| Inne

Nie szata zdobi człowieka. Sekrety snookerowych dżentelmentów: alkohol, korupcja, narkotyki i kradzież zwłok

Bill Werbeniuk, Mark Williams i Alex Higgins – to jedni z najbardziej kontrowersyjnych snookerzystów w historii (fot. gettyimages)
Bill Werbeniuk, Mark Williams i Alex Higgins – to jedni z najbardziej kontrowersyjnych snookerzystów w historii (fot. gettyimages)

W żadnej innej dyscyplinie mistrzostwa świata nie są rozgrywane w teatrze. W mało którym sporcie zawodnicy podczas rozgrywek muszą być tak eleganccy. Snooker to dyscyplina, w której na pierwszy rzut oka rywalizują dżentelmeni. Na pierwszy rzut oka – bo oblicze i zachowanie często nie współgrają z koszulą, muchą i kamizelką – obowiązkowym strojem zawodników.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Gdyby nie pandemia koronawirusa, od minionego weekendu fani snookera pasjonowaliby się najważniejszym turniejem roku – mistrzostwami świata tradycyjnie rozgrywanymi w Crucible Theatre w Sheffield. Mimo że zainteresowanie turniejem zwykle jest ogromne, tradycyjnie rozgrywany jest on przy 980 fanach – taka jest bowiem pojemność największej sceny. Mimo wielu opcji przeniesienia turnieju do większego obiektu, umowa z teatrem w Sheffield została przedłużona do 2027 roku. To świadczy o sile tradycji i ekskluzywności dyscypliny.

Obowiązkowy dresscode zawodników, kibice wpuszczani tylko w stosownych strojach, partie rozgrywane w ciszy i okraszane brawami tylko przy szczególnie udanych zagraniach – wydawać by się wręcz mogło, że to sport snobistyczny. Przynajmniej porównując to z obrazkami sprzed lat. Wówczas areny zmagań bardziej przypominały kadry z kultowego filmu "Bilardzista" z Paulem Newmanem w roli głównej, aniżeli elitarne miejsca. Papierosowy dym był absolutną normalnością, a gracze nie kryli swoich upodobań do napojów alkoholowych.

Wielki Bill. Piwo co frejma
Niekwestionowanym liderem był Bill Werbeniuk. Zmarły w 2003 roku Kanadyjczyk był jedną z barwniejszych postaci światowego snookera. Picie piwa zalecili mu lekarze, którzy doradzali lekkie spożycie, by zmarginalizować efekty choroby Minora, czyli samoistne drżenie zawodnika. Z rad medyków Werbeniuk korzystał skwapliwie, przed każdym z meczów wypijając około sześciu pint piwa. Co więcej, zazwyczaj podczas każdego z pojedynków Kanadyjczyk co frejma zamawiał kolejny napój wyskokowy. W przypadku długich spotkań słynący z niesamowitej wydolności alkoholowej i spektakularnego stylu gry snookerzysta potrafił opróżnić pół setki kufli!

Bill Werbeniuk lubił i wypić, i zapalić do partii snookera (fot.gettyimages)
Bill Werbeniuk lubił i wypić, i zapalić do partii snookera (fot.gettyimages)

Życiowym rekordem Werbeniuka było wypicie... siedemdziesięciu sześciu puszek piwa podczas meczu z Johnem Spencerem w latach siedemdziesiątych. W pokazowym spotkaniu ze Szkotem Eddiem Sinclairem, w którym obaj zawodnicy raczyli się olbrzymimi dawkami piwa, Kanadyjczyk po wypiciu czterdziestego drugiego kufla przerwał grę na kilka minut, mówiąc, że "idzie do baru po coś mocniejszego". W tym samym czasie Sinclair, który posturą nie dorównywał rywalowi nieprzytomny osunął się na fotel. Ot dzień jak co dzień. Największym sukcesem Werbeniuka był czterokrotny awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Nie wiadomo jak Kanadyjczyk świętował, ale musiała być to wielka impreza, wiadomo jednak jak opijał porażki. Po przegranej z Nigelem Bondem w 1990 roku i wypiciu dwudziestu ośmiu piw i szesnastu szklaneczek whisky Kanadyjczyk wrócił do domu z butelką szkockiej, by "zapić smutki". Karierę zakończył niedługo później, zaś przez problemy alkoholowe w 1991 roku ogłosił bankructwo.



