Od kiedy pamiętam, sport był w moim życiu. Zaczynałem od kopania piłki tenisowej, w mieszkaniu dzielonym z dziadkami. W łazience, z drabiny wiszącej na haku przygotowałem prowizoryczny kosz. Ściana budynku na podwórku była pierwszym partnerem w odbijaniu piłek i poznawaniu różnych dyscyplin, natomiast ogromny dach garażu latem był prowizorycznym torem do jazdy na rowerze, a zimą stawał się lodowiskiem do gry w hokeja. Z trzepakiem bywało różnie, raz był bramką, raz siatką, innym razem ścianką wspinaczkową, albo po prostu miejscem, gdzie się siedziało po meczu. Tak chyba wyglądały początki przygody ze sportem większości dzieciaków w latach 80-tych.