26 kwietnia 1986 rok czas się zatrzymał. Po awarii bloku numer 4 Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej zginęło od razu 31 osób. Potem kolejni umierali na chorobę popromienną. – Biegłem i plułem krwią. Początkowo myślałem, że pękł mi mostek – mówi Walentyn Litwin, były piłkarz Budowlanych Prypeć. Czy, gdyby nie katastrofa ten klub byłby dziś – obok Dynama Kijów i Szachtara Donieck — trzecią siłą na Ukrainie? Tego nigdy się nie dowiemy…
"Mój najlepszy przyjaciel miał na imię Andriej. Dwa razy go operowali, a potem wysłali do domu. Za pół roku mieli go operować po raz trzeci… Powiesił się na własnym pasku, w pustej klasie, kiedy wszyscy poszli na wf. Lekarze zabronili mu biegać, skakać, a on był najlepszym piłkarzem w szkole".
Swietłana Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa"
**
Place zabaw
Usystematyzujmy. Czarnobyl nie był sowieckim cudem techniki. To miasto nie wyrosło spod ziemi dzięki komunistycznym przodownikom pracy. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą z 1193 roku, a opisywał je wielki książę kijowski Ruryk II Wasyl. Pojawia się też na kartach polskiej historii. W 1566 Zygmunt August darował Czarnobyl Filonowi Kmicie w zamian za dobra w Siewierzu. Kilka lat później córka Filona – Zofia – ufundowała mieszkańcom kościół i klasztor dominikanów.
Sowieckim cudem techniki była na pewno Prypeć. Miasto powstało dzięki robotnikom spędzonym z całego Związku Radzieckiego. 4 lutego 1970 roku wbito pierwsze szpadle. Początkowo Prypeć to były osiedla budowlańców między wsiami Semichody i Nowo Szepelicze. Pierwsze przetrwało do dziś jako stacja kolejki robotniczej ze Sławutycza do Czarnobyla. W drugim mieszkało do 2013 roku małżeństwo samosiołów (takich, którzy półlegalnie przebywali w strefie wykluczenia już po wysiedleniach).
Dziewięć lat później Prypeć stała się pełnoprawnym miastem. Hotel "Polesie", zakłady "Jupiter", basen "Lazur" oraz kino "Prometeusz" przy ulicy Kurczatowej były jednymi z najważniejszych budynków. W 1986 roku średnia wieku mieszkańców wynosiła zaledwie 26 lat. Rocznie przybywało tam blisko 800 noworodków. Spekulowano, że w 2014 roku miasto będzie zamieszkiwało około 80 tysięcy.
Młodych obywateli na zachodnie rubieże nie przyciągnęła piękna panorama rzeki Prypeć (od niej nazwę wzięło miasto), białoruskie lasy, ani nawet pogoń za atomem. Ich celem był lepszy status materialny. W Prypeci żyło się bowiem dużo lepiej niż w innych miastach. W sklepach były produkty niedostępne gdzie indziej, a pensje znacząco przewyższały średnią krajową.
"Zły i mściwy"
Chleba i igrzysk! Sowieci bardzo dobrze znali tę rzymską prawdę rządzących. Pierwszego było pod dostatkiem. O drugie postanowił zadbać Wasilij Kizima, kierownik budowy elektrowni. – Moi ludzie pracowali na cztery zmiany i nie mieli miejsca do odpoczynku. Przekonywałem władze, że sport będzie dla nich dobrą formą relaksu. Mówiłem: dajcie im grać w piłkę i wypić piwo – wspominał na łamach "FourFourTwo".
Tak przy okazji budowy elektrowni atomowej powstał Fudbalnyj Kłub Stroitiel. Po polsku Budowlani Prypeć. Trzon zespołu stanowili gracze z pobliskiej wioski Czystogałówka. Może i czuli się z nią związani, ale dużo lepsze warunki do życia dawała im przeprowadzka do "Miasta Atomu". Czołowym piłkarzem był wtedy Wiktor Ponomarew.
