Przez wiele lat trend był dość klarowny. Na przestrzeni lat piłkarze byli coraz drożsi. W Polsce rozpoczęło się w 1975 roku od transferu Roberta Gadochy do FC Nantes. Francuzi zapłacili za wybitnego piłkarza reprezentacji Polski 70 tysięcy dolarów.
W latach siedemdziesiątych polscy piłkarze działali na wyobraźnie prezesów największych klubów na świecie. Biało-czerwoni futboliści rzadko wychylali się zza żelaznej kurtyny, a gdy to robili dawali pokaz gry skutecznej i nowoczesnej. Złoto na igrzyskach olimpijskich w Monachium w 1972. Trzecie miejsce na mistrzostwach świata w Niemczech dwa lata później. Świetni piłkarze. Twardzi obrońcy, mądrze grający pomocnicy, szybcy skrzydłowi, skuteczni napastnicy. Takich piłkarzy chcieli wszyscy, ale nikt nie mógł ich dostać. Transfer Gadochy w 1975 roku był wyjątkiem. Do końcówki lat siedemdziesiątych wyjazdy były rzadkością, a jeśli już wydawano zgodę to dopiero wtedy, gdy piłkarz miał 30 lat (potem 28).
Na listach Realu i Bayernu
Gadochę już po igrzyskach w 1972 chciał cały świat. Czy można się dziwić?
W sile wieku as Legii Warszawa mógł trafić do Realu Madryt lub Bayernu Monachium. Dziś możemy tylko fantazjować, jak potoczyłaby się jego kariera. W 2009 ″Marca″ ogłaszając transfer Cristiano Ronaldo mogłaby napisać, że oto przychodzi nowy Gadocha. Tak się nie stało, za to Gadocha w 1975 trafił do FC Nantes. Francuzi wykazali się sprytem – w negocjacje została zaangażowana tamtejsza partia komunistyczna. Swój ze swoim zawsze się dogada. Nantes zapłaciło 70 tysięcy dolarów i mogło cieszyć się jednym z najlepszych piłkarzy w Europie.
Za ile wówczas sprzedawano czołowych piłkarzy świata? Rynek dopiero nabierał rozpędu. Pedał gazu mocno naciśnięto w Katalonii. FC Barcelona od trzech lat chodziła za Johanem Cruyffem, by w 1973 wreszcie dobić targu. Za 26-letnią gwiazdę światowej piłki zapłacono rekordową wówczas sumę 1,3 miliona dolarów. Dwa lata później 70 tysięcy dolarów za 29-letniego Gadochę wyglądało na wyjątkową promocję. Tu potrzebne były przede wszystkim spryt i cierpliwość.
Jacek Gmoch twierdzi, że to on mógł być pierwszym Polakiem wytransferowanym do zagranicznego klubu i to za niemałą kwotę. W książce ″Najlepszy trener świata″ twierdzi, że w 1966 roku Everton dawał za niego 150 tysięcy funtów. – Oczywiście Stefan Szczepłek – wielki znawca futbolu – kwestionuje to i twierdzi, że wtedy takich kwot transferowych nie oferowano. Ja jednak miałem taką propozycję bezpośrednio po meczu w Liverpoolu w 1966 roku (Anglia – Polska 1:1). Czułem się zaszczycony, bo mogłem być jednym z pierwszych zagranicznych zawodników grających w lidze angielskiej – przekonuje.
Lato koczujący pod drzwiami
Transfery Polaków długo były blokowane. Zanim zaczęto mówić o transferach pojawiły się… ″przesunięcia″. Od 1972 roku wiekowych zawodników można było ″przesunąć″ do klubu polonijnego w Stanach Zjednoczonych, Kanadzie czy Australii. Trudno jednak było nazwać to karierą. To był raczej wyjazd na ″saksy″ połączony z grą w piłkę.
Pod koniec lat siedemdziesiątych ceny za piłkarzy w Europie zaczęły iść w górę, ale sukcesy polskiej piłki w 1972 i 1974 roku nie zostały spieniężone. Zrozumiano to w 1978. Pozwolenie na wyjazd dawał wówczas Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu. W 1978 uznano, że czas zacząć na sporcie zarabiać i zgody na transfer były udzielane częściej. Ale wciąż z transferami była cała ″kołomyja″. Negocjacje prowadził Centralny Ośrodek Sportu. Pieniądze były potem dzielone według stałego klucza. Sześćdziesiąt procent kwoty trafiało do klubu macierzystego. Piętnaście procent do okręgowego związku, o ile transfer dotyczył reprezentanta kraju. 35 procent (lub 20 w przypadku reprezentanta) otrzymywał Centralny Fundusz Rozwoju Kultury Fizycznej i Sportu, a pięć procent trafiało do COS. I można było jechać.
