| Piłka nożna / Niemcy

Krystian Kalinowski: nie chcemy bramkarza w stylu Manuela Neuera. To gra na ryzyku

Krystian Kalinowski oraz Peter Gulacsi (fot. własne/Getty Images)
Krystian Kalinowski oraz Peter Gulacsi (fot. własne/Getty Images)

RB Lipsk walczy o wysokie cele nie tylko w Niemczech, ale też w Europie, co pokazały mecze w Lidze Mistrzów. W akademii RB Lipsk pracuje polski trener, Krystian Kalinowski. Do Niemiec wyjeżdżał, by zerwać z łatką zawodnika zbyt niskiego na bramkarza. Marzenia o karierze musiał jednak odłożyć, gdy dostał niespodziewaną ofertę pracy trenera. Dziś szkoli młodych bramkarzy.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ
Bayern dopiął swego. Jest porozumienie z gwiazdą

Czytaj też

Serge Gnabry, Leroy Sane w barwach Bayernu Monachium i Manchesteru City (fot. Getty Images)

Bayern dopiął swego. Jest porozumienie z gwiazdą

Marcin Borzęcki: – Dziś pracujesz jako trener bramkarzy w akademii piłkarskiej Lipska, ale jeszcze pięć lat temu nawet nie myślałeś o takiej przygodzie, właściwie wciąż żyłeś marzeniem o zawodowej karierze.
Krystian Kalinowski, RB Lipsk: – Wszystko zaczęło się, gdy jeszcze studiowałem w Zielonej Górze. Oczywiście wiązałem przyszłość z piłką, bo miałem wielkie ambicje i chciałem być po prostu wybitnym bramkarzem. Jednocześnie czułem konieczność przeprowadzenia zmian w życiu, a ten bodziec pojawił się dzięki Maciejowi Murawskiemu. To człowiek, który rozegrał wiele spotkań na poziomie Bundesligi, też jest z Zielonej Góry i trafił w roli trenera do Lechii kilka lat temu. Dużo nam opowiadał, nakręcił mnie na ligę niemiecką, szybko się nią zafascynowałem. Połknąłem bakcyla i wpadłem na szalony pomysł wyjazdu za zachodnią granicę, a potem zostania tam najlepszym bramkarzem na świecie. W Polsce słyszałem ciągle, że jestem za niski i kariery nie zrobię, a mi strasznie zależało, by udowodnić, że jest inaczej.

– A ile masz wzrostu?
– 177 centymetrów.

– Czyli odważne marzenia! Chociaż Yann Sommer z Borussii Moenchengladbach też wzrostem nie grzeszy, a jest gwiazdą Bundesligi.
– To prawda, ale przekroczył chociaż tę magiczną barierę 1,80 m, w takim przypadku robi to różnicę. Po czasie, mając już doświadczenie jako trener bramkarzy, przyznaję że wszyscy mieli rację, twierdząc że byłem za mały. Tak czy owak, wówczas się uparłem, wszedłem na portal 90minut.pl, odszukałem wszystkich Polaków grających w niższych ligach i zacząłem do nich pisać. Szukałem jakiegokolwiek punktu zaczepienia, liczyłem że dostanę wiadomość zwrotną – zwłaszcza, że rozstrzał był duży. Wypuściłem setki maili, zarówno do osób grających w trzeciej czy czwartej lidze, jak i na znacznie niższym szczeblu. Generalnie nie było odzewu, a trudno było mi działać na szerszą skalę, bo zupełnie nie znałem języka niemieckiego. W końcu odpisał mi Adam Sankiewicz, dziś mój przyjaciel, który otworzył mi furtkę, zagwarantował próbny trening i wyjechałem. Po drodze było oczywiście jeszcze wiele problemów, bo na przykład dzień przed wyjazdem doszło do wypadku, w efekcie którego straciłem swój samochód. Pomogła mi jednak rodzina, swoje auto dał tata, więc bliskim do dziś bardzo dziękuję za wsparcie w realizowaniu marzeń. I tym sposobem znalazłem się w... szóstej lidze.