Stanowił o sile zespołu Czystogałówki, który święcił triumfy w obwodzie kijowskim. Potem dostał rolę kapitana Budowlanych. Dużo później odnalazł się w Kijowie, gdzie był trenerem juniorskiej drużyny RVUFK. W stolicy nie został zapamiętany najlepiej. – Jako człowiek jest zły i mściwy. Trener też z niego mierny. W najlepszym wypadku dzieci przestaną się rozwijać jako sportowcy – pisał na forum "Tonieto" użytkownik Veniamin. Inny internauta dodawał: jeśli dziecko nie jest ci obojętne, nie pozwól, żeby trafiło pod jego skrzydła. Dziś trudno powiedzieć czy właśnie tragiczne doświadczenie katastrofy sprawiło, że Ponomarew aż tak zgorzkniał.
Lider zespołu z Prypeci często jest mylony z byłym piłkarzem Torpedo Moskwa, który nosił to samo nazwisko. Wątpliwości rozwiewa portal chistogalovka.at.ua, który potwierdza, że "atomowy" Ponomarew pracował później w Kijowie, a nawet dodaje, że grał w oldbojach Dynama.
Razem z nim do drużyny Budowlanych dołączyli bracia Litwini. Nikołaj osiągnął znacznie więcej od Walentyna. Był wyróżniającym się piłkarzem Budowlanych. W 1981 roku przeniósł się do Czernihowa, gdzie grał w miejscowej Desnie. Od tamtego momentu wystąpił w 428 meczach ligowych na obszarze dawnego ZSRR. Był też młodzieżowym reprezentantem kraju. Od 2014 roku jest związany z Arsenałem Biała Cerkiew. W tym klubie był trenerem, działaczem i prezesem.
Kopanie po radziecku
Ponomarew i Nikołaj Litwin byli podporą drużyny, która początkowo grała na swoistym klepisku przy wjeździe do miasta. Jednak aspiracje Wasilija Trofimowicza Kizimy były większe niż ogrywanie lokalnych robotników. Budowlani Prypeć mieli być silną drużyną świadczącą o potędze Atomgradu. Kto wie może, gdyby nie katastrofa biliby się teraz o europejskie puchary z Dynamem Kijów i Szachtarem Donieck.
Na początku bili się jednak z nic nieznaczącymi dzikimi drużynami z okolic miasta. Grali w amatorskich turniejach. Dopiero występy w Pucharze Kijowszczyzny był egzaminem dojrzałości. Zwycięstwo w tych rozgrywkach otwierało drogę do zawodowstwa. System ligowy ZSRR był bowiem podzielony na cztery fazy:
1. Wysszaja Liga (Ekstraklasa)
2. Pierwaja Liga (Pierwsza liga)
3. Wtaraja Liga (Druga liga)
4. Regionalnyje Ligi
Ten czwarty poziom dzielił się ze względów geograficznych. Tak więc na niższych szczeblach osobne rozgrywki miały przykładowo Białoruska i Ukraińska Socjalistyczna Republika Radziecka. Awans do drugiej ligi dawał klubom status zawodowy. Był też przepustką do dofinansowań płynących z Radzieckiego Towarzystwa Sportowego (KFK).
Wasilij Kizima odpowiednio pociągał za sznurki, bowiem od początku część zawodników Budowlanych dostawała stypendia. Dziś trudno powiedzieć kto je wypłacał i jakie to były kwoty. Natomiast w dokumentach i publikacjach jest zapis o tym, że "niektórzy piłkarze byli zarejestrowani w KFK". Inni pracowali "w" lub "przy" elektrowni.
