W żadnej innej dyscyplinie mistrzostwa świata nie są rozgrywane w teatrze. W mało którym sporcie zawodnicy podczas rozgrywek muszą być tak eleganccy. Snooker to dyscyplina, w której na pierwszy rzut oka rywalizują dżentelmeni. Na pierwszy rzut oka – bo oblicze i zachowanie często nie współgrają z koszulą, muchą i kamizelką – obowiązkowym strojem zawodników.
Gdyby nie pandemia koronawirusa, od minionego weekendu fani snookera pasjonowaliby się najważniejszym turniejem roku – mistrzostwami świata tradycyjnie rozgrywanymi w Crucible Theatre w Sheffield. Mimo że zainteresowanie turniejem zwykle jest ogromne, tradycyjnie rozgrywany jest on przy 980 fanach – taka jest bowiem pojemność największej sceny. Mimo wielu opcji przeniesienia turnieju do większego obiektu, umowa z teatrem w Sheffield została przedłużona do 2027 roku. To świadczy o sile tradycji i ekskluzywności dyscypliny.
Obowiązkowy dresscode zawodników, kibice wpuszczani tylko w stosownych strojach, partie rozgrywane w ciszy i okraszane brawami tylko przy szczególnie udanych zagraniach – wydawać by się wręcz mogło, że to sport snobistyczny. Przynajmniej porównując to z obrazkami sprzed lat. Wówczas areny zmagań bardziej przypominały kadry z kultowego filmu "Bilardzista" z Paulem Newmanem w roli głównej, aniżeli elitarne miejsca. Papierosowy dym był absolutną normalnością, a gracze nie kryli swoich upodobań do napojów alkoholowych.
Wielki Bill. Piwo co frejma
Niekwestionowanym liderem był Bill Werbeniuk. Zmarły w 2003 roku Kanadyjczyk był jedną z barwniejszych postaci światowego snookera. Picie piwa zalecili mu lekarze, którzy doradzali lekkie spożycie, by zmarginalizować efekty choroby Minora, czyli samoistne drżenie zawodnika. Z rad medyków Werbeniuk korzystał skwapliwie, przed każdym z meczów wypijając około sześciu pint piwa. Co więcej, zazwyczaj podczas każdego z pojedynków Kanadyjczyk co frejma zamawiał kolejny napój wyskokowy. W przypadku długich spotkań słynący z niesamowitej wydolności alkoholowej i spektakularnego stylu gry snookerzysta potrafił opróżnić pół setki kufli!
Życiowym rekordem Werbeniuka było wypicie... siedemdziesięciu sześciu puszek piwa podczas meczu z Johnem Spencerem w latach siedemdziesiątych. W pokazowym spotkaniu ze Szkotem Eddiem Sinclairem, w którym obaj zawodnicy raczyli się olbrzymimi dawkami piwa, Kanadyjczyk po wypiciu czterdziestego drugiego kufla przerwał grę na kilka minut, mówiąc, że "idzie do baru po coś mocniejszego". W tym samym czasie Sinclair, który posturą nie dorównywał rywalowi nieprzytomny osunął się na fotel. Ot dzień jak co dzień. Największym sukcesem Werbeniuka był czterokrotny awans do ćwierćfinału mistrzostw świata. Nie wiadomo jak Kanadyjczyk świętował, ale musiała być to wielka impreza, wiadomo jednak jak opijał porażki. Po przegranej z Nigelem Bondem w 1990 roku i wypiciu dwudziestu ośmiu piw i szesnastu szklaneczek whisky Kanadyjczyk wrócił do domu z butelką szkockiej, by "zapić smutki". Karierę zakończył niedługo później, zaś przez problemy alkoholowe w 1991 roku ogłosił bankructwo.