– Ile miałeś wtedy lat?
– To był 2012 rok, więc miałem 22 lata.

Bayern dopiął swego. Jest porozumienie z gwiazdą

Czytaj też

Serge Gnabry, Leroy Sane w barwach Bayernu Monachium i Manchesteru City (fot. Getty Images)

Bayern dopiął swego. Jest porozumienie z gwiazdą

Krystian Kalinowski (trzeci od lewej) w czasach pracy w Energie Cottbus (fot. własne)
Krystian Kalinowski (trzeci od lewej) w czasach pracy w Energie Cottbus (fot. własne)

– A zatem w polskiej nomenklaturze byłeś całkiem nieźle rokującym młodym piłkarzem!
– W polskiej tak! Szkoda, że tylko wiekiem, a nie wzrostem. Robiłem, co mogłem, by znaleźć się w którymś polskim klubie, byłem choćby na testach w Śląsku Wrocław, ale wszędzie słyszałem to samo. Szczerze mówiąc, to nie wiem z perspektywy czasu, dlaczego uznałem, że w Niemczech będzie inaczej. Przecież tak naprawdę tam wymagania są jeszcze większe, jeszcze uważniej patrzy się na fizyczność zawodników.

– Z marszu zostałeś zawodnikiem 6-ligowego SV 07 Eschwege?
– Testy trwały trzy dni, więc szybko poszło i na ten poziom rozgrywkowy wystarczył nawet bramkarz, który nie dobił do 180 centymetrów. Dostałem wiatru w żagle, chciałem jak najszybciej pójść do jeszcze wyższej ligi. Szybko wziąłem się za naukę języka, poszedłem do normalnej pracy do hotelu na zmywak, żeby móc się tam utrzymać i na pewno w ten sposób wyrobiłem sobie charakter oraz odporność. Całe szczęście, że na początku w zespole grał wyżej wspomniany Polak, który był zresztą z moich okolic w Polsce, więc znaleźliśmy wspólny język i w wielu kwestiach mi pomógł. Tak czy owak, po roku zacząłem szukać możliwości, by przebić się wyżej. Nagrywałem treningi, jeździłem do trenerów, klubów, zostawiałem na recepcji materiały wideo, pisałem do ludzi na Facebooku – dwoiłem się i troiłem, by ktokolwiek się odezwał. Niestety, nie odezwał się nikt.

– Ale w końcu udało się zmienić klub.
– Przeniosłem się z Eschwege do Eintrachtu Eisenberg, ale to też był klub z szóstej ligi. Straciłem w poprzednim zespole dobry kontakt z trenerem, tam zawodnicy trenowali raczej na luzie, dla spalenia kalorii po wypitym piwie, a ja do wszystkiego chciałem podchodzić bardzo profesjonalnie, nakręcałem się. Odszedłem zatem, a po pewnym czasie trafiłem na testy do TSG Neustrelitz, czyli drużyny, która była ubiegłorocznym mistrzem czwartej ligi, przegrywając baraże o awans do trzeciej Bundesligi. Najpierw trzy dni testów, kolejne trzy dni czekania i w końcu odezwał się trener. Stwierdził, że – co za niespodzianka – jak na bramkarza jestem za niski, ale spodobałem im się jako człowiek i mogliby mnie zatrudnić w roli trenera bramkarzy. Z jednej strony fajna propozycja, z drugiej – postawiłem przecież wszystko na jedną kartę, chciałem walczyć o marzenia, zostać profesjonalnym piłkarzem. A to była przecież propozycja całkowicie wykluczająca mój pomysł na przyszłość.

– Długo się zastanawiałeś?
– Długo, bardzo długo biłem się z myślami. Jedna z najcięższych decyzji, jakie podjąłem w życiu, bo miałem świadomość i zainwestowanego czasu, i pieniędzy, i zaangażowania we współpracę z menedżerami, którzy mnie po drodze oszukali, choć obiecywali złote góry. Z perspektywy czasu, bo tę ofertę przyjąłem, mam jednak przed samym sobą czyste sumienie – robiłem wszystko, co było w mojej mocy, by bronić w którejś z czołowych lig, nie wyszło, ale i tak odnalazłem się w tym świecie.

