| Piłka nożna

51 lat temu "sprawiedliwości stało się zadość"

51 lat temu Górnik Zabrze awansował w niezwykły sposób jako jedyny polski zespół w historii do finału europejskich pucharów. Po rzucie monetą sędziego zabrzanie wyeliminowali AS Roma i mogli szykować się do najważniejszego meczu Pucharu Zdobywców Pucharu, w którym mieli zmierzyć się z Manchesterem City.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Trzeci mecz półfinałowy w Strasburgu był niezwykły z co najmniej kilku powodów. Naszymi przewodnikami w tej opowieści będą Hubert Kostka i Jan Banaś. W dniu meczu z Romą, w 1970 roku ten pierwszy miał 30 lat, w Górniku był już od dziewięciu lat. Te mecze były spełnieniem jego marzeń. Banaś trafił do zabrzańskiej drużyny rok przed meczami z Romą w ramach budowania drużyny na miarę Europy. Miał już za sobą kilkanaście świetnych występów w reprezentacji Polski, w linii ataku Górnika dołączył do Włodzimierza Lubańskiego. Zabrzanie umiejętnie, rok po roku, wzmacniali zespół wybierając z czołowych polskich piłkarzy. I korzystając z faktu, że ci nie mogą wyjeżdżać z kraju.

Jak doszło do trzeciego spotkania? W drodze do półfinału Pucharu Zdobywców Pucharu Górnik ograł kolejno Olympiakos Pireus (2:2 i 5:0), Glasgow Rangers (3:1 i 3:1), Lewski Sofia (2:3 i 2:1) aż wreszcie trafił na Romę. W pierwszym meczu w Rzymie padł remis 1:1. W spotkaniu rewanżowym rozegranym na Stadionie Śląskim przed stutysięczną publicznością w podstawowym czasie gry było 1:1. W dogrywce obie drużyny strzeliły po golu i skończyło się wynikiem 2:2. Co było dalej?

Piłkarze Górnika nie wiedzieli, że czeka ich trzeci mecz

Gdy skończył się drugi mecz z Romą, piłkarze Górnika schodzili do szatni zawiedzeni. Byli przekonaniu, że odpadli z powodu reguły bramek strzelonych na wyjeździe. Nie wiedzieli, że zasada ta nie dotyczy dogrywki. Smuciło się też sto tysięcy widzów. – Proszę państwa, to koniec. Może za rok uda się dotrzeć do finału – oznajmia spiker. Dziś każdy pochylałby się właśnie nad ekranem smartfona. Wtedy informacje krążyły wolniej.

Z opóźnieniem dotarła też informacja do piłkarzy Górnika. Hubert Kostka wspomina to tak:

– Siedzimy smutni w szatni. Przygnębieni tym bardziej, że Roma wyrównała w ostatniej minucie. Nagle do szatni wchodzi dziennikarz ″Trybuny Robotniczej″ Jerzy Wykrota i od progu pyta trenera: ″Jak macie zamiar zagrać w trzecim meczu?. Trener Michał Matyas nie miał najlepszych stosunków z tym dziennikarzem. Uznał, że ten drwi sobie z niego. Podszedł do drzwi i zatrzasnął je z całej siły. Gdyby Wykrota nie odskoczył, chyba by zginął. ″Nie wierzycie to zapytajcie sędziego!″ – krzyknął jeszcze i zniknął. W nas odżyła nadzieja. Poszliśmy więc do sędziego i dowiedzieliśmy się, że za tydzień gramy trzeci mecz w Strasburgu.

Ot tak, po prostu.

Drużyna Górnika spóźniła się na mecz

A więc jesteśmy już w Strasburgu. Po piłkarzy Górnika miał przyjechać do hotelu autokar Romy. Nie przyjechał. – To nie był przypadek. Wszyscy uważamy, że była to jedna z zagrywek Helenio Herrery, który był znany z takich numerów. Ale i organizatorzy nie dopisali. Jeden autobus tylko załatwili? No nic, autobus nie przyjechał, na szczęście w hotelu było mnóstwo polonusów z całej Europy i to oni zawieźli nas na stadion. Część z nas, w tym ja, wskoczyła do taksówek i tak dotarliśmy na miejsce. Byliśmy mocno spóźnieni. Rozgrzewka? Nie było na to czasu! Mini rozruch i od razu mecz – wspomina Banaś.

