{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Tałant Dujszebajew: chcę być w VIVE jak Alex Ferguson
Maciej Wojs /
Tałant Dujszebajew już od ponad sześciu lat jest trenerem PGE VIVE Kielce. Mimo trawiących klub problemów finansowych, szkoleniowiec pozostaje wierny zespołowi. I planuje zostać w Kielcach na dłużej! – Bardzo chciałbym być takim Fergusonem w Kielcach – mówi. Wiele zależy jednak od... pieniędzy.
Gdzie zagra MVP sezonu Superligi? W grze pozostały dwa kluby
Dujszebajew objął VIVE w styczniu 2014 roku. W tym czasie siedem razy doprowadził zespół do mistrzostwa Polski, sześć razy wygrał rozgrywki pucharu kraju, a w 2016 roku – po raz pierwszy w historii klubu – poprowadził go do triumfu w Lidze Mistrzów.
Czytaj też:

PGE VIVE Kielce gra dalej w Lidze Mistrzów. Awans do ćwierćfinału "wywalczyło" w... komputerowej symulacji
Kielecki klub od blisko dwóch lat ma jednak trudności finansowe. Te sprawiły, że zawodnicy i sztab trenerski zgodzili się w 2018 roku na obniżkę wynagrodzeń o 25 procent – po to, by pomóc VIVE w trudnych chwilach. Choć sytuacja poprawiała się z miesiąca na miesiąc, to w ostatnich tygodniach znów pogorszyła ją pandemia koronawirusa. Choć nadal nie wiadomo w jakiej formie klub będzie funkcjonował w sezonie 2020/21, to Dujszebajew zapewnia, że pozostanie w Kielcach i przystanie na wszystko, co zostanie mu zaproponowane. To jednak nie będzie trwało wiecznie...
– Jestem pierwszy do pomocy. Gdy trzeba było oddać 25 procent wynagrodzenia, nie było problemu. Ale ja też mam oferty, wiele możliwości i muszę do tego podchodzić rozsądnie. Serce nie zawsze jest najlepszym doradcą, musi być w tym wszystkim trochę głowy. Nie mogę kolejne trzy, cztery lata zgadzać się na obniżki, gdy mam lepsze ekonomicznie oferty – mówi w rozmowie opublikowanej na oficjalnej stronie klubu.
– Bardzo chciałbym być takim Fergusonem w Kielcach, wejść do historii jako trener, który pracował w tym klubie najdłużej. Na razie mam na koncie sześć i pół roku, czyli zostaje mi trzynaście i pół do odpracowania. Gdzie mam podpisać? W ciemno to zrobię, jeśli będę mógł tu zostać tak długo – dodaje.

– Ale z drugiej strony, jeśli co roku będę oddawał 25 procent wynagrodzenia, to w końcu przyjdzie moment, w którym to ja będę płacił klubowi za to, że mogę być tutaj trenerem. Oczywiście żartuję. Jestem mega szczęśliwy w Kielcach i w kolejnym sezonie na pewno chcę tu być, pomóc klubowi. A co będzie dalej, zobaczymy – stwierdza.
Dujszebajew ma świadomość, że pandemia koronawirusa poważnie wpłynie na to, jak funkcjonować będzie rynek transferowy. – Zapanuje prawo dżungli. Najmocniejszy wygrywa. Jeśli jako klub dysponowalibyśmy większym budżetem, to może Blaż Janc i Luka Cindrić wciąż by tu grali? – pyta.
– Już teraz wiemy, że wielkie kluby robią podejście pod naszych zawodników, oferując im dużo większe kwoty niż te w Kielcach. Wiemy, że przyjdzie taki moment, gdy nasi najlepsi zawodnicy odejdą. Dlatego potrzebujemy wsparcia całego miasta, województwa, wszystkich. Ludzie nie doceniają tego, co mają. Może uda się to zmienić dzięki pandemii. Doceńmy to, że możemy wyjść na ulicę, przywitać się podaniem ręki jak to jest w Polsce, czy dwoma buziakami jak to jest w Hiszpanii. Teraz nawet tego nam nie wolno – stwierdza.