Osiem lat temu Real Madryt chciał zakontraktować genialnego trzynastolatka z Brazylii. Nazywano go Messim z Alagoas. Teraz pracuje on w fabryce recyklingu.
Kariera Luiza Henrique dos Santosa, znanego także jako Pety, zaczęła się w niespełna 30-tysięcznym mieście Sao Luis do Quitunde. Jego ojciec, Amaro, publikował filmy ośmioletniego syna, który znakomicie radził sobie z piłką. – Widząc jego talent, zdecydowałem się postawić wszystko na jedną kartę. Poszedłem do sklepu, kupiłem kamerę i zacząłem zamieszczać na YouTubie nagrania z jego wyczynami. Zrezygnowałem z pracy, opuściłem rodzinę i dom w Alagoas, żeby zainwestować w jego przyszłość – mówił przed lat ojciec piłkarza.
"Nowy Maradona"
Publikacje wywołały ogromne zainteresowanie utalentowanym nastolatkiem. Wkrótce trafił do klubu Ole Brasil, który miał zapewnić mu dalszy rozwój kariery i angaż w najlepszych zespołach świata. – Jeden z menadżerów zobaczył moje wideo. Miałem wtedy osiem albo dziewięć lat. Razem z rodziną zostałem zaproszony na testy do miasta Ribeirao Preto. Moje umiejętności spodobały się władzom drużny i grałem tak około czterech lat – wspomina Pety dla UOL Esporte.
Później jest już tylko lepiej. Jako jedenastolatek zostaje zaproszony na testy do Lecce. Włosi są zachwyceni "cudownym dzieckiem" i piszą o nim, jako o "nowym Maradonie". Następnie trafia do młodzieżowego zespołu dwukrotnych triumfatorów Copa Libertadores, Cruzeiro FC, a później znów musi lecieć do Europy. Tym razem chcą sprawdzić go działacze Betisu. Robi na nich dobre wrażenie, ale nie do przejścia okazują się kwestie formalne.
Jako 14-latek spoza Europy Pety musiałby przynajmniej do momentu osiągnięcia pełnoletności mieszkać w Sewilli z dorosłym opiekunem. Dla klubu oznaczałoby to dodatkowe koszty, w postaci przetransportowania wyznaczonej osoby oraz zapewnienia jej mieszkania i wyżywienia. Ostatecznie zespół rezygnuje z Brazylijczyka, a ten szykuje się do powrotu do domu.
Był już w Realu
– Siedzieliśmy w restauracji, mieliśmy już w rękach bilety powrotne do domu. Niespodziewanie dostaliśmy telefon od chłopaków z Realu Madryt. Chcieli, żebym został z nimi przez miesiąc i nawet rozegrał kilka spotkań – mówi Pety. "Wiemy, że jesteś fenomenalny" – miał powiedzieć rozmówca przez telefon. Ofertę rzecz jasna przyjął. Jeszcze w tym samym tygodniu w mediach społecznościowych opublikował zdjęcia z klubu, wspólnych treningów i ogłosił, że jest już piłkarzem Królewskich.
Na drodze do wielkiej kariery znów stanęły sprawy formalne. "Messi z Alagoas", jak nazwano młodego zawodnika, znów musiał mieć przy sobie opiekuna, by zadomowić się w Madrycie. – Przez tydzień sprawdzano moje umiejętności i wiem, że się spodobałem. Chcieli, żebym jeszcze został. Przeszedłem testy, ale nie zaproszono mnie na rozmowy. Poszedł na nie mój agent i kiedy wrócił do hotelu przekazał mi, że zostałem zaakceptowany, ale muszę wracać do domu. W Realu miałem zagrać dopiero po ukończeniu 18 lat – wspomina.
vestiário da academia @realmadrid pic.twitter.com/hOhL5gyh
— Luiz Henrique Pety (@LuizPety) June 9, 2012
Wśród kartonów i butelek
Pety próbuje sowich sił jeszcze w kilku klubach. Oblewa jednak testy we Flamengo, gdzie – jak twierdzi – nawet nie dano mu szansy. – Byli chętni, ale chcieli jeszcze, żebym potrenował z innymi zawodnikami. Ale dostawałem maksymalnie pięć minut gry z nimi. Jak miałem się pokazać w takich warunkach? – opowiada. Nie chcą go też w Goias, gdzie pozostanie w zespole uniemożliwiła mu ponoć zmiana trenera. Ostatecznie jeszcze w 2018 roku gra w drużynie Jaguarina, po czym kończy karierę.
Teraz 22-letniego piłkarza dziennikarze UOL Esporte odnaleźli w sortowni odpadów. Pety wciąż marzy o profesjonalnej karierze, ale na razie musi zadowolić się przerzucaniem kartonów i plastiku w fabryce recyklingu w Uderabie. Na pacę nie narzeka. – Cieszę się, że mam tę robotę. Jestem asystentem generalnym. Chciałbym jednak wrócić do piłki i pokazać dar, który dostałem od Boga – mówi.
Ma jednak żal do środowiska o to, jak został potraktowany. – W futbolu jest masa perfidnych osób, które nie wahają się, gdy mogą kogoś zdradzić. Jedni starają się zniszczyć innych. Odebrano mi szansę na spełnienie marzeń, bo byłem niski. To nie jakość gry czy brak talentu wpłynęły na taki rozwój wydarzeń. Wszyscy wolą wyższych zawodników, a ja mam tylko 165 centymetrów wzrostu – podsumowuje.
Estou na frente do Real Madrid pic.twitter.com/hJH7ejhT
— Luiz Henrique Pety (@LuizPety) June 9, 2012