| Boks

Sprzedany przez ojca. Wszystkie koszmary Wilfreda Beniteza

Wilfred Benitez i Muhammad Ali (fot. Getty Images)
Wilfred Benitez i Muhammad Ali (fot. Getty Images)
Kacper Bartosiak

Najpierw nauczył się chodzić, a niedługo potem wyprowadzał już… ciosy. Miał zaledwie 17 lat, gdy zdetronizował jednego z najwybitniejszych mistrzów kategorii superlekkiej. Do dziś pozostaje najmłodszym czempionem w boksie zawodowym. Wilfred Benitez rywalizował z takimi jak Sugar Ray Leonard i Roberto Duran, ale jeszcze przed 40. urodzinami przestał o tym pamiętać. Dlaczego do tego doszło? Wszystkie tropy prowadzą do ojca.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Ten facet nawet we śnie unikał ciosów. To była jego specjalność, część jego tożsamości. Był wyjątkowy – miał po prostu wszystko, czego można wymagać od pięściarza – zachwycał się nim Teddy Atlas. Trener, który prowadził wielu mistrzów świata. Szlifował talent młodego Mike'a Tysona, ale nie ma wątpliwości – to właśnie Benitez był najlepszym zawodnikiem, z jakim kiedykolwiek pracował.

Ten pochodzący z Portoryko pięściarz zapracował w ringu na dwa wymowne przydomki. Ze względu na unikalny styl nastoletni Wilfred był nazywany "Radarem". W ułamku sekundy przetwarzał informacje o zagrożeniu i po prostu nie dawał się trafić. Ciosy mijały go o włos, ale nie było w tym przypadku - miał po prostu nadzwyczajną koordynację ruchów. Po kolejnych mistrzowskich zwycięstwach stał się znany jako "Biblia boksu", bo stosował w życiu wszystko, co zapisano w jakimkolwiek pięściarskim podręczniku.

Jego dokonania doceniają historycy i dziennikarze. Magazyn "The Ring" uznał go w 1994 roku za czwartego najlepszego pięściarza w historii kategorii junior średniej. Herbert Goldman sklasyfikował go z numerem 5. w rankingu najlepszych półśrednich. Wszyscy zgadzają się co do jednego - dokonywał rzeczy bez precedensu, a jego rekord (miał 17 lat, 5 miesięcy i 23 dni gdy został mistrzem) raczej nie zostanie pobity. W ostatnich dekadach zbliżył się do niego tylko Manny Pacquiao, który pierwszy mistrzowski tytuł wywalczył kilka tygodni przed 20. urodzinami. Dziś niepełnoletni na zawodowym ringu są rzadkością.

Kluczem do sukcesów Beniteza i jednocześnie największym przekleństwem okazało się wczesne poznanie tajników rzemiosła. Od małego był zaprogramowany na boks, który był największą życiową pasją ojca. Gregorio Benitez uwielbiał się bić i często przechwalał, że na portorykańskich ulicach stoczył ponad 300 pojedynków. Tuż po II wojnie światowej wyemigrował do Nowego Jorku, gdzie pracował w warsztacie, ale wciąż pozostawał blisko sportu. Wiedział jednak, że jest już zbyt późno na swoją karierę. Podpatrywał trenerów w bokserskich salach i snuł mocarstwowe plany w nieco innej roli.

Shrek i wkurzony Gmitruk, czyli najlepsze walki Adamka

Czytaj też

Tomasz Adamek i Paul Briggs (fot. PAP/EPA)

Shrek i wkurzony Gmitruk, czyli najlepsze walki Adamka

Bokserski klan Jacksonów

Jak wielu ojców marzył o tym, że wychowa syna na mistrza świata. Młodo wziął ślub z Clarą - pielęgniarką, która tak jak on wyjechała z Portoryko w poszukiwaniu lepszego życia. Plan życia musiał jednak poczekać - rodzina powiększyła się bowiem najpierw o cztery córki. Potem już rok do roku rodzili się synowie - Gregorio junior (1955), Alphonso (1956), Frankie (1957) i Wilfred (1958). Wszyscy nauczyli się trzymać gardę tuż po tym jak zaczęli chodzić i mówić.

