09 maj 2020

Słownik języka amerykańskiego. Felieton Piotra Jagiełły

Starsi panowie chcą wracać do sportu, złaknieni informacji dziennikarze dają się nabrać, a marzący o wielkich emocjach w oktagonie UFC Dana White śni i buja w obłokach. Słownik języka amerykańskiego w sportach walki.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Wydumany powrót "Bestii"

Challenge

Wyzwanie. Słowo-wytrych naszych czasów. "To nie była głupota, to było wyzwanie". W ten sposób wybronimy się z wielu opresji. Media społecznościowe porywane są przez różne challenge. Kiedyś było #IceBucketChallenge, czyli oblewanie się zimną wodą w dobrej intencji. Teraz próbuję nadążyć za #Hot16Challenge, czyli rapowaniu w szesnastu wersjach, za które biorą się niekoniecznie raperzy.

Dostrzegam też nową, niebezpieczną modę w boksie zawodowym. Mam wrażenie, że stara gwardia mistrzów tworzy coś na kształt wyzwania dla weteranów. Czyli gremialnie wracamy wszyscy do ringu. Najpierw rzekomy powrót zaanonsował Mike Tyson, później Evander Holyfield, a ostatnio także James Toney. Niektórym panom bliżej już do sześćdziesiątki, a w tym wieku wracać można co najwyżej… z ryb.

Fake

Fałszywy. Znakiem naszych czasów jest wysyp nieprawdziwych informacji. Tego zjawiska nie należy lekceważyć, bo może prowadzić do naprawdę przykrych lub nawet niebezpiecznych dezinformacji. W świecie sportu z reguły koncentruje się na gonieniu za sensacją i niesie za sobą co najwyżej ciężar irytacji. Tak też było w przypadku Mike’a Tysona i walki z Shannonem Briggsem na gołe pięści. Wiele źródeł podchwyciło newsa opublikowanego na Twitterze. Bez zachowania środków ostrożności - tu zamiast maseczek i rękawiczek trzeba nosić ze sobą czujność. O sensacji pisał bowiem tajemniczy pan Feldman, rzekomy prezydent organizacji Bare Knucke Fighting. Rzekomy, bo w wizytówce obok słowa "president" widniało "fake".

Dream

Marzyć. Śnić można o różnych zjawiskach. W świecie sportów walki mamy widzenie senne o powrocie do ringu, klatki czy oktagonu. O walce Joshuy z Furym czy Błachowicza z Jonesem. Marzy również szef UFC, Dana White. A jak biznesmen o czymś myśli, to stara się to realizować. Dlatego w nocy na Florydzie mają bić się podczas gali UFC 249.

Zuchwały plan zaczyna się sypać, im bliżej startu imprezy. Okazuje się bowiem, że jeden z bohaterów wieczoru, Ronaldo "Jacare" Souza jest zakażony koronawirusem. Co oczywiste, wypada z rozpiski. Zachorowali także ludzie z jego zespołu. A wcześniej, chociażby podczas ważenia, widzieli się z innymi zawodnikami. I mogli przecież zakażać. I natychmiast ożywia się dyskusja dotycząca słuszności planowania gali UFC w momencie, gdy Stany Zjednoczone są dalekie od opanowania pandemii. Sytuacja nie jest czarno-biała, a być może najbardziej dręczące jest to, że mądrzejsi będziemy dopiero po fakcie.