{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Zapisani w historii, lecz zapomniani. Królowie strzelców Ekstraklasy, których możecie nie pamiętać
Jakub Pobożniak /
15 stycznia mijają dwa lata od śmierci Bogusława Cygana, króla strzelców Ekstraklasy z 1995 roku. Króla strzelców dość zapomnianego, walczącego o koronę w przeżywającej wielki kryzys Stali Mielec, która... nie do końca chciała, by przypadł mu ten tytuł. O ile najlepszych snajperów ligi z ostatnich dekad pamięta się dość dobrze, o tyle w końcówce poprzedniego wieku w klasyfikacji tej mieliśmy wiele niespodzianek i graczy, o których mało kto pamięta. Warto sobie ich przypomnieć.
Pierwszym w historii ligi królem strzelców był Henryk Reyman. Legendarny napastnik Wisły Kraków w 1927 roku zdobył 37 bramek co do dziś jest rekordem wszech czasów. Z drugiej strony 25 lat później do triumfu w klasyfikacji najlepszych strzelców wystarczyło tylko 11 trafień. Z takim wynikiem pierwszą koronę zdobył Gerard Cieślik. Napastnik Ruchu Chorzów to jeden z lepiej pamiętanych królów strzelców sprzed lat. Podobnie może być w przypadku Lucjana Brychczego czy Ernesta Pola. Właśnie ci trzej piłkarze znajdują się na podium "Klubu 100" , do którego wstęp mają gracze, którzy zdobyli w Ekstraklasie 100 i więcej goli. Nie wszyscy najlepsi strzelcy dobrnęli do tej magicznej granicy. Wielu zdobywców prestiżowego trofeum było odkryciami jednego sezonu.
Grzegorz Kapica – Szombierki Bytom (sezon 1981/1982) – 15 goli
Początek lat osiemdziesiątych to najlepszy czas Szombierek w historii. Czterdzieści lat temu klub, który obecnie występuje w czwartej lidze, zdobył jedyny tytuł mistrza Polski. Do próby obrony trofeum potrzebne były nowe twarze. Wśród nich był Grzegorz Kapica. Napastnik sprowadzony z Grunwaldu Halemba przebojem wdarł się do pierwszego składu, tworząc zabójczo skuteczny duet z Romanem Ogazą. Kapica, który zaczął grać w piłkę w wieku 17 lat, zaledwie sześć lat później został królem strzelców ówczesnej I ligi. Do tego wyróżnienia wystarczyło piętnaście goli. W dużej mierze to dzięki młodemu napastnikowi Szombierki bezpiecznie utrzymały się w lidze. 38 strzelonych bramek zespołu było czwartym wynikiem w lidze, problem w tym, że bytomianie tracili równie dużo goli. Gdy po sezonie z klubu odszedł Ogaza, Kapicy nie grało się już tak dobrze. Kiedy z drużyną pożegnał się Kapica, który zasilił Lecha Poznań, Szombierki spadły z ligi i już do niej nie wróciły. Kapica z Kolejorzem zdobył upragnione trofea. – Mistrzostwo i puchar Polski to osiągnięcia niebagatelne, w których miałem spory udział. Jestem niezwykle zadowolony, że znalazłem się w odpowiednim miejscu i czasie w grupie ambitnych, potrafiących grać w piłkę – przyznał w niedawnym wywiadzie dla TVPSPORT.PL.

Tomasz Dziubiński – Wisła Kraków (sezon 1990/1991) – 21 goli
To piłkarze Wisły Kraków najwięcej, bo aż dziewiętnaście razy zdobywali tytuł króla strzelców. O wyczynach Pawła Brożka, Macieja Żurawskiego, Tomasza Frankowskiego czy Kazimierza Kmiecika kibice dość dobrze pamiętają. Nieco zapomnianym pozostaje . Sprowadzony z Broni Radom zawodnik od razu wpadł w oko kibicom Białej Gwiazdy, w pierwszej minucie debiutanckiego meczu strzelając gola bramkarzowi Stali Mielec, Piotrowi Wojdydze. W pierwszym półroczu w Wiśle "Dziubek" dwa razy wpisał się na listę strzelców. W kolejnym sezonie było to siedem trafień. W trzecim aż 21. Wisła w dużej mierze dzięki jego trafieniom sensacyjnie zajęła trzecie miejsce w ligowej stawce. Większość strzałów wychowanka Broni Radom wpadało do siatki - a imponujące wrażenie robiła też statystyka jedenastek - na 11 wykonywanych karnych Dziubiński zdobył 10 goli.
