Piłka nożna była jednym z filarów nazistowskiej propagandy. Wzmacniała identyfikację narodową, pozwalając przy okazji zapomnieć o konflikcie. Gdy nad niemieckimi miastami wybuchały bomby, stadiony pękały w szwach. O mistrzostwo kraju walczono również na podbitych ziemiach. Także i w Polsce. Piłkarze, niczym orkiestra na Titanicu, grali do samego końca. Ostatni mecz rozegrali dzień przed śmiercią Adolfa Hitlera. Tydzień później, dokładnie 8 maja, przedstawiciele III Rzeszy podpisali bezwarunkową kapitulację. Skończyła się II wojna światowa.
Zanim jednak do tego doszło futbol stał się jednym z najważniejszych trybów nazistowskiej machiny propagandowej. Łączył aktywność fizyczną, kluczową dla każdego niemieckiego obywatela, z ideą wspólnoty. Współpraca znana z boisk miała przydać się w innych gałęziach rozrastającego się imperium.
Swoją rolę odgrywały też mecze reprezentacji. Umacniały tożsamość narodową, a także pozwalały wykreować idealny obraz kraju poza jego granicami. Tak jak w przypadku meczu z Francją, kiedy to III Rzeszę chwalił sam Jules Rimet. Ówczesny prezydent FIFA zachwycił się spokojem, kulturą i porządkiem, panującymi tuż przed spotkaniem.
Początkowo piłka nożna nie zyskała jednak aprobaty władz. I nie miał na to wpływu incydent z igrzysk olimpijskich w Berlinie, kiedy to reprezentacja – w obecności Adolfa Hitlera – przegrała z Norwegią 0:2. Fuehrer miał opuścić mecz już po siedemdziesięciu minutach.
Wątpliwości co do dyscypliny narastały znacznie wcześniej. Problematyczne dla władz było jej brytyjskie pochodzenie. Z każdym rokiem rosła jednak jej popularność wśród obywateli. Choć rządzącym nie odpowiadały wyspiarskie konotacje, nie mogli zlekceważyć tego fenomenu.
W latach trzydziestych do niemieckiego związku piłkarskiego należało ponad milion osób. Pokaźne grono odbiorców działało na wyobraźnię. Naziści postanowili wykorzystać futbol tuż po przejęciu władzy.
W 1933 roku dokonali reorganizacji rozgrywek. Kraj podzielili na szesnaście dystryktów, tworząc w każdym z nich ligę regionalną – Gauligę. Przedrostek "gau" był starym, germańskim słowem, oznaczającym region.
Triumfatorzy lokalnych zmagań przechodzili do kolejnego etapu walki o mistrzostwo Niemiec. Szesnaście zespołów dzielono na cztery grupy. Ich zwycięzcy zapewniali sobie udział w półfinałach. Dwie najlepsze drużyny grały o tytuł.
W czasach przedwojennych powołano do życia także puchar Niemiec. W 1935 roku szef niemieckiego sportu Hans von Tschammer und Osten ufundował trofeum swojego imienia. – Rozgrywki są otwarte dla wszystkich 14 tysięcy klubów piłkarskich, ale tylko zespoły z dwóch najwyższych poziomów są zobligowane, by w nich wystąpić – tłumaczył. Drużyny z całego kraju przystąpiły więc do walki o Tschammerpokal.
Gwiazda
Trybuny stadionu Olimpijskiego wypełniały się z każdą godziną. 15 listopada 1942 roku w finale pucharu Niemiec mierzyły się dwa najlepsze zespoły w kraju. Sześciokrotny mistrz Schalke 04 Gelsenkirchen grał z TSV 1860 Monachium, będącym oczkiem w głowie nazistowskich władz.
Choć III Rzesza była w środku kampanii na froncie wschodnim, w kraju zachowywano pozory normalności. Gdy pod Stalingradem ginęli żołnierze Wehrmachtu, w Berlinie rozgrywano finał Tschammerpokal. Na trybunach zgromadziło się osiemdziesiąt tysięcy ludzi, bijąc rekord frekwencji na meczu pucharowym.
