i samochodów za kilkanaście milionów dolarów. Na pewno powracający powoli do życia sport (wznawiają treningi piłkarze Bundesligi) będzie już inny. Prostszy, czystszy, sensowniejszy i bardziej autentyczny.
A może po to nam to zrobili…