Maj 1945. Zniszczona Europa po zakończeniu największego konfliktu zbrojnego budzi się do życia. Walki ucichły, ale życie nie wróciło już do tego sprzed pożogi. Zmieniły się granice, systemy polityczne, miasta i fabryki obróciły się w gruzy. Najbardziej dotkliwymi stratami były jednak te ludzkie, szczególnie w Polsce. W takich okolicznościach powoli odradzał się nasz sport.
Siatkówka w przedwojennej Polsce zyskiwała coraz większą popularność, nie odbywały się jednak wtedy żadne międzynarodowe imprezy czy mistrzostwa, nie istniała zatem oficjalna reprezentacja. Przełom przyszedł w roku 1948, gdy w Rzymie zorganizowano I mistrzostwa Europy, Polacy jednak nie pojawili się na starcie, a był to efekt interwencji władz. Rok później o mistrzostwo Starego Kontynentu walczyły panie. Na ich szczęście turniej był w komunistycznej Czechosłowacji, zatem nie groziły im polityczne bojkoty. Na boiskach przygotowanych na kortach tenisowych zmierzyło się siedem drużyn. Polki rozpoczęły od meczu z siatkarkami ze Związku Radzieckiego. Najbardziej wyrównana walka toczyła się w pierwszym secie, w którym zawodniczki Lotara Geyera uległy rywalkom 13:15. Skończyło się wynikiem 0:3 w setach. Reszta spotkań, oprócz porażki z Czechosłowacją, również trwała trzy sety. I wszystkie wygrywały Polki, co dało im brązowy medal. W tym samym czasie, na tym samym boisku w pierwszych mistrzostwach świata rywalizowała drużyna mężczyzn. Odniosła dwie wygrane, w pierwszym i w ostatnim meczu. Starczyło do zajęcia piątego miejsca na dziesięć ekip.
Człowiekiem, który w dużej mierze odpowiadał za te wyniki, a nie był oficjalnie wpisany w protokołach meczowych, był Romuald Wirszyłło. Warszawiak rozpoczął karierę zawodniczą w 1924 roku, jeszcze podczas nauki w szkole średniej. Trzykrotnie zdobył mistrzostwo Polski w barwach AZS Warszawa, ale w drugiej połowie lat trzydziestych coraz bardziej angażował się w pracę działacza. Organizował podziemne rozgrywki w okupowanej stolicy. Po wojnie został trenerem rodzimego klubu, prowadził jednocześnie męską i żeńską sekcję siatkarską AZS Warszawa. Łączył te funkcje z trenowaniem obu reprezentacji Polski. Pomagał mu dobrze nam znany Walenty Kłyszejko. A Wirszyłło zdobywał coraz większe uznanie również za granicą, przez osiem lat był przewodniczącym Komisji Technicznej Międzynarodowej Federacji Piłki Siatkowej.
Mistrzostwa Europy na przełomie lat czterdziestych i pięćdziesiątych organizowane były rokrocznie. Polki nie musiały więc czekać długo na kolejną okazję do zaprezentowanie się na międzynarodowej arenie. W październiku 1950 roku odniosły cztery zwycięstwa w Sofii. Uległy jedynie niepokonanej reprezentacji Związku Radzieckiego, która obroniła tytuł. Wicemistrzostwo Europy było dużym sukcesem, a rok później w Paryżu powtórzył się scenariusz z bułgarskich mistrzostw. Polityka wkradała się jednak we wszystkie sfery życia i wpływała nawet na grę najlepszej polskiej drużyny. Trener Polek, Zygmunt Krzyżanowski nie otrzymał paszportu na wyjazd do Francji, zatem w trybie pilnym musiał pojechać trener męskiej reprezentacji, która w ME 1951 nie wystartowała, czyli Zygmunt Kraus. Na szczęście dla Krzyżanowskiego na pierwszych w historii mistrzostwach świata mógł pojawić się pełen sztab szkoleniowy. W Moskwie scenariusz podobny był do tego z poprzednich imprez mistrzowskich. Wszystkie mecze wygrane oprócz tego z gospodyniami. Do tej pory drugie miejsce z tych mistrzostw jest najlepszym wynikiem Polek w historii ich występów w siatkarskich mundialach.
