11 maja wypada 24. rocznica śmierci Roba Halla. Wybitnego himalaisty, który w maju 1989 roku uratował na Mount Everest Andrzeja Marciniaka. Siedem lat później na tej samej górze stracił życie.
Może nie być najniebezpieczniejszy, może nie być najtrudniejszy do zdobycia. Ale jest najwyższy. Mount Everest – dach świata. 8848 metry wysokości nad poziomem morza. Prawie dziewięć kilometrów. I choć łatwiej stanąć na wierzchołku niż kilka dekad temu, wciąż zabiera życia. Straciło je tutaj już ponad 300 osób. W tym takich, które na himalaizmie zjadły zęby. 11 maja 1996 roku tuż pod Wierzchołkiem Południowym snem śmierci zasnął Rob Hall.
Nowozelandzcy ochotnicy na ratunek Marciniakowi
Rok 1989. Największa tragedia w historii polskiego himalaizmu. Ocalała jedna osoba – Andrzej Marciniak. A stali za tym m.in. Artur Hajzer oraz Nowozelandczycy Hall i jego partner Gary Ball. Polacy, uczestniczący w blisko 20-osobowej, międzynarodowej ekspedycji – stanęli na szczycie. Kiedy schodzili, zabrała ich lawina. Bez większego szwanku wyszedł z niej jedynie Marciniak.
– Ocknąłem się u podstawy ściany, w zwałach śniegu. W ustach smak krwi, wybite zęby i potworny ból chyba złamanych żeber. Poniżej dostrzegłem Gienka. Nie był przysypany, więc zacząłem szukać innych. Obok niego leżał "Zyga", dojrzał mnie i zaczął rozpaczliwie wzywać pomocy. Mógł jednak oddychać, więc zacząłem szukać Wacka Otręby. Zobaczyłem jego buty, odkopałem go, wydawało mi się, że oddycha. Wróciłem do "Zygi". Odciąłem krępujący go plecak i przykryłem kurtką, bo skarżył się na zimno i ból kręgosłupa – opowiadał po dekadzie na łamach "Gazety Wyborczej".
Bezskutecznie próbował walczyć o życie kompanów, więc zaczął o swoje. Cudem odnalazł namiot i skontaktował się z bazą. To była jedyna nadzieja, żeby ocalał. W tym czasie w Kathmandu na zaproszenie Reinholda Messnera przebywał Artur Hajzer. Kiedy usłyszał, co się stało, poruszył niebo i ziemię, aby uratować Marciniaka. Skuteczny mógł być tylko ratunek od strony chińskiej. Władze chińskie po długich rozważaniach zgodziły się na lot nepalskiego śmigłowca, ale wymagały zbyt wielu informacji. Marciniak dalej czekał na ratunek. Aż na szalony pomysł wpadła żona właściciela nepalskiego organizatora wypraw. Hajzer opisuje:
– Słuchajcie, ja się na górach nie znam, ale byłam raz na trekkingu w bazie pod Everestem od chińskiej strony. To jest w okolicy tej przełęczy Lho La, prawda? Dojechałam tam autem, a potem szłam jeden dzień do góry do granicy lodowca spływającego z przełęczy. Zamiast gadać tu dniami o helikopterach – nie lepiej wsiąść w jeepa, pojechać kilkadziesiąt godzin, potem trochę podejść i po sprawie? – zaproponował.
I wsiedli. 29 maja o północy wyjechali Hajzer, dwóch Nepalczyków Ang Zambu Sherpa i Shiva Prasad Katel oraz dwóch ochotników z Nowej Zelandii: Rob Hall i Gary Ball. Po 50 godzinach jazdy dotarli na miejsce. Została wspinaczka. Normalnie trasę pokonuje się w dwa dni, oni pokonali ją w dzień. 1 czerwca rano Marciniak usłyszał głosy. Sądził, że to omamy. To byli jego wybawcy.
Ona nie wierzyła, on nie przestawał
Nowozelandczyk znał Everest doskonale. Wspiął się tam pięciokrotnie. Za trzecim razem, w 1993 roku, wspólnie z Jan Arnold, swoją żoną.
– Dosłownie zabrał mnie na sam szczyt świata! To sprawiło, że byliśmy trzecim małżeństwem, które dotarło na wierzchołek. To był trzeci raz Roba na szczycie. Prowadził na Everest po raz drugi, razem z partnerem Garym Ballem i przewodnikiem Guy'em Cotterem. Moją główną rolą, jako lekarza ekspedycji, było zadbać o cały zespół szerpów, prowadzonych wspinaczy, a incydentalnie członków kilku innych zespołów – wspominała po premierze filmu Everest.
Nie sądziła, że stanie na dachu świata. Kiedy zdawało jej się to nierealne, Rob nie przestawał w nią wierzyć. Szli, szli, aż wspięli się na Everest.