Alex Higgins – geniusz z piekła rodem
Jeszcze więcej pieniędzy zarobił i przehulał legendarny snookerzysta z Belfastu, Alex Higgins. Z Billem Werbeniukiem łączyła go skłonność do picia podczas turniejów i przerw na papierosa w trudniejszych momentach partii. Talent miał jednak znacznie większy, a osobowość znacznie trudniejszą. Dwukrotny mistrz świata z 1972 i 1982 roku po kieliszku stawał się bardzo kłótliwy, co doprowadzało do awantur z sędziami czy przeciwnikami. W 1986 roku podczas jednego z meczów uderzył głową jednego z turniejowych oficjeli, za co został zawieszony na pięć zawodów i otrzymał karę w wysokości 12 tysięcy funtów. Dla zawodnika, który w trakcie trwania kariery podobno zarobił kilka milionów, było to nic. Cztery lata później po odpadnięciu w pierwszej rundzie mistrzostw świata Higgins zdecydował się zakończyć karierę. I zrobił to w swoim stylu – efektownie. Całkowicie zalany dotoczył się na konferencję prasową, na której poinformował o końcu profesjonalnej gry w snookera. Wcześniej odepchnął sędziego i zagroził innemu zawodnikowi, Dennisowi Taylorowi – z którym zwykle żył w przyjaznych stosunkach – że go zastrzeli. Za to zachowanie Irlandczyk i tak zostałby zawieszony na dwa sezony. Nie został – odszedł na własnych zasadach.

Jednym z najlepszych przyjaciół Higginsa był znany aktor, Oliver Reed. Przyjaźń ta oblewana była hektolitrami alkoholu, co w przypadku bożyszcza brytyjskich kin skończyło się tragedią. Walczący z alkoholizmem Reed podczas kręcenia "Gladiatora" na Malcie wszedł do jednego z barów, gdzie został rozpoznany przez marynarzy z brytyjskiego okrętu. Zamiast małego piwa, skończyło się na alkoholowym konkursie. Wygrał go aktor, który wypił osiem piw, dwanaście kieliszków rumu, pół butelki whisky i kilka szklaneczek koniaku. Po zawodach w piciu przyszedł czas na zawody w siłowaniu na rękę. Po pięciu triumfach Reed bezwładnie osunął się pod stół. Chwilę później przyjechała karetka, w której zmarł na zawał serca. Do dziś pub o wdzięcznej nazwie "The Pub" w Valletcie obklejony jest podobiznami znanego aktora, a brytyjscy turyści przyjeżdżają do lokalu, by zobaczyć ostatnie miejsce, w którym pił słynny "Ollie".

Pogrzeb Reeda odbył się w Cork, a trumnę pomagał nieść Higgins, który zmagał się wówczas z rakiem gardła, wynikającym z palenia ponad czterech paczek papierosów dziennie. Ostatnie lata dwukrotnego mistrza świata sielanką nie były. Irlandczyk, który po usunięciu nowotworu mógł mówić tylko szeptem, stracił wszystkie pieniądze wskutek hazardu, alkoholizmu i problemów z kobietami. Zmarł w 2010 roku, a bezpośrednią przyczyną zgonu była kombinacja chorób i... głód. W chwili śmierci legendarny snookerzysta ważył 38 kilogramów. Jego ostatnim marzeniem było spocząć obok Olivera Reeda. Nie zostało ono zrealizowane.

Alex Higgins i Oliver Reed – przyjaciele, którym nie było dane spocząć obok siebie (fot. gettyimages)
Alex Higgins i Oliver Reed – przyjaciele, którym nie było dane spocząć obok siebie (fot. gettyimages)