Tuż po wojnie koszykówka, siatkówka i piłka ręczna były zarządzane przez jeden związek: Polski Związek Koszykówki, Siatkówki i Szczypiorniaka. Popularniejsza w tamtych czasach jedenastoosobowa odmiana piłki ręcznej, czyli szczypiorniak, różniła się od znanej nam współcześnie wersji tego sportu głównie miejscem, gdzie odbywały się mecze. Dwie drużyny po jedenastu rywalizowały na trawiastym boisku o rozmiarach futbolowego. Szczypiorniak był uwielbiany w Niemczech, na polecenie Adolfa Hitlera włączono go nawet do programu igrzysk olimpijskich w Berlinie, a najlepsi oczywiście okazali się nasi wschodni sąsiedzi. Tak samo było w turniejach mistrzostw świata rozgrywanych po wojnie, oprócz tych z 1948 roku, gdy Niemców nie dopuszczono do startu.
Wśród 12 drużyn zgłoszonych do eliminacji znaleźli się też Polacy, którzy byli rozstawieni. Aby awansować do finałowej czwórki oraz wystąpić w turnieju we Francji i Kraju Saary wystarczyło wygrać tylko mecz. Niestety, pokonanie Szwedów okazało się zbyt trudnym zadaniem. Skandynawska drużyna wywalczyła tytuł. Polscy szczypiorniści brali udział jeszcze w czterech wydaniach mistrzostw. Zawsze najlepsza okazywała się zjednoczona reprezentacja Niemiec, a w latach 1963 i 1966, kiedy ze względów politycznych startowały dwie drużyny, RFN i NRD zajmowały na przemian dwa najlepsze miejsca. Halowa wersja gry zdobywała jednak coraz więcej sympatyków ze względu na większą dynamikę, a włączenie tej odmiany dyscypliny do programu igrzysk olimpijskich w Monachium okazało się gwoździem do trumny szczypiorniaka.
Pani Jadzia
Jedno nie zmieniało się na kortach tenisowych – tam cały czas dominowała Jadwiga Jędrzejowska. Tytuły mistrzostw Polski zdobywała do 1966 roku. W dwóch pierwszych powojennych turniejach gry pojedynczej kobiet po wojnie mierzyła się w finale z siostrą Zofią, pojedynki wygrywała w dwóch setach. W latach 1945-62 uczestniczyła w turniejach wielkoszlemowych. Nawiązała do przedwojennych sukcesów awansując z Rumunem Cristea Caralulisem do finału miksta French Open 1947, jednak duet w meczu z zawodnikami ze Związku Południowej Afryki przegrał 0:6, 0:6. W przeciwieństwie do Jędrzejowskiej, najlepszy tenisista międzywojnia, Ignacy Tłoczyński nie mógł wrócić po wojnie do kraju. Z żołnierzami korpusu generała Władysława Andersa wylądował w Wielkiej Brytanii.
Efekt prześladowań politycznych było widać po zgłoszeniu Tłoczyńskiego do Wimbledonu w 1946 roku, gdy polska ambasada domagała się zdjęcia naszej flagi umieszczonej przy jego nazwisku. Gracz zachował jednak symbole narodowe na stroju. W kraju prymat należał do Władysława Skoneckiego, który wygrywał turnieje mistrzostw Polski w grze pojedynczej w latach 1946-50. Z Józefem Hebdą uczestniczył w pierwszym po wojnie spotkaniu Pucharu Davisa. Mecz Polska – Wielka Brytania był wydarzeniem wielkiej wagi nie tylko w sportowym życiu Warszawy. Wtedy legendarny sprawozdawca Bohdan Tomaszewski zadebiutował przy mikrofonie, a literat Leopold Tyrmand zdał relację ze spotkań w tygodniku "Przekrój". W decydującej potyczce Skonecki okazał się gorszy od Tony’ego Mottrama, a Polacy przegrali 2:3 w ogólnym rozrachunku. Kto wie, jak potoczyłoby się spotkanie, gdyby mógł w nim wystąpić Tłoczyński. Wyklęty tenisista postanowił poradzić się generała Andersa, który odradził mu przyjazd do Warszawy w maju 1947 roku, zaledwie cztery miesiące po sfałszowanych wyborach parlamentarnych.