W trakcie meczu dwukrotnie gasło światło

Obaj nasi rozmówcy są zgodni, ze to także nie był przypadek. Światło gaśnie dwukrotnie, jeszcze w pierwszej połowie. Najpierw, gdy Roma rozgrywa rzut rożny. Za drugim razem piłka jest pod bramką Włochów. Futbolówka dośrodkowana w pole karne i – pyk! – ciemno. – Kto wie, czy nie padła tam bramka!? – krzyczy przejęty Jan Ciszewski. Przerwy łącznie trwają aż 26 minut. – Było całkowicie ciemno, więc zeszliśmy do szatni. Włosi jednak, jakimś cudem, mieli ze sobą lampę i przy niej się ruszali, by nie ostygnąć – wspomina Banaś. Sędzia ostrzega, że jeśli światło siądzie raz jeszcze, zakończy spotkanie.

Popis Lubańskiego

Uwagę wszystkich przykuwa 23-letni wówczas Włodzimierz Lubański. Wciąż młody, a przecież już świetnie znany w Europie. Dwa lata wcześniej z Górnikiem dochodzi do ćwierćfinału Pucharu Europy. W 1967 został pierwszym Polakiem sklasyfikowanym przez ″France Football″ w plebiscycie na najlepszego piłkarza Europy (16. miejsce). Od siedmiu lat gra w reprezentacji. Zadebiutował jako 16-latek i od razu strzelił gola. Dziś taki piłkarz, jeśli jeszcze jakimś cudem nadal grałby w polskim klubie, warty byłby co najmniej 20 milionów euro. Jeśli grałby na Zachodzie – conajmniej trzykrotnie tyle. We wszystkich trzech meczach z Romą Lubański prezentuje się wyśmienicie, a jednak – z powodu ówczesnych przepisów – na duży zagraniczny transfer czeka jeszcze pięć lat. Wcześniej dozna kontuzji, która sprawi, że już nigdy nie wejdzie na taki poziom.

W trzecim meczu z Romą strzela przepiękną bramkę. Kostka widzi to do dziś i recytuje jak z nut. – Fantastyczna bramka. Przejął piłkę czterdzieści metrów od bramki, rozpędził się i na pełnej szybkości oddał fenomenalny strzał, a piłka odbiła się od słupka i wpadła do siatki. Jedna z piękniejszych jego bramek. Podobna do gola na 2:0 w meczu z Anglią – wspomina. Gdy Lubański się rozpędził, włoscy mistrzowie defensywy wpadli w panikę i rozstąpili jak uczniacy. Górnik prowadzi! Niestety, potem Capello wyrównuje.

Piłkarze woleli nie patrzeć

90 minut w Rzymie. 120 w Chorzowie. I raz jeszcze 120 w Strasburgu. 330 minut zaciętej walki, podróże do Włoch i Francji, mnóstwo emocji, wysiłku, zaangażowania. A na koniec o wyniku decydował rzut monetą. Nic dziwnego, że część piłkarz wolała na to nie patrzeć. – Ja byłem już w szatni. Bramkarz to taka pozycja, że obciążenie nerwowe jest dość duże i po prostu nie zdzierżyłem. Gdy skończył się mecz zszedłem do szatni. Zresztą nie tylko ja, byli tam też na pewno Erwin Wilczek, Zygfryd Szołtysik czy Włodek Lubański. Siedzieliśmy i czekaliśmy na wieści. Wreszcie przybiega Stasiu (Oślizło – przyp. red.) i mówi: ″Jesteśmy w finale!″ – wspomina Kostka.