Jimmy White: trąba powietrzna w barach i przy stole
Jednym z uczestników pogrzebu Aleksa Higginsa był Jimmy White – kolejny z kompanów Irlandczyka od wszelakich uciech, zawodnik do dziś mający rangę kultowego i utrzymujący się w snookerowym World Tourze dzięki dzikiej karcie. Jej powodem jest to, że "Whirlwind" ("Trąba powietrzna") zawsze potrafi zaskoczyć kibiców czymś niekonwencjonalnym. Niekonwencjonalne jest również jego życie poza snookerowym stołem. Uznawany za najlepszego w historii zawodnika, który nigdy nie zdobył tytułu mistrza świata White... był wdzięczny losowi i... Higginsowi właśnie. Jak sam zainteresowany przyznawał po latach, brak najważniejszego snookerowego trofeum uchronił go przed śmiercią. W 1982 roku idący jak rakieta po tytuł White przegrał w półfinale z przyjacielem z Irlandii. – Gdybym wtedy został mistrzem świata, po prostu bym umarł. Wiem, jak świętowałem inne sukcesy. Dopiero co odkryłem uroki alkoholu i kokainy. I od razu ją pokochałem – niezależnie od tego czy byłem wstawiony, czy nie – przyznał w jednej z autobiografii. Narkotyki rzucił po wpadce Kirka Stevensa, snookerzysty z Kanady, który przez uzależnienie musiał zakończyć karierę. Pozostał mu alkohol.

W jedną z rocznic półfinału mistrzostw świata z 1982 roku, White zaprosił Higginsa do swojej posiadłości w hrabstwie Surrey. – Basen, stół do snookera i całodzienne picie. Po dwóch galonach – a galon to… 4,5 litra – wsiadłem za kierownicę odwieźć Aleksa. Wjechałem w ścianę. Szyba rozsypała się w drobny mak. Higgins, który nigdy nie zapinał pasów, wypadł przez okno. Choć trudno to sobie wyobrazić, "Huraganowi z Belfastu" nic się nie stało. – Wstał i zaczął krzyczeć: kochany, mam dziewięć żyć, to było świetne – wspominał po latach White na łamach "The Guardian". I dalej nie było to jego największe szaleństwo. W 2008 roku "Trąba powietrzna" w końcu przyznał się do tego, co było szeptaną legendą – wykradzenia zmarłego na raka brata z kostnicy, by ostatni raz pójść z nim do baru.

Jimmy White nigdy nie przepuścił okazji do imprezy. Tu razem z Ronnie Woodem z Rolling Stonesów (fot. gettyimages)
Jimmy White nigdy nie przepuścił okazji do imprezy. Tu razem z Ronnie Woodem z Rolling Stonesów (fot. gettyimages)

Byliśmy bardzo smutni. I bardzo pijani. Rachunek opiewał na 4600 funtów. Powiedziałem siostrze, że idę po Martina. Weszliśmy do kostnicy, kopnąłem w drzwi, za którymi schowany był mój brat, a kłódka puściła. Żaden alarm nie zadzwonił, więc postanowiliśmy zabrać go na pożegnalne piwo. Czuliśmy, że po raz ostatni powinniśmy spędzić z nim trochę czasu. White z kolegami zadzwonił po niepijącego przyjaciela. A że ten nie był zbyt chętny do podwożenia nieboszczyka – choć ten był ubrany w garnitur – trzeba było… zamówić taksówkę. – Posiedzieliśmy w pubie, wypiliśmy parę piw. Raz płakaliśmy, raz się śmialiśmy. Gdy wracaliśmy, taksówkarz powiedział, że brat nie wygląda za dobrze. Przyznaliśmy, że za dużo wypił. Pod kostnicą na White’a i spółkę czekała policja. – Funkcjonariusze znali mnie z telewizji, nie zrobiliśmy żadnych uszkodzeń. Zgubiliśmy tylko kapelusz Martina. I nie dostaliśmy kary – ze śmiechem wspominał snookerzysta, uznawany za autora "najlepszego uderzenia XX wieku".


Rakieta – Ronnie pozbawiony dzieciństwa
Tak się akurat złożyło, że w meczu European League w Hamburgu rywalem White’a był 17-letni wówczas Ronnie O’Sullivan, który z czasem wskoczył w buty starszego kolegi. Najbardziej spektakularny zawodnik XXI wieku nie stroni również od kontrowersji. Poganianie sędziów, dziwne miny podczas wbijania bil, czy... poddawanie spotkań w ich trakcie – to cały Ronnie. Znany z bycia jednym z najszybszych snookerzystów w historii O’Sullivan podpadł kibicom, gdy po kilku nieudanych zagraniach odpuścił mecz z siedmiokrotnym mistrzem świata, Stephenem Hendrym podczas UK Championship.