Większość z nich przyszła zobaczyć na własne oczy dwóch geniuszy z Gelsenkirchen. Fritz Szepan i Ernst Kuzorra byli najlepszymi piłkarzami przedwojennych Niemiec. Kibicom nie przeszkadzały ich polskie korzenie. Ważne było to, jak grali w piłkę.
Podobnie podchodzili do nowej gwiazdy TSV. Chcieli obejrzeć w akcji rekordzistę mundialu. Napastnika, który strzelił cztery gole Brazylii, a niedawno zadebiutował w reprezentacji III Rzeszy. Byli ciekawi tego, co potrafił Ernest Wilimowski.
Polak ledwo co dołączył do klubu z Monachium, a już zdążył zaprezentować swoje wybitne umiejętności. W poprzedzających spotkaniach pucharowych strzelił trzynaście goli i prowadził w klasyfikacji. Znakomitą dyspozycję miał potwierdzić w finale.
Naprzeciw niego było jednak Schalke. Najsilniejsza drużyna w kraju, której nie imał się nawet konflikt zbrojny. Zawodnicy formalnie przynależeli do Luftwaffe lecz wojnę spędzali w bazie w Gelsenkirchen. Tam na co dzień dbali o formę fizyczną, grając wspólnie w piłkę.
Świetne przygotowanie wystarczyło im jednak zaledwie na osiemdziesiąt minut. To wtedy obrońcom urwał się Wilimowski, strzelając na 1:0. Tuż przed końcem spotkania TSV podwyższyło na 2:0 i sięgnęło po swój pierwszy puchar w historii.
Bohaterem meczu został Wilimowski. Zdobył bramkę, przypieczętowującą tytuł króla strzelców. Stawał się gwiazdą III Rzeszy. Świętował, nie wiedząc, że za rok przyjdzie mu wrócić do ojczyzny...
A więc wojna
Ekspansywna polityka Hitlera oddziaływała na cały kraj. Była sprawdzianem nie tylko dla sił zbrojnych, ale także dla propagandzistów. Ci w swoich działaniach wykorzystywali sport. Rozwój piłki nożnej miał symbolizować rozkwit państwa.
Pierwsze reformy w niemieckim związku przeprowadzono jeszcze przed wojną. W 1938 roku, po anszlusie i przyłączeniu do III Rzeszy części Czechosłowacji, stworzono dwie nowe Gauligi. Do istniejącego wówczas systemu dołączono Austrię i Kraj Sudetów. Niemcy się rozrastały, a futbol to potwierdzał.
Zgodnie z nazistowskimi dążeniami państwo rosło w siłę. Po Austrii i Czechosłowacji przyszedł więc czas na kolejny etap. We wrześniu 1939 roku niemieckie wojska zaatakowały Polskę, by chwilę później podbijać kolejne państwa Europy.
Wehrmacht sprawdzał się na froncie, prąc od zwycięstwa do zwycięstwa. W kraju o odpowiedni przekaz dbała propaganda. Ta, po raz kolejny, wykorzystała futbol. Niemiecka armia radziła sobie tak dobrze, że obywatele w kraju wyczekiwali rychłego zakończenia konfliktu. Nie było więc najmniejszych powodów, by zawieszać rozgrywki o mistrzostwo kraju.
Spokój rządzącym zapewniał pakt Ribbentrop-Mołotow. Naziści wiedzieli, że potencjalnie najgroźniejszy front wschodni nie jest na razie ich zmartwieniem. Z zachodnią Europą radzili sobie nad wyraz dobrze. Kolejne miesiące wojny kończyły się kapitulacjami Danii, Norwegii, Holandii, Belgii i Francji.
W kraju stwarzano za to pozory normalności. Wojenna machina Hitlera wygrywała kolejne bitwy, a w Niemczech walczono o mistrzostwo. Futbol, choć na chwilę, pozwalał zapomnieć o otaczającej rzeczywistości. Przy okazji ukazywał też III Rzeszę w odpowiednim świetle.
Na Wyspach Brytyjskich, z których pochodziła piłka nożna, rozgrywki Football League zawieszono już 2 września 1939. W Niemczech nie było miejsca na strach. Obywatele nie mieli się przecież czego obawiać. Rok później, na trzy tygodnie przed bitwą o Anglię, Schalke 04 wygrało swój piąty tytuł, pokonując w finale SC Drezno (1:0).