Krystian Kalinowski (fot. własne)
Krystian Kalinowski (fot. własne)

– Nie miałeś wcześniej doświadczenia w takiej roli, więc na czym bazowałeś na początku pracy w roli trenera? Odtwarzałeś w głowie swoje treningi, szukałeś inspiracji w sieci?
– Uczyłem się na żywym organizmie, a zostałem przecież od razu wprowadzony do piłki seniorskiej, więc wskoczyłem na głęboką wodę. Niektórzy mieli tam profesjonalne kontrakty, traktowali ten klub jako trampolinę do poważnej piłki. Oczekiwania wobec mnie były spore, więc początek nie był łatwy. Byłem dość surowym i ambitnym szkoleniowcem, ale musiałem się dużo nauczyć. Gdy dziś porównuję swoje treningi z zajęciami z tamtych czasów, to nawet nie ma co gadać – niebo a ziemia. Brak doświadczenia nadrabiałem jednak zaangażowaniem i kreatywnością, starałem się jak najwięcej rozmawiać z bramkarzami, pytałem czego potrzebują, co chcieliby poprawić w swoim warsztacie. To też mnie rozwijało, pozwalało wyciągać wnioski. Może za dużo czasami kombinowałem, upychałem zbyt wiele innowacji, dopiero potem znalazłem odpowiedni balans i świeżość połączyłem z efektywnością. Potrzeba było czasu.

– Miałeś jeszcze jakieś źródła nauki?
– Dużo treningów bramkarskich oglądałem w sieci, podglądałem poszczególne ćwiczenia, pomysły. Nigdy ich jednak nie kopiowałem, bo uważam, że najgorszą rzeczą jest powielanie schematów w stosunku 1:1. Wszystko starałem się przerabiać na swoją modłę, bo takie rzeczy trzeba też dopasowywać do materiału, do zawodników. Dużo na pewno dała mi też praca w Polsce, miałem niesamowite szczęście pracować z rewelacyjnym trenerem bramkarzy w Zielonej Górze, Mirosławem Kasprzakiem. To ogromny fachowiec, był zresztą w czasach młodzieżowych reprezentantem kraju i spod jego skrzydeł wyszło wielu utalentowanych zawodników. Sporo jego metod stanowiło fundament mojego warsztatu.

– Awans sportowy przyszedł szybko, bo już po roku przeniosłeś się do Energie Cottbus.
– Energie spadło wtedy do czwartej ligi i zaczynało budować wszystko od nowa. Miałem to szczęście, że pewnego razu pojechałem na kurs dla trenerów bramkarzy, poznałem tam pewnego człowieka, który prowadził zajęcia i najwyraźniej mnie polubił. Utrzymywaliśmy kontakt i gdy dostał telefon od ówczesnego trenera zespołu z Cottbus, Clausa-Dietera Wollitza, polecił właśnie mnie i tym sposobem zostałem zaproszony na rozmowę. To była dla mnie o tyle niesamowita historia, że przecież Zielona Góra położona jest niedaleko Chociebuża, więc jako młody chłopak jeździłem tam na Bundesligę, oglądałem mecze z wysokości trybun. Poza tym zespół ma spore tradycje polskie, grało w nim przed laty wielu rodaków. Czułem się tam fantastycznie – kapitalny, rodzinny klub, spełnienie dziecięcych marzeń, mogłem też często odwiedzać rodzinę w kraju. Świetnie mnie tam przyjęli, pracowałem też z ogromnymi talentami. Alexander Meyer choćby odszedł potem do Stuttgartu, teraz gra w 2-ligowym Regensburgu, ale niestety jest zawodnikiem dość podatnym na kontuzje.

