| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Nie wiem czy świat będzie taki sam. W życiu jestem na co dzień optymistą, ale teraz próbuję być realistą. Jeżeli w następnym roku będziemy musieli grać tylko za to, by coś zjeść, to będzie to normalne – mówi Tałant Dujszebajew. Trener PGE VIVE Kielce w czasie pandemii koronawirusa został dziadkiem na pełen etat. W rozmowie z TVPSPORT.PL opowiada o radości z zabawy z wnukiem, obawach związanych z przyszłością i o sytuacji kadrowej w VIVE przed nowym sezonem.
Maciej Wojs, TVPSPORT.PL: – Minął już ponad miesiąc od czasu, gdy VIVE rozegrało ostatnie spotkanie. Czym się pan teraz zajmuje na co dzień?
Tałant Dujszebajew: – Całkiem szczerze mówiąc, jestem bardzo szczęśliwy, że... mam wnuka. Dzięki niemu nie mam szansy, żeby się nudzić. Spędzamy razem dużo czasu i to są cudowne chwile. Jest super!
– Zabawa z wnukiem pochłania panu większość dnia?
– W dużym stopniu tak. Jesteśmy razem od 9:30. Bawimy się, czasem uczymy różnych rzeczy. Hugo jest z nami do 13:30 lub 14, a potem wraca do Alexa i jego żony. Później, około 16, ja wybieram się na trening. Idę się trochę poruszać, a gdy wracam, to Hugo znowu do nas przychodzi. Wieczorem dzwonię jeszcze do przyjaciół i zawodników, żeby popytać jak się czują i tak mija mi cały dzień. Człowiek chciałby się wybrać na zewnątrz, na spacer, pobyć więcej na ulicy, ale ja tam jestem zadowolony z tego, co jest. A najbardziej zadowolony jest chyba wnuk! Czuję, że jak skończy się kwarantanna, to będzie za nami tęsknił.
– Opisał pan swój dzień i nie słyszałem, by było w nim miejsce na piłkę ręczną. To jak? Handball zniknął z pana codzienności?
– Nie myślę o nim prawie w ogóle! Na początku, gdy to wszystko się zaczynało, miałem w głowie dużo planów. Dużo myślałem i dużo robiłem. Ale niedługo później wszystkie rozgrywki zostały wstrzymane do końca marca, a potem powiedziano nam, że zagramy dopiero w czerwcu. Wtedy stwierdziłem, że odpuszczam. Kiedy będzie już wiadomo, tak na sto procent, że wracamy do gry konkretnego dnia, to na nowo zacznę myśleć o piłce ręcznej. Teraz nie ma to sensu. Obejrzałem już w telewizji wszystkie mecze Celje [zespół, z którym VIVE miało zagrać w fazie TOP 16 Ligi Mistrzów – wyj. red.] i PSG, tak na wszelki wypadek, bo na nich mogliśmy trafić w ćwierćfinale. No i co? Teraz wychodzi na to, że niepotrzebnie.
O piłce ręcznej nie myślę w ogóle i... jestem spokojny. Zrobiłem już rozpiskę przygotowań, ale to też jest wszystko takie niepewne... Przecież nie wiadomo kiedy zaczniemy treningi i czy będziemy w ogóle grali mecze sparingowe. We wtorek pojawiła się informacja, że Bundesliga zakończyła sezon. Rozmawiałem z wieloma ludźmi z niemieckich klubów i powiedzieli mi, że wrócą dopiero 1 września. Co więcej – pierwszy miesiąc lub dwa, a kto wie czy nie do końca roku – będą grać przy pustych trybunach. Nie wiadomo też co z Ligą Mistrzów. No bo jeśli jest taki scenariusz, że w przyszłym sezonie nie będzie Ligi Mistrzów, a my będziemy grać tylko w Superlidze i Pucharze Polski, to nie będzie nam potrzebny tak duży skład. I co w takiej sytuacji? Pytań jest mnóstwo, ale nie chcę się martwić na zapas. Rozumiem w każdym razie decyzje Związku Piłki Ręcznej w Polsce i EHF [Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej]. Jesteśmy w bardzo niestandardowej sytuacji.