"Niemiecki futbol zakończył mistrzowskie rozgrywki sezonu 1939/1940 potężną demonstracją swej wewnętrznej siły i bliskości z ludźmi. Miejsca na Stadionie Olimpijskim w Berlinie były wyprzedane, a na widowni zasiadło niemal 100 tysięcy entuzjastycznie nastawionych kibiców – zupełnie jak w czasach niczym niezmąconego pokoju. Walczący mogą być dumni z wysiłków sportowców na domowym froncie, a sport jest dumny z armii, pod której opieką może się tak wspaniale rozwijać" – pisał wówczas magazyn Fussball, natchniony propagandową retoryką.
Choć wraz z upływem wojny sytuacja nazistowskich Niemiec coraz bardziej się pogarszała, propaganda dbała o odpowiedni przekaz. Po raz kolejny kluczowy był w nim futbol. Skoro w III Rzeszy wciąż grano w piłkę, to przecież nie mogło być tak źle.
W praktyce przedwojenne zespoły występujące w Gauligach coraz częściej były zastępowane drużynami wojskowymi. O tytuł mistrza kraju nierzadko walczyli żołnierze stacjonujący w poszczególnych bazach. Pod płaszczykiem walki o tytuł rozgrywano więc mecze między jednostkami.
"Czy się nie baliśmy? To pytanie, o czym ludzie często zapominają, nie istniało dla Niemców. Mapa Europy wciąż kazała nam wierzyć w naszą siłę. Norwegia, Dania, Włochy, Grecja, Bułgaria, Rumunia, Węgry – wszystkie te państwa były w «mocnych niemieckich rękach». Nikt sobie nie zdawał sprawy, jak szybko to wszystko może się skończyć"
Polen
Rozgrywki piłkarskie organizowano również na terenach podbitych. W 1938 roku do systemu ligowego dołączono Austrię i Kraj Sudetów, a w trakcie wojny dokooptowywano kolejne Gauligi. Niemcy anektowali ziemie, powiększając swoje terytorium.
W 1940 roku otworzyli ligę we francuskiej Alzacji, a rok później zdecydowali się na ten sam krok w Polsce. Z racji bliskości geograficznej stworzono Gauligi Kraju Warty oraz Górnego Śląska. Do rozgrywek o mistrzostwo Niemiec wdrożono także zespoły z ligi Generalnego Gubernatorstwa.
Do rywalizacji stanęły drużyny złożone głównie z nazistowskich funkcjonariuszy. W rozgrywkach uczestniczyli żołnierze Wehrmachtu i Luftwaffe, a także policjanci i zarządcy niemieckich fabryk. Jeden z krakowskich zespołów sponsorowany był przez Oskara Schindlera.
O mistrzostwo Niemiec grano więc w Krakowie, Warszawie i Lublinie (Gauliga Generalnego Gubernatorstwa), Poznaniu i Łodzi (Gauliga Kraju Warty) czy w Chorzowie i Katowicach (Gauliga Górnego Śląska).
Niemieckie drużyny skonfiskowały majątek polskich klubów, a także zajęły ich stadiony. Na Legii grał więc Wehrmacht, na Polonii SS i policja, a krakowskie obiekty podlegały lotnikom z Luftwaffe. Jedynie na Górnym Śląsku zachowano sportowe struktury.
Dodatkowo Niemcy wyrazili zgodę na stworzenie rozgrywek dla kolaborujących z nimi Ukraińców. Powstała liga okręgu lwowskiego, której zwycięzca miał szansę awansu do rozgrywek ogólnokrajowych. O promocję na szczebel centralny walczył w lidze Generalnego Gubernatorstwa.
Mecze odbywały się na dawnych polskich ziemiach, lecz Polacy nie mogli brać w nich udziału. Oficjalnie rozgrywki piłkarskie były "Nur fuer Deutsche", jednak do występów w lidze uprawniało podpisanie volkslisty.