– W twoim pierwszym i właściwie jedynym roku pracy blisko było sukcesu, bo otarliście się o awans do trzeciej ligi.
– Wygraliśmy puchar wojewódzki, dzięki temu graliśmy potem w Pucharze Niemiec, a awansu nie zrobiliśmy, bo skończyliśmy sezon na drugim miejscu, za plecami Carl-Zeiss Jena. To był już inny świat – niby czwarta liga, a na trybunach czasem 16 tysięcy kibiców. Nie do pomyślenia.

Krystan Kalinowski jako trener bramkarzy w akademii RB Lipsk (fot. własne)
Krystan Kalinowski jako trener bramkarzy w akademii RB Lipsk (fot. własne)

– I ten sam człowiek, który polecił cię do Energie, szepnął potem o tobie działaczom z Lipska?
– Dokładnie. Na co dzień pracuje w RB, więc po prostu ściągnął mnie do siebie. Na pewno dawała mi do myślenia świadomość, że przestanę się zajmować bramkarzami pierwszej drużyny, a będę pracował w akademii, z nastolatkami. To spora różnica. Kluczowe było to, że z roli trenera musiałem przestawić się na rolę pedagoga, bo przecież zajęcia z dorosłymi ludźmi zamieniłem na pracę z młodymi chłopakami, których trzeba ukształtować, poprowadzić. Chciałem się jednak w tej roli sprawdzić, ale cały czas zadawałem sobie pytanie: jak wyszkolić młodego bramkarza? Nie miałem w tej materii żadnego doświadczenia, a wiedziałem że zajęcia będą wyglądały zupełnie inaczej.

– Zakładam jednak, że pierwsze zderzenie z rozmachem, jaki towarzyszy projektowi Red Bulla, wywołało szok.
– Już przenosiny do Cottbus wywarły na mnie ogromne wrażenie, a wyjazd do Lipska... Ciężko nawet opisać to słowami. Pojechałem poprowadzić próbny trening, w trakcie którego byłem oceniany przez trenerów i na kanwie tych zajęć mieli podjąć decyzję, czy mnie zatrudnić, czy jednak mi podziękować. Trafiłem w miejsce, które mogło przytłoczyć. Wiedziałem, że to klub mający na stałe zakotwiczyć w europejskiej czołówce, ale nie wiedziałem, że wywrze to na mnie aż tak wielkie wrażenie. Widząc to na własne oczy, przeżyłem szok kulturowy i przestałem się dziwić piłkarzom, którzy mogą być na początku stremowani, speszeni.

– I właściwie po tym jednym treningu uznano, że warto cię zatrudnić.
– Tego samego dnia doszło do rozmów, spotkałem się z trenerem bramkarzy pierwszego zespołu, z trenerem koordynatorem całej akademii, szefem głównym akademii i w trakcie tych spotkań musiałem się przedstawić, "sprzedać się", poopowiadać o swojej wizji. Po tygodniu otrzymałem telefon z decyzją, żebym znów przyjechał, by podpisać umowę.

– Odpowiadasz za konkretny rocznik czy na przykład za kilku bramkarzy z jakiegoś pułapu wiekowego?
– Jesteśmy podzieleni. Na pełny etat mamy zatrudnionych czterech trenerów bramkarzy – jeden działa z zespołami U13 i U14, ja odpowiadam za U15 i U16, trzeci za U17 i czwarty za U19. Gdy jednak komuś coś wypada, możemy się zamieniać, wzajemnie uzupełniać, więc zdarza się z innym rocznikiem pojechać na mecz lub na turniej. Cały czas mamy kontakt i z trenerami, i z bramkarzami, więc wypełniamy okienka.

– Jestem ciekaw tego, czy macie jakiekolwiek odgórne założenia dotyczące kierunku, w którym chcielibyście szkolić bramkarzy.
– Oczywiście. Mamy filozofię, którą jako trenerzy stworzyliśmy i wiemy, jakich zawodników chcemy wypuszczać w świat. Powstały pewne zasady, których się trzymamy, a odgórna dewiza jest taka, by bramkarz był jak najbardziej skuteczny.