Podobne dylematy towarzyszyły innemu przedwojennemu mistrzowi tenisa, tylko że stołowego. Alojzy Ehrlich, wielokrotny wicemistrz świata, spędził wojnę w obozach koncentracyjnych w Auschwitz i Dachau. Po zakończeniu dramatu wrócił do Francji, w której mieszkał od początku lat trzydziestych. Cały czas chciał jednak reprezentować barwy Polski. Na mistrzostwach świata w Paryżu znalazł się w najlepszej ósemce. Władze wykluczyły go jednak z reprezentacji ze względów politycznych. Sytuacja powtórzyła się dwa lata później, z tym że tym razem Ehrlich chciał umożliwić start w mistrzostwach świata innym reprezentantom Polski. Władze pozostały jednak nieugięte, ale prześladowany zawodnik do końca życia wspierał graczy ze swojej ojczyzny.
Na dwóch kółkach w kółko, bądź do państw zaprzyjaźnionych
Na zniszczone szosy wrócili kolarze. Wrócił też Wyścig Dookoła Polski, tylko że kraj była zupełnie inny niż podczas pierwszych edycji tej imprezy. Dzięki wsparciu działaczy i dziennikarzy Tour de Pologne 1947 mógł dojść do skutku. Najskromniejsza wersja wyścigu w historii składała się z czterech etapów o łącznej długości zaledwie 606 kilometrów. Od 25 do 28 września kolarze jeździli kolejno z Krakowa do Bytomia, z Bytomia do Częstochowy, Częstochowy do Łodzi i stamtąd do mety w stolicy. Najlepszy okazał się Stanisław Grzelak reprezentujący Tramwajarza Łódź, za nim uplasowali się Zdzisław Stolarczyk i Bolesław Napierała, triumfator dwóch przedwojennych TdP i ówczesny mistrz Polski.
Rok później Tour de Pologne wrócił do przedwojennej chwały. Trasa wiodła z Warszawy, poprzez Olsztyn, Gdynię, Szczecin, Poznań, Wrocław, Częstochowę, Łódź i na koniec znowu do stolicy. Kolarzom towarzyszyły masy kibiców, a emocje wzbudzały również dobre występy Olle Perssona, który jako pierwszy cudzoziemiec wygrał etap tej narodowej imprezy kolarskiej. Szwed wycofał się w późniejszej fazie wyścigu, jak duża część kolarzy, którzy ucierpieli w licznych kraksach bądź odpadli z wyczerpania. Po 11 etapach najlepszy okazał się Wacław Wójcik.
Występ Perssona był przedsmakiem tego, co działo się w roku 1949. O żółtą koszulkę zaciekle rywalizowali Rumun Marin Niculescu i Włoch Francesco Locatelli. Na ostatnich etapach lepszy okazał się ten ostatni. O tym, jak bardzo zagraniczni kolarze z 9 państw zdominowali rywalizację może świadczyć fakt, że najlepszy z naszych reprezentantów, Wacław Wójcik, był dopiero siódmy. Mimo dobrej organizacji Wyścig Dookoła Polski nie był rozgrywany przez dwa następne lata. Pojawił się bowiem groźny konkurent, międzynarodowy i aktywnie wspierany przez władze. Wyścig Pokoju.
Fenomen tego wyścigu wymagałby co najmniej osobnego artykułu do opisania szaleństwa, jakie towarzyszyło tej imprezie w komunistycznej Europie Środkowo-Wschodniej. Zaczęło się od chęci nawiązania głębszej współpracy sportowej między Polską a Czechosłowacją. W głowach dziennikarzy z obu państw tlił się ten pomysł od dłuższego czasu, jednak nie było porozumienia co do realizacji. Zdecydowano się na wyścig kolarski. Na początku nawet dwa, przeprowadzane równocześnie. Kolarze wyruszyli 1 maja 1948 roku. Część z Warszawy, część z Pragi. Obaj zwycięzcy pochodzili z Jugosławii, najlepszym wyruszającym ze stolicy Polski okazał się August Prosenik, a z Pragi Aleksander Zorić. Nasi kolarze okazali się najlepsi w klasyfikacjach drużynowych. Rok później zawodnicy, już w szerszym gronie, bo uzupełnieni amatorami z Francji i Finlandii, wystartowali razem z Pragi.