Strasburg
Wraz ze startem Gaulig polscy piłkarze mieli tylko dwa wyjścia. Mogli zdecydować się na kolaborację, bądź zrezygnować z futbolu. Decyzja nie dotyczyła jednak wyłącznie porzucenia piłki nożnej. Odrzucenie możliwości uprawiania sportu wiązało się z niebezpieczeństwem i szykanami ze strony nazistów.
Niektórzy zawodnicy zostali pozbawieni jednak i tego wyboru. Trudna międzywojenna sytuacja na Śląsku poskutkowała odgórną dyrektywą NSDAP. Industrialny region podzielony w latach dwudziestych przez plebiscyty stał się integralną częścią Niemiec. Niemal dziewięćdziesiąt procent zamieszkujących tamte tereny Polaków zostało wpisanych na volkslistę.
Wśród nich znaleźli się również czołowi polscy piłkarze, pochodzący właśnie ze Śląska. Dzięki tej decyzji mogli bez żadnych przeciwwskazań kontynuować karierę piłkarską. Do tego też namawiał ich ówczesny selekcjoner reprezentacji Józef Kałuża. Najważniejsze było bezpieczeństwo i zdrowie zawodników.
Ci byli bowiem kluczowym elementem polskiej kadry. Świadczyć może o tym mecz Brazylia – Polska z mistrzostw świata w 1938 roku. W pierwszym składzie na murawę w Strasburgu wybiegło aż siedmiu Ślązaków. W piętnastoosobowej kadrze na to spotkanie było ich aż dziesięciu. Wszyscy zagrali później w górnośląskiej Gaulidze.
Jedynym uczestnikiem mundialu, który nie pochodził ze Śląska, a w czasie wojny walczył o mistrzostwo Niemiec był Fryderyk Scherfke. Strzelec pierwszego gola dla Polski w mistrzostwach świata grał w Gaulidze Kraju Warty. Występował w zespołach poznańskich.
Zazwyczaj polscy piłkarze stanowili jednak o sile drużyn z Górnego Śląska. Choć grali na znanych im obiektach, nazwy ich zespołów nie przypominały tych przedwojennych. Na mocy dekretu obowiązującego na terenach przejętych przez III Rzeszę zlikwidowano wszystkie polskie organizacje. Również te sportowe.
Z racji wspólnej śląsko-niemieckiej historii sprzed pierwszej wojny światowej, naziści nie musieli tworzyć nowych podwalin. Przywrócili do życia zespoły sprzed 1918 roku, a także wzmocnili te założone przez mniejszość niemiecką.
Miejsce Ruchu Chorzów, najsilniejszego polskiego klubu, zajął Bismarckhuetter Ballspiel Club, AKS Chorzów stał się Germanią Koenigshuette, a Naprzód Lipiny – TuS Lipine. Gwiazdy reprezentacji Polski grały więc na swoich dawnych stadionach, lecz dla innych zespołów.
Gerard Wodarz był gwiazdą Bismarckhuettera, bracia Ryszard i Jerzy Piec stanowili o sile TuS Lipine, Leonard Piątek był najlepszym piłkarzem trzykrotnego mistrza regionu Germanii Koenigshuette, a Erwin Nyc grał w FC Kattowitz. Reprezentanci cieszyli się namiastką normalności, wiedząc, że ta ma swoją cenę.
Wpisanie na volkslistę niosło za sobą poważne konsekwencje. Każdy z zawodników, w razie potrzeby, mógł zostać zaciągnięty do wojska. Choć większość piłkarzy w pierwszych latach wojny była chroniona przez zarządców swoich klubów, topniejąca przewaga armii niemieckiej zmieniała ich optykę.
Upadek
Wraz z końcem 1942 roku III Rzesza zaczynała tracić przewagę na polach bitew. Choć radziła sobie na froncie zachodnim, na wschodzie przegrywała z armią czerwoną. Stalingradzka zima pokrzyżowała plany żołnierzy generała Friedricha Paulusa.
W kraju zaczęła się mobilizacja. Do Wehrmachtu zaczęli trafiać wszyscy zdolni do służby. Także faworyzowani wcześniej piłkarze. Powołanie do wojska otrzymał również gwiazdor TSV 1860 Monachium, który zaledwie kilka miesięcy wcześniej zdobywał bramkę przed stoma tysiącami widzów.