Czarnobyl, koronawirus i białaczka
Dokładna data powołania drużyny nie jest znana, ale najprawdopodobniej stało się to we wczesnych latach miasta, między 1970 a 1975. Ważnym – w kontekście sportowym –był rok 1981. Wówczas zimą dołączyło do drużyny kilku nowych. Z racji pory roku, mówiono na nich "Śnieżynki". Choć inne źródła sugerują, że był to przydomek wszystkich Budowlanych, bo często grali w białych koszulkach i niebieskich spodenkach.
W 2019 roku firma Icarus z Filadelfii zainspirowana serialem Czarnobyl przygotowała wariację prypeckiej koszulki sportowej. Strój przypomina ludową ukraińską dzianinę, a na plecach jest nazwisko Walerija Legasowa. Radziecki chemik był jednym z pierwszych alarmujących władze o tragedii w Czarnobylu. Popełnił samobójstwo w drugą rocznicę katastrofy.
Ze "Śnieżynkami" do zespołu dołączył Anatolij Szepel. Jednokrotny reprezentant ZSRR aż 111 razy występował w Czernomorcu Odessa, jednak największe sukcesy święcił w Dynamie, najpierw kijowskim, potem w moskiewskim. W 1974 i 1976 został mistrzem Związku Radzieckiego. Do tego zdobył jeszcze krajowy puchar. Jego praca w Prypeci nie była przypadkowa. Szepel pochodził z Kijowa, który dzieli od Atomgradu około 150 kilometrów.
Rok przed Szepelem dołączył do Budowlanych młody Stanisław Gonczarenko. Wychowanek Spartaka Kijów zasilił szeregi zespołu z Prypeci jako 19-latek. W ’81 roku odszedł do Zirki Kirowohrad, gdzie doznał poważnej kontuzji. Na tyle poważnej, że nie mógł już grać w piłkę.
Został więc trenerem. Wybrał jednak futsal. W latach 2000–2001 był nawet asystentem Henadija Lisenczuka w reprezentacji Ukrainy. Zdobyła wtedy srebrny medal mistrzostw Europy. Dziś Gonczarenkę można śmiało nazwać najsłynniejszym piłkarzem Budowlanych Prypeć.
Katastrofa w Czarnobylskiej Elektrowni Atomowej wpłynęła na losy dziesiątek tysięcy ludzi. Także na wybitnego piłkarza – Andrija Szewczenkę. – Wszyscy lekarze na świecie wykonują świetną robotę, pielęgniarki, wolontariusze. Dziękuję bardzo za wszystko, co dla nas robicie. Jesteście naprawdę bohaterami naszych czasów. Doświadczyłem bardzo podobnej sytuacji, co ta po pandemii koronawirusa, gdy miałem dziewięć lat i wybuchła elektrownia w Czarnobylu – mówił ostatnio były piłkarz AC Milan.
W dużo większym stopniu katastrofa wpłynęła na życie bułgarskiego pomocnika Styliana Petrowa. Były gracz Celtiku Glasgow i Aston Villi Birmingham zachorował w 2012 roku na ostrą białaczkę. Lekarz reprezentacji Bułgarii Mihaił Iliew obwiniał o to radioaktywną chmurę znad Ukrainy. Choć Czarnobyl od Montany, gdzie urodził się Petrow, dzieli 650 mil, lekarz twierdzi, że dawki w tym mieście przekraczały normy niemal 1000 razy.
– Wiele dzieci, które rodziły się po katastrofie, chorowało na raka. Komunistyczny reżim w Bułgarii nie powiadomił ludzi o zagrożeniu – wyjaśniał w "Daily Mail". – Późną wiosną ludność spożywała świeże radioaktywne warzywa i inne produkty. Wiele osób, które wówczas były dziećmi, cierpiało z powodu raka. Nazywaliśmy je "czarnobylskimi dziećmi". Większość pochodziła z tego samego regionu co Petrow – mówi. – W tej rodzinie nie ma innych przypadków takiej choroby, dlatego myślę, że Stylian jest ofiarą braku informacji starego, komunistycznego reżimu, gdy reaktor jądrowy w Czarnobylu wybuchł, a chmura radioaktywna dotarła do naszego kraju.