Następne
– Jesteśmy w niestandardowej sytuacji i niestandardowe będą też przygotowania do nowego sezonu. Nie tylko dla zawodników, ale szczególnie dla tych, którzy będą je planować, czyli trenerów.
– Ale to będzie bardzo fajne! Dzięki temu będziemy mogli zobaczyć, na ile jesteśmy w stanie poradzić sobie z nowymi zadaniami. Jasne, dobrze jest mieć wszystko dopracowane i przygotowane na każdy dzień. Ja lubię planowanie na długi okres, zawsze tak robię. Tyle, że teraz to nietypowa sytuacja i musimy się szybko uczyć. Moim zdaniem to ciekawe. To będzie nowe doświadczenie, tak jak czymś podobnym była gra przy pustych trybunach w Puławach. Pierwszy raz w życiu brałem w czymś takim udział, to było coś niesamowitego.
– Do kiedy zawodnicy VIVE będą trenować indywidualnie w domach?
– Mam nadzieję, że tylko do końca tego tygodnia. W piątek EHF musi podjąć decyzję w sprawie zakończenia europejskich pucharów [rozmowę przeprowadzono przed oficjalnym komunikatem EHF – wyj. red.]. Kilka dni temu sezon zakończyli Niemcy. Wciąż grają jeszcze na Białorusi, ale tam będą grali do końca. Na decyzję czekają też Rosjanie. To jednak dla nas nieistotne, nie ma co na nich patrzeć – największe i najważniejsze ligi zakończyły już granie. Myślę, że to sygnał, że to koniec Ligi Mistrzów w tym sezonie – a przynajmniej do grudnia, bo wtedy ma odbyć się turniej Final4. W każdym razie: kiedy EHF ogłosi, że kończy rozgrywki, wtedy my od razu powiemy chłopakom, że mogą wracać do domów, do swoich krajów. A dalej? To już będziemy decydować w swoim czasie. Dzisiaj nic więcej nie wiemy.
Dla mnie najważniejsze jest, żebym był mistrzem Polski. Jeśli nim będę, to mogę być nawet najgorszym trenerem na świecie. Odpowiada mi to. Tak samo z Ligą Mistrzów. Jeśli wygram, a ktoś będzie mówił, że zrobiłem mnóstwo błędów – no to super!
– Bundesliga piłkarzy ręcznych zakończyła rywalizację, a kluby Bundesligi piłkarzy nożnych wracają powoli do treningów – na razie zawodnicy trenują w grupach w różnych częściach boiska. W piłce ręcznej coś takiego jest realne?
– W Kielcach chcieliśmy stopniowo wprowadzać treningi w taki sposób, żeby nie wszyscy z zespołu – 17 czy 18 zawodników plus kilku młodszych – było w jednym czasie na boisku. Tylko z drugiej strony – co to da? Jeśli jeden zawodnik będzie miał wirusa, to zaraz wszyscy mogą mieć – albo i nie. Podobna sytuacja była przecież w marcu w reprezentacji Niemiec: na zgrupowanie z wirusem przyjechał [Jannik] Kohlbacher, ale nikt z kadry się od niego nie zaraził. Cały problem jest w tym, że nie wiemy, co naprawdę może się wydarzyć. To wszystko są co najwyżej ewentualności. Mógłbym powiedzieć: dobra, zróbmy grupy – jedna będzie trenować tutaj, skrzydłowi w rogu [boiska], a jeszcze inni – tam. No ale po co? To nie ma sensu. Albo wszyscy trenują, albo nikt nie trenuje. Albo gramy, albo nie. Dla mnie to proste.