Banaś dla odmiany chciał być jak najbliżej wydarzeń. Nie było to proste, bo wokół sędziego i kapitanów (Stanisław Oślizło i Fabio Capello) wytworzył się niemały tłum. Byli tu piłkarze, trenerzy, policjanci, dziennikarze i chyba nawet całkiem postronne osoby. Każdy chce jako pierwszy zobaczyć, która drużyna zagra w finale. Wreszcie moneta (a raczej metalowy krążek) poszybowała w górę. Spadła na ziemię i zawyrokowała: ″Górnik!″. – Byłem blisko Staszka i widziałem wszystko. Szczęśliwy dla nas rzut, a potem trenera Herrerę, który nie zważając na swój biały płaszcz, z rozpaczy rzucił się w błoto. Krzyknął ″Mamma mia!″ i padł na mokrą murawę. Patrzyło się na to z pewną przyjemnością – mówi napastnik Górnika.

Ciszewski szaleje przed mikrofonem. Padają słynne zdania. ″Polska! Górnik! Brawo! Proszę państwa, a więc sprawiedliwości stało się zadość! Kochani chłopcy! Macie jednak szczęście!″. Kto wie, czy nie postawił na awans Górnika. Ciszewski był zagorzałym hazardzistą i zdarzało się, że prosił zabrzan o podwójną mobilizację, bo postawił na nich niemałą sumkę.

Trener Romy przewidział, kto będzie sędzią

– Dziennikarze zapytali Herrerę, kogo życzyłby sobie jako sędziego trzeciego spotkania. A on od razi rzucił nazwisko Rogera Machiny. Myśmy nawet nie wiedzieli, kto to jest! Przyjeżdżamy do Francji, czytamy, kto sędzią. Oczywiście Machin. Przypadek? – ożywia się Kostka. 1,5 miesiąca wcześniej Francuz prowadzi wyjazdowy mecz Legii z Galtasaray. Wojskowi nie mogą narzekać – ze Stambułu wywożą remis 1:1. W Strasburgu Francuz Polakom raczej nie pomaga (ten wątpliwy karny), ale za to nad rzutem monetą nie jest już w stanie zapanować.

Na lotnisku w Katowicach piłkarzy Górnika powitały prawdziwe tłumy (fot. Trybuna Robotnicza)
Na lotnisku w Katowicach piłkarzy Górnika powitały prawdziwe tłumy (fot. Trybuna Robotnicza)

Roma w trzech meczach strzela jednego gola z akcji

W pierwszym meczu, rozegranym w Rzymie, Roma strzela gola z rzutu wolnego. W dwóch kolejnych spotkaniach dwa z trzech trafień dla Włochów padają po rzutach karnych, które skutecznie egzekwuje największa gwiazda rzymskiego klubu, 24-letni Fabio Capello. W powszechnej opinii piłkarzy Górnika wszystkie te decyzje były mocno kontrowersyjne. Jedyny gol z akcji dla Włochów pada w końcówce dogrywki drugiego spotkania, gdy Kostkę zaskakuje Francesco Scaratti. Zabrzanie częściej potrafią rozmontować włoskie catenaccio. W pierwszym spotkaniu gola z akcji zdobywa Jan Banaś, w trzecim – po indywidualnym rajdzie Lubański.

Mecze z Romą są świetną reklamą dla 21-letniego wówczas forstopera, Jerzego Gorgonia. Młody, wysoki, dobrze czytający grę. Dziś w pięć minut po takich meczach miałby podpisany lukratywny kontrakt.

Najdziwniejszy przepis w historii

Wierzyć się nie chce, że rzut monetą mógł decydować o zwycięstwie. Przepis zniesiono niedługo potem. Dziś możemy tylko z politowaniem kręcić głową. Przecież rzut monetą decydował i o wynikach ważniejszych meczów, jak choćby podczas Euro 1968, gdy ZSRR odpadł w ten sposób po półfinałowym meczu z Włochami. Dziś często mówimy, że rzuty karne to loteria. Nie, loterią był rzut monetą. I całe szczęście, że nikt już w ten sposób się nie bawi. Dla Górnika nie był to pierwszy las, gdy o wszystkim decydował kawałek metalu. W 1964 roku, a więc sześć lat wcześniej, moneta zdecydowała, że zabrzanie są słabsi od Dukli Praga.