Legioniści w Czarnobylu
Pierwsze znane rozgrywki, w jakich brała udział drużyna z Prypeci miały miejsce w 1977 roku. Wówczas zespół o prostej nazwie Czarnobylska Elektrownia Jądrowa zajął drugie miejsce w lokalnej lidze. Pierwsi byli piłkarze Rubinu Piskiwka. Tabelę domykały drużyny Awtomobilista Browary oraz Charczowika Jagotyn. Rok później w tych samych rozgrywkach pojawił się zespół o nazwie Energia Prypeć. Zajął dopiero czwarte miejsce.
Od 1979 roku są organizowane mistrzostwa (zamiennie nazywane pucharem) Kijowszczyzny. Budowlani dołączyli do rywalizacji dwa lata później. Najpierw wygrali rozgrywki okręgowe, dzięki czemu wywalczyli prawo do występów w rozgrywkach strefowych. Tam zajęli 5. miejsce. Według kronik Kijowskiego Okręgowego Związku Piłki Nożnej w 1980 roku mistrzem zostali piłkarze Maszynostroitiela* Borodianka.
Rok później Budowlańcy znów wygrali rozgrywki okręgowe. Tak działo się nieprzerwanie do 1983 roku. Wciąż jednak bez sukcesów w następnym etapie. Na domiar złego w 1982 drużynę opuścił utalentowany Gonczarenko.
W 1983 roku gazeta "Świt komunizmu" opublikowała tabelę kijowskiej ligi młodzieżowej. Z tej publikacji dowiadujemy się, że Budowlani Prypeć mieli silną drużynę juniorów. Młodzi piłkarze o cztery punkty wyprzedzili Kolosa Jagotyn i aż o dziesięć Dynamo Irpień.
W następnym sezonie Budowlani uplasowali się dopiero na szóstej pozycji (było 8 zespołów). Pierwszy był Wschód Kijów, ostatni Szachtar Aleksandria.
Atomgrad najbliżej drugiej ligi był w 1985 roku. Do awansu zabrakło czterech punktów. Warto podkreślić małe sukcesy z tamtego sezonu. Piłkarze prowadzeni przez Władimira Rastorugiewa jako jedyni nie przegrali w Ochtyrce z tamtejszym Naftanem. Do tego pokonali Lokomotiw Zanamiankę aż 13:0. Mistrzem zostali piłkarze Maszynostroitiela Borodianka.
Kluczowy miał być rok 1986. Na 9 maja zaplanowano oddanie do użytku Stadionu Awangarda, który mógł pomieścić 5000 kibiców. Obiekt połączony z klubem bokserskim o tej samej nazwie był oczkiem w głowie Wasilija Kizimy. – Stadion był tak samo ważny dla miasta, jak reaktor – cytuje "FourFourTwo". – Dziewiątego maja mieliśmy otworzyć nowy stadion meczem z Szachtarem Aleksandria, ale żeby to zrobić, trzeba było najpierw pokonać Maszynostroitieli Borodianka – wspomina Walery Anjuchin, trener Budowlańców.
– Ta nazwa na 90 procent nie obowiązywała. "Awangard" to nazwa klubu bokserskiego obok, ale kolega, który jest byłym mieszkańcem Prypeci, nie przypomina sobie, żeby tak mówiono o stadionie. Mówi, że nie był jeszcze skończony, więc był to po prostu nieskończony stadion miejski. Nazwa "Awangard" w odniesieniu do stadionu zaczęła pojawiać się dopiero w 2007 roku, kiedy zadebiutowała gra "Stalker". W niej właśnie tak błędnie nazwano stadion – tłumaczy Krystian Machnik założyciel strony napromieniowani.pl.