Pod pewnymi względami senior przypominał Joego Jacksona, który wykorzystał niepełnoletnich synów do marki The Jackson 5, co dało początek legendzie Michaela Jacksona - "Króla popu". Różnice są jednak zasadnicze - synowie Gregorio od małego dostawali po głowie. Nie tylko w ringu - od rywali i sparingpartnerów. Okładał ich także ojciec, który często demonstrował fizycznie niezadowolenie z ich postawy.

Gregorio junior miał 8 lat, gdy wziął udział w pierwszym turnieju. Dwa lata później ojciec organizował już synom walki po lekcjach w szkole w południowym Bronksie. Ich rywalami byli przypadkowi chłopcy. Bili się wszyscy, a 5-letni Wilfred walczył nawet z ośmiolatkami. Na każdym takim wydarzeniu obrotny tata zarabiał nawet kilkadziesiąt dolarów, bo nie brakowało chętnych do płacenia za bilety i oglądania wątpliwych widowisk.

W 1966 roku familia wróciła do Portoryko i plany seniora uległy zmianie. Chora miłość do boksu okazała się silniejsza - Gregorio wybudował ring tuż obok domu i hartował synów. Najstarszy miał już 11 lat, więc bywał nauczycielem młodszych, gdy ojciec musiał pracować. W 1969 roku Gregorio junior wygrał krajowe zawody do 15. roku. Był wyjątkowo zaawansowany technicznie - z łatwością zmieniał pozycje w trakcie walki. Brakowało mu tylko siły ciosu, ale nadrabiał to innymi zaletami.

Rok później nastolatek miał amatorski rekord: 122 zwycięstw przy zaledwie 14 porażkach. Bilans to oczywiście tylko oficjalne walki turniejowe. Wszystkich pojedynków było dużo więcej, bo senior uwielbiał sprawdzać synów podczas sparingów codziennie. W lutym 1970 roku doszło do przełomu - junior przegrał w ćwierćfinale prestiżowego amatorskiego turnieju. Nie tylko stracił szansę na dołączenie do reprezentacji kraju, ale przede wszystkim pogrzebał nadzieje ojca na zaistnienie w roli trenera.

Decyzja mogła być tylko jedna - skoro nie nadajesz się synu do boksu amatorskiego, to… sprawdzisz się z zawodowcami. Najstarszy zadebiutował w nowej roli zaledwie dwa miesiące po 15. urodzinach! Przez 2 lata walczył tylko w ojczyźnie, najczęściej przez cztery, góra sześć rund z niezbyt wymagającymi rywalami. Wygrywał dość pewnie, ale było widać, że przyjmuje zbyt dużo ciosów, by zrobić większą karierę.

Po dwóch latach Gregorio junior zdał najpoważniejszy test - wygrał ze starszym przeciwnikiem w dziesięciu rundach. W 1972 roku rodzina wróciła do USA, a on zdążył stoczyć 20 walk, z których wygrał wszystkie. Większości nie ma jednak w jego oficjalnym bilansie, bo w wielu miejscach pilnowano kryterium wieku. W latach siedemdziesiątych pięściarze musieli mieć przynajmniej 18 lat, by zaliczyć pojedynek profesjonalistów - takie zasady obowiązywały między innymi w Nowym Jorku.

Shrek i wkurzony Gmitruk, czyli najlepsze walki Adamka

Czytaj też

Tomasz Adamek i Paul Briggs (fot. PAP/EPA)

Shrek i wkurzony Gmitruk, czyli najlepsze walki Adamka

Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Konflikt Szpilki z TVP? "Głupie i niedojrzałe zachowanie" [WIDEO]

Czytaj też

Artur Szpilka, Marek Szkolnikowski, Andrzej Wasilewski, Piotr Jagiełło i Sebastian Szczęsny (fot. PAP/TVP)

Konflikt Szpilki z TVP? "Głupie i niedojrzałe zachowanie" [WIDEO]

Efekt zużycia

Po powrocie do USA 17-letni Benitez otrzymał zgodę - w drodze wyjątku - na zawodowy pojedynek. Zamiast ośmiu rund były jednak tylko cztery, ale dostał lanie i przez moment był na skraju nokautu. Porażka ta rozsierdziła ojca, który wymyślił plan ostatniej szansy. Przez kilka tygodni najstarszy syn sparował codziennie z dużo większymi od siebie przeciwnikami. To, co miało zahartować, odbierało młodemu siły.