Rekord Gadochy (70 tys. dolarów) został pobity w 1980. Andrzej Szarmach wyjechał wtedy do Auxerre za 130 tysięcy dolarów, a Grzegorz Lato do Lokeren za 175. Transfer tego ostatniego w pewnym momencie stanął pod dużym znakiem zapytania.
Transfer do belgijskiego klubu był już dogadany, ale tylko "na gębę". Dopiero wiosną do Polski przyleciał prezes Lokeren. Został zaproszony do Warszawy, na Torwar, gdzie w czasach PRL-u dopinano wszystkie zagraniczne transfery naszych piłkarzy. W pewnym momencie negocjacje wisiały na włosku, bo polska strona zażądała ceny zaporowej – pół miliona dolarów za 30-letniego piłkarza. Takich pieniędzy nie zamierzali płacić nawet Belgowie″ – czytamy w książce Marka Bobakowskiego "Grzegorz Lato". Król strzelców mistrzostw świata 1974 spodziewał się takiej zagrywki dlatego przyjechał do stolicy i koczował pod drzwiami gabinetu. W końcu posunął się do szantażu i zagroził, że w przypadku fiaska negocjacji natychmiast zakończy karierę.
Kserokopiarki za piłkarza
W Polsce marzyły się milionowe transfery, ale na te trzeba było jeszcze poczekać. Adam Musiał został sprzedany za 9250 tysięcy dolarów plus 7 tysięcy w sprzęcie. Barter w butach adidasa to była wówczas bardzo popularna forma rozliczeń. Ale nie jedyna. Polskich piłkarzy sprzedawano także choćby za sprzęt biurowy, kopiarki, magnetowidy, kamery wideo itd.
W latach osiemdziesiątych stawki zaczęły iść nieco w górę. Władysław Żmuda kosztował Włochów 320 tysięcy dolarów. Paweł Janas Francuzów – 200 tysięcy. Marek Kusto wyjechał do Belgii za 175 tysięcy dolarów. Ale wszystkie te transfery przyćmiła sprzedaż Zbigniewa Bońka do Juventusu Turyn, a kwota za polskiego piłkarza wreszcie zbliżyła się do światowego topu. Włosi byli na tyle zdeterminowani, by w zarodku zdusić jakiekolwiek próby zablokowania transferu 26-letniego piłkarza. Podpisali z nim kontrakt jeszcze przed mistrzostwami świata 1982, zresztą Boniek już wcześniej zapowiedział, że chce odejść. Nie było siły, która zatrzymałaby go w Polsce. Poza tym – w grę wchodziła naprawdę gruba kasa. Juventus zapłacił 1,8 miliona dolarów, a do tego dorzucił 100 par korków adidasa. W tym samym roku Barcelona za Diego Maradonę zapłaciła 7,6 mln dolarów ustanawiając ówczesny rekord świata.
Po Bońku długo czekaliśmy na kolejny rekord. Trudno się dziwić. Po 1982 polska piłka zaczęła pikować. Na kolejny występ w mistrzostwach świata czekaliśmy do 2002, więc drużyna narodowa przestała być oknem wystawowym. W 1989 roku rynek mocno się ożywił, ale ceny były dalekie od światowego topu. Celtic pozyskał dwóch Polaków. Dariusz Dziekanowski kosztował 600 tysięcy dolarów, a Dariusz Wdowczyk 350. Jan Urban za pół miliona "zielonych" trafił do Osasuny Pampeluny. Stał się to przez przypadek, bo Hiszpanie kupowali piłkarza ręcznego Bogdana Wentę, a transfer Urbana został sfinalizowany niejako przy okazji. Za Krzysztofa Warzychę Panathinaikos zapłacił 900 tysięcy. Były to ostatnie tak pokaźne transfery realizowane przez Centralny Ośrodek Sportu.