Obiekt dostał sztuczne oświetlenie, co w tamtych czasach było rzadkością. Niestety, dziś na środku murawy jest las. – To musiał być naprawdę świetny obiekt sportowy. Dziś ciężko to dostrzec. Sposób, w jaki natura przejęła to miejsce, trochę ogranicza wyobraźnię.– opowiada "Transferom.info" przewodnik Mateusz Birówka. – Na samej górze trybun stadionu Prypeci jest polski akcent. Jakiś "kibic" namalował znaczek Legii Warszawa – zdradza w rozmowie z portalem 2x45.info dziennikarz Dominik Wójcik. – To niesamowite zobaczyć co się stanie z trawą, kiedy nie będziesz o nią dbał przez 34 lata – dodaje z kolei groundhopper Szczepan Janus cytowany przez portal "Transfery.info".
*Dosłowne tłumaczenie nazwy zespołu z Borodianki to Konstruktorzy Maszyn. W przeciwieństwie do nazwy drużyny z Prypeci nie została przetłumaczona, żeby ułatwić czytanie tekstu (Maszynostroitiel – Stroitiel).
Helikopter na murawie
2 października 1986 roku doszło do katastrofy helikoptera Mi-8. Załoga przelatywała nad dachem maszynowni bloku IV Czarnobylskiej Elektrowni Jądrowej. Miała zrzucić beton w atomową wyrwę w trakcie budowy sarkofagu. To był trzeci taki lot tego dnia. Niestety misja, która tylko z pozoru była łatwa, zakończyła się tragicznie.
Łopata wirnika zawadziła o stalową linę wysokiego żurawia. Śmigło natychmiast roztrzaskało się, a helikopter odwrócił w locie i spadł z sześćdziesięciu metrów nieopodal hali turbin 4. bloku. Mimo udzielenia natychmiastowej pomocy Władimir Worobjew, Aleksandr Junkind, Mikołaj Ganżuk i Leonid Christicz zginęli na miejscu. Szczątki helikoptera walały się po terenie elektrowni do 2017 roku, kiedy podczas prac remontowych odkryto śmigło.
Dzień wcześniej ta sama ekipa z Igorem Kostinem, fotografem agencji prasowej Nowosti, próbowała podlecieć do komina elektrowni, by umieścić tam sztandar Związku Radzieckiego. – Maszynę porwały silne prądy powietrzne. Groziło nam, że się rozbijemy, toteż dowódca zawrócił. W momencie lądowania powiedział do mnie: "wiesz co Igor, spędziliśmy cztery lata w Afganistanie i nie mamy stamtąd ani jednego zdjęcia. Mógłbyś nam zrobić jedno teraz?”. Nazajutrz cała załoga zginęła – wspomina Kostin w książce "Czarnobyl. Spowiedź reportera".
Od końca kwietnia Mi-8 regularnie latały po czarnobylskim niebie. 26 kwietnia 1986 o 1:23 nastąpił wybuch w bloku czwartym. Potem Prypeć zaczęła wymierać, ale jeszcze przez chwilę miasto żyło normalnie. Dym unoszący się nad czarnobylską elektrownią był tylko ciekawostką.
Na 27 kwietnia 1986 zaplanowano mecz półfinałowy Pucharu Kijowszczyzny pomiędzy Budowlanymi Prypeć a Maszynostroiteliami Borodianka. Piłkarze z Atomgradu byli faworytami. Czuli się mocni po zwycięstwie 5:1 z Kolosem Jagotyn oraz po trudnym, ale wygranym meczu z Zorią Obuchow.
W drużynie Maszynostroiteli występowało trzech wychowanków Budowlanych: Siergiej Wieliczko, Władimir Panasiuk i Nikołaj Gergel. Wszyscy przygotowywali się do meczu, gdy na boisku w Borodiance wylądował Mi-8. – Panowie jaki mecz? Nigdzie nie jedziecie – oznajmił trenerowi jeden z wojskowych.