Peter Gulacsi, bramkarz RB Lipsk (fot. Getty Images)
Peter Gulacsi, bramkarz RB Lipsk (fot. Getty Images)

– Właśnie, podrążmy ten temat. Peter Gulacsi, bramkarz pierwszego zespołu Lipska, jest oczywiście zawodnikiem bardzo efektywnym, zdecydowanie należy do czołówki ligowej. Ale moim zdaniem jest też niezwykle pragmatyczny i wręcz nieefektowny. Nie wykonuje niepotrzebnych ruchów, nie broni "na notę", stara się do minimum ograniczać wrażenia artystyczne towarzyszące interwencjom.
– Bardzo dobre spostrzeżenie. To jest właśnie to, co pragniemy osiągnąć z naszymi bramkarzami. Nie chcemy, by byli w centrum uwagi. Zwróć uwagę – nie obrażając nikogo, ale jeśli ktoś jest laikiem, to możemy zachwycać się tym, że grający na tej pozycji zawodnik wybiega poza pole karne, przerywa akcje. To budzi entuzjazm, podziw. My jednak zakładamy, że statystycznie na 10 takich prób uda się 9, a ta jedna może się okazać decydująca. Chcemy tworzyć model, który zwiększa rachunek prawdopodobieństwa, a to ma się brać z wypracowanych zachowań, które sprawią, że bramkarz będzie automatyzował reakcje. Nie chcemy mieć surowego bramkarza, który wylatuje do piłek i raz mu się uda, a raz mu się nie uda – to jest na przykład widoczne u Manuela Neuera, który jest uwielbiany przez kibiców, ale gra na dużym ryzyku. Siłą rzeczy czasem się myli. U Gulacsiego tego nie zauważysz. On przez to w pewien sposób cierpiał, bo bardzo długo pracował na swoją markę – nie bronił spektakularnie, efektownie, nie zachwycali się nim fani. Ale też tę markę będzie teraz długo podtrzymywał. Wszyscy się już na nim poznali, wiemy że nie jest wariatem, ale bardzo ciężko trenuje, reprezentuje naszą filozofię i jest wzorem bramkarza, jakiego chcemy wychować. Jeśli będziesz odważny, ale nie będziesz starał się być w centrum, będziesz robił swoją robotę, otrzymasz nagrodę. Bądź prosty w tym, co robisz, nie kombinuj, nie staraj się robić czegoś nadzwyczajnego, bo popełnisz błąd. Na tej pozycji musisz pamiętać o odpowiedzialności – jeśli ty się pomylisz, prawdopodobnie skończy się to golem.

– Jaki nacisk kładziecie na grę nogami? To oczywiście zależy od zespołu, jedni grają wysoko i potrzebują bramkarza-libero, inni nisko i oczekują innych umiejętności. Ale generalnie światowy trend każe zawodnikom z numerem jeden sprawnie operować piłką.
– Zdecydowanie idziemy ze światowym trendem. Mamy duże oczekiwania co do tego, by bramkarz potrafił grać i lewą, i prawą nogą. Praktycznie nie chcemy widzieć różnicy między słabszą a lepszą nogą, staramy się by nasi wychowankowie na tej pozycji, od U8 do U12, bardzo często grali w polu, jest to właściwie wymóg. Mamy doświadczenie, bo zauważyliśmy że ci zawodnicy, którzy w tym wieku grali na przykład jako obrońcy lub pomocnicy, a dopiero potem trafili między słupki, bardzo dobrze radzą sobie technicznie.

– A jak traktowane są generalnie drużyny młodzieżowe Lipska, na co szefowie kładą największy nacisk? Akademia, jak i cały klub, jest stosunkowo młoda, natomiast RB i Union Berlin to jedyne kluby w Bundeslidze, które w tym sezonie nie desygnowały do gry żadnego wychowanka. Presja jest duża?
– Można się domyślić, jak duże nakłady finansowe idą na akademię. Zwłaszcza, że warunki i możliwości, szczególnie infrastrukturalne, są kapitalne. Warto jednak pamiętać, że nasza akademia musi szkolić piłkarzy, którzy docelowo mają wskoczyć do pierwszego zespołu. Ten gra w Champions League, więc wychowankowie powinni być umiejętnościami gotowi na grę w LM. Presja jest zatem duża, by juniorzy trafiali na najwyższy szczebel. Nie jesteśmy nastawieni na wyniki poszczególnych zespołów, ale oczywiście jesteśmy Lipskiem, nie możemy sobie pozwolić na serie porażek, notorycznie kiepskie wyniki. Wszystkim przyświeca jednak jeden cel – dostarczać materiał do seniorskiej drużyny, rezultaty w założeniu schodzą na boczny plan.

