Trener wyciągnięty z zaplecza Bundesligi, snajper z Lecha Poznań, rozgrywający błyszczący głównie w drugiej lidze japońskiej czy stoper niechciany w rezerwach monachijskiego Bayernu. Dziewięć lat temu Borussia Dortmund świętowała pierwsze mistrzostwo Niemiec po dłuższej przerwie pokazując, że niekoniecznie pieniądze i nazwiska, a talent, pasja i pomysł potrzebne są, by dokonać niemożliwego.
PRZYMUSOWA INWESTYCJA W MŁODZIEŻ
Pierwsza dekada tego stulecia była dla Borussii pełna skrajności. Rozpoczynano ją z rozmachem – wydawano miliony, kupowano gwiazdy, próbowano nawet wyprzedzić epokę i równolegle z sukcesami piłkarskimi, odnosić sukcesy... odzieżowe. Na fali entuzjazmu w Zagłębiu Ruhry nikt nie liczył się z groszem i wszyscy zachowywali się tak, jakby jutra miało nie być. Stąd więc puszczane lekką ręką przelewy za Marcio Amoroso (25 milionów euro), Evanilsona (15 milionów) czy Tomasa Rosicky'ego (14,5 miliona). Panowało bowiem przekonanie, że jeśli chce się dorównać Bayernowi Monachium, to trzeba na rynku pokazać pazury, a przecież, jak mawiał klasyk – kto gra grubo, wygrać musi. Dziś się włoży, jutro się wygra, pojutrze wyjmie – i tak to się miało kręcić.
Wygrać się udało, ale tylko raz, a chwała była tymczasowa. Przeminęła jeszcze szybciej niż przyszła. W 2002 roku Borussia zdominowała co prawda rozgrywki ligowe, ale chwilę potem popadła w kolosalne tarapaty finansowe. Okazało się, że tworzenie kominów płacowych nie jest najlepszym pomysłem na prowadzenie piłkarskiego biznesu, a znacznie większe wydatki niż przychody mogą doprowadzić do katastrofy. Z roku na rok BVB popadała w coraz większy marazm, by już po kilku latach szefom zajrzało w oczy widmo bankructwa. Klub sprzedał wszystkich najlepszych piłkarzy, ale wciąż nie potrafił związać końca z końcem i zamiast walczyć ramię w ramię z Bayernem, od tego samego Bayernu musiał pożyczać pieniądze, by przeżyć i nie zniknąć z piłkarskiej mapy Niemiec.
Potrzeba jest jednak matką wynalazków, więc gdy w Zagłębiu Ruhry okazało się, że każdy cent będzie trzeba oglądać dwa razy, przyszedł czas na przemodelowanie biznesu. Jasne było, że klubu, który jeszcze dekadę wcześniej wygrywał Ligę Mistrzów, nie stać na piłkarzy z wysokiej półki, a i ci ze średniej niechętnie spoglądali na propozycje z Dortmundu. Sytuacja zmusiła działaczy, by piłkarzy szukać w znacznie słabszych ligach, a dowodzenie powierzyć szkoleniowcowi z drugiej ligi. Juergen Klopp co prawda dopiero co spadł z Bundesligi z Mainz i nie zdołał do niej ponownie awansować, ale rokował nieźle i nie chciał zarabiać dużo. W 2008 roku przejął zespół po roku zakończonym na 13. miejscu, w debiutanckim sezonie zajął szóstą lokatę, rok później piątą, aż w końcu przywrócił Borussię na tron. To wyczyn o tyle efektowny, że zrobił to z piłkarzami w gruncie rzeczy przeciętnymi, których sam wzniósł na wyższy poziom, otwierając im wiele furtek. Wielu z nich może mu zawdzięczać wielkie, europejskie kariery i tęsknić do czasów, gdy zza linii pokrzykiwał na nich charyzmatyczny brodacz w bejsbolówce – mało który z tamtych zawodników potrafił bowiem w późniejszych latach osiągnąć równie dobrą formę.
SZEF DEFENSYWY Z REZERW BAYERNU
Dokładnie 30 kwietnia 2011 roku Borussia pokonała na własnym stadionie 2:0 Norymbergę i sięgnęła po siódme mistrzostwo kraju w historii. Na tamten mecz, rozgrywany przy ponad 80 tysiącach kibiców na trybunach, Klopp desygnował następującą jedenastkę: Weidenfeller – Piszczek, Subotić, Hummels, Schmelzer – da Silva, Bender – Goetze, Lewandowski, Grosskreutz – Barrios. Dziś możemy cmokać z zachwytu – reprezentanci kraju, gwiazdy europejskiej piłki, mistrzowie świata, mistrzowie Niemiec, wielkie talenty, legendy Bundesligi. Wówczas jednak kadra BVB była tak naprawdę zlepkiem młodych, niedoświadczonych piłkarzy ze słabszych lig, podstarzałych przeciętniaków i zawodników niechcianych w znacznie lepszych klubach.
Przez lata podstawowym bramkarzem Borussii był Roman Weidenfeller, a sukcesy zespołu z Kloppem na ławce był dla niego nagrodą za cierpliwość. Do klubu trafił w 2002 roku – konsumował zarówno mistrzostwo kraju z początku stulecia, jak i późniejsze problemy, rolę ligowego przeciętniaka, momentami wręcz outsidera, ale też stopniowo wzrost poziomu, występ w finale Ligi Mistrzów i dominację na krajowym podwórku. U aktualnego szkoleniowca Liverpoolu przeżywał bezsprzecznie najlepszy okres, bo zdołał nawet załapać się w reprezentacji Niemiec i dzięki temu może dziś wspominać ozłocony wyjazd do Brazylii nie jako turysta, ale jako jeden z dwudziestu trzech elementów kadry Joachima Loewa.
Szefem linii defensywnej był wówczas Mats Hummels. Szefowie BVB wyciągnęli tego piłkarza z rezerw Bayernu Monachium, a dzięki Kloppowi stał się piłkarzem klasy światowej. Po latach wrócił na Allianz-Arena, potem znów na Signal-Iduna Park i wciąż trzyma wysoki poziom. Znacznie inaczej potoczyły się losy jego partnera z centrum obrony – Nevena Suboticia. Serb był bezsprzecznie mniej utalentowany, ale braki techniczne nadrabiał zadziornością i walecznością. "Kloppo" znał go jeszcze z Moguncji, ale gdy charyzmatyczny trener opuścił zespół, kariera stopera zaczęła pikować. Stracił miejsce w składzie, z czasem odszedł najpierw do Koeln, potem do Saint-Etienne, dziś jest piłkarzem Unionu Berlin.
Z MUNDIALU DO TRZECIEJ LIGI
W 33 z 34 kolejek tamtego sezonu Klopp stawiał na tych samych bocznych obrońców – Łukasza Piszczka i Marcela Schmelzera. Polak zameldował się w Dortmundzie tuż przed sezonem mistrzowskim, gdzie trafił z Herthy BSC. Był dopiero co po transformacji z napastnika w bocznego obrońcę, ale w BVB błyskawicznie wygryzł ze składu znacznie bardziej doświadczonego Patricka Owomoyelę i wysoką formę utrzymywał jeszcze przez lata u kolejnych trenerów. Dość powiedzieć, że w kilku ostatnich kolejkach przed wybuchem pandemii, już jako 34-letni stoper, wyprowadzał zespół z opaską kapitana na ramieniu. Wpływ Kloppa na piłkarzy dobrze jednak ilustruje przypadek Schmelzera, który zawsze miał problemy z pracą w defensywie, ale za to dawał dużo korzyści w ataku. W tamtych czasach był podstawowym zawodnikiem BVB, z czasem stał się rezerwowym, a teraz na próżno szukać go już nawet na ławce.
Trudno powiedzieć, jak potoczyłaby się kariera Kevina Grosskreutza, gdyby ten nie spotkał na swojej drodze Juergena. Jest wychowankiem BVB, kochał ten klub od dziecka, ale uczciwie trzeba sobie powiedzieć, że nigdy nie miał umiejętności, które w normalnych okolicznościach uprawniałyby go do gry w zespole mistrza Niemiec, do wyjazdu na mundial, do przywiezienia z tego mundialu złotego medalu. Dość powiedzieć, że rozstanie z tym trenerem nie posłużyło mu w sposób spektakularny – z Galatasaray odszedł, nie rozegrawszy nawet meczu, szybko odbił się w Stuttgarcie, nie przekonał do siebie działaczy Darmstadt i już jako 29-latek trafił do trzeciej ligi, do KFC Uerdingen.
W 2009 roku Shinji Kagawa robił furorę w drugiej lidze japońskiej. Awansował z Cerezo Osaka do J1 League i choć tam nie radził sobie już tak brawurowo, Borussia skorzystała z wygasającej umowy i ściągnęła mikrego rozgrywającego do siebie. Chyba nawet sami szefowie BVB nie spodziewali się, że talent piłkarza eksploduje tak szybko, bo już w pierwszym sezonie 21-latek stał się gwiazdą Bundesligi, w drugim potwierdził klasę i za 16 milionów euro przeniósł się do Manchesteru United. Właściwie od tamtego czasu nigdy równie wysokiej dyspozycji nie osiągnął – ani na Old Trafford, ani po powrocie do Dortmundu, ani też w Besiktasie i Realu Zaragoza. Obecnie ma 31 lat i występuje na zapleczu La Liga.
"NIEMIECKI MESSI" W ODWROCIE
Grę BVB w środku pola reżyserował wówczas Nuri Sahin, którego świetne występy wyniosły na wyżyny – do Realu Madryt. Po mistrzowskim sezonie w barwach BVB Turek przeniósł się do Hiszpanii za 10 milionów euro, ale szybko okazało się, że to, co udawało się, gdy za linią pokrzykiwał Klopp, nie jest takie proste do odtworzenia z innym trenerem. Przygoda na Santiago Bernabeu była kompletnie nieudana, późniejsza w Liverpoolu również. Powrót do Dortmundu to znów porażka na całej linii, a i transfer do Werderu Brema trudno uznać za sukces. Właściwie od blisko dekady Sahin błądzi, krąży od klubu do klubu i może co najwyżej wspominać, jak znakomicie grało mu się w Borussii z początku dekady.
Matthias Sammer uważał go za najbardziej utalentowanego piłkarza w historii Niemiec, Franz Beckenbauer nazywał "niemieckim Messim". Mario Goezte zaliczył tak brawurowe wejście do Bundesligi, że wydawało się kwestią czasu, gdy któryś klub zapłaci za niego ponad 100 milionów euro, a on sam znajdzie się choćby wśród faworytów do zgarnięcia Złotej Piłki. Udany okres w karierze tego zawodnika to jednak lata, gdy prowadził go aktualny szkoleniowiec LFC. W pierwszym pełnym sezonie, jako raptem 18-latek, strzelił 6 goli i dołożył do tego 15 asyst, w kolejnym przez kontuzje poszło nieco gorzej, ale za to lata 2012/13 to znów popis – 22 punkty w klasyfikacji kanadyjskiej i transfer do Bayernu. Jeszcze przez rok Niemiec prezentował się nieźle, strzelił gola w finale brazylijskiego mundialu, ale później wskoczył na również pochyłą, której nie opuścił aż do dzisiaj.
Najlepszy czas w swojej karierze przeżywał też wówczas Jakub Błaszczykowski. Klopp wycisnął z możliwości tego piłkarza maksimum, uczynił go jednym z najefektywniejszych skrzydłowych w Bundeslidze. Legenda krakowskiej Wisły była motorem napędowym tamtej Borussii i już nigdy potem nie potrafiła potem nawiązać do najlepszych czasów. Był niezbyt udany epizod w Fiorentinie, nieudany transfer do Wolfsburga aż w końcu powrót do Ekstraklasy.
WYJĄTKOWY LEWANDOWSKI
Znacznie lepiej poradził sobie Robert Lewandowski i jest to jeden z dwóch piłkarzy z tamtego zespołu, obok Hummelsa, który bez Kloppa wciąż radził sobie równie dobrze, a nawet lepiej. Polak miał trudne początki w Dortmundzie, lokalne media kpiły z jego nieskuteczności, dziennikarze tworzyli prześmiewcze klipy, na których "Lewy" smarował pastą do zębów policzki i nie potrafił nawet trafić ręką w budzik, by zagłuszyć zrywającą go z łóżka melodię. Klopp stworzył jednak z Polaka najpierw mobilnego ofensywnego pomocnika, a potem międzynarodowej klasy "dziewiątkę", która czterema golami odsyłała Real Madryt do domu. Dziś RL9 jest drugim strzelcem Bundesligi w historii (z dużą szansą na dogonienie drugiego Klausa Fischera).
Kto jeszcze grał w tamtej Borussii i po rozstaniu z charakterystycznym trenerem nie potrafił wrócić na tak wysoki poziom? Svena Bendera od zawsze prześladowały problemy zdrowotne, ale u Kloppa był bardzo cennym piłkarzem spajającym drugą linię z defensywą. Z czasem znacznie stracił na wartości i bez żalu został oddany do Leverkusen. Lucas Barrios w mistrzowskim sezonie zdobył 16 bramek, później odhaczał już znacznie mniej udane epizody – w Spartaku Moskwa, Montpellier, Palmeiras, Gremio czy Colo Colo. 32-letni wówczas Antonio Da Silva przez lata uchodził za przeciętniaka, który wyróżniał się co najwyżej w słabiutkim Mainz, a tymczasem "Kloppo" stworzył z niego pożytecznego dżokera, dał zagrać w 22 spotkaniach i pomógł efektownie spuentować karierę. Mohamed Zidan, Felipe Santana czy Sebastian Kehl – oni również szczyt możliwości przeżywali u tego trenera. Nawet tak anonimowi w gruncie rzeczy gracze jak Marco Stiepermann, Dimitar Rangelov oraz Markus Feulner dołożyli wówczas swoją cegiełkę do sukcesu.
Klopp zbudował zatem mistrzowski zespół z niczego. Oparł go na piłkarzach niedoświadczonych ze słabszych lig (Lewandowski, Kagawa), niechcianych w innych klubach (Hummels) czy generalnie do bólu przeciętnych (Bender, Grosskreutz, Schmelzer, Subotić). Dokonał, wydawało się, niemożliwego dając dortmundzkiej publice dwa mistrzostwa kraju z rzędu i wprowadzając BVB do finału Ligi Mistrzów. Nie jest przypadkiem, że większość jego byłych podopiecznych, w kolejnych latach okropnie cierpiało, nie potrafiąc przypomnieć sobie, jak to jest grać na międzynarodowym poziomie i wciąż utrzymywać wysoką dyspozycję.
1 - 2
Heidenheim
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1012 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.