"Ktoś nawet sprzedawał ogórki"
W tym czasie przygotowywali się do meczu też piłkarze Budowlanych. 26 kwietnia ‘86 roku Walentyn Litwin wrócił do Prypeci z Jampola, gdzie spędzał noc. – Świeciło słońce. Sprzedawca sprzedawał warzywa. Nikt nie był świadomy tego, że w Czarnobylu doszło do najgorszego wypadku w historii energetyki jądrowej – wspominał dla "FourFourTwo". – Wcześniej, w 1981, też był wypadek, ale szybko wszystko naprawiono, więc nikt się nie martwił.
– Zapytałem policjantów, co się stało, ale nic nie wiedzieli, więc po prostu poszedłem na stadion – mówił Litwin. Tam byli już inni. Dowiedzieli się o tym, że Maszynostroitiele zostali zatrzymani w Borodiance. Litwin udał się do siedziby klubu, która mieściła się w dziewięciokondygnacyjnym bloku. Wszedł na dach budynku. – Widziałem elektrownie i dym unoszący się nad ruinami reaktora nr 4.
Walentyn czym prędzej pobiegł do szpitala, gdzie leżała jego żona. Kobieta miała komplikacje po urodzeniu dziecka. – Cierpiała na Botkina (wirusowe zapalenie wątroby typu A – przyp. KJ) po transfuzji krwi. Nic nie wiedziała, chociaż w szpitalu ludzie gadali. Część pacjentów i personelu medycznego stała na wzgórzu i patrzyła na pożar w elektrowni – wspominał na portalu lenti.ru.
Litwin zabrał dwójkę dzieci motocyklem do teściowej, która mieszkała w wiosce pod Prypecią. – Po drodze mijaliśmy długie kolejki pustych autobusów. Wszystkie na blachach z Kijowa. Gdy wracałem przed miastem stał kordon policji. Musiałem pokazać paszport.
– Jestem z Prypeci! Mam za godzinę mecz! Co tam się stało?
– Elektrownia wybuchła – odpowiedział milicjant.
– Przecież to niemożliwe.
– Pojechałem motorem pod blok 4. Paliło się, ale ludzie normalnie chodzili z dziećmi, jak to w sobotę. Ktoś nawet sprzedawał ogórki. Litwin wrócił do szpitala. – W nocy wszystkim pacjentom zabrano kroplówki. Zmobilizowano wszystkich lekarzy. Karateki kursowały na sygnale jedna po drugiej.
Niebawem Litwin wrócił do miasta. Razem z kolegą z drużyny – Aleksandrem Wiszniewskim – zostali likwidatorami. Do ich zadań należały m.in. prace budowlane w okolicy elektrowni. Poziom promieniowania był tak wysoki, że pozwalano pracować tylko przez kilka minut dziennie. – Zabrałem rodzinę do Połocka, a potem do Czernihowa. Do Prypeci wróciłem dobrowolnie. Czytałem trochę książek o promieniowaniu, więc zdawałem sobie sprawę z zagrożenia – mówi Litwin. – Czułem w ustach metaliczny posmak.
Likwidatorzy umilali sobie czas oraz pokonywali strach wódką. Władze też mówiły, że alkohol zabija promieniowanie. Każdy robotnik dostawał dziennie 30 rubli. Wódka kosztowała 3. Inną atrakcją była piłka nożna. – Trwały mistrzostwa świata – wspominał pilot Eduard Korotkow w książce Swietłany Aleksijewicz "Czarnobylska modlitwa". – Dużo rozmawialiśmy o piłce. Po katastrofie piłka była jedynym luksusem. Drużyna ZSRR, mimo hat-tricka Igora Biełanowa, odpadła po przegranej 4:3 z Belgią.
W 2003 roku u Walentyna Litwina zdiagnozowano raka płuc. – Byłem na zawodach sportowych. Biegłem i zacząłem pluć krwią. Początkowo myślałem, że pękł mi mostek. W szpitalu spojrzałem na tomograf… Wyniki były bardzo złe, ale nie powiedziałem, że jestem likwidatorem.
