"The Athletic" opublikował obszerny artykuł o zawodnikach, którzy byli bardzo blisko przenosin do Leicester City. Są w nim polskie wątki, ponieważ klub był mocno zainteresowany Robertem Lewandowskim i Arkadiuszem Milikiem na początku ich karier. Ciekawa jest historia zwłaszcza tego drugiego.
Milik w wieku 18 lat był już ważną częścią Górnika Zabrze Adama Nawałki. W Ekstraklasie strzelił 11 goli i nie narzekał na brak zainteresowania zagranicznych klubów. W swojej ekipie widział go Nigel Pearson, ówczesny szkoleniowiec Lisów.
Jednak wówczas Leicester nie był atrakcyjnym kierunkiem dla polskiego napastnika, bowiem zespół grał na zapleczu Premier League. Milik wybrał Bayer Leverkusen, z którym popisał 5,5-letni kontrakt.
Drugie podejście
Polak nie podbił Bundesligi. W Bayerze rozegrał tylko sześć meczów ligowych i został wypożyczony do Augsburga, gdzie w sumie strzelił tylko dwa gole. Pomimo nieudanej przygody w Niemczech, Leicester to nie zniechęciło, bo Pearson i główny skaut klubu Steve Walsh wciąż widzieli ogromy potencjał w Miliku.
W 2014 roku Walsh wybrał się do Niemiec, by osobiście przekonać Milika. Ten jednak znów nie zdecydował się na przeprowadzkę do Anglii. Wybrał Ajax Amsterdam i historia pokazała, że zrobił słusznie. Przez dwa lata zdobył ponad 30 bramek i zapracował na transfer do Napoli, które zapłaciło za niego ok. 32 mln euro.
Oczywiście nie wiemy jakby potoczyła się jego kariery, gdyby wybrał Leicester, ale pamiętajmy, że ten klub w 2016 roku sprawił ogromną sensację i zdobył mistrzostwo Anglii pod batutą Claudio Ranieriego.
Lewandowski wybrał Borussię
Leicester ściągało zawodników z potencjałem i niekoniecznie drogich. W zespole status gwiazdy zyskali Jamie Vardy, Riyad Mahrez czy N'Golo Kante, wcześniej szerzej nieznani. Dlatego chciano sięgnąć po Milika.
Wcześniej skauci Lisów bacznie przyglądali się Robertowi Lewandowskiemu, gdy ten grał w Lechu Poznań (2008 – 2010). Tylko wówczas Leicester awansował z League One do Championship, a "Lewy" był jednym z największych talentów w Europie. Nic więc dziwnego, że poszedł do czołowego klubu Bundesligi – Borussii Dortmund. A później już pamiętamy jak to się potoczyło.