Przejdź do pełnej wersji artykułu

Łukasz Kruczek: zawody kobiet w lotach? Lepiej poczekać rok-dwa...

/ Łukasz Kruczek opowiedział o atutach Kingi Rajdy i odniósł się do pomysłu Maren Lundby (fot. PAP/TZN/Getty) Łukasz Kruczek opowiedział o atutach Kingi Rajdy i odniósł się do pomysłu Maren Lundby (fot. PAP/TZN/Getty)

Kiedy kobiety wystąpią w zawodach na skoczni mamuciej? FIS nie przewiduje takiego konkursu w sezonie 2020/21, co rozzłościło najlepszą zawodniczkę świata Maren Lundby. – Nie widzę przeszkód, jeśli mówimy o samym skakaniu. Zawody są jednak czymś innym – analizuje Łukasz Kruczek, trener reprezentacji Polski pań w rozmowie z TVPSPORT.PL. Szkoleniowiec opowiedział też o minionej zimie, przygotowaniach w dobie koronawirusa i grudniowych mistrzostwach w Planicy.

Mateusz Leleń (TVPSPORT.PL): – Gdy dzwoniłem po raz pierwszy, przerwałem panu trening. Jak dziś wyglądają wasze zajęcia?
Łukasz Kruczek (trener kadry kobiet w skokach): – Robimy to, co jesteśmy w stanie. Na szczęście udało nam się zorganizować, kiedy było to jeszcze możliwe. Każda zawodniczka może ćwiczyć w domu. Mowa nawet o treningu siłowym. Pomaga nam oczywiście technologia i podgląd online.

– Pomoże też otwarcie COS w Szczyrku.
– Najbardziej zależy nam na otwarciu skoczni. Czekamy na oficjalne zielone światło. Zawodniczki mieszkają tak blisko. Sądzę, że możemy realizować to, co zaplanowaliśmy. Dodatkowo prawdopodobnie przesunięte będą lipcowe zawody. W ogóle jeśli dalej będzie się to tak toczyło, to Polska będzie miała małą przewagę nad innymi krajami.

– Minionej zimy pana zespół miał zapewnione odpowiednie zaplecze?
– Otrzymaliśmy to, co chcieliśmy. Patrząc na obecną sytuację wszystko wygląda pozytywnie. Jeśli nie będzie jakiegoś większego ogólnego tąpnięcia, to sądzę, że jesteśmy w stanie przygotować się tak samo dobrze jak rok temu.

Czytaj też:

Timi Zajc i Anże Lanisek jako wolontariusze wspierają lokalny browar (fot. Gettyimages/Instagram)

Piwny wolontariat. Na odsiecz browarowi ruszyli słoweńscy skoczkowie

– Pytanie tylko kiedy wróci rywalizacja... Otwarcie sezonu Grand Prix w Courchevel to w ogóle realny scenariusz?
– Wiele zależy od organizatora, ale jeszcze więcej od otwarcia granic. Co z tego, że znajdzie się gospodarz skoro nie dojadą uczestnicy? Na ten moment informacje płynące z Francji to brak zawodów do końca sierpnia z liczbą widzów powyżej 5000. Zatem teoretycznie Grand Prix byłoby możliwe...

– Jeśli jednak granice zostaną zamknięte, to możemy liczyć na bardziej rozbudowany kalendarz zawodów krajowych?
– Wydaje się to nieuniknione. Zawody krajowe były zawsze rozgrywane, ale rzadko zauważane. Często chodzi o konkursy dla dzieciaków, do których należałoby po prostu dorzucić starsze kategorie. Obycie ze zmaganiami jest bardzo istotne, to inny rodzaj bodźca.

– Gdy rozmawialiśmy rok temu, mówiłby pan, że grupa jest zróżnicowana pod względem poziomu. Czy po dwunastu miesiącach dystans między najlepszą a najsłabszą zawodniczką jest mniejszy?
– Tak. Zmniejszył się, lecz jest nadal. Rok to trochę mało na wyrównanie zaległości – czasu spędzanego na skoczniach, treningach. Niektóre nasze zawodniczki mają za sobą sześć-osiem lat skakania, a te mniej doświadczone nie przebyły nawet połowy tego czasu. Niektóre skocznie są dla nich za trudne, nie znają niektórych ćwiczeń. Różnica jest niwelowana dość szybko, ale przed nami jeszcze wiele pracy na skoczni i poza nią.

Czytaj też:

Jakub Wolny (fot. Getty)

Jakub Wolny, ale... zajęty. "Będzie wesele"

– Miniona zima przyniosła szóste miejsce Kingi Rajdy w zawodach Pucharu Świata. Nazwałby pan to momentem przełomowym dla grupy?
– Tak, ale w przypadku samej Kingi przełomem było regularne punktowanie. To wcześniej nie miało miejsca. W tym sezonie nie była w "30" jedynie dwa razy. Oberstdorf pokazał, że Kinga – zresztą każda moja zawodniczka – może walczyć z resztą świata.

– Czy to prawda, że atutem Rajdy jest faza lotu?
– Owszem. To nie tylko moja opinia, ale też zagranicznych trenerów, bo Kinga jest zawodniczką obserwowaną. Cechuje ją niezwykła waleczność w locie. Nie ma oporów przed skakaniem na obiektach dużych.

– A byłaby gotowa, aby skoczyć na mamucie?
– Sądzę, że tak. Nie widziałbym przeszkód.

– FIS nie planuje jednak zawodów pań w lotach, co krytykuje najlepsza zawodniczka świata – Maren Lundby. Jej zdaniem można by na przykład rozegrać finał sezonu w Vikersund dla 10-15 zawodniczek.
– Patrząc na miniony sezon takich skoczkiń rzeczywiście byłoby 10-15. Potem zrobiłaby by się duża różnica. Szczególnie na Vikersundbakken...


– Gdzie najlepsi w zawodach mężczyzn skaczą 240-250 metrów, a najsłabsi 110.
– Właśnie, a my już takie sytuacje u kobiet mamy w konkursach na dużych skoczniach. Jest grupa, która skoczy za punkt K. Następnie grupa lądująca za 110 metrem i reszta osiągająca mniej niż 100 metrów. Tak to już jest, bo dyskutujemy o młodej konkurencji. Dlatego mówiąc o skokach kobiet, jako o produkcie, potrzeba jeszcze szlifów. To się będzie zmieniało. Loty kobiet są czymś naturalnym i kiedyś nadejdą.

– Czyli główna przeszkoda to atrakcyjność dla widzów? 
– Wszystko wymagałoby przemyślenia. Pamiętam pokazowe loty na Vikersund z 2004 roku, gdy kilka dziewczyn poradziło sobie całkiem dobrze. Na pewno nie mam obaw pod względem zdrowotnym, że coś mogłoby się stać.

– Ile pana zawodniczek skoczyłoby dziś bezpiecznie na mamucie?
– Sądzę, że spokojnie cztery. Natomiast rywalizować w zawodach w minionym sezonie mogła jedynie Kinga. Oczywiście w kolejnym cyklu mogłoby to wyglądać inaczej.



– Wśród argumentów "za" lotami kobiet są podawane przykłady z treningów przedskoczków na Letalnicy. To ludzie, którzy mają mniej wspólnego ze skokami niż zawodniczki PŚ.
– Tak, ale tu znowu wracamy do kwestii kluczowej – "skoków" i "skoków w zawodach". W Planicy od lat organizowano wspomniane treningi po to, aby zawodnicy mogli "odhaczyć" mamuta w swoim dorobku. Teraz się to zmieni i ograniczy jedynie do Słoweńców za sprawą zmian w regulaminie. Mówimy jednak o przedskoczkach. Zawody są czymś zupełnie innym. Czymś oficjalnym, co się pokazuje w telewizji, klasyfikuje... Dlatego zastanowiłbym się dwa-trzy razy, czy to już czas na loty. Myślę, że rozsądniej poczekać rok-dwa, uzupełnić grupę i zrobić ciekawsze zawody.

– Skoro jesteśmy przy lotach: mistrzostwa świata w Planicy w grudniu są rozsądnym pomysłem?
– Nie widzę większych przeciwwskazań. Akurat w Planicy w grudniu pogoda jest stabilna. Jeśli popatrzymy na ostatnie lata Pucharu Świata, to zawsze początek wiąże się z Kuusamo. Duża skocznia, wietrzna aura. Potem bywało Klingenthal... Na pewno czymś nowym będzie natomiast impreza takiej rangi na początku sezonu. Tego jeszcze nie było i jestem ciekaw jak poszczególne zespoły do tego podejdą.

TOP10: jak oni to wygrali?! Największe niespodzianki w skokach narciarskich
Źródło: TVPSPORT.PL
Unable to Load More

Najnowsze

Zobacz także