Przejeżdżali między innymi przez Katowice, Wrocław, Łódź, by dojechać do mety w Warszawie. Zwycięstwo nie mogło przypaść nikomu innemu, tylko Janowi Veselyemu. Najwybitniejszy kolarz w historii Czechosłowacji wygrał pięć etapów z siedmiu, a jego przewaga nad drugim w wyścigu Mauricem Herbulotem wyniosła prawie 12 minut. Reprezentanci Francji wygrali klasyfikację drużynową, a w indywidualnej zajęli miejsca od drugiego do piątego. Najlepszy Polak, Wiesław Wójcik, uplasował się tuż za nimi. Od 1952 roku peleton przejeżdżał również przez NRD, tworząc czterdziestoletnią tradycję wyścigów wiodących przez Warszawę, Berlin i Pragę (oprócz roku 1969, gdy ze względu na interwencję wojsk Paktu Warszawskiego w Czechosłowacji rok wcześniej, peleton przejechał tylko kilkanaście kilometrów po czeskiej stronie).
Na trasy ruszyli również ci, którzy wykorzystywali nie siłę własnych mięśni, a konie mechaniczne. Braki paliwa i pojazdów dokuczały przez długie lata, a jednak Polski Związek Motocyklowy odrodził się już w styczniu 1946 roku. Motocykliści brali udział i odnosili sukcesy w wyścigach sześciodniowych, a żużlowcy rywalizowali w lidze. W 1948 roku, po przeprowadzeniu rundy eliminacyjnej, ustalono skład I, II ligi oraz Poznańskiej Ligi Okręgowej, stanowiącej trzeci poziom rozgrywek, tylko w Wielkopolsce. Każda z lig miała po 9 zespołów. Mecze nie przypominały współczesnych. W każdym ze spotkań brały udział trzy drużyny, w których znajdowało się po trzech zawodników i rezerwowy. Rozgrywano 9 wyścigów.
Zwycięstwo dawało trzy punkty, drugie miejsce dwa, a trzecie jeden. Pierwszym drużynowym mistrzem Polski został PKM Warszawa. System trójmeczów istniał do 1951 roku, kiedy zdecydowano o rozgrywaniu znanych dzisiaj spotkań między dwoma zespołami. W 1949 roku zorganizowano po raz pierwszy mistrzostwa Polski bez podziału na klasy. Zwycięski okazał się Alfred Smoczyk z LKM Unii Leszno, który rok później zginął w wypadku motocyklowym w okolicach Lasu Kąkolowskiego. Miał zaledwie 22 lata. Za zasługi sportowe został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Od 1951 roku odbywa się w Lesznie memoriał pamięci żużlowca.
Skromne igrzyska, skromna reprezentacja, skromny dorobek punktowy
Letnie Igrzyska Olimpijskie wróciły po dwunastu latach przerwy. Z wiadomych względów nie zaproszono na nie gospodarzy poprzednich igrzysk, czyli Niemców i Japończyków. Związek Radziecki zdecydował się na wysłanie wyłącznie oficjeli, nie sportowców. Londyńskie igrzyska w 1948 roku odzwierciedlały sytuację świata w pierwszych powojennych latach. Nie wybudowano żadnych nowych obiektów, w tym wioski olimpijskiej.
Poszczególne państwa starały się przywieźć swój prowiant. Polska reprezentacja składała się z 24 sportowców. Największy sukces odniosła jednak nie na sportowych arenach, a podczas konkursu sztuki i literatury. Polski dyrygent Zbigniew Turski został nagrodzony złotym medalem za skomponowanie "Symfonii Olimpijskiej". Był to ostatni raz, gdy artyści otrzymywali wyróżnienia przy okazji igrzysk. Zdobyte przez nich medale nie były jednak wliczane do oficjalnej klasyfikacji.