Wilimowski zamiast strzelać gole, miał niszczyć czołgi. Finał pucharu Niemiec przeciwko Schalke 04 wydawał się odległym wspomnieniem. Król strzelców rozgrywek i gwiazdor narodowej reprezentacji miał ruszyć na front.
W trakcie przydziału do jednostki pomogła mu jednak jego sława. Zamiast do Wehrmachtu trafił do Luftwaffe. Choć oficjalnie dołączył do wojsk powietrznych, nikt nie oczekiwał tego, że zostanie pilotem. Umiejętności miał potwierdzać na boisku.
Nie został wysłany na front, lecz musiał stoczyć wewnętrzną wojnę. Po raz pierwszy odkąd wystąpił z „Czarnym Orłem” na piersi miał przyjechać do Polski. W 1943 roku został zawodnikiem Luftwaffen-Sportverein Moelders Krakau.
W przeciwieństwie do Gauligi Górnego Śląska w rozgrywkach w Kraju Warty i Generalnego Gubernatorstwa występowały głównie takie drużyny. W Łodzi rządził klub policyjny, a w Poznaniu najlepiej grał zakładowy zespół fabryki amunicji i broni. Warszawa i Kraków zdominowane były za to przez Luftwaffe. Jednorazowo do głosu dochodzili także kolejarze z Częstochowy i żołnierze Wehrmachtu stacjonujący w Rembertowie.
Po mistrzostwo Generalnego Gubernatorstwa sięgnął też zespół Luftwaffe z Dęblina. Co ciekawe LSV Adler założony został w... Saksonii. Tam też uczestniczył w rozgrywkach ligowych. Wraz z działaniami wojennymi trafił jednak na ziemie polskie, gdzie sięgnął po zwycięstwo w lidze. Nie reprezentował jednak GG w walce o mistrzostwo Niemiec. Ruszył dalej na front, a jego miejsce zajęli policjanci z Warszawy.
Jako że trzon tych zespołów stanowili Niemcy, futbol był dla nich szansą na podtrzymanie morale. Walczący mogli dzięki niemu zapomnieć o trudach toczonej wojny. Choć uczestniczyli w wielkim projekcie, pozwalającym marzyć o mistrzostwie kraju, nie mieli złudzeń. Żaden z reprezentantów "polskich" Gaulig nie miał szans, by zaistnieć w rozgrywkach ogólnokrajowych.
Najlepsze niemieckie drużyny zachowywały bowiem pozory normalności. Piłkarze Schalke 04 wojnę spędzali w bazie lotniczej w Gelsenkirchen. Przygotowywali się do walki, grając w piłkę. Nienaruszony skład zespołu działał na wyobraźnię obywateli. Wydawało się, że wojna nie robi na Niemcach wrażenia.
Schalke było przykładem. Jeździło po kraju, demonstrując swoją siłę. Dwukrotnie odwiedziło też Warszawę. W 1941 roku ograło reprezentację Generalnego Gubernatorstwa aż 8:1. Na trybunach miało zasiadać wtedy trzydzieści tysięcy ludzi. Rok później pewny siebie zespół z Gelsenkirchen musiał jednak uznać wyższość najlepszych piłkarzy Gauligi. Przegrał 1:2.
Drugi mecz w Warszawie ukazał fasadowość niemieckiego futbolu. Choć liga wciąż toczyła się w najlepsze, Niemcy zaczynali odczuwać trudy wojny. W kraju brakowało benzyny, a podróże na mecze wiązały się z niebezpieczeństwem. Wehrmacht coraz częściej zbierał na froncie cięgi, przez co potrzebował rekrutów. Drużyny piłkarskie rozpadały się więc pod wpływem powołań do wojska.
W 1943 roku III Rzesza zaczęła uzmysławiać sobie klęskę związaną ze złamaniem paktu Ribbentrop-Mołotow. Agresja na Związek Radziecki była gwoździem do trumny maszyny Hitlera. Gdy Wehrmacht przegrywał bitwę pancerną pod Kurskiem, w kraju zarządzono odwołanie rozgrywek.