17 listopada 1972 roku przetrenowany i porozbijany Gregorio junior stracił resztki złudzeń. Starszy i silniejszy Vilomar Fernandez (11-1) sprawił mu lanie. Benitez dwa razy lądował na deskach i chwilami chwiał się na nogach. Przyszło jednak pocieszenie. W walce wieczoru prowadzony przez papę 21-letni Esteban de Jesus (32-1) nieoczekiwanie pokonał Roberto Durana (31-0). Po takim wieczorze pełnym wrażeń ojciec stwierdził, że z syna nic nie będzie i skończył jego karierę przed 18. urodzinami. Kilka lat później zmienił wersję.

Gregorio był najlepszym bokserem z wszystkich synów. Niestety, zakochał się w pewnej dziewczynie. Powiedziałem mu, że jeśli weźmie z nią ślub to może zapomnieć o karierze – opowiadał dziennikarzowi "Sports Illustrated". Fakty są inne - junior przed osiągnięciem pełnoletności był już pięściarzem wyeksploatowanym do granic możliwości. Zakończenie kariery nie uchroniło go przed losem, który stał się też udziałem braci - jeszcze przed czterdziestką pamięć zaczęła szwankować.

Gregorio junior zaczął więc pełnić inną rolę - pilnował treningu braci oraz sprawdzał się jako sparingpartner innych pięściarzy prowadzonych przez ojca. Drugi z synów - Alphonso - nie lubił boksu. Podobno miał talent, ale wolał imprezy i dziewczyny. Ojciec zabierał go na kolejne turnieje, ale w końcu dał za wygraną. W 1974 roku nastolatek oznajmił, że nie będzie już walczył, bo wybiera szkołę. W latach osiemdziesiątych krótko pomagał Wilfredowi w sprawach finansowych.

Trzeci z synów - Frankie - bił podobno najmocniej z wszystkich braci. W lutym 1973 roku wygrał nawet portorykańską edycję turnieju "Złote rękawice" w kategorii piórkowej. Nie miał 16 lat, gdy toczył zawodowe walki. Z sukcesami - pierwszych dwanaście wygrał, jedenaście razy kończąc rywalizację przed czasem. 1 kwietnia 1974 roku miał w San Juan pokonać kolejny szczebel. Tego samego dnia walczyli także inni prowadzeni przez Papę Beniteza - Alfredo Escalera (22-5) i zaledwie 15-letni Wilfred (5-0). Obaj wygrali dość pewnie, ale Frankie zaliczył wpadkę. Narzucił ostre tempo, ale nie wytrzymał kondycyjnie, ulegając ostatecznie Laudielowi Negronowi (6-3). Dumny ojciec rzucił ręcznik, bo nie mógł dłużej oglądać jednostronnego pojedynku.

Sankcje były srogie - krytykując kondycję syna postanowił pozbawić go wypłaty. Drugim krokiem było wprowadzenie katorżniczego reżimu. Pobudka o 4:30, ponad 11 kilometrów do przebiegnięcia, a potem mordercze sparingi z dużo cięższymi rywali. Frankie odbił się od dna. Po kilku zwycięstwach zaczął liczyć się w rankingach i coraz głośniej mówiło się o walce z Roberto Duranem. Pod koniec 1975 roku młokos przegrał jednak dwie walki z rzędu i przestał się liczyć w grze o mistrzowskie pasy.

