Sport to nie tylko wielkie triumfy, ale i spektakularne porażki. A im bardziej spektakularne, tym dłużej się o nich pamięta. O najlepszych zawodnikach na świecie powstają filmy – lecz i najsłabsi zapisują się w historii kinematografii. Zapisują się także w sportowych annałach – występami, które nie mogły być gorsze. Co łączy Eddiego Edwardsa, meksykańskiego księcia, sprintera z Samoa Amerykańskiego i pływaka z Gwinei Równikowej? Zrealizowane marzenia i koloryt dodany wyczynowym zmaganiom.
Urodziny wielkich sportowców zwykle obchodzone są z hukiem. Wspominkowe teksty, przypomnienie największych osiągnięć, sprawdzanie, co słychać u mistrzów – klasyka, nieprawdaż? Gdy kolejny rok przybywa słabym zawodnikom, pamięta o tym tylko garstka fanów. A i sprawdzić, co słychać u bohatera żartów trudno. 41. urodziny w czwartek obchodzi Christijan Albers – uznawany za jednego z najgorszych kierowców Formuły 1 w XXI wieku. Człowiek, który w wyścigach najszybszych bolidów świata był tylko tłem w ich historii zapisał się tym, że z pit stopu potrafił wyjechać wraz z pompą służącą do tankowania paliwa.
Zawodnik Minardi Coswortha i Spykera Toyoty miał wielkich "rywali" zwłaszcza wśród japońskich kierowców. Dwóch z nich dało się zapamiętać jako absolutni nieudacznicy. Taki Inoue w wywiadach sam siebie określa mianem "najgorszego kierowcy F1 w historii". Jeżdżący w roku 1995 zawodnik, który zawsze został zdublowany zapisał się w annałach wyścigów występem nie do pobicia. Podczas Grand Prix Węgier ze względu na zbyt wysokie ciśnienie oleju bolid zespołu Footwork Hart, którym jechał Japończyk zaczął płonąć. Kierowca zjechał poza tor, wyskoczył z maszyny, po czym sięgnął po gaśnicę i chciał pomóc stewardom. Sęk w tym, że... nie zauważył nadjeżdżającego wozu technicznego, pod którego koła wpadł.
Kulomiot-sprinter w połowie bieżni
Z rywalizacji najszybszych bolidów świata przenosimy się do zmagań najszybszych biegaczy. Choć wśród nich znajdują się zawodnicy, których ani tempo, ani masa nie predestynuje do złamania magicznej granicy dziesięciu sekund. Podczas lekkoatletycznych mistrzostw świata w Daegu 17-letni reprezentant Samoa Amerykańskiego, Sogelau Tuvalu poprawił swój rekord życiowy w biegu na 100 metrów. 15,66 było wynikiem lepszym o 3,53 sekundy od... rekorud globu na 200 metrów autorstwa Usaina Bolta. Dlaczego zawodnik o nazwisku, które jest nazwą innego pacyficznego kraju wystąpił w sprincie? Ponieważ nie zakwalifikował się do zawodów w pchnięciu kulą. Po wiekopomnym występie Samoańczyk udzielił wywiadu. – W mojej szkole jestem najszybszy, dlatego zgłosili mnie do biegu na 100 metrów – przyznał, czym wprawił w zdumienie reporterkę.
Zanim jednak przeniesiemy się na skocznie, pora na korty. Na nich ostatnio mieliśmy wątpliwą przyjemność oglądać w akcji Artema Bakhmeta – ukraińskiego "tenisistę". Podczas kwalifikacji do turnieju ITF w Dausze przegrał on z Krittinem Koyakulem 0:6, 0:6, nie zdobywając w meczu ani punktu.
Jak się później okazało, występ Ukraińca mógł być zaplanowany. Debiutujący w tenisowych zmaganiach zawodnik miał nigdy wcześniej nie trzymać rakiety w dłoni – co po oglądaniu ostatnich wymian spotkania nie dziwi – był za to menedżerem jednego ze znanych harzardzistów, który postawił bardzo wysoką kwotę na jego porażkę. I opłacało się. Według medialnych informacji pieniądze wygrane na przegranej Bakhmeta wystarczyły do opłacenia urlopu w Katarze.Koaykul beats Bahmet 6-0 6-0 in Doha, golden match, 48/48 points, here’s the last few pic.twitter.com/DVcIZos47u
— Harry (@stokaljona) December 9, 2019
Przemytnik na nartach
Dwa występy w karierze – oba zakończone kupą śmiechu i upadków – zanotował najgorszy biegacz narciarski w historii. Adrian Solano z Wenezueli miał marzenie o starcie na mistrzostwach świata w narciarstwie klasycznym w Lahti. I mimo wielu problemów je zrealizował. Gdy wcześniej pracujący jako kucharz 23-latek przyleciał do Europy, by zacząć przygotowywać się do startu, został zatrzymany we Francji, bo wzięto go za... przemytnika. Solano spędził kilka dni w areszcie, bo nikt nie dowierzał mu, że przyjeżdża na narciarskie mistrzostwa globu. Gdy w końcu udało się przekonać funkcjonariuszy było za późno na dotarcie do Szwecji na obóz przygotowawczy. Solano ostatecznie przyleciał do Finlandii i przekonał się, że treningi na nartorolkach to zupełnie co innego.