"Międzynarodowe zawody sportowe zostają zlikwidowane do odwołania, ponieważ żołnierze frontowi nie będą mogli brać w nich udziału, a osobom wykonującym prace fizyczne nie zostanie udzielony urlop. Zawody sportowe o charakterze lokalnym zostają utrzymane w celu podtrzymywania etyki pracy" – pisała wówczas niemiecka prasa.
Dekret władz nie obowiązywał jednak długo. Specjaliści do spraw sportu w NSDAP ugięli się pod naporem... listów od żołnierzy, błagających o utrzymanie futbolu ogólnokrajowego. Gauligi wróciły więc do gry. Rozpoczęła się walka o mistrzostwo Niemiec 1943/44.
Rozgrywki coraz bardziej przypominały jednak farsę. W niektórych regionach zespoły strzelały ponad sto goli w kilkunastu meczach, a Norymberga jedno ze spotkań wygrała nawet 20:1. W wielu przypadkach zmagania były przerywane, gdy uszkodzeniu ulegała piłka. Nie posiadano bowiem drugiej.
W trakcie meczów dochodziło do absurdów. Mistrzowie Niemiec z sezonów 1942/43 i 1943/44, piłkarze SC Drezno, bali się rozgrywać mecze finałowe. Obawiali się, że Brytyjczycy zbombardują stadion. Po latach tamte wydarzenia wspominał jeden z zawodników zespołu. – Czy się nie baliśmy? To pytanie, o czym ludzie często zapominają, nie istniało dla Niemców. Mapa Europy wciąż kazała nam wierzyć w naszą siłę. Norwegia, Dania, Włochy, Grecja, Bułgaria, Rumunia, Węgry – wszystkie te państwa były w «mocnych niemieckich rękach». Nikt sobie nie zdawał sprawy, jak szybko to wszystko może się skończyć – pisał we wspomnieniach Helmut Schoen, późniejszy wybitny selekcjoner reprezentacji RFN.
Rozgrywki 1943/44 były również ostatnim pełnym sezonem mistrzostw III Rzeszy. 18 czerwca 1944 roku po tytuł sięgnęło SC Drezno, a miesiąc później III Rzesza zachwiała się w posadach. 20 lipca Claus von Stauffenberg przeprowadził nieudany zamach na Hitlera, a 1 sierpnia wybuchło powstanie warszawskie. Wtedy też odwołano rozgrywki o puchar Niemiec.
Zawieszono także większość Gaulig, w tym te na ziemiach polskich. Część regionów kontynuowała jednak rozgrywki. Nie przeszkadzał im w tym fakt, że 13 lutego lutego 1945 roku alianci zrównali z ziemią miasto ostatniego mistrza Niemiec – Drezno.
Mimo nadchodzącej klęski z propagandowych obowiązków wywiązywała się również prasa. "Anglia będzie w stanie ponownie wystartować ze swoją ligą najwcześniej dwa lata po wojnie, a w Niemczech planowane jest utworzenie Reichsligi natychmiast po dniu ostatecznego zwycięstwa" – pisała wówczas, wyraźnie zakłamując rzeczywistość.
Piłkarze, niczym orkiestra na Titanicu, grali do samego końca. Ostatni mecz rozegrano 29 kwietnia 1945 roku. Hamburger SV pokonał FC Altona 4:2, zapewniając sobie zwycięstwo w swojej Gaulidze. Dzień później Hitler popełnił samobójstwo, a 8 maja przedstawiciele III Rzeszy podpisali akt bezwarunkowej kapitulacji.
Część polskich piłkarzy występujących w niemieckim czempionacie wróciła do kraju, gdzie spotkała się z represjami nowych władz. Część postanowiła zostać w Niemczech i tam układać sobie życie w innej rzeczywistości.
Ernest Wilimowski po kilkumiesięcznym pobycie w Krakowie wrócił do domu. W 1944 roku trafił do 1. FC Kattowitz. Chwile spędzone na Śląsku były jego ostatnim kontaktem z ojczyzną. Gdy w Warszawie trwało powstanie, on był już w Karsluhe. Nigdy więcej nie wrócił do Polski.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (955 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.