Trzy lata wcześniej Litwin rozmawiał z dziennikarzem francuskiego "Le Figaro". – Jak się czuje? Trochę bolą nogi i plecy, ale nie jest źle. To dlatego, że nie pracowałem ciągle w elektrowni, ale grałem też w piłkę. Piłka mnie zahartowała. Tak myślę.
Voice of America
Witalij Pilipenko był wówczas trenerem Maszynostroitieli Borodianka. – Czy Prypeć była mocną drużyną? Dwa słowa – Atomowe Miasto. Mieli pieniądze, piłkarze dostawali wypłaty, ściągnęli trenerów Dniepropietrowska, a zawodników z Kijowa. Tak, to była solidna drużyna – mówił w rozmowie z Arturem Walerko, dziennikarzem "Sport Areny".
– Trenowaliśmy do meczu z Budowlanymi. Zegarek pokazywał godzinę 12. Helikopter krążył nad naszymi głowami. W końcu zdecydował się wylądować. Pilot wyszedł i pyta:
– Co wy tu robicie?
– Jak to co, trenujemy do meczu. Jutro gramy z Prypecią – odpowiedziałem.
– To przestańcie. Jutro nigdzie nie pojedziecie – powiedział i wytłumaczył nam, że doszło do katastrofy.
– W nocy wszystkie samochody wyjechały z Borodianki i nikt nie podstawił nam autobusu nam mecz – dodawał Władimir Szoma, wtedy obrońca Maszynostroitieli. Po katastrofie był szefem okręgowego związku piłki nożnej.
Asystentem trenera Budowlanych był Walery Anjuchin.– W regionie wygrywaliśmy wszystko, ale w mistrzostwach strefowych Ukrainy to już nic. A mieliśmy dobrych piłkarzy: Walik Litwin z bratem, Wasia Zubko, Jewgienij Krukowiec, Sierioża Tarenenko. Potrzeba było osiemnastu dobrych zawodników, toteż zaczęto ściągać piłkarzy z Kijowa i Dniepropietrowska – wspomina. – Tak trafili do nas Bondarenko, Śliusar i Bezotosnyj. Po katastrofie wielu z nich grało na wysokim ogólnosowieckim poziomie. Wszyscy trzej mieli na imię Siergiej.
Anjukhin nie potwierdza tego, że 26 kwietnia na Stadionie Centralnym był turniej młodzieżowy, ale można tak wywnioskować z jego słów. – Widziałem dym z okna swojego mieszkania. To był kompletny atas*! Od razu zerwałem się i pobiegłem na stadion przegonić dzieci do domów.
W 1985 roku nowym trenerem Budowlanych został Władimir Rastorugiew. – Zaproszono mnie do Prypeci, żeby zbudować tu drużynę hokejową. Pochodzę z Tomska, gdzie prowadziłem drugoligowy Cedar. Przyjechałem, zobaczyłem, a tu nawet nie było lodowiska. Była za to drużyna Budowlanych. Hokej, piłka nożna – mnie to nie robiło różnicy i razem z Walerym Anjuchinem stworzyliśmy silny zespół.
27 kwietnia na boisku wylądował helikopter. Przyjechała też czarna wołga i zaczęli wysiadać z niej ważni ludzie. Krzyknąłem do nich:
– Jesteście szaleni!? Za dwie godziny mamy tu mecz!
– Za dwie godziny rozpoczyna się ewakuacja, a wy chcecie grać mecz?
Potem usłyszałem w radiu Voice of America: "w Czarnobylu zdarzył się tragiczny wypadek, a mimo to ciągle grają tam w piłkę".
Chwilowo w Prypeci przebywało dziewięciu hokeistów z kijowskiej szkoły mistrzostwa sportowego. Można przypuszczać, że mieli stanowić zalążek drużyny. – Chłopaki byli z Syberii. Siedzieli na walizkach, jak zaczęła się katastrofa – mówił Rastorugiew dla "Sport Areny".