Pojawiła się wersja, że odreagowując nieludzkie przygotowania i kolejne niepowodzenia Frankie wpadł w narkotyki. Próbował wrócić do poważnej gry - w 1978 roku pokonał nawet mistrza Europy Cemala Kamaciego (38-6-5), ale był to już tylko łabędzi śpiew. Coraz lepiej orientujący się w meandrach federacyjnych rankingów ojciec próbował zrobić z niego rasowego pretendenta, ale nie pomogły w tym kolejne problemy z prawem syna, który zaczął się angażować w rozprowadzanie narkotyków. Na początku lat osiemdziesiątych zapadł się pod ziemię na wiele lat. Wrócił na łono rodziny dopiero w połowie kolejnej dekady. Był już wrakiem człowieka.

Konflikt Szpilki z TVP? "Głupie i niedojrzałe zachowanie" [WIDEO]

Czytaj też

Artur Szpilka, Marek Szkolnikowski, Andrzej Wasilewski, Piotr Jagiełło i Sebastian Szczęsny (fot. PAP/TVP)

Konflikt Szpilki z TVP? "Głupie i niedojrzałe zachowanie" [WIDEO]

Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Zaskakujące słowa Tysona. Pokonałby obecnych mistrzów

Czytaj też

Anthony Johsua, Tyson Fury, Deontay Wilder oraz Mike Tyson (fot. Getty Images)

Zaskakujące słowa Tysona. Pokonałby obecnych mistrzów

Proces trwał dłużej niż można się było spodziewać. W gronie zainteresowanych był między innymi Don King, ale on chciał się spełniać wyłącznie w roli promotora. A Gregorio szukał kogoś, komu podrzuci syna, którego był trenerem, menedżerem i promotorem w jednym. Plan udało się zrealizować częściowo - za 75 tysięcy znaleziono nowych menedżerów. Ojciec pozostał blisko Wilfreda i nadal regularnie podnosił wszystkim ciśnienie.

W styczniu 1979 roku syn chciał sięgnąć po mistrzowski pas kolejnej kategorii. Na jego drodze stanął Carlos Palomino (27-1-3) - uznany czempion wagi półśredniej, który rządził od lat. Pojedynek znów udało się zorganizować w Portoryko, ale w obozie pretendenta wrzało. Bill Cayton i Jim Jacobs - nowi opiekunowie Wilfreda - chcieli powierzyć go nowemu trenerowi. Emile Griffith miał inny plan taktyczny na walkę niż ojciec. Iskry były nieuniknione i na porządku dziennym.

Choć pięściarz przygotowywał się pod okiem nowego szkoleniowca, to w dniu walki w narożniku był dwugłos. Wilfred zaufał nowemu trenerowi i walczył defensywnie. Nie można jednak powiedzieć, że unikał walki - pojedynek toczył się na jego warunkach. – Sztuka samoobrony jeszcze nigdy nie była tak przenikliwa – zachwycał się po latach Michael Katz w "The New York Times". Mimo to jeden z sędziów wypunktował wygraną Palomino. Na szczęście dwóch pozostałych nie oślepiło słońce...

W kolejnym występie znów wszystko kontrolował ojciec. Przed dwunastą rundą rewanżu z Haroldem Westonem (26-7-5) - jedynym pięściarzem, który z Wilfredem zdołał zremisować - nie zostawił na synu suchej nitki. Nie skończyło się na ostrych słowach – młody Benitez został kilka razy spoliczkowany. Po wszystkim przyznał jednak seniorowi rację i… dziękował mu za tę nietypową motywację. Nie da się ukryć – zaczęło to zakrawać na syndrom sztokholmski.

Kronika powolnego upadku

Po kilku miesiącach nie pomogły nawet rękoczyny. Na mistrza czekała wschodząca gwiazda amerykańskiego boksu – opromieniony olimpijskim złotem Sugar Ray Leonard (25-0). Gra była warta świeczki – Wilfred po raz pierwszy zarobił milion dolarów. Kilkanaście dni przed walką życia mógł przeczytać w "The Ring" bardzo ciekawy artykuł. "Dlaczego Benitez nie wygra" – tak zatytułował artykuł... Gregorio Benitez. W nim bezpardonowo atakował syna za lekceważące podejście do treningu i ignorowanie jego zaleceń.