– Niedawno rozmawiałem z synem i wspólnie zastanawialiśmy się, jak to możliwe, że nikt wcześniej nie wpadł na pomysł, by o wyniku decydowały rzuty karne. Losowanie w meczu z Duklą było dla mnie bardzo bolesne. Czesi w kolejnej rundzie trafili na Real Madryt, a gra z tym zespołem była moim marzeniem. Zmierzenie się z Di Stefano, Puskasem i Kopą? To byłoby coś niesamowitego – wzrusza się Kostka.

Oddech wstrzymała cała Polska

Dobre występy w Europie przysporzyły Górnikowi kibiców w całej Polsce. Podczas europejskich meczów zabrzan ulice pustoszały, a ludzie gromadzili się przy radioodbiornikach lub nielicznych telewizorach. Gdy Machin rzuca monetą cała Polska autentycznie wstrzymuje oddech, a napięcie sięga zenitu. Skaldowie nagrywają w tym czasie piosenkę pt ″Górą Górnik″.

Uwaga, rzucona moneta!
Polska, Górnik, brawo, brawo!
Proszę państwa!
A więc sprawiedliwości stało się zadość!

I tak to leci…

Kto zbudował ten zespół?

Tu historia będzie nieco dłuższa. Podczas meczów z Romą trenerem Górnika był Michał Matyas. Lwowiak był uznanym trenerem, w przeszłości pracował choćby z reprezentacją Polski. Ale to nie on zbudował ten zespół. On podjął się zadania, na pierwszy rzut oka, dość prostego. Starał się przede wszystkim, by niczego nie zepsuć. I poszło mu świetnie. Trójmecz z Romą był tego potwierdzeniem. W poprzedniej rundzie Górnik, pod wodzą Matyasa, pokonał mocną wówczas drużynę Lewskiego Sofia. I do dziś Matyas jest jedynym polskim trenerem, który doprowadził polską drużynę do finału europejskiego pucharu. Ale tę drużynę zbudował kto inny.

– Tę drużynę zbudował Geza Kalocsay. W Górniku nie było lepszego trenera – podkreśla Banaś. Kostka, który w drużynie był znacznie dłużej, też nie ma wątpliwości. – Zanim Geza pojawił się w Zabrzu, Górnik miał już sześć tytułów mistrzowskich. Myśleliśmy więc, że wszystko umiemy. Ale dopiero Węgier otworzył nam oczy, szczególnie w kwestii taktyki. Polscy trenerzy pod tym względem byli mocno do tyłu. To nie była ich wina. Po prostu nie mieli się z czego uczyć. Co dwa lata była unifikacja. Najpierw krakowska, potem warszawska, bydgoska. Z okazji unifikacji wydawana była broszura i na podstawie tej książeczki bazowali trenerzy. Ale tam nie było nic odkrywczego. Ciągle byliśmy z tyłu. W 1958 do Europy przyjechała Brazylia i zaprezentowała zupełnie nowy styl gry. Wszyscy wtedy porzucili system WM i zaczęli grać ″brazylianę″. W Polsce Górnik w ten sposób zaczął grać dopiero w 1964, a więc sześć lat później – wspomina Kostka. – Jeśli Kalocsay trafiłby do Górnika wcześniej, pewnie i sukcesy w Europie byłyby większe – dodaje Banaś. A Kalocsay wielki futbol widział na własne oczy. Podczas mistrzostw świata w 1954 roku, gdy Węgrzy mają wspaniały zespół, jest asystentem Gusztava Sebesa.