Pierwszy tydzień igrzysk przebiegał pod znakiem lekkoatletyki. Do Londynu pojechało sześciu Polaków – trzej mężczyźni i trzy kobiety. Wszyscy startowali w konkurencjach technicznych. Najbliżej medali byli Mieczysław Łomowski w pchnięciu kulą i Jadwiga Wajsówna w rzucie dyskiem. Oboje występy zakończyli na czwartej pozycji. Jedynymi reprezentantami Polski w sportach wodnych byli kajakarze. Czesław Sobieraj w jedynkach na 10 000 metrów był siódmy, a para Alfons Jeżewski i Marian Matłotka skończyła na dziesiątym miejscu. Z szermierzy najlepszy wynik miała drużyna szablistów. Niestety, faza półfinałowa okazała się zbyt dużym wyzwaniem. Ostatecznie była piąta pozycja.
Jedyna nadzieja na medal pozostała w boksie. Przed wojną żadnemu z Polaków nie udało się zdobyć medalu olimpijskiego w tej dyscyplinie, ale w drugiej połowie lat trzydziestych pięściarze osiągali sukcesy w imprezach międzynarodowych. Szczególnie udane były mistrzostwa Europy w Dublinie w 1939 roku, gdzie nasi zdobyli pięć medali. Po ośmiu latach wrócili do tego miasta. Skończyło się sześcioma porażkami w ćwierćfinałach mistrzostw, niewiele zatem zabrakło do zdobycia medalu. To miało wydarzyć się dopiero w Londynie.
Janusz Kasperczak, Wawrzyniec Bazarnik i Antoni Kolczyński zakończyli olimpijską przygodą zaledwie po jednym pojedynku. Zygmunt Chychła i Franciszek Szymura na ćwierćfinałach. Został jeden. Aleksy Antkiewicz, bokser z Gdyni, zwany również "Bombardierem z Wybrzeża". W czasie wojny pracował jako robotnik przymusowy w Bawarii. Pierwszą walkę w Londynie stoczył z Leonem Tranim z Filipin. Poradził sobie szybko. Drugą z Garcią Arcilą z Peru, ta również przebiegała pod dyktando Antkiewicza, który spóźniony nie zdążył zrobić nawet rozgrzewki. Nie było też wiele czasu na przygotowania do walki ćwierćfinałowej z Koreańczykiem Bung Nan Su. Pragmatyczny styl walki Polaka doprowadził do kolejnej wygranej.
Nie było nawet kiedy cieszyć się z sukcesu, bo półfinał zaplanowano sześć godzin później. Ten wysiłek okazał się zbyt duży. Pogromca Antkiewicza, Włoch Eduardo Formenti, sięgnął potem po złoto. Losy brązowego medalu, ostatniej szansy reprezentacji z kraju nad Wisłą, miały rozstrzygnąć się w pojedynku z Argentyńczykiem Francisco Nunezem. Emocjonująca walka skończyła się zwycięstwem Polaka i medalem w wadze piórkowej. Pierwszym powojennym medalem olimpijskim. Jeden skromny brązowy dał radość porównywalną ze złotem. Klasyfikację wygrali Amerykanie z 84 medalami, drudzy byli Szwedzi z 44, a za nimi Francuzi z 29.
W 1948 zorganizowano pierwszy po wojnie Plebiscyt Przeglądu Sportowego na najlepszego sportowca Polski. Opinia publiczna doceniła olimpijczyka z Londynu Antkiewicza, który zdobył najwięcej głosów. Podium uzupełnili lekkoatleci: Łomowski i Wajsówna. Rok później najlepszy okazał się Zdobysław Stawczyk, akademicki mistrz świata w biegu na 200 metrów z Budapesztu. Na drugim miejscu uplasował się Janusz Kasperczak, mistrz Europy w wadze muszej z Oslo. Za nimi był wszechstronny lekkoatleta Edward Adamczyk.