Nie będę pracował w jego narożniku nawet jeśli zapłaci mi 200 tysięcy dolarów – przekonywał senior. Papier przyjmie wszystko – w dniu walki oczywiście to on prowadził syna do boju. W pierwszych rundach Amerykanin miał problemy ze śliskim stylem mistrza – wiele ciosów pruło powietrze. Stopniowo decydowało lepsze przygotowanie kondycyjne. Leonard przełamywał opór rywala i w ostatniej rundzie zdołał wygrać przed czasem.

Przegrany zrobił sobie przerwę i postanowił poszukać wyzwań w innym środowisku. Przybrał na wadze i mając zaledwie 22 lata zaatakował mistrzowski tytuł w trzeciej kategorii wagowej. Udało się – w maju 1981 roku pokonał przed czasem Maurice'a Hope'a (30-2-1), mistrza wagi junior średniej (limit – 69,8 kg). "The Ring" uznał kończący cios "Nokautem roku". Nikomu nie udało się podbić trzech kategorii w tak młodym wieku jak Benitezowi. Mało tego – w tamtym czasie taka sztuka udała się w ogóle po raz pierwszy od 43 lat!

Pisanie historii było wtedy chlebem powszednim Wilfreda. W pierwszej obronie nowego pasa zmierzył się z Carlosem Santosem (22-0). Nigdy wcześniej nie doszło do mistrzowskiej walki pięściarzy z Portoryko. Po piętnastu rundach triumfował mistrz, który po raz kolejny skierował oczy w kierunku Roberto Durana (74-2). Do tego hitowego starcia doprowadził Don King, a pojedynek nie rozczarował. Po piętnastu twardych rundach Benitez pokonał rywala, ale sędziowie przyznali mu "tylko" minimalne zwycięstwo.

Zaskakujące słowa Tysona. Pokonałby obecnych mistrzów

Czytaj też

Anthony Johsua, Tyson Fury, Deontay Wilder oraz Mike Tyson (fot. Getty Images)

Zaskakujące słowa Tysona. Pokonałby obecnych mistrzów

Co to była za walka! Gmitruk i wkurzony Szpilka

Czytaj też

Maciej Sulęcki, Daniel Jacobs i Andrzej Gmitruk (fot. Getty Images)

Co to była za walka! Gmitruk i wkurzony Szpilka

Pewnie nikt wtedy nie zdawał sobie z tego sprawy, ale to był ostatni zryw 23-letniego geniusza obrony. W kolejnej walce pozbawił go mistrzowskiego tytułu Tommy Hearns (35-1), a potem rozpoczął się przyspieszony zjazd w kierunku dna. W 1983 roku po raz kolejny rozstał się z ojcem. Senior Gregorio zarobił na synu ogromne pieniądze, więc coraz częściej oddawał się hazardowi z dala od rodziny.

Wilfredem zajął się chwilowo sędziwy Cus d'Amato, który równolegle pracował z nastoletnim Mikiem Tysonem. Próbował przywrócić wiarę niedawnego mistrza w siłę uderzenia. Planem był podbój czwartej kategorii wagowej, ale tym razem Benitez odpadł już po pierwszej przeszkodzie. Potem bywało już przeważnie smutno – w 1984 roku rzucił go na deski Davey Moore (13-1). Upadając uszkodził kostkę, ale próbował walczyć dalej. W desperacki sposób nawiązał przez moment do czasów świetności – kontuzjowany przez 40 sekund tańczył w narożniku, a rywal i tak nie był w stanie go trafić. Ten pojedynek nie miał jednak sensu i został przerwany. – To wciąż młody facet, ale już stary pięściarz – ocenił wszystko pogromca.