Krystian Kalinowski, pierwszy od prawej, w sztabie RB Lipsk (fot. własne)
Krystian Kalinowski, pierwszy od prawej, w sztabie RB Lipsk (fot. własne)

– Wy, jako trenerzy bramkarzy, stawiacie na wszechstronność. W rozmowie z radiem TOK FM wspominałeś, że zawodnik z zespołu do lat 14 gra też równolegle w piłkę ręczną. W polu.
– Dokładnie – chcemy, by piłkarze do pewnego rocznika rozwijali się na wielu płaszczyznach. Od pewnego wieku, myślę od 14-15 lat, czasu dodatkowego zaczyna brakować, więc powoli skupiamy się na piłce, ale młodsi gracze mają pełną dowolność i jeśli chcą łączyć zajęcia piłkarskie z innymi dyscyplinami, to tym lepiej. Każda inna forma aktywności może pomóc w rozwinięciu koordynacji, sprawności, zwrotności.

– A czy wasza praca to tylko treningi czy nawet nastolatkowie zapoznawani są z analizami wideo?
– Już od poziomu U13 wprowadzamy analizę opartą na materiałach przygotowanych podczas meczów. Na początku tygodnia dostajemy skrót spotkania, mamy na nim zawarty każdy kontakt z piłką bramkarza po czym, najszybciej jak to możliwe, przeprowadzamy analizę, która trwa mniej więcej od 20 do 30 minut. Dłuższe odpadają, by zawodnik nie stracił koncentracji. A na kolejnych treningach oczywiście pracujemy nad poprawą elementów, które nam się nie podobają.

– Abstrahując od pracy z bramkarzami – czy młodzieżowe zespoły Lipska mają ten sam sznyt taktyczny, co pierwszy zespół? Bo jednak odkąd tylko RB awansowało do Bundesligi, to – niezależnie czy u Ralpha Hasenhuettla, czy Ralfa Rangnicka, czy Juliana Nagelsanna – dąży do tego samego. Ma być widowiskowo, ofensywnie, dynamicznie, z elementami kontrpressingu, szybkiego przejęcia piłki i jeszcze szybszego sfinalizowania akcji.
– Nie ma przymusu, jest duża swoboda, ale są ludzie w klubie, którzy sprawdzają czy w meczach drużyn z akademii rozpoznawalne jest DNA Lipska. Filozofia gry jest właśnie taka, jak wspomniałeś, więc jeżeli coś się nie pokrywa, to wówczas się spotykamy i zastanawiamy się, jakie wprowadzić metody treningowe, by poprawić ten aspekt. Jako trenerzy dążymy do zaszczepienia piłkarzom tego, co nas wyróżnia – agresji przy odbiorze piłki, wyczucia momentu, w którym dochodzi do transferu między grą defensywną a ofensywną i na odwrót. Ze względu na to, że piłkarze pierwszej drużyny trenują na terenie akademii, szkoleniowcy zespołów juniorskich mają możliwość podpatrywania zajęć Juliana Nagelsmanna, z czego staramy się korzystać jak najczęściej. Na własne oczy widzimy, jak to wygląda na najwyższym szczeblu i niektóre elementy staramy się implementować u siebie.