Poczwórne mistrzostwo
Helena Rakoczy była częścią pokolenia, które uważane było za stracone. Urodzeni w wolnej Polsce spędzili dzieciństwo i młodość w okupacyjnych warunkach, cierpiąc podczas najlepszych lat swego życia, niejednokrotnie je tracąc. Rakoczy urodziła się w grudniu 1921 roku w Krakowie. Karierę gimnastyczną zaczęła w wieku 13 lat w sekcji gimnastycznej klubu Sokół. Sukcesy na arenie krajowej odnosiła już przed wojną. Przez jakiś czas nie trenowała profesjonalnie, traktując gimnastykę wyłącznie rekreacyjnie. Po namowach wystartowała w mistrzostwach Polski 1947 w wieloboju i okazała się najlepsza.
Podobnie było w 1949 roku, ale rok później jadąc na mistrzostwa świata do szwajcarskiej Bazylei nie miała zbyt wygórowanych oczekiwań, wygranie choć jednej konkurencji pozostawało w sferze najśmielszych marzeń. Wygrała cztery razy: w wieloboju indywidualnym, ćwiczeniach wolnych, równoważni i skoku przez konia. Do tego zdobyła brąz w ćwiczeniach na poręczach. Był to największy sukces w historii polskiego sportu po wojnie i największy w historii polskiej gimnastyki. Rakoczy stała się gwiazdą, dlatego nie może dziwić, że kibice wybrali ją na najlepszego sportowca Polski 1950. Postać gimnastyczki wykorzystywano też w celach propagandowych. Podkreślano rolę radzieckich wzorców, które miały się okazać kluczowe w jej sukcesie.
Wspomniane radzieckie wzorce można było odnaleźć także w tabelach ligowych. W trakcie sezonu 1949 kibice piłkarscy nie widzieli już takich nazw jak Wisła, Cracovia, Legia, Lechia, Polonia czy Ruch. Zamiast tego były Gwardie, Ogniwa, Kolejarze, Budowlani, Unie lub Spójnie. Nie było już klubów – pojawiły się zrzeszenia poszczególnych branż, jak wojska, aparatu bezpieczeństwa, sektora chemicznego bądź wiejskiego. Państwo przejęło pełną kontrolę nad sportem, pozbawiło drużyny nazw, herbów i historycznych strojów. Dopiero w marcu 1955 zdecydowano o zniesieniu tych ograniczeń, a kluby mogły znów samodzielnie działać.
Pierwsze powojenne lata były więc smutne, niepewne, targane absurdami komunistycznej dyktatury. Tym bardziej należy się uznanie ówczesnym sportowcom. Bez ich występów i sukcesów nie byłoby znakomitych mistrzostw Europy w boksie w 1953 roku w Warszawie. Nie byłoby zwycięstwa Stanisława Królaka w Wyścigu Pokoju 1956. Nie byłoby triumfów Wunderteamu. Kto ciesząc się z jedynego medalu w Londynie, mógł spodziewać się, że zaledwie 12 lat później Polacy zdobędą dwadzieścia więcej i będą w pierwszej dziesiątce klasyfikacji medalowej igrzysk olimpijskich w Rzymie? Polski sport musiał podnieść się z gruzów, podobnie jak cały kraj. Dzięki wytrwałości i ciężkiej pracy udało się zbudować fundamenty. Niemożliwe stało się możliwe.
Sebastian Muraszewski
Źródła:
– "Sport i wojna. Losy polskich olimpijczyków w latach drugiej wojny światowej", Ryszard Wryk, Wydawnictwo Nauka i Innowacje, 2017
– "Piłka nożna w okupowanym Krakowie", Stanisław Chemnicz, Wydawnictwo Literackie Kraków, Kraków 1982
– "Koszykówka", Walenty Kłyszejko, Wydawnictwo Prasa Wojskowa, Warszawa 1948
– "YMCA w Gdyni – w Polsce – na Świecie", YMCA Gdynia 2005
– "Urodziłam się na korcie", Jadwiga Jędrzejowska, Kazimierz Gryżewski, Sport i Turystyka, 1955
– "The Official Report of the Organising Committee for the XIV Olympiad London 1948", Komitet Organizacyjny XIV Letnich Igrzysk Olimpijskich w Londynie, Londyn 1951
– "Historia ostatniej sekundy", Zbigniew Karol Rogowski, Wydawnictwo MON, 1959
– wydania "Przeglądu Sportowego" z lat 1945 – 1950
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.