Król strzelców gole zdobywał seriami i poszczycić się mógł trzema dubletami i jednym hat-trickiem, w starciu z GKS-em Katowice. Właśnie w tym starciu Wiślaka obserwowali skauci Club Brugge, którzy urzeczeni trójpakiem zdobytym w pół godziny postanowili sprowadzić go do siebie. Po długich negocjacjach transferowych Dziubiński zasilił belgijski klub, by potem w jego barwach zostać pierwszym Polakiem z golem w Lidze Mistrzów.
Kariera Tomasza Dziubińskiego w Belgii zamiast nabrać rozpędu wyhamowała, a po trzech sezonach w Brugii, roku w RWD Molenbeek i drugoligowym francuskim Le Mans dwukrotny reprezentant kraju wrócił do Polski. Nie do Ekstraklasy jednak, a zaledwie do trzecioligowego Mazowsza Grójec. Na więcej nie pozwoliło zdrowie. Dziubiński zakończył karierę w wieku 32 lat.
Zenon Burzawa – Tygodnik Miliarder Pniewy (sezon 1993/1994) – 21 goli
Dokładnie 32 lata miał też Zenon Burzawa w debiutanckim i jedynym pełnym sezonie w najwyższej klasie rozgrywkowej. Sezonie zakończonym zdobyciem korony króla strzelców. Jedna z największych legend Stilonu Gorzów Wielkopolski, piłkarz, który przez lata bezskutecznie walczył o awans do ekstraklasy z drużyną z lubuskiego już po trzydziestce został namówiony na dołączenie do nowego projektu, jaki miał miejsce w Pniewach. W małym wielkopolskim miasteczku sponsor zapragnął awansu do najwyższej klasy rozgrywkowej i w dużej mierze dzięki Burzawie marzenie to spełnił. Skazywany na pożarcie beniaminek, który przyjął wdzięczną nazwę – Tygodnik Miliarder Pniewy – zajął dziesiąte miejsce, ba, miał nawet dodatni bilans bramkowy. Wszystko dzięki 32-letniemu napastnikowi, który zdobył ponad połowę z 41 trafień klubu.
Pierwszego hat-tricka Zenon Burzawa zdobył w meczu z Wisłą Kraków. Tygodnik Miliarder wygrał spotkanie 5:0, a krakowska prasa nie dowierzała, że mierzący 174 centymetry zawodnik z łatwością wygrywał każdą główkę. Co czuć więc musiał wyższy o kilkanaście centymetrów Arkadiusz Gmur z Polonii Warszawa, który miał kryć Burzawę, a dopuścił do tego, by ten strzelił cztery gole – wszystkie głową! Po takich wyczynach korona króla strzelców była pewna. Tak też się stało – i w zasadzie było to pożegnanie doświadczonego zawodnika z ekstraklasą. Po jednym meczu sezonu 1994/1995 zawodnik pniewskiego klubu przeniósł się do trzecioligowego AS Lyon Duchere. Po pół roku i problemach finansowych Francuzów napastnik powrócił do Polski, ale już do drugoligowego Stilonu, w którym zakończył karierę. Łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej Zenon Burzawa zagrał 34 razy i strzelił 22 gole. Piękna statystyka.
– Złoty but okazał się miniaturką. Ale całkiem ciekawie zrobioną. Ponoć jest z prawdziwego złota. Mam też srebrną piłkę. Mówili, że jest warta tyle, co nowy "Maluch". Zupełnie w to nie wierzę. Kiedyś dostałem też wielką butlę szampana. Pięć litrów na solidnym stojaku. To była nagroda za tytuł króla strzelców. – opowiadał w rozmowie z Piotrem Kamienieckim.