Z Zabrza wyjeżdża pod koniec 1969 roku. Wokół jego odejścia powstaje sporo teorii spiskowych. Ze świetnej książki Pawła Czado ″Górnik Zabrze. Opowieść o złotych latach″ dowiadujemy się, że polscy komuniści śledzili Węgra na każdym kroku, uważali go za rewolucjonistę. A na koniec Kalocsay miał się całkowicie pogubić. Przebiera w kobietach. Pewnego dnia nie pojawia się w klubie przed wyjazdem na mecz. Drużyna jedzie autokarem pod jego dom. Kierownik drużyny puka do drzwi, Kalocsay odpowiada, że nie pojedzie, bo źle się czuje. W tym czasie piłkarze widzą, jak ktoś przez drzwi balkonowe wypycha jakąś dziewczynę. W końcu partia decyduje o zwolnieniu Węgra.

Wielki Widzew. Dwumecz z Juve o finał Pucharu Europy
(fot. PAP)
Wielki Widzew. Dwumecz z Juve o finał Pucharu Europy

Kto zbudował ten klub?

Tu też nie ma wątpliwości. Górnik dochrapał się drużyny na europejskim poziomie głównie dzięki Erykowi Wyrze. Jak czytamy w książce Czado, piłkarze Górnika poznają go przy okazji meczu z Duklą. Wyra jest wtedy dyrektorem Departamentu Kadr w Ministerstwie Górnictwa i Energetyki. Szycha. Podczas pierwszego spotkania mówi piłkarzom Górnika, że jakby czegoś potrzebowali, to on chętnie im pomoże. W Górniku zarabia się wtedy mniej niż choćby w Zagłębiu Sosnowiec, więc w końcu delegacja zespołu wybiera się do Wyry. Ten załatwia im podwyżki w kilka minut. Sekretarka łączy go z kolejnymi kopalniami w których piłkarze Górnika mają etaty. I tak dzwoni np. do dyrektora kopalni Makoszowy Wilusia Kasperlika:

– Wiluś, od dziś piłkarze Górnika z twojej kopalni zarabiają po pięć tysięcy miesięcznie – mówi i odkłada słuchawkę. Tak to się załatwiało w PRL.

Piłkarze początkowo nie dowierzają, ale najbliższa pensja wynosi dokładnie tyle. To ponad trzykrotna podwyżka. Wciąż jednak ich zarobki, ich premie nijak nie mają się do piłkarzy z Zachodu, z którymi grają jak równy z równym.

Niedługo potem piłkarze Górnika wysuwają kandydaturę Wyry i ten wygrywa w cuglach. Prezesem jest przez pięć lat i jest to świetny okres w historii Górnika. – Odmienił klub z drewnianego w nowoczesny. Przebudował stadion, wyremontował widownię, zbudował ośrodek treningowy, halę sportową, hotel na stadionie, sztuczne oświetlenie… To był prosty człowiek, ale potrafił wszystko załatwić. No i to on stał za sprowadzeniem do Zabrza Kalocsaya – wylicza Kostka. Wyra odszedł w 1972 po konflikcie z Lubańskim. Chyba też przestał pasować ówczesnym władzom.

Co się stało z Romą?

Porażka z Górnikiem zostaje przyjęta we Włoszech ze sporym rozczarowaniem. Herrera, który wedle włoskiej prasy, był wówczas najlepiej zarabiającym trenerem na świecie, po sezonie stracił pracę. To był powoli koniec jego wielkiej trenerskiej kariery w trakcie której prowadził Barcelonę czy Inter. Na ławkę trenerską wrócił jeszcze dwukrotnie, po raz drugi w 1979, by raz jeszcze – po 19-letniej przerwie! – objąć zespół Barcy. Po sezonie z Romy odchodzi także jej największa gwiazda, czyli Capello. Trafia do Juventusu, potem gra jeszcze w Milanie. Do Romy wróci w 1999 w roli trenera.

Co się stało z Górnikiem?

W finale zabrzanie przegrywają z Manchesterem City. Spotykają się z nimi także rok później, w ćwierćfinale Pucharu Zdobywców Pucharu i znów muszą uznać wyższość Anglików, choć ponownie po bardzo zaciętej walce. W 1972 roku pierwsi piłkarze zaczynają odchodzić, w drugiej połowie lat siedemdziesiątych Górnik nie jest już w stanie błysnąć w Europie. Ostatecznym zamknięciem tej wspaniałej epoki jest odejście Włodzimierza Lubańskiego w 1975 roku.