Zresztą ja zastanawiam się nad czymś innym. Czytam różne informacje, rozmawiam z ludźmi z całego świata i tak sobie myślę: do tej pory my tylko "uciekaliśmy" przed koronawirusem. Siedzenie w domu i zakaz wychodzenia były bardzo potrzebne, głównie po to, żeby choć trochę ułatwić zadanie lekarzom. Ale co teraz? Nie mamy szczepionki, ale musimy żyć dalej. Nie chcę nikogo krytykować, sam też nie chcę być krytykowany i dlatego nie zamierzam mówić co jest dobre, a co nie. Patrzę jednak na to, co się dzieje i myślę, że my w tym czasie musimy być przede wszystkim razem, zjednoczeni. Patrzę na polityków w wielu krajach, którzy tylko narzekają, bo chcą wykorzystać sytuację i zyskać coś na koronawirusie. Panowie, mówimy o światowej tragedii! Musimy być wszyscy razem! I to samo dotyczy się Unii Europejskiej. Dlaczego jest tak, że jeden kraj decyduje o wprowadzeniu jakiś zasad jednego dnia, inny kilka dni później, a następny po tygodniu? Albo jesteśmy w Unii, albo koronawirus nas zabije i za chwilę nie będzie Unii. Trzeba zjednoczenia. Ja będę przyjmował wszystkie decyzje jakie podejmie czy ZPRP, czy EHF, czy IHF [Międzynarodowa Federacja Piłki Ręcznej]. Nie będę krytykował prezesa Kraśnickiego, Wiederera czy Moustafy. Odwrotnie – ja będę ich wspierał. Te decyzje, które podejmują, są dla nas najlepsze.
– Skoro jesteśmy przy temacie decyzji – ta o zakończeniu rozgrywek w PGNiG Superlidze i przyznaniu mistrzostwa VIVE bez rozegrania Rundy Finałowej jest pana zdaniem sprawiedliwa?
– Powiem tak: co by nie zrobić, zawsze znajdą się ludzie zadowoleni i niezadowoleni. Nie chcę stawiać się po żadnej stronie, bo zaraz będzie gadanie z drugiej... Okej, ktoś się może z tą decyzję nie zgodzić. Ja nie zamierzam dyskutować. Jeśli EHF zrobi Final4 Ligi Mistrzów pod koniec grudnia i zagrają w nim po dwa pierwsze zespoły z każdej grupy, czyli Kiel, Veszprem, Barcelona i PSG – i to bez grania 1/8 i 1/4 finału – to okej, ja się z tym zgadzam i nie będę krytykował tej decyzji. Byliśmy w swojej grupie trzeci, nie wyszło nam – trudno. Zabrakło nam tylko dwa punkty – no dobra, ale zabrakło. Taka jest decyzja i koniec, kropka. Siedzenie i krytykowanie, tylko po to żeby krytykować, jest bez celu. Oczywiście, że każdy z nas chciałby rozegrać te mecze. Przecież cały sezon grasz po to, żeby przyszły play-offy. To są te najważniejsze mecze. Jasne, w sezonie regularnym liczy się każdy punkt, ale kiedy wiesz, że są jeszcze finały, to chce się trochę więcej. Nie zamierzam jednak oceniać decyzji Superligi. Tak ustalili i tyle w temacie. Związek powiedział też, że decydujące mecze Pucharu Polski mamy zagrać dopiero przed startem nowego sezonu i okej, tak będzie. Zagramy w sierpniu, nie ma problemu.
– To akurat ciekawe rozwiązanie, bo związek mógł przecież anulować rozgrywki. A tak na tydzień przed startem nowego sezonu będziemy mieli interesującą rywalizację.
– Dlatego ten pomysł bardzo mi się podoba. Myślę, że żadnemu z klubów, których dotyczy ta decyzja, ten plan nie przeszkadza. I tak przed nowym sezonem wszyscy musimy organizować mecze sparingowe, a teraz w dodatku jesteśmy w takiej sytuacji, że nie wiadomo gdzie i z kim moglibyśmy grać. Myślę, że takie mecze – jeśli jeszcze będą w formie turnieju i to w telewizji – to bardzo mądre rozwiązanie.
– Od kiedy w Polsce funkcjonuje liga zawodowa, VIVE po raz trzeci z rzędu zdobyło mistrzostwo Polski, ale Tałant Dujszebajew ani raz nie otrzymał jeszcze Gladiatora dla najlepszego trenera sezonu. Dlaczego?
– Oj tam... Piłka ręczna to sport drużynowy. Dla mnie najważniejsze jest, żebym był mistrzem Polski. Jeśli nim będę, to mogę być nawet najgorszym trenerem na świecie. Odpowiada mi to. Tak samo z Ligą Mistrzów. Jeśli wygram, a ktoś będzie mówił, że zrobiłem mnóstwo błędów – no to super! Naprawdę, nie mam w tej kwestii żadnych ambicji. Nie patrzę na to. Gratuluję każdemu trenerowi, który wygrywa, tak samo zawodnikom. Ale sam z siebie nie przejmuję się takimi rzeczami. Kiedyś mi powiedzieli: "o, pan był najlepszym zawodnikiem na świecie". No tak, okej, fajnie. Jesteś wtedy szczęśliwy i dumny. Ale co mi z tego? Takie wyróżnienia to nic w porównaniu do tego, gdy zostajesz mistrzem olimpijskim czy mistrzem świata. To jest osiągnięcie.