Bogusław Cygan – Stal Mielec (sezon 1994/1995) – 16 goli
Stal Mielec lata świetności miała za sobą. W latach siedemdziesiątych czołowym strzelcem jednego z najlepszych wówczas klubów w Polsce był Grzegorz Lato. Dwie dekady później rozpaczliwie broniąca się przed utrzymaniem ekipa z Podkarpacia również miała w składzie świetnego napastnika. Po krótkiej przygodzie w szwajcarskim Lausanne Sports wcześniej występujący głównie w śląskich zespołach Bogusław Cygan zasilił mielecki klub. I – jak się później okazało – uratował go przed spadkiem. Okoliczności były kontrowersyjne. O pozostanie w lidze przed ostatnią kolejką walczyło aż dziewięć zespołów. Poza pewną spadku Wartą Poznań z ekstraklasą miały pożegnać się jeszcze trzy. I tylko Stal grała bezpośredni mecz z Petrochemią Płock – innym zespołem, który potrzebował punktów. Działacze obu zespołów podobno ustalili, że najbardziej korzystny będzie wynik 0:0.
Bogusław Cygan się nie posłuchał. Walczył przecież o koronę króla strzelców z tak uznanymi graczami jak Jerzy Podbrożny, Sławomir Majak i Jacek Dembiński. W 63. minucie wyprowadził Stal na prowadzenie, ku zdumieniu władz płockiego klubu. Dzięki temu trafieniu został królem strzelców, w co sam nie dowierzał. Okazało się, że spośród wszystkich kandydatów do tego miana tylko on w ostatniej kolejce podreperował bilans bramkowy. Stal utrzymała się w lidze, zaś płocki klub mimo wyrównania w końcówce z ekstraklasą się pożegnał. Z układu wyłamał się ktoś grający na innym stadionie. W kolejnych rozgrywkach, mimo 13 goli Cygana, mielecki klub zajął przedostatnie miejsce w lidze. 32-letni wówczas gracz przeszedł do Śląska Wrocław, w którym zagrał ostatnie mecze w najwyższej klasie rozgrywkowej. Bogusław Cygan karierę zakończył w 1999 roku, po czym pracował w kopalni, był też trenerem klubów z niższych lig. Zmarł po długiej chorobie w 15 stycznia 2018 roku.
Adam Kompała – Górnik Zabrze (sezon 1999/2000) – 19 goli
Pomocnik, który w sezonie 1999/2000 strzelał gola za golem, by potem zaciąć się na dobre. Po czterech kolejkach Adam Kompała miał na koncie już trzy dublety, dziesiąte trafienie zaliczył zaś w dwunastej serii gier. Jak na gracza drugiej linii był to wynik nie z tej ziemi. Dość powiedzieć, że sezon wcześniej tylko raz pokonał bramkarza rywali. Gdy strzelał jak na zawołanie, koledzy z Górnika oddali mu rzuty karne, których miał nie wykonywać. Krok po kroku zbliżał się do tytułu króla strzelców, lecz niemal do końca nie wierzył w jego zdobycie. W ciągu trzech spotkań – od 27. do 29. kolejki znowu popisał się dubletem i zdystansował najskuteczniejszych napastników – Tomasza Frankowskiego czy Sylwestra Czereszewskiego. W ostatniej kolejce trener Mieczysław Broniszewski ustawił Kompałę na środku ataku, by ten mógł skupić się już tylko na strzelaniu. Manewr ten nie powiódł się, ale 19 goli wystarczyło do zwycięstwa w prestiżowej klasyfikacji. Dzięki pomocnikowi Górnik utrzymał się na ostatnim bezpiecznym miejscu w lidze. On sam już nigdy nie osiągnął takiego pułapu, a marzenie o grze w kadrze pozostało tylko marzeniem. W historii Ekstraklasy Adam Kompała zapisał się jednak na zawsze jako ostatni król strzelców ligi w XX wieku – i to król najbardziej zaskakujący.
W XXI wieku takich niespodzianek już nie było. Wśród królów strzelców pojawili się obcokrajowcy: Stanko Svitlica, Takesure Chinyama, Nemanja Nikolić czy... Robert Demjan. Polscy napastnicy po udanych rundach wyjeżdżali poza Ekstraklasę często rezygnując z rywalizacji o prestiż i złotego buta. I w obecnym sezonie wszystko wskazuje na zwycięstwo napastnika spoza Polski, Tomasa Pekharta. Czech ma już 13 goli. Najlepszy z Polaków, Jakub Świerczok zaledwie sześć. I jego wygrana nie byłaby jednak taką niespodzianką jak triumfy Bogusława Cygana, Zenona Burzawy czy Adama Kompały.