Wielki niedosyt

Kostka podkreśla, że awans do finału nie był niczym wielkim, skoro później go przegrali. – W piłce liczą się tylko wygrani – podsumowuje. W trakcie transmisji ze Strasburga Ciszewski podkreśla, że ten sukces to wspaniały prezent z okazji pięćdziesięciolecia polskiego piłkarstwa. Minęło kolejne pięćdziesiąt lat, a o takim sukcesie polskiej drużyny klubowej nie wypada dziś nawet marzyć.

Lot, który przerwał wielkie aspiracje. Chapecoense – kulisy tragedii
get
Lot, który przerwał wielkie aspiracje. Chapecoense – kulisy tragedii

Zobacz też
Męki na Narodowym i remis... Tak zagraliśmy z Mołdawią [SKRÓT]
(fot. PAP)

Męki na Narodowym i remis... Tak zagraliśmy z Mołdawią [SKRÓT]

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Kompromitacja w Kiszyniowie. Przypominamy mecz z Mołdawią [SKRÓT]
(fot.

Kompromitacja w Kiszyniowie. Przypominamy mecz z Mołdawią [SKRÓT]

| Piłka nożna / Reprezentacja 
Nieudany debiut Carlo Ancelottiego!
Vinicius nie pomógł Brazylii w odniesieniu zwycięstwa (fot. Getty).

Nieudany debiut Carlo Ancelottiego!

| Piłka nożna 
Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP!
Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP! (fot. Getty)

Liga Narodów: kiedy finał i mecz o 3. miejsce? Transmisje w TVP!

| Piłka nożna 
Szwed nadal liderem. Zobacz klasyfikację strzelców Ligi Narodów
Liga Narodów 2024/25: klasyfikacja strzelców [TABELA]: aktualizacja

Szwed nadal liderem. Zobacz klasyfikację strzelców Ligi Narodów

| Piłka nożna 
Za nami półfinały Ligi Narodów. Zobacz wyniki i drabinkę
Liga Narodów UEFA 2025: drabinka, pary i terminarz meczów. Kiedy turniej finałowy?

Za nami półfinały Ligi Narodów. Zobacz wyniki i drabinkę

| Piłka nożna 
Kosmiczny półfinał! Dziewięć goli w hicie Ligi Narodów! [WIDEO]
Na głównym planie: Marc Cucurella i Theo Hernandez (fot. Getty Images)

Kosmiczny półfinał! Dziewięć goli w hicie Ligi Narodów! [WIDEO]

| Piłka nożna 
Co za historia! Debiutanci zagrają na mundialu
Piłkarze Uzbekistanu (fot. Getty Images)

Co za historia! Debiutanci zagrają na mundialu

| Piłka nożna 
Mistrz Europy wygwizdany! Kibice byli bezlitośni
Marc Cucurella (z lewej) został wygwizdany przez kibiców zgromadzonych na stadionie w Stuttgarcie (fot. Getty Images)

Mistrz Europy wygwizdany! Kibice byli bezlitośni

| Piłka nożna 
Najlepsi już zajęci. Kto posędziuje Polakom?
Benoit Bastien z Francji, Joao Pedro Silva Pinheiro z Portugalii i Tobias Stieler z Niemiec to potencjalnie najlepsi dostępni dla UEFA kandydaci do sędziowania ważnego meczu w przyszłym tygodniu. Na przykład 10 czerwca Finlandia – Polska. (zdjęcia: Getty Images)
tylko u nas

Najlepsi już zajęci. Kto posędziuje Polakom?

| Piłka nożna 
Polecane
Najnowsze
Męki na Narodowym i remis... Tak zagraliśmy z Mołdawią [SKRÓT]
Męki na Narodowym i remis... Tak zagraliśmy z Mołdawią [SKRÓT]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
(fot. PAP)
Do góry