– A na kogo trener głosował w tym roku?
– Na Marcina Lijewskiego. Robi super robotę w Zabrzu. Rok wcześniej głosowałem na Rafała Kuptela. Obaj bardzo fajnie pracują.
Następne
– A wśród zawodników? Nagrodę MVP sezonu otrzymał Szymon Sićko, czyli zawodnik Górnika, ale wypożyczony do Zabrza z VIVE.
– Ale to nie jest nasz zawodnik, więc proszę nie myśleć, że ktoś w Kielcach głosował na niego, bo on jest od nas. Szymon zapracował na tę nagrodę. Myślę, że rozegrał bardzo fajny sezon – i w klubie, i w reprezentacji. Jeśli popatrzymy na to, ile dany zawodnik dawał swojej drużynie procentowo i jak się rozwinął – to Sićko był zdecydowanie jednym z najlepszych.
– Pytam o niego nie bez powodu, bo w czerwcu kończy się jego dwuletnie wypożyczenie do Górnika. Wciąż nie ma informacji odnośnie jego przyszłości. W nowym sezonie planuje pan dla niego miejsce w VIVE?
– Prawdę mówiąc, zaczęliśmy rozmowę z Szymonem na ten temat przed pandemią. Teraz ten temat nie istnieje, bo nie wiemy, co będzie dalej. My, jako klub, musimy patrzeć trochę dalej w przyszłość i wyprzedzać pewne sprawy. Znowu nawiążę do Ligi Mistrzów: rozmawiałem kilka dni temu z kolegami z Niemiec i Francji właśnie na ten temat. No bo co jeśli w nowym sezonie nie będzie Ligi Mistrzów? My musimy wtedy wypożyczyć część zawodników, bo mając taki skład jak mamy teraz, mamy za dużo osób, by grać tylko w Superlidze i Pucharze Polski. Praktycznie z każdej pozycji jeden zawodnik będzie do wypożyczenia, by ci, którzy nie mają szans na grę, mogli zbierać doświadczenie gdzieś indziej. Myślę, że to rozsądne podejście. Na Superligę i Puchar Polski nie potrzebujemy składu z 17 czy 18 zawodnikami. Wystarczy nam 12 lub 14 i kilku juniorów. Okej, liczba będzie wtedy podobna, ale finansowo będzie to tańsze i lepsze pod względem liczby minut na boisku. W tym momencie robię rotacje i jedna siódemka gra 15 minut. Jeśli nie będzie Ligi Mistrzów, nie muszę tego robić. Wtedy wystarczy 12 zawodników pierwszego zespołu i juniorzy.
Mógłbym powiedzieć: dajcie mi Kristopansa, Mikkela Hansena i Fabregasa! Tylko na to trzeba mieć kasę. Jeśli mielibyśmy takie pieniądze, to od razu moglibyśmy oczekiwać wyników. Ale jeśli mamy dwa albo i trzy razy mniejszy budżet niż najlepsi, to ja wam mówię: potrzebujemy czasu
– Od nowego sezonu w Superlidze będzie obowiązywał przepis, by podczas spotkań w każdej drużynie przebywało na boisku co najmniej dwóch Polaków. Jak pan ocenia ten pomysł?
– Myślę, że to przepis przeciw dwóm zespołom: Orlen Wiśle Płock i PGE VIVE Kielce. No bo czy to jest dobre? Nie widzę w tym za dużo dobrego, ale też nie widzę w tym dużo złego. Tak naprawdę wszyscy oprócz nas i Wisły mają skład oparty w 80-90 procentach na Polakach. My też mamy Arka Morytę, który praktycznie w każdym meczu może grać po 60 minut. Na drugim skrzydle mamy Surgiela, który będzie dostawał szanse. W bramce są Kornecki i Wałach, do drużyny dołączą też Tomek Gębala i młody Kaczor. Tak czy siak, dwóch Polaków było u nas boisku w każdym meczu. A czy to dobra decyzja? Taki przepis wprowadzili, no to okej, ja się z tym zgadzam i tyle. Musi być, to musi być.