Hendry, będący absolutnym przeciwieństwem O’Sullivana, nie mógł nadziwić się decyzji rywala. Spokojny, opanowany zawodnik przez lata był największym konkurentem mającego większe wahania formy "Rakiety". Rywalizacja stabilnego Szkota i brawurowego Anglika przyciągała przed telewizory rzeszę kibiców, a O’Sullivan swoją odmiennością sprawiał, że to jemu towarzyszyła większa sympatia fanów. O odmienność nie było trudno – taką konkluzję można mieć po poznaniu historii z dzieciństwa zawodnika, który aż trzynaście razy wbił brejka maksymalnego (147 punktów). Rodzice Ronniego prowadzili sklep z artykułami erotycznymi, jego ojciec trafił do więzienia na siedemnaście lat za zabójstwo, matka zaś na kilka lat za nieprawidłowości podatkowe. Osamotniony O’Sullivan musiał zaopiekować się młodszą siostrą i skupić na karierze – i nie szło to w parze. Pojawił się alkohol, pojawiły się narkotyki. Ścieżka utarta przez Jimmy’ego White’a wydawała się kusząca, ale na szczęście dla niego, jak i dla kibiców snookera, już w 2000 roku, "Rakieta" powiedział dość i udał się na odwyk. Po latach przyznał, że była to jedna z najważniejszych decyzji w życiu. Decyzja, która sprawiła, że do dziś możemy podziwiać go przy snookerowych stołach.

Tony "Tornado" – szalony Maltańczyk
To do Ronniego O’Sullivana należy rekord najszybszego wbicia brejka maksymalnego. Dokładnie 23 lata temu w starciu mistrzostw świata z Mickiem Price’em snookerowy geniusz "wyczyścił stół" w pięć minut i osiem sekund.


Rekord najszybszego wbicia brejka stupunktowego dzierży jednak ktoś inny. Tony Drago – najlepszy maltański snookerzysta w historii nie bez powodu ma pseudonim "Tornado". Sto punktów poniżej trzech minut? Tylko jemu udała się ta sztuka. Wygrana partia w dwie minuty – nie ma problemu. Szybki jak tornado Drago zwykle nie mierzył, tylko od razu uderzał białą bilę. Niekiedy przynosiło to doskonałe efekty, częściej zaś spektakularne pudła. Pudła, po których krewki wyspiarz wpadał w furię. Najbardziej pamiętną była ta z meczu kwalifikacyjnego do turnieju German Masters. W spotkaniu z Alanem McManusem Maltańczyk w decydującej partii nie trafił łatwej różowej bili i od razu poszedł do rywala, by uścisnąć mu dłoń. Sędzia potraktował to jako poddanie spotkania, tak też uznał Szkot, który nie pozwolił na wycofanie poddania. Wściekły na siebie i na cały świat Drago zaczął wyładowywać się... na swojej twarzy.


Ustawianie meczów? Nie tylko w polskiej lidze
Na szczęście skończyło się na spektakularnych scenach i braku uszkodzeń ciała. W ostatnich latach energiczny Drago miał jednak problemy z sercem, przez które zakończył profesjonalną karierę. Tę w 2024 roku będzie mógł wznowić Stephen Lee, pierwszy ze snookerzystów zawieszony na aż dwanaście lat za ustawianie meczów. W latach 2008-2009 pięciokrotny zwycięzca rankingowych turniejów czerpał korzyść majątkową z przegrania aż pięciu spotkań i wygrania dwóch w sposób budzący wątpliwości. Celowe pudła, podejścia kończone prostymi błędami, dzięki którym rywale mieli szansę na odrobienie strat w partii, seryjne błędy, a w dwóch przypadkach nagły powrót do świetnej dyspozycji – było to zbyt widoczne, by nie stanowiło dowodu przeciwko snookerzyście posturą przypominającą Billa Werbeniuka. Sprawa dyskwalifikacji Stephena Lee rozgrzała środowisko do czerwoności. Skończyło się na 12 latach banicji, ale raczej oznacza to dożywotni rozbrat z najważniejszymi zawodami.