Na tym etapie kariery regres był widoczny z walki na walkę. W 1986 roku Beniteza znokautował ciężko Matthew Hilton (19-0). Była w tym smutna symbolika – nabierający rozpędu przyszły mistrz zdmuchnął byłego czempiona i pozbawił go złudzeń. Problem w tym, że Wilfred miał wtedy zaledwie 28 lat – według wszelkiej logiki nie powinien być jeszcze wrakiem. Z czasem sparingowe wojny pod okiem ojca i trudne pojedynki z ringów zawodowych zaczęły jednak dawać znać o sobie.

Tajemnicze zaginięcie i życie po życiu

W listopadzie 1986 roku wydarzyło się coś niezrozumiałego. Benitez dostał zaproszenie do Argentyny, gdzie przegrał z Carlosem Herrerą (54-9). Podobno przed walką oblał testy medyczne, ale i tak wyszedł do ringu, gdzie został znokautowany. Potem... zapadł się pod ziemię. Wiadomo, że skradziono mu pieniądze i dokumenty. Nikt jednak nie wie, co działo się z nim przez rok, ale jest wiele teorii. Jedna z nich wyjaśnia, że zmuszano go do walk i podawano mu narkotyki. Na pewno nie spotkało go nic dobrego – jako bezdomnego znalazł go na ulicy urzędnik wysłany przez portorykański rząd.

Ten chłopak był w fatalnym stanie. Słyszałem, że nikt nie mógł z nim porozmawiać. W takich sytuacjach uciekał – biegł dopóki miał siły, a potem najzwyczajniej w świecie padał na twarz – wspominał Leonardo Gonazalez, który wrócił do domu z pięściarzem tuż przed Wigilią 1987 roku. Na miejscu Benitez dostał pracę jako jeden z młodzieżowych trenerów i kategoryczny zakaz boksowania. Zdiagnozowano chroniczną encefalopatię (CTE) – uszkodzenie mózgu na skutek przyjętych ciosów.

Już wtedy miał spore problemy z pamięcią. Mimo wszystko w 1990 roku spróbował raz jeszcze, ale w ostatnich czterech występach miał bilans 2-2. Jak to możliwe, że ktoś wpuścił go do ringu w takim stanie? Zakaz obowiązywał w Portoryko, a on walczył w USA, gdzie nikt nie wiedział o badaniach. Pięściarz z poważnie uszkodzonym mózgiem przyjmował ciosy jeszcze przez 37 rund... Ostatni raz Benitez był w ringu sześć dni po 32. Urodzinach. Niedługo potem zniknął z pola widzenia. Podobno wrócił do Portoryko, mieszkał z matką i żył z zasiłku wypłacanego przez rząd oraz ze stypendium gwarantowanego przez federację WBC.

Co to była za walka! Gmitruk i wkurzony Szpilka

Czytaj też

Maciej Sulęcki, Daniel Jacobs i Andrzej Gmitruk (fot. Getty Images)

Co to była za walka! Gmitruk i wkurzony Szpilka

Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Wilfred Benitez (fot. Getty Images)
Z nimi chce walczyć Joshua. Polak na liście mistrza

Czytaj też

Anthony Joshua stworzył listę potencjalnych rywali. Wymienił Adama Kownackiego (fot. Getty)

Z nimi chce walczyć Joshua. Polak na liście mistrza

Pojawiało się na jego temat sporo plotek. Nikt nie wie, co stało się z pieniędzmi zarobionymi podczas kariery. Według różnych szacunków powinien mieć na koncie przynajmniej 5 milionów dolarów. Wiadomo, że w najlepszych latach żył jak rasowy playboy i wydawał oszczędności lekką ręką – podobno miał nawet romans... z siostrą Sugara Raya Leonarda. A rodzice Wilfreda w 1994 roku ogłosili separację. Ojciec żył wyjątkowo rozrzutnie, wydając ogromne kwoty między innymi na zakup koni.