– Przed nowym sezonem VIVE – po raz kolejny – czeka dużo zmian. Z tej drużyny, która w 2016 roku wygrała Ligę Mistrzów pozostanie tylko jeden lub dwóch zawodników...
– To normalne. Wie pan, lubię pracować mając jakiś plan. Jeżeli my, VIVE, mamy budżet w wysokości 5 milionów, a najlepsze kluby mają 12, 14 lub nawet 17 milionów – to trudno z nimi walczyć. Dlatego też musimy myśleć długofalowo i robić wszystko trochę inaczej niż oni. Nie jesteśmy jak PSG, Barcelona czy Veszprem, że możemy sobie wziąć najlepszych. Nawet Kiel, które ma taki wielki budżet, potrzebowało kilka lat, by przebudować drużynę i wymienić gwiazdy. Ja, gdy przyszedłem do Kielc w 2014 roku, to zastałem tu zespół przygotowany przez Bogdana Wentę. Nie ukrywam tego – jeśli chodzi o skład, to był to gotowy zespół. Wielu zmian nie zrobiłem. Dopracowałem jedynie to, co oni zaczęli. To była świetna generacja zawodników – z Polski, z Bundesligi, z Hiszpanii. I teraz, po tylu latach, przyszedł moment, gdy oni kończą kariery. Wiedzieliśmy, że tak będzie, dlatego w 2017 roku zaczęliśmy wymianę składu.
Ja miałem wtedy propozycje z innych klubów i poważnie zastanawiałem się nad odejściem z Kielc. Porozmawialiśmy jednak z prezesem Bertusem Servaasem. Powiedziałem mu, że albo zmieniamy skład, albo moja dalsza praca tutaj nie będzie miała sensu. Postawiliśmy na przebudowę. Ustaliliśmy, że potrzebujemy mniej więcej trzech lat na to, by wymienić wszystkich zawodników. Wtedy, od 2020 roku, będziemy mieć ten skład, który chcemy. Ze względu na nasz budżet musieliśmy szukać na rynku młodych i niedoświadczonych zawodników, którzy kosztują trzy razy mniej niż ci najlepsi. I tak zrobiliśmy. Niestety, nie możesz zaplanować, że ci wszyscy zawodnicy, których wybrałeś, sprawdzą się w zespole. Ktoś będzie okej, ktoś nie. Ktoś inny odejdzie, bo dostanie lepszą ofertę. Teraz do Barcelony przechodzi tak Blaż Janc. Rok wcześniej odszedł Cindrić. To normalne, takie jest życie. Dlatego potrzebny jest czas.
Myślę, że w tym momencie, jesteśmy na bardzo dobrej drodze. Oczywiście szkoda Janca i szkoda Cindricia, ale mamy fajnych młodych zawodników. Jest Doruk Pehlivan, jest Tomek Gębala i jest Kulesz. Kto kilka lat temu wiedział, kim jest Kulesz? Doruk nie jest jeszcze zawodnikiem na tym poziomie – to oczywiste – ale my planujemy długofalowo. To samo tyczy się Sićki i Branko Vujovicia. Na wszystko potrzebujemy czasu. Mógłbym powiedzieć: dajcie mi Kristopansa, Mikkela Hansena, Fabregasa i Abalo! Okej, tylko na to trzeba mieć kasę. Jeśli mielibyśmy takie pieniądze i moglibyśmy sprowadzać takich zawodników, to od razu moglibyśmy oczekiwać wyników. Ale jeśli mamy dwa albo i trzy razy mniejszy budżet niż najlepsi, to ja wam mówię: potrzebujemy czasu.