Stephen Lee został zawieszony na 12 lat za sprzedawanie meczów (fot. gettymiages)
Stephen Lee został zawieszony na 12 lat za sprzedawanie meczów (fot. gettymiages)

Mimo zarobienia podczas kariery 2 milionów funtów Lee miał olbrzymie problemy finansowe. Był ścigany przez skarbówkę za niezapłacone podatki – a ustawienie kilku spotkań miało być sposobem na stanięcie na nogi. Nie było, a sam zawodnik zaczął popadać w coraz gorszy konflikt z prawem. W 2014 roku sprzedał na aukcji swój kij, pieniądze dostał, ale wysyłki nie zrealizował. Cztery lata później został zatrzymany w Hongkongu na tym, jak nielegalnie udzielał lekcji gry w bilard. Za każdym razem skończyło się na grzywnach. Każdy wybryk Lee odnotowywany był jednak w mediach i trudno wyobrazić sobie, by zezwolono na jego powrót. Furtka jest otwarta, lecz nie w rozgrywkach weteranów. Tam jasno stwierdzono, że obecność skazanego za korupcję snookerzysty nie jest mile widziana.

Przez jakiś czas mile widziany w środowisku nie był John Higgins, który został uwieczniony przez dziennikarzy śledczych nieistniejącej już gazety "News of the World" na tym, jak przystał na sprzedanie meczu biznesmenowi, który okazał się podstawionym żurnalistą.


Słynący z kontrowersji tytuł należący do Ruperta Murdocha opublikował nagranie w sieci. Nie pozostawiało ono wątpliwości, że Szkot chciał popełnić błąd w czterech konkretnych frejmach, za co miał zainkasować 300 tysięcy funtów. Jako że informacje ujawniono przed potencjalnym meczem, Higgins został uznany za winnego "chęci sprzedania meczu w zamian za osiągnięcie korzyści finansowej". Półroczne zawieszenie potraktowano jako względnie niskie, a szybki powrót Szkota do zawodów został przyjmowany gwizdami czy buczeniem. A przyznać trzeba, że John Higgins wrócił w pięknym stylu – w 2011 roku zdobywając czwarty tytuł mistrzowski.

John Higgins wznoszący tytuł mistrzowski w 2011 roku (fot. gettyimages)
John Higgins wznoszący tytuł mistrzowski w 2011 roku (fot. gettyimages)

Król jest nagi. Wielki powrót "Borsuka"
Najpiękniejszy – i zdecydowanie mniej kontrowersyjny powrót zaliczył Mark Williams. Dawna jedynka światowych rankingów, mistrz świata z roku 2000 i 2003 przez lata odpadał we wczesnych fazach najważniejszego turnieju roku. I było tak aż przez piętnaście lat. W 2018 roku Walijczyk o wdzięcznym pseudonimie "Borsuk" szedł jak burza, pewnie pokonując Jimmy’ego Robertsona i Roberta Milkinsa. Przed ćwierćfinałowym meczem z Ali Carterem zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa w całych mistrzostwach przyjdzie nagi na konferencję prasową. W kolejnych rundach lubianemu snookerzyście wychodziło wszystko. Włącznie w trafianie bil do łuz z zamkniętymi oczami.


Idący po swoje Williams był coraz bliższy wparowania nago na konferencję prasową. Po odprawieniu Cartera wygrał z Barrym Hawkinsem i dotarł do finału. Tam czekał na niego John Higgins. Starcie dwóch 43-latków uważane jest za jeden z najlepszych finałów XXI wieku. Inspiracji do pokonania Szkota Williams szukał... pod budką z kebabem. Pomiędzy niedzielną sesją wieczorną i poniedziałkowym dokończeniem finału Walijczyk jak gdyby nigdy nic poszedł w nocy na turecki przysmak, który okrasił piwem. Pomogło. Dzięki wygranej 18:16 w partiach po piętnastu latach "Borsuk" wrócił na snookerowy szczyt. Nago. Tak jak obiecał, na konferencji tuż po meczu pojawił się bez ubrań, odsłaniając liczne tatuaże – w tym walijskiego smoka pożerającego angielską flagę.


"Król jest nagi" – żartowały później brytyjskie media. A Williams po konferencji udał się na imprezę, która skończył nad ranem, budząc się w hotelowym łóżku ze swoim menedżerem. Bynajmniej nie w oficjalnym, regulaminowym stroju snookerzysty. "Nie szata zdobi człowieka, a człowiek szaty" – napisał kiedyś Horacy. I do rywalizacji w tej odmianie bilardu pasuje to jak mało kto. Dziwnym trafem to w sporcie na pierwszy rzut oka wymagającym szyku, stylu i klasy trafiają się największe ananasy.