*Słowo nie ma dosłownego tłumaczenia na język polski. Oznacza trudną sytuację.
One of the best days we've ever held in conjunction with @kiergroup At Heron Eccles. Helping a group of children from Chernobyl in playing football and having a fabulous fun day. We've also donated some boots to the kids, They are so happy. #heronproud @Liverpool_CFA pic.twitter.com/mcLpTNIfc5
— Heron Junior Football Academy (@heronjuniorfc) June 23, 2018
Exodos
Mecz, który zaplanowano na 27 kwietnia 1986 roku został rozegrany dopiero 23 kwietnia 2016 roku. Niemal równo 30 lat po katastrofie. – Wszystko zaczęło się od rozmów z tymi, którzy kiedyś występowali w Budowlanych Prypeć. Trzydzieści lat to jednak kawał historii. Było wiele problemów, bo liczba byłych zawodników systematycznie się zmniejszała. Zapadła szybka decyzja, powołujemy komitet i organizujemy mecz – opowiadał Walery Pilipenko.
– Nie widzieliśmy się od lat. Los rozproszył chłopaków po całej Ukrainie. Ale wszyscy chętnie przyjęli zaproszenie i przyjechali z Kijowa, Czernihowa i Dniepropietrowska. Po tragedii wielu z tych piłkarzy wciąż pracowało w Czarnobylskiej Strefie Wykluczenia. Inni budowali Sławutycz – dodaje. Katastrofa odcisnęła piętno na ich życiu.
W rozegranym po 30 latach meczu Maszynostroitieli Borodianka z Budowlanymi Prypeć padł remis 2:2. W rzutach karnych (5:3) lepsi okazali się ci pierwsi. Symboliczny mecz obejrzano w symbolicznym mieście Sławutycz.
Gdzie byśmy byli, gdyby nie ta katastrofa? – według relacji Artura Walerko takie pytanie można było często usłyszeć w rozmowach byłych piłkarzy Budowlanych.
**
Oni grali lub trenowali FK Stroitiel Prypeć, część z nich tworzyła również FK Sławutycz:
Aleksiej Aleksiejewicz Dmitiriewicz (ur. 30.12.1952)
Walery Anatoiewicz Anjuchin (ur. 09.17.1950)
Wiaczesław Juriewicz Arsenijuk (ur. 12.12.1961)
Siergiej Nikołajewicz Bezotosnyj (ur. 01.06.1958)
Władimir Nikołajewicz Besedin (ur. 02.16.1952)
Siergiej Władimirowicz Bondarenko (ur. 06.13.1955)
Władimir Bordaczenko
Jurij Borysowicz Darczenko (07.01.1967)
Nikołaj Wasiliewicz Gergel (ur. 01.12.1960)
Nikołaj Władimirowicz Koistrenko (ur. 09.19.1955)
Walentyn Wiktorowicz Litwin (ur. 01.31.1960)
Nikołaj Wiktorowicz Litwin (ur. 11.27.1963)
Władimir Iwanowicz Panasiuk (ur. 08.07.1961)
Wiktor Wiktorowic Ponomarew (ur. 11.06.1955)
Władimir Rastorugiew
Władimir Władimirowicz Sczegol (ur. 01.18.198)
Siergiej Śliusar (ur. 1956)
Anatolij Szepel
Anatolij Terednij
Władimir Igorewicz Tjutjunow (ur. 10.10.1960)
Aleksander Władimirowicz Wiszeniewski (ur. 05.28.1962)
Wasilij Zubko (ur. 1963)
Aleksij Ilicz Żurawliew
Wiktor Żylin
Konsultantami autora Krystiana Juźwiaka byli znawcy tematu ze strony - napromieniowani.pl
2 - 0
Portoryko
6 - 0
Bonaire