Posucha do 2001
Rekord Bońka przetrwał do 1990 roku, gdy Jacek Ziober zamienił ŁKS Łódź na Montpellier. Francuzi zapłacili za 25-letniego piłkarza 1,82 miliona dolarów. Na początku lat dziewięćdziesiątych światowe rekordy transferowe kręciły się w okolicy kilkunastu milionów. Potem stawki nadal szybowały, w 1999 Inter zapłacił za Christiana Vieriego 43 mln dolarów. A my staliśmy niemal w miejscu. W 1995 najdroższym polskim piłkarzem został Tomasz Iwan, ale był to transfer między klubami zagranicznymi. Za 3,6 mln dolarów przeniósł się z Rody Kerkrade do Feyenoordu Rotterdam.
Stawki za Polaków drgnęły w 2001, gdy reprezentacja Polski w świetnym stylu awansowała do mistrzostw świata 2002. Padł wtedy rekord Ekstraklasy. Panathinaikos zapłacił za Emmanuela Olisadebe 3 mln dolarów. W tym samym czasie najdroższym polskim piłkarzem został Jerzy Dudek. Liverpool zapłacił za niego Feyenoordowi 7,4 mln euro. To były jednak wyjątki. W Ekstraklasie barierą długo pozostawał milion euro. Granicę tę udało się złamać raz, dwa razy do roku. Najlepiej było w 2007, gdy Legia sprzedała Łukasza Fabiańskiego i Dawida Janczyka łącznie za blisko 9 mln euro, ale wciąż jednak traciliśmy dystans do światowej czołówki. W 2011 najdroższym polskim nadal był Dudek (7,4 mln euro), a światowy rekord wynosił już 94 mln i został ustanowiony dwa lata wcześniej przez Real Madryt i Cristiano Ronaldo.
Wszystko zmieniło się po Euro 2016, a więc znów – wzrost cen za polskich piłkarzy był ściśle związany z dobrą postawą reprezentacji. Tym razem, w przeciwieństwie do poprzednich imprez, nie skończyło się na awansie, biało-czerwoni wreszcie wyszli z grupy, a ceny za polskich piłkarzy poszybowały w górę. W ciągu kilku lat Dudek nie tylko stracił pozycję lidera, a nawet spadł na koniec pierwszej dziesiątki.
A teraz w dół?
Dziś najdroższym polskim piłkarzem jest Krzysztof Piątek, za którego AC Milan zapłacił 35 mln euro. Najdroższym piłkarzem sprzedanym z Ekstraklasy jest natomiast Radosław Majecki (7 mln euro), który tylko nieznacznie wyprzedza Jana Bednarka (6 mln) i Sebastiana Szymańskiego (5,5 mln). Dziś czekamy na złamanie kolejnej bariery, na transfer z Ekstraklasy za kwotę powyżej 10 milionów euro.
Gdyby nie ogólnoświatowa pandemia można byłoby zakładać, że jest to kwestia czasu. Roku, dwóch, może trzech lat. Na dobrym kursie byli w Legii Warszawa, a przede wszystkim w Lechu Poznań, który ostatnio solidarnie przedłużał kontrakty z najbardziej utalentowanymi piłkarzami. Była szansa, że ktoś z nich pojedzie na Euro 2020 i tam pokaże się szerszej publiczności. Dziś te plany trzeba zweryfikować. Wiele wskazuje na to, że pandemia koronawirusa w mocnym stopniu odbije się na najbliższych okienkach transferowych. Wartość piłkarzy już spadła, ale ostateczny obraz kryzysu poznamy dopiero za kilka, kilkanaście miesięcy.
Najdrożsi piłkarze sprzedawani z polskiej ligi:
1975, Robert Gadocha, 70 tys. dolarów, Legia – Nantes
1980, Grzegorz Lato, 175 tys. dolarów, Stal Mielec – Lokeren
1982, Zbigniew Boniek, 1,8 mln dolarów, Widzew – Juventus
1990, Jacek Ziober, 1,82 mln dolarów, ŁKS – Montpellier
2001, Emmanuel Olisadebe, 3 mln dolarów, Polonia Warszawa – Panathinaikos
2005, Maciej Żurawski, 3,7 mln dolarów, Wisła Kraków – Celtic Glasgow
2007, Łukasz Fabiański, 4,7 mln dolarów, Legia – Arsenal
2010, Robert Lewandowski, 5,2 mln dolarów, Lech – Borussia
2011, Adrian Mierzejewski, 5,75 mln dolarów, Polonia Warszawa – Trabzonspor
2017, Jan Bednarek, 6,57 mln dolarów, Lech – Southampton
2020, Radosław Majecki, 7,66 mln dolarów, Legia – AS Monaco