Zobacz też
"Wylewamy litry potu i litry kasy". Polka powalczy o MŚ w Ironmanie [WYWIAD]
Aleksandra Kieda weźmie udział w MŚ w Ironmanie
polecamy

"Wylewamy litry potu i litry kasy". Polka powalczy o MŚ w Ironmanie [WYWIAD]

| Inne 
Jak zachęcić dzieci do sportu? Padły konkretne wskazówki!
Hanna Maliszewska, Jan

Jak zachęcić dzieci do sportu? Padły konkretne wskazówki!

| Inne 
Drużyny z całej Polski walczyły o puchar pełen pozytywnej energii
Piotr Gruszka razem z finalistami Drużyny Energii (fot. Drużyna Energii).

Drużyny z całej Polski walczyły o puchar pełen pozytywnej energii

| Inne 
Nie żyje trener polskich medalistów olimpijskich
fot. PAP

Nie żyje trener polskich medalistów olimpijskich

| Inne 
Igrzyska pochłonęły miliardy! A to wszystko... z podatków
Igrzyska olimpijskie w Paryżu pochłonęły sporą część finansów publicznych (fot. Getty)

Igrzyska pochłonęły miliardy! A to wszystko... z podatków

| Inne 
Wielka zmiana w światowym sporcie. Nowy szef MKOl
Kirsty Coventry zastąpiła Thomasa Bacha na stanowisku szefa MKOl (fot. Getty).

Wielka zmiana w światowym sporcie. Nowy szef MKOl

| Inne 
Uwaga, talent! Polka ze srebrem MŚ juniorów
Ksenia Żyżych (fot. Akademia Leszka Blanika Warszawa/FB)

Uwaga, talent! Polka ze srebrem MŚ juniorów

| Inne 
Wielki sukces Polaka. Wywalczył podium w Pucharze Świata!
Kuba Gajda (fot. PAP)

Wielki sukces Polaka. Wywalczył podium w Pucharze Świata!

| Inne 
Polacy w blokach startowych. Sprawdź zapowiedź tygodnia w TVP!
Polacy w blokach startowych. Sprawdź zapowiedź tygodnia w TVP! (fot. Getty)
tylko u nas

Polacy w blokach startowych. Sprawdź zapowiedź tygodnia w TVP!

| Inne 
Kolejne podium! Polacy wrócą z ME z workiem medali
Wiktor Głazunow (fot. PAP)

Kolejne podium! Polacy wrócą z ME z workiem medali

| Inne 
Polecane
Najnowsze
Drugi dzień DME. Śledź wyniki Polaków [NEWS AKTUALIZOWANY]
nowe
Drugi dzień DME. Śledź wyniki Polaków [NEWS AKTUALIZOWANY]
| Lekkoatletyka 
Ewa Swoboda (fot. Getty Images)
Trzeci Polak w Interze? Możliwa transferowa wymiana
Reprezentanci Polski (fot. Getty)
Trzeci Polak w Interze? Możliwa transferowa wymiana
| Piłka nożna / Włochy 
Pierwszy dzień i plaga kontuzji. Faworyci łapali się za głowy
Pierwszy dzień rywalizacji w DME w lekkoatletyce obfitował w kontuzje (fot. Getty/własne)
polecamy
Pierwszy dzień i plaga kontuzji. Faworyci łapali się za głowy
zdj. własne
Jan Pęczak
Ważna decyzja Barcelony. Dzięki niej zarobi miliony
Ansu Fati i Lamine Yamal (fot. Getty)
Ważna decyzja Barcelony. Dzięki niej zarobi miliony
| Piłka nożna / Hiszpania 
Polki i ostatni sprawdzian przed Euro. "Nie myślmy o nich jako o słabym zespole"
Ewa Pajor (fot. Getty Images)
Polki i ostatni sprawdzian przed Euro. "Nie myślmy o nich jako o słabym zespole"
Dawid Brilowski
Dawid Brilowski
Bezpieczni nad wodą. Rady od ratowników i żeglarzy [WIDEO]
fot. TVP
Bezpieczni nad wodą. Rady od ratowników i żeglarzy [WIDEO]
| Inne 
Ruszyły przygotowania do letniej Uniwersjady
Polskie siatkarki i siatkarze niedługo wystąpią w letniej Uniwersjadzie w Niemczech (fot. inf. prasowa)
Ruszyły przygotowania do letniej Uniwersjady
| Inne / Sport akademicki 
Do góry