Narciarz, muzyk, książę – Meksyk na stoku
Występów na igrzyskach Wenezuelczyk mógł pozazdrościć innemu pionierowi z Meksyku. Książę Hubertus Rudolph von Hohenlohe-Langenburg, potomek znanego rodu Hohenlohe urodził się w Meksyku, gdzie jego ojciec był odpowiedzialny za nadzór prac przy budowie fabryki Volkswagena. Z tego względu mógł ubiegać się o obywatelstwo Meksyku, gdy okazało się, że będzie za słaby na reprezentowanie na igrzyskach olimpijskich rodzinnego Liechtensteinu. Założona i opłacana przez niego Meksykańska Federacja Narciarska miała jeden cel – sprawić, że nie zapomni się o narciarzach z egzotycznych krajów. Von Hohenlohe jako jedyny członek powstałej w 1981 roku federacji zapragnął pojechać na igrzyska olimpijskie do Sarajewa. Udało się. Ba, to tam Meksykanin rodem z Liechtensteinu zajął najwyższe w olimpijskiej karierze, 26. miejsce w slalomie. W Pucharze Świata największy sukces von Hohenlohe zanotował w sezonie 1981/1982, kiedy to... zajął czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej superkombinacji – najbardziej niszowej z konkurencji alpejskich. Potem było już znacznie gorzej, ale weselej.
Książę wystartował jeszcze w pięciu edycjach igrzysk olimpijskich – w 1988, 1992, 1994, 2010 i 2014 – w Soczi dając się zapamiętać z dwóch rzeczy. Po pierwsze, w wieku 55 lat von Hohenlohe został najstarszym w historii alpejczykiem na igrzyskach, po drugie, nikt wcześniej nie pokonywał stoku w stroju kojarzącym się z filmu "Desperado". Niestety, potomek rodu Hohenlohe do mety nie dojechał. W światowej imprezie ta sztuka po raz ostatni udała mu się w amerykańskim Vail w 2015 roku. Von Hohenlohe był ostatnim sklasyfikowanym zawodnikiem i zajął 46. miejsce ze stratą prawie minuty do zwycięzcy – Jeana-Baptiste’a Grange’a z Francji. W 2018 roku książę próbował zakwalifikować się na igrzyska w Pjongczangu, lecz ta sztuka mu się nie powiodła. Zamiast tego zaprojektował stroje dla innych reprezentantów Meksyku – dzięki jego staraniom kadra została bowiem poszerzona, a kadra kraju z Ameryki Północnej na zimowych igrzyskach olimpijskich nie była już jednoosobowa.
Ze świata muzyki do narciarstwa alpejskiego próbowała także przejść Vanessa Mae. Znana skrzypaczka, koncertująca głównie na... skrzypcach elektrycznych postanowiła wystartować na igrzyskach w Soczi. Cel zrealizowała i zajęła ostatnie miejsce w slalomie gigancie. Kilka miesięcy później okazało się, że Tajka wraz z sędziami ze Słowenii sfałszowała wyniki kwalifikacji olimpijskich, dzięki czemu udało jej się wystąpić w Rosji. Po apelacji narciarka-artystka została oczyszczona z zarzutów przez Międzynarodowy Trybunał Arbitrażowy ds. Sportu, lecz więcej na zawodach już się nie pojawiła. Na światowych scenach – a i owszem.
Orzeł jest tylko jeden
Historia Hubertusa Rudolpha von Hohenlohe-Langenburga nadaje się na film. Na razie jednak w światowej kinematografii zapisał się inny sportowiec znany nie z wielkich wyników, a wręcz przeciwnie – z fatalnych występów. Eddie Edwards po dziś dzień pozostaje niedoścignionym wzorem dla wszystkich, którzy marzą o zrobieniu czegoś szalonego, nieważne z jakim skutkiem. Brytyjczyk z Cheltenham postanowił zostać skoczkiem narciarskim – i cel zrealizował. Wszystko po to, by zrealizować marzenie o występie na igrzyskach olimpijskich. Finansujący swoje starty i dorabiający jako tynkarz i sprzątacz Brytyjczyk po raz pierwszy spróbował swych sił w Lake Placid. Gdy wrócił do Europy miał za sobą skoki na skoczni K40. Pół roku później po raz pierwszy wystartował w zawodach FIS. W Pucharze Europy w Sankt Moritz pobił rekord życiowy, pofrunął na 60. metr i zajął ostatnie miejsce. 30 grudnia 1986 roku zadebiutował w Pucharze Świata. Podczas zmagań w Oberstdorfie skoczył 65 metrów i był... 110., ostatni.
Popularność Eddiego Edwardsa i jego niesamowite boje z rywalami z Holandii czy Węgier sprawiły, że FIS postanowił... wprowadzić kwalifikacje do zawodów Pucharu Świata. Uzasadniano to tym, że najsłabszy skoczek nie może być bardziej rozpoznawalny i wielbiony od najlepszego. Dla Anglika był to koniec marzeń o zaistnieniu. Popularność jednak pozostała.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1004 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.