Jednym z najlepszych przyjaciół Higginsa był znany aktor, Oliver Reed. Przyjaźń ta oblewana była hektolitrami alkoholu, co w przypadku bożyszcza brytyjskich kin skończyło się tragedią. Walczący z alkoholizmem Reed podczas kręcenia "Gladiatora" na Malcie wszedł do jednego z barów, gdzie został rozpoznany przez marynarzy z brytyjskiego okrętu. Zamiast małego piwa, skończyło się na alkoholowym konkursie. Wygrał go aktor, który wypił osiem piw, dwanaście kieliszków rumu, pół butelki whisky i kilka szklaneczek koniaku. Po zawodach w piciu przyszedł czas na zawody w siłowaniu na rękę. Po pięciu triumfach Reed bezwładnie osunął się pod stół. Chwilę później przyjechała karetka, w której zmarł na zawał serca. Do dziś pub o wdzięcznej nazwie "The Pub" w Valletcie obklejony jest podobiznami znanego aktora, a brytyjscy turyści przyjeżdżają do lokalu, by zobaczyć ostatnie miejsce, w którym pił słynny "Ollie".
Pogrzeb Reeda odbył się w Cork, a trumnę pomagał nieść Higgins, który zmagał się wówczas z rakiem gardła, wynikającym z palenia ponad czterech paczek papierosów dziennie. Ostatnie lata dwukrotnego mistrza świata sielanką nie były. Irlandczyk, który po usunięciu nowotworu mógł mówić tylko szeptem, stracił wszystkie pieniądze wskutek hazardu, alkoholizmu i problemów z kobietami. Zmarł w 2010 roku, a bezpośrednią przyczyną zgonu była kombinacja chorób i... głód. W chwili śmierci legendarny snookerzysta ważył 38 kilogramów. Jego ostatnim marzeniem było spocząć obok Olivera Reeda. Nie zostało ono zrealizowane.
Jimmy White: trąba powietrzna w barach i przy stole
Jednym z uczestników pogrzebu Aleksa Higginsa był Jimmy White – kolejny z kompanów Irlandczyka od wszelakich uciech, zawodnik do dziś mający rangę kultowego i utrzymujący się w snookerowym World Tourze dzięki dzikiej karcie. Jej powodem jest to, że "Whirlwind" ("Trąba powietrzna") zawsze potrafi zaskoczyć kibiców czymś niekonwencjonalnym. Niekonwencjonalne jest również jego życie poza snookerowym stołem. Uznawany za najlepszego w historii zawodnika, który nigdy nie zdobył tytułu mistrza świata White... był wdzięczny losowi i... Higginsowi właśnie. Jak sam zainteresowany przyznawał po latach, brak najważniejszego snookerowego trofeum uchronił go przed śmiercią. W 1982 roku idący jak rakieta po tytuł White przegrał w półfinale z przyjacielem z Irlandii. – Gdybym wtedy został mistrzem świata, po prostu bym umarł. Wiem, jak świętowałem inne sukcesy. Dopiero co odkryłem uroki alkoholu i kokainy. I od razu ją pokochałem – niezależnie od tego czy byłem wstawiony, czy nie – przyznał w jednej z autobiografii. Narkotyki rzucił po wpadce Kirka Stevensa, snookerzysty z Kanady, który przez uzależnienie musiał zakończyć karierę. Pozostał mu alkohol.
W jedną z rocznic półfinału mistrzostw świata z 1982 roku, White zaprosił Higginsa do swojej posiadłości w hrabstwie Surrey. – Basen, stół do snookera i całodzienne picie. Po dwóch galonach – a galon to… 4,5 litra – wsiadłem za kierownicę odwieźć Aleksa. Wjechałem w ścianę. Szyba rozsypała się w drobny mak. Higgins, który nigdy nie zapinał pasów, wypadł przez okno. Choć trudno to sobie wyobrazić, "Huraganowi z Belfastu" nic się nie stało. – Wstał i zaczął krzyczeć: kochany, mam dziewięć żyć, to było świetne – wspominał po latach White na łamach "The Guardian". I dalej nie było to jego największe szaleństwo. W 2008 roku "Trąba powietrzna" w końcu przyznał się do tego, co było szeptaną legendą – wykradzenia zmarłego na raka brata z kostnicy, by ostatni raz pójść z nim do baru.