W 1996 roku jego najmłodszy syn został przyjęty do Bokserskiej Galerii Sław. Tu również pobił rekord – nikogo ten zaszczyt nie spotkał w tak młodym wieku. Podczas ceremonii bełkocząc szokował słuchaczy, bo snuł plany powrotu na ring. W tym samym roku zmarł senior Gregorio Benitez – dokładnie dzień przed 20. rocznicą walki z Cervantesem, która zapewniła obu miejsce w historii. Wilfred po kilku miesiącach trafił do domu opieki - taką decyzję podjęła matka. Nie miał wtedy nawet czterdziestu lat…

Zanim postawisz dwa kroki, on już nie będzie pamiętał tego co ci powiedział – tłumaczyła Clara dziennikarce „The New York Times", która w 1996 roku odwiedziła rodzinny dom Benitezów w Portoryko. Wtedy życie Wilfreda mogło się zakończyć – przewrócił się w domu i stracił przytomność. Przez 3 dni znajdował się w stanie śpiączki i lekarze przewidywali, że organizm może się poddać, ale kolejny raz dał o sobie znać mistrzowski charakter.

W 2002 roku do Beniteza przyleciał Sugar Ray Leonard. Gospodarz początkowo nie poznał byłego rywala. Dopiero gdy ktoś puścił fragmenty ich pojedynku Wilfred na moment wrócił do żywych. – Ray! W ogóle nie trenowałem do tej walki! – powiedział w niespodziewanym przebłysku świadomości, a potem wrócił do swojego świata.

Jeszcze kilka lat temu najmłodszy mistrz świata w historii na hasło "boks" zamykał oczy i robił w powietrzu kilka kombinacji ciosów. Tak jakby w magiczny sposób udało mu się przenieść się na kilka sekund do lat siedemdziesiątych, gdy był bożyszczem tłumów. Menedżerowie, promotorzy, piękne kobiety i milionowe wypłaty – miał to wszystko na wyciągnięcie ręki.

Dziś nie ma nic. Boks dał mu wszystko, a potem zostawił z niczym. Po śmierci matki opiekują się nim na zmianę siostry – te same, którymi tak rozczarowany był ojciec na początku zakładania rodziny. Nie mają łatwo, bo pomagać trzeba też Gregorio juniorowi i Frankiemu, którzy również walczą z demencją. Sprawa Benitezów nigdy nie trafiła do sądu, a głowa rodziny nigdy nie poniosła odpowiedzialności za wychowanie. Toksyczne relacje ojców i synów doczekały się jednak w końcu zainteresowania najważniejszych organizacji.

W 2018 roku władze federacji WBC ogłosiły, że planują wprowadzenie pilotażowego programu, który zbada to zagadnienie. Podkreślono, że ojcowie często patrzą na synów w sposób skrajnie subiektywny i pewnych czynników nie uwzględniają. Przykład? Wiara w nadprzyrodzone zdolności potomka może sprawić, że w krytycznej sytuacji z narożnika nie poleci ręcznik. Wśród współczesnych gwiazd prowadzonych przez ojców są między innymi Shawn Porter, Danny Garcia i Wasyl Łomaczenko. Próżno jednak szukać kogoś, kto eksperymentowałby na dzieciach w tak brutalny i bezsensowny sposób jak Gregorio Benitez.

Z nimi chce walczyć Joshua. Polak na liście mistrza

Czytaj też

Anthony Joshua stworzył listę potencjalnych rywali. Wymienił Adama Kownackiego (fot. Getty)

Z nimi chce walczyć Joshua. Polak na liście mistrza

Jego najmłodszy syn nadal walczy. W 2017 roku huragan Maria zdewastował Portoryko, niszcząc też rodzinny dom. Pomocną dłoń wyciągnął wtedy sparingpartner z młodości. – Czuję, że to wszystko przeze mnie. Biłem wtedy naprawdę mocno, a teraz widzę go w tym stanie i pytam: Boże, dlaczego mu to zrobiłem? – tłumaczy Luis Mateo. Dzięki jego staraniom po kilku miesiącach najmłodszy mistrz świata w historii boksu trafił z siostrą do Chicago, gdzie może liczyć na lepszą opiekę medyczną.

Rokowania nie są optymistyczne. Wilfred Benitez przestał chodzić i wymaga stałej opieki. Żyje już wyłącznie w swoim świecie i przez większość dnia śpi. Czasami budzi się z krzykiem i trzeba go długo uspokajać. Nikt nie wie, o czym śni, ale gdy zaciska pięść to można odnieść wrażenie, że przez oblicze schorowanego ciężko mistrza przemyka coś na kształt uśmiechu.