Wiele razy ludzie mówili mi, że znalazłem sobie w Kielcach fajne alibi i że mam teraz spokój. Kurde, jeśli to jest spokój... W Polsce wygrywamy ligę i puchar. W Lidze Mistrzów stopniowo idziemy do przodu. W sezonie 2017/18 zrobiliśmy niezły wynik. W 2018/19 było już trochę lepiej, bo awansowaliśmy do Final4. Powiem szczerze: to był fuks, nie liczyłem na to, że pokonamy PSG. Ale awansowaliśmy i byłem super zadowolony z chłopaków. W tym sezonie miałem już nieco więcej oczekiwań. Liczyłem, że będziemy na 1. albo 2. miejscu w grupie i dlatego uda się nam powalczyć o dobry wynik. Myślę, że mieliśmy na to szanse, no ale się nie udało. Ja sam jako trener popełniłem kilka błędów. Takie prawdziwe duże oczekiwania mam jednak od sezonu 2020/21. Jasne, liczyłem, że będziemy mieć wtedy w składzie Janca i Cindricia, ale niestety nie mamy. Wiem, że za rok czy dwa Karaliok może odejść, bo ma oferty z innych klubów. To samo Wolff czy Alex – ich chce wiele drużyn, wielkich drużyn, ale oni chcą być tutaj. I to jest nasz prawdziwy problem – to, że budujemy, planujemy, ale mimo to możemy tracić tych najlepszych. Ci, którzy teraz odchodzą – Aguinagalde, Jachlewski, Jurkiewicz czy Lijewski – to efekt tej wymiany, którą zaczęliśmy w 2017 roku.
– Wobec powrotu Urosa Zormana do Słowenii, jako kandydatów do roli pana asystenta wymienia się Mariusza Jurkiewicza i Krzysztofa Lijewskiego. Któryś z nich rzeczywiście będzie pełnił tę funkcję?
– Planujemy, by w następnym sezonie Krzysztof był grającym trenerem. Oczywiście wszystko zależy od tego jak ten sezon będzie wyglądał, bo tak jak mówiłem – jeśli nie będzie Ligi Mistrzów, to skład naszego zespołu może się zmienić o co najmniej 30-40 procent.
– A co z Jurkiewiczem? To już pewne, że odchodzi z VIVE?
– Mariusz przez cały rok był sam w Kielcach. Już rok temu miał grać w Wybrzeżu Gdańsk, ale doszliśmy wtedy do porozumienia i wrócił do nas na jeden sezon. Trudno jednak, by człowiek był sam, bez rodziny. Dla sportowca to nie jest dobre. Podobnie Uros i Mateusz. Ja bym przecież chciał, żeby oni zostali jeszcze w Kielcach, ale to normalna życiowa sytuacja.
– Zespół czekają jeszcze jakieś zmiany? W gronie tych, którzy mogliby dołączyć do VIVE wymieniało się choćby Michała Olejniczaka.
– Tak, to prawda. Myślę jednak, że Michał ma ofertę nie tylko od nas, ale od wielu klubów. To bardzo interesujący zawodnik. On musi jednak rozumieć, że musi iść do zespołu, gdzie trener mu zaufa i da szansę gry. My w tym momencie mamy trzech lewych rozgrywających i trzech środkowych rozgrywających. Jeśli Michał miałby przyjść i być czwartym na każdej z tych pozycji... Mówmy prawdę: to ciekawy zawodnik, tak jak i Sićko, w dodatku Polak, ale oni muszą zebrać doświadczenie. To dla nich najważniejsze teraz. I od razu odpowiem, bo ktoś może zapytać: a dlaczego w zespole zostaje Doruk? No więc Doruk w porównaniu z Sićką może grać na środku obrony i tam go planujemy. Dochodzi też Tomek Gębala. Gra w obronie jest tak samo ważna jak gra w ataku. Zespół to są puzzle. Żeby wszystko do siebie pasowało, musi się z sobą zgrywać.
– Spośród tych, którzy odchodzą – Janc, Aguinagalde, Jachlewski, Jurkiewicz, Guillo – kogo będzie panu najbardziej brakowało w Kielcach?
– Mateusza Jachlewskiego. Na sto procent. Mateusz to dla mnie... to taki zawodnik, z którym w ciemno poszedłbym na wojnę.
– Duże słowa.
– Tak, ale to prawda. Gdy w Hiszpanii trenowałem Ciudad Real i Atletico, miałem mnóstwo znakomitych zawodników. Cały czas jednak powtarzałem, że ten jeden, z którym poszedłbym na wojnę, to Viran Morros. A grali tam Rutenka, Stefansson, Zorman... Nie. Tylko Viran Morros. A przecież on wcale nie był gwiazdą – tak jak i Jachlewski. W Kielcach też byli Karol Bielecki, Michał Jurecki, Luka Cindrić czy Igor Karacić... Ja jednak wybieram Jachlewskiego.
– Koronawirus odmienia oblicze sportu, również w kwestii jego finansowania. W przypadku VIVE, które boryka się z problemami od wielu miesięcy, każde zmniejszenie dotacji przez sponsorów to poważny cios.
– Nie tylko dla nas, ale dla całego świata sportu. Znowu wrócę do tematu Ligi Mistrzów. Wyobraźmy sobie, że w przyszłym sezonie nie będzie tych rozgrywek. O ile zmniejszy się budżet każdego klubu? Nie mówię tylko o Polsce, ale i o Francji i Niemczech. Nie wiem czy świat będzie taki sam. W życiu jestem na co dzień optymistą, ale teraz próbuję być realistą. Jeżeli w następnym roku będziemy musieli grać tylko za to, by coś zjeść, to będzie to normalne. Ja jestem człowiekiem z tych czasów, wie pan, Związku Radzieckiego. Wiem, co mówię. Jeśli sponsor nie będzie w stanie dać pieniędzy, to co zrobimy? No nic, niestety. A jak trzeba będzie grać przy pustych halach? A jak nie będzie Ligi Mistrzów? Budżety klubów mogą się zmienić nawet i o 70 procent. Tak będzie wszędzie, w każdym kraju i to będzie normalne. Jakie mamy wyjście? Ktoś się może ze mną nie zgodzić, ale takie jest moje zdanie. To dotyczy wszystkich dyscyplin i rozgrywek – NBA, piłki nożnej... Musimy czekać i akceptować to, co się dzieje. Najważniejsze jest teraz to, by państwa poradziły sobie ekonomicznie z tą sytuacją, która jest.
– Obawia się pan o przyszłość VIVE?
– W ogóle. Obawiam się o przyszłość, ale o to jak będziemy walczyć z koronawirusem. Czy będzie tak jak w Los Angeles, że ludzie wyjdą na ulice? Czy może będzie tak, jak powiedział prezydent Brazylii, że najpierw 70 procent społeczeństwa będzie musiało zachorować i przeżyć wirusa, a dopiero potem pojawi się szczepionka? Nie wiem. Nie wiem, co będzie za tydzień. W głowie mam na razie tyle, że całe lato będę tutaj, w Kielcach. Ktoś mówi, że do końca roku nic się nie zmieni. Ktoś inny mówi, że tak będzie do końca 2021 roku. Tylko jaka gospodarka to wytrzyma? Staram się jednak być pozytywnie nastawiony. Byle wojny nie było.
– Na koniec temat, który nie daje mi spokoju: powiedział pan wcześniej, że w ogóle nie myśli teraz o piłce ręcznej. Trudno mi w to uwierzyć. Nie brakuje panu tego codziennego rytmu? Treningów, meczów, dopingu kibiców, adrenaliny?
– Trochę mi tego wszystkiego brakuje. To chyba też dlatego, że skończyliśmy grać w tym konkretnym momencie. Przez cały sezon przygotowywałem zespół. Szliśmy od meczu do meczu, przez sezon regularny, przez fazę grupową. Teraz miały być play-offy. To jest moment, gdy jest największa adrenalina. Brakuje mi tego, by być na boisku. Możesz wygrywać, możesz przegrywać, ale to uczucie jest nieprawdopodobne. Brakuje mi tego wszystkiego, co było dotychczas normalnym życiem. Nasi zawodnicy z Kielc mieli grać teraz w kwalifikacjach do igrzysk. Miało być Euro w piłce nożnej, niewiele później Wimbledon i Roland Garros. Czy wrócimy jeszcze do tego, co mieliśmy przed koronawirusem? Nie wiem. Ale brakuje mi wszystkiego, co pan wymienił. I kibiców, i ich dopingu, i meczów, i adrenaliny. Nawet tych nerwów, od których coś ściska tak wysoko w gardle, że aż chcesz wymiotować. Brakuje mi tego wszystkiego.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.