– Zawsze wolno aklimatyzowałam się do rozrzedzonego powietrza i nie wyobrażałam sobie, że zajdę aż tak daleko. Ale dzięki ostrożnemu, stopniowo rozłożonemu planowi Roba i Gary'ego, silnym wsparciu niesamowitego zespołu szerpów, oknu pogodowemu i szczęściu do zdrowia udało mi się osiągnąć szczyt. To było znakomite uczucie stanąć tam ze wspinaczami z całego świata, Nepalczykami, Koreańczykami, Amerykanami, Hindusami, człowiekiem z Finlandii, Nowozelandczykami i Australijczykami. Ale szczególnie wyjątkowe, że byłam tam z Robem. Zawsze we mnie wierzył – opisywała męża Jan Arnold na łamach sheknows.com.
To w niej żyje cząstka Roba
Sarah Arnold-Hall nie poznała nigdy ojca. Nie mogła się przekonać, jakim byłem człowiekiem i jak bardzo wierzył w bliskich. Znała go ze słyszenia, z opowieści. A potem odświeżyła te wspomnienia, oglądając Everest.
– Przez lata to doświadczenie stawało się dla mnie coraz bardziej wyjątkowe i utworzyła się u mnie emocjonalna łączność z górami i Nepalem. To było poruszające, kiedy spotkałam szerpów i innych wspinaczy, którzy znali Roba. Dotarło do mnie, że ludzie postrzegali mojego ojca jako kogoś, kto cieszy się szacunkiem i jest kochany zarówno w Himalajach, jak i w domu, w Nowej Zelandii. Chciałabym wrócić do Nepalu, do bazy i zobaczyć, jak będę dorosła, Everest, prawdopodobnie odbudować pomnik mojego ojca Roba, bo prawdopodobnie runął w kwietniu 2015 roku podczas wyniszczających trzęsień ziemi w Nepalu – mówiła po premierze wspominego filmu.
Dziś w internecie można znaleźć wiele zdjęć ludzi, którzy przystawali przy pomniku Roba Halla, aby oddać mu hołd. A po powrocie w opisie zostawiają słowa: Rob Hall, legenda Everestu. Był nią, wszedł na szczyt pięciokrotnie. Później uczynił z tego biznes, wprowadzał klientów i pomagał im spełniać marzenia o spojrzeniu na świat z wysokości 8848 metrów.
– Kiedy dorastałam, słyszałam w większości to, co przedstawia film, ale obejrzenie tego przed własnymi oczyma przywróciło wspomnienia z dzieciństwa. Że Rob był delikatną osobą, liderem. To nie zmieniło sposobu, w jaki go postrzegam, ale dzięki temu sportretowaniu, można zobaczyć, co myśleli o nim inni ludzie. To dla mnie coś wyjątkowego usłyszeć, że uważali go za hojną, miłą osobę. Jestem dumna, będąc jego córką – dzieliła się swoimi wrażeniami córka Halla. Mała Sarah podtrzymywała na duchu Jan. To w niej żyje cząstka Roba.
Przepis na tragedię
To była piąta wyprawa Halla na Everest. Miał 35 lat. 10 maja w kierunku szczytu ruszyły trzy ekspedycje: Adventure Consultans Halla, Mountain Madness Scotta Fischera oraz grupa Tajwańczyków. Nowozelandczyk miał pod sobą ośmiu klientów w tym Jon Krakauera z magazynu "Outside", który miał opisać wyprawę, ale nigdy nie wspinał się powyżej 8000 m n.p.m. 56-letnie John Taske także na takich wysokościach nigdy wcześniej się nie wspinał.
Opóźnienia, tłok i zmiana pogody. To było jak przepis na tragedię. Ekspedycja zatrzymywała się, wejście wstrzymywało oczekiwanie, aż rozłożone zostaną liny. Te błędy kosztowały sporo czasu. Plan zakładał, że zaczną schodzić ze szczytu Everestu o 14:00. Ale o tej porze część wyprawy w ogóle na szczyt nie dotarła.
Kiedy zaczęli schodzić rozpętał się dramat. Jedni szybciej, inni wolniej. Niektórzy wciąż podążali w przeciwnym kierunku – na szczyt. O 15:00 zaczął padać śnieg, robiło się coraz ciemniej. Hall, schodząc, spotkał Douga Hansena. Został przy nim, aby udzielić mu pomocy. W tym czasie cześć ekipy walczyła o życie, zmierzając do Obozu IV. Nie wszyscy dotarli do celu. 11 maja o 04:43 rano zawiadomił Base Camp, że Hansen nie żyje. Na domiar złego miał problemy z maską tlenową. Kiedy ją naprawił, jego ręce i stopy były odmrożone.
"Śpij kochanie, nie martw się o mnie"
Kiedy utknął na wierzchołku Everest, poprosił bazę, aby za pomocą telefonu satelitarnego połączyli go z żoną. Mogli po raz ostatni porozmawiać.
– Trzymaliśmy się za ręce przez fale powietrza. Wiedziałam, że nie ma szans na ratunek z Wierzchołka Południwego, nie walczyłam z przerażającą świadomością, że muszę na to pozwolić – przypominała sobie tamte chwile i słowa Jan Arnold.
Zdawała sobie sprawę z powagi sytuacji. – Wiedziałam, jeszcze przed rