| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Kazimierz Moskal miał utrzymać posadę trenera ŁKS Łódź nawet w razie spadku z PKO Ekstraklasy. Stało się inaczej. Jego następcą ma być Wojciech Stawowy.
Prezes ŁKS Tomasz Salski stał za Moskalem murem. I faktycznie wyglądał na człowieka, który nie ma zamiaru zwalniać trenera nawet w przypadku serii porażek. Ba, zapewniał, że do zmiany trenera nie dojdzie także w razie spadku z Ekstraklasy.
– Jesteśmy przygotowani na pesymistyczny scenariusz, ale podchodzimy do tego ze spokojem. Umowa trenera Moskala obowiązywała jeszcze przez rok, a ja sam zaproponowałem jej przedłużenie, choć nie byliśmy jeszcze pewni awansu. Trener na to przystał. Jest nić porozumienia jeśli chodzi o wizję budowy drużyny, klubu i to jaki ten ŁKS ma być na boisku – mówił latem zeszłego roku w rozmowie z TVPSPORT.PL.
Moskal wprowadził zespół do ligi, a początek był bardzo obiecujący. Po awansie w Łodzi nie doszło do rewolucji w składzie. Postanowiono spróbować z ludźmi, którzy dali awans. W pierwszej kolejce ŁKS zremisował z Lechią, potem ograł na wyjeździe Cracovię. Dobry początek, podkreślony dobrą grą. Łodzianie chcieli grać w piłkę, a Dani Ramirez szybko stał się gwiazdą Ekstraklasy.
Co jednak z tego, skoro w grudniu ŁKS spadł na ostatnie miejsce w tabeli i już się z niego nie wygrzebał? W lutym udało się przerwać passę pięciu porażek z rzędu, łodzianie zdobyli sześć punktów w sześciu meczach, nadzieja na utrzymanie znów zaczęła się tlić. Ale potem przyszła porażka w arcyważnym spotkaniu z Koroną Kielce i kibice łodzian mogli się poczuć, jakby ktoś ten delikatny płomień przydepnął ciężkim glanem.
Po niespełna dwóch latach Kazimierz Moskal rozstaje się za porozumieniem stron z Łódzkim Klubem Sportowym.
— Łódzki Klub Sportowy (@LKS_Lodz) May 2, 2020
Dziękujemy trenerze za wiele pięknych chwil, emocji i wzruszeń. https://t.co/vMAuRihSCK
Jeśli popatrzeć na działania łodzian z boku, można dojść do wniosku, że zmieniono priorytety. Zimą klub ruszył na zakupy, a efektem tych ruchów było ściągnięcie trzech kolejnych Hiszpanów. Moskal próbował utrzymać wytyczony kierunek. Nie chciał się bronić, drużyna miała grać w piłkę. Jednak bez Ramireza, którego porwał Lech Poznań, było to znacznie trudniejsze. Antonio Dominguez starał się, miewał przebłyski, próbował prostopadłych zagrań, ale to nie było to samo. Gdy piłka po strzale Ramireza wpadała w okno bramki, po uderzeniu Domingueza lądowała na trybunach. Ramirez notował asystę, Dominguez niecelne podanie.
Moskal dostał kolejną dostawę przeciętnych piłkarzy, chciał ich w krótkim czasie nauczyć efektownej gry, przebudować zespół, a dodatkowo oczywiście zdobywać punkty. Za dużo, za szybko. Fajnie mówić o rozwoju klubu, o wizji. Ale gdy tuż za twoim wagonikiem rozsypują się tory, nie masz czasu, by zwolnić i zaplanować trasę. Moskal mógł wierzyć, że może zwolnić i spaść w przepaść. A potem spróbować raz jeszcze. DTeraz okazało się jednak, że niekoniecznie.
Następcą Moskala ma być Wojciech Stawowy (poinformował tym Łukasz Olkowicz z ″Przeglądu Sportowego″), który był rozważany przez Salskiego także wtedy, gdy ostatecznie zdecydował się na Moskala.
Jednego Salskiemu odmówić nie można – choć zmienił osobę trenera, nadal idzie w tym samym kierunku. Stawowy jest sztandarowym uczniem krakowskiej szkoły futbolu. U niego też nie ma wybijania piłki na kilkadziesiąt metrów z wiarą, że napastnik zdoła przepchnąć stopera drużyny rywali i zgarnąć futbolówkę. ŁKS nadal ma grać ładnie dla oka, rozgrywać piłkę od własnego pola karnego. To piękna idea, ale droga do niej długa. Zanim dojdziesz z piłką pod bramkę rywala, kilka razy – ucząc się tego stylu – stracisz ją znacznie bliżej swojej bramki.
Stawowy po raz ostatni z seniorami pracował także w Łodzi, ale w Widzewie. Najbardziej znany jest z pracy w Cracovii, którą prowadził dwukrotnie. To on był za sterami w 2004, gdy Pasy po długiej przerwie ponownie zameldowały się w Ekstraklasie. Obecnie jest dyrektorem sportowym akademii piłkarskiej Escola Varsovia.