Kacper Smorgol, Daniel Krasucki i Michael Kostka (fot. gramydlapolski.pl)
Kacper Smorgol, Daniel Krasucki i Michael Kostka (fot. gramydlapolski.pl)

– Ale nie macie pewnie regularnego kontaktu z samym Nagelsmannem?
– Widzimy się codziennie, mijamy, ale nie mamy regularnych szkoleń czy spotkań. Nie ma też na to czasu, bo – będąc trenerem pierwszej drużyny – ma się niesamowicie dużo zajęć, właściwie obserwując z boku trudno sobie nawet wyobrazić, jak wiele czasu trzeba poświęcić, by wszystkiego dopilnować. Stąd też tak duże sztaby trenerskie, by odciążyć pierwszego szkoleniowca. Osobiście mam świetny kontakt z trenerem bramkarzy w pierwszym zespole Frederikiem Goesslingiem i bardzo wiele mi to daje. Przez dwa tygodnie byłem u niego na stażu, właściwie uczestniczyłem w każdym elemencie jego pracy, również w analizach wideo. Ogromna, szalenie pożyteczna nauka.

– A jak wygląda sprawa edukacji wśród młodych zawodników? Zakładam, że zwracacie uwagę nie tylko na rozwój piłkarski.
– Zdecydowanie jest to ważny aspekt naszej współpracy. Ja akurat mam to szczęście, że dotychczas trenowałem z bramkarzami, którzy bardzo dobrze radzili sobie z edukacją i nie mieli żadnych problemów. To w pewien sposób pasuje do tej pozycji, bo oczywiście trzeba być trochę świrem, ale wymagana jest też odpowiedzialność, zdolność podejmowania szybkich i rozsądnych decyzji, co może nie bezpośrednio, ale łączy się z inteligencją. Żadnego zawodnika z treningu do lekcji odsyłać nie musiałem.

W rozwoju intelektualno-zręcznościowym staramy się też korzystać z innowacji. Jest sporo gier na telefon, które pomagają uczyć szybkiej reakcji, szybkiego myślenia. Przeczytałem kiedyś wywiad o tym, jak pracują w Hoffenheim i okazało się, że zawodnicy mają tam dostęp do prostych aplikacji, które polegają na zaznaczaniu odpowiednich kolorów, wyborze pól na ekranie. Uznałem zatem, że skoro w jakiś sposób trzeba czasem zabijać nudę, to niech zawodnicy zabijają ją kreatywnie – wprowadziłem to i widzę efekty.

– Zdradź na zakończenie – czy w akademii Lipska są młodzi Polacy, którzy mogą w przyszłości zawojować Bundesligę?
– Dobre pytanie. To bardzo ciekawy temat, bo dość często spotykam się w akademii z polskimi akcentami. W tej chwili na pewno trzeba wyróżnić Kacpra Smorgola. Rocznik 2003, jeden z największych talentów w całym klubie. Chociaż ma 16 lat, zaliczył już występy w drużynie do lat 19 – zarówno w Bundeslidze, jak i w Lidze Mistrzów. To środkowy pomocnik, ale bajeczny technicznie, ze świetnym przeglądem pola, czuciem piłki, ponadto jest pozbawiony układu nerwowego. Mozart piłki nożnej, choć prywatnie chłopak introwertyczny. Są też jego rówieśnicy, czyli obrońca Michael Kostka oraz napastnik Daniel Krasucki.

– Ale bramkarza żadnego nie masz w opiece?
– Niestety nie, ale kilku było tematem w akademii. Z trzech konkretnych, jeden miał na początku kwietnia przyjechać na próbne treningi, ale sprawę odłożyła na później pandemia koronawirusa.

Młoda gwiazda Bayernu: wzorowałem się na Messim
fot. Getty
Młoda gwiazda Bayernu: wzorowałem się na Messim

Zobacz też
Utytułowany klub nie przedłuży kontraktu z polskim obrońcą
Marcin Kamiński latem odejdzie z Schalke (fot. Getty).