– Byliśmy bardzo smutni. I bardzo pijani. Rachunek opiewał na 4600 funtów. Powiedziałem siostrze, że idę po Martina. Weszliśmy do kostnicy, kopnąłem w drzwi, za którymi schowany był mój brat, a kłódka puściła. Żaden alarm nie zadzwonił, więc postanowiliśmy zabrać go na pożegnalne piwo. Czuliśmy, że po raz ostatni powinniśmy spędzić z nim trochę czasu. White z kolegami zadzwonił po niepijącego przyjaciela. A że ten nie był zbyt chętny do podwożenia nieboszczyka – choć ten był ubrany w garnitur – trzeba było… zamówić taksówkę. – Posiedzieliśmy w pubie, wypiliśmy parę piw. Raz płakaliśmy, raz się śmialiśmy. Gdy wracaliśmy, taksówkarz powiedział, że brat nie wygląda za dobrze. Przyznaliśmy, że za dużo wypił. Pod kostnicą na White’a i spółkę czekała policja. – Funkcjonariusze znali mnie z telewizji, nie zrobiliśmy żadnych uszkodzeń. Zgubiliśmy tylko kapelusz Martina. I nie dostaliśmy kary – ze śmiechem wspominał snookerzysta, uznawany za autora "najlepszego uderzenia XX wieku".
Tony "Tornado" – szalony Maltańczyk
To do Ronniego O’Sullivana należy rekord najszybszego wbicia brejka maksymalnego. Dokładnie 23 lata temu w starciu mistrzostw świata z Mickiem Price’em snookerowy geniusz "wyczyścił stół" w pięć minut i osiem sekund.
Mimo zarobienia podczas kariery 2 milionów funtów Lee miał olbrzymie problemy finansowe. Był ścigany przez skarbówkę za niezapłacone podatki – a ustawienie kilku spotkań miało być sposobem na stanięcie na nogi. Nie było, a sam zawodnik zaczął popadać w coraz gorszy konflikt z prawem. W 2014 roku sprzedał na aukcji swój kij, pieniądze dostał, ale wysyłki nie zrealizował. Cztery lata później został zatrzymany w Hongkongu na tym, jak nielegalnie udzielał lekcji gry w bilard. Za każdym razem skończyło się na grzywnach. Każdy wybryk Lee odnotowywany był jednak w mediach i trudno wyobrazić sobie, by zezwolono na jego powrót. Furtka jest otwarta, lecz nie w rozgrywkach weteranów. Tam jasno stwierdzono, że obecność skazanego za korupcję snookerzysty nie jest mile widziana.
Przez jakiś czas mile widziany w środowisku nie był John Higgins, który został uwieczniony przez dziennikarzy śledczych nieistniejącej już gazety "News of the World" na tym, jak przystał na sprzedanie meczu biznesmenowi, który okazał się podstawionym żurnalistą.
Król jest nagi. Wielki powrót "Borsuka"
Najpiękniejszy – i zdecydowanie mniej kontrowersyjny powrót zaliczył Mark Williams. Dawna jedynka światowych rankingów, mistrz świata z roku 2000 i 2003 przez lata odpadał we wczesnych fazach najważniejszego turnieju roku. I było tak aż przez piętnaście lat. W 2018 roku Walijczyk o wdzięcznym pseudonimie "Borsuk" szedł jak burza, pewnie pokonując Jimmy’ego Robertsona i Roberta Milkinsa. Przed ćwierćfinałowym meczem z Ali Carterem zapowiedział, że w przypadku zwycięstwa w całych mistrzostwach przyjdzie nagi na konferencję prasową. W kolejnych rundach lubianemu snookerzyście wychodziło wszystko. Włącznie w trafianie bil do łuz z zamkniętymi oczami.
He's a man of his word...
— BBC Snooker (@BBCSnooker) May 7, 2018
As promised, Mark Williams has arrived for his press conference as world champion - naked! 😳#bbcsnooker pic.twitter.com/yEF9h2MqMF
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.