Kacper Bartosiak

Maseczki i... czyszczenie butów. Gala bokserska mimo pandemii
fot. Reuters
Maseczki i... czyszczenie butów. Gala bokserska mimo pandemii

Zobacz też
Oficjalnie! Wiemy, kiedy walka Polaków o pas WBC
Stawką walki Krzysztofa Włodarczyka z Adamem Balskim będzie pas tymczasowego MŚ WBC w wadze briger (fot. Getty Images)

Oficjalnie! Wiemy, kiedy walka Polaków o pas WBC

| Boks 
Niepokonany Uzbek rywalem Leśniaka na gali Dzierżoniów Boxing Night
Michał Leśniak (fot. DOMINIK BUZE/ 400mm.pl)

Niepokonany Uzbek rywalem Leśniaka na gali Dzierżoniów Boxing Night

| Boks 
Trump pożegnał Foremana. "Najsilniejszy cios w historii boksu"
"Bez wątpienia miał najcięższy i najsilniejszy cios w historii boksu" – napisał prezydent USA Donald Trump o Georgu Foremanie (fot. Getty Images)

Trump pożegnał Foremana. "Najsilniejszy cios w historii boksu"

| Boks 
Zmarł George Foreman. Odeszła legenda boksu
George Foreman (fot. Getty)

Zmarł George Foreman. Odeszła legenda boksu

| Boks 
Oficjalnie: Szeremeta będzie mogła bronić medalu IO!
Julia Szeremeta (fot. Getty Images)

Oficjalnie: Szeremeta będzie mogła bronić medalu IO!

| Boks 
Najnowsze
Niebywałe. Kolejny uraz Milika. To właściwie koniec sezonu
nowe
Niebywałe. Kolejny uraz Milika. To właściwie koniec sezonu
| Piłka nożna / Włochy 
Arkadiusz Milik (fot. Getty)
Co za statystyka! Niebywała seria Szczęsnego trwa już rok
Wojciech Szczęsny (fot. Getty)
Co za statystyka! Niebywała seria Szczęsnego trwa już rok
| Piłka nożna / Hiszpania 
Dzisiaj pierwszy konkurs w Planicy. O której relacja na żywo z lotów?
O której skoki narciarskie dzisiaj na żywo? Konkurs indywidualny PŚ w Planicy w piątek (28.03.2025)
Dzisiaj pierwszy konkurs w Planicy. O której relacja na żywo z lotów?
| Skoki narciarskie 
Dwie i pół godziny walki! Co za mecz pogromczyni Świątek
Alexandra Eala (fot. Getty)
Dwie i pół godziny walki! Co za mecz pogromczyni Świątek
| Tenis / WTA (kobiety) 
Ogromna strata Barcelony. Filar drużyny opuści hity!
Dani Olmo (w środku) nie pomoże Barcelonie w najbliższych meczach (fot. Getty)
Ogromna strata Barcelony. Filar drużyny opuści hity!
| Piłka nożna / Hiszpania 
Skutki błędu sędzi w kobiecym El Clasico… mogą ucieszyć trenerów
Hiszpańska federacja stara się o zgodę FIFA, aby w przyszłym sezonie sędzia Olatz Rivera Olmedo i jej koleżanki mogły korzystać ze wsparcia... trenerów. (fot. Getty Images/RFEF)
polecamy
Skutki błędu sędzi w kobiecym El Clasico… mogą ucieszyć trenerów
Fot. TVP
Rafał Rostkowski
"Lewy" pisze historię. Tym golem wyprzedził Ronaldinho! [WIDEO]
Robert Lewandowski wciąż pnie się na liście najlepszych strzelców w historii Barcelony (fot. Getty)
"Lewy" pisze historię. Tym golem wyprzedził Ronaldinho! [WIDEO]
| Piłka nożna / Hiszpania 
Do góry