Utytułowany klub nie przedłuży kontraktu z polskim obrońcą

| Piłka nożna / Niemcy 
Pechowy Neuer. Wyleczył kontuzję, doznał następnej
Manuel Neuer (fot. Getty)

Pechowy Neuer. Wyleczył kontuzję, doznał następnej

| Piłka nożna / Niemcy 
Bayern poinformował o śmierci piłkarza. Miał 18 lat
Jiaxuan Guo (fot. Bayern Monachium) / znicz (fot. PAP)

Bayern poinformował o śmierci piłkarza. Miał 18 lat

| Piłka nożna / Niemcy 
Kroos wrócił do futbolu! Będzie współpracować z Polakami
Toni Kroos (fot. Getty Images)

Kroos wrócił do futbolu! Będzie współpracować z Polakami

| Piłka nożna / Niemcy 
Olbrzymia niespodzianka w Bundeslidze. Bayern znów bez wygranej!
Harry Kane (fot. Getty Images)

Olbrzymia niespodzianka w Bundeslidze. Bayern znów bez wygranej!

| Piłka nożna / Niemcy 
wyniki
terminarz
tabela
Wyniki
16 marca 2025
15 marca 2025
14 marca 2025
Piłka nożna
Terminarz
jutro
Piłka nożna
29 marca 2025
30 marca 2025
Tabela
Bundesliga
 
Drużyna
M
+/-
Pkt
1
26
51
62
2
26
26
56
3
26
16
45
5
26
8
42
6
26
-2
42
8
26
9
38
9
26
-6
38
10
26
4
37
12
26
-13
33
13
26
-16
27
14
26
-16
26
15
26
-10
25
16
26
-25
20
17
26
-21
19
18
26
-26
17
Rozwiń
Najnowsze
Kiedy kolejne mecze "Lewego" i Szczęsnego? Sprawdź terminarz
nowe
Kiedy kolejne mecze "Lewego" i Szczęsnego? Sprawdź terminarz
| Piłka nożna / Hiszpania 
Kiedy mecze Roberta Lewandowskiego w FC Barcelona w sezonie 2024/25? [TERMINARZ]
Barcelona odskoczyła Realowi. Zobacz aktualną tabelę La Liga
Tabela La Liga 2024/25. Na którym miejscu FC Barcelona Roberta Lewandowskiego? [AKTUALIZACJA]
nowe
Barcelona odskoczyła Realowi. Zobacz aktualną tabelę La Liga
| Piłka nożna / Hiszpania 
"Lewy" powiększył przewagę! Sprawdź klasyfikację strzelców La Liga
Klasyfikacja strzelców La Liga 2024/25 [TABELA]. Zobacz gole Roberta Lewandowskiego w Barcelonie w sezonie 2024/25
"Lewy" powiększył przewagę! Sprawdź klasyfikację strzelców La Liga
| Piłka nożna / Hiszpania 
Trwa kapitalna seria Barcelony. "Lewy" powiększył przewagę nad Mbappe!
Robert Lewandowski (fot. Getty Images)
pilne
Trwa kapitalna seria Barcelony. "Lewy" powiększył przewagę nad Mbappe!
FOTO
Wojciech Papuga
Wisła o krok bliżej ćwierćfinału LM! Ale jest niedosyt...
(fot. PAP / Szymon Łabiński)
Wisła o krok bliżej ćwierćfinału LM! Ale jest niedosyt...
(fot. własne)
Maciej Wojs
Kandydat na prezesa pokazał moc. Teraz ruszy po PZPN?!
Paweł Wojtala wygrał wybory w Wielkopolskim Związku Piłki Nożnej (fot. 400mm.pl).
polecamy
Kandydat na prezesa pokazał moc. Teraz ruszy po PZPN?!
Jakub Kłyszejko
Jakub Kłyszejko
Odliczanie do mundialu: podsumowanie meczów 1. i 2. kolejki eliminacji MŚ 2026 [ZAPIS]
Podsumowanie meczów 1. i 2. kolejki eliminacji MŚ 2026 oraz 1/4 finału Ligi Narodów. Transmisja online na żywo w TVP Sport (27.03.2025)
Odliczanie do mundialu: podsumowanie meczów 1. i 2. kolejki eliminacji MŚ 2026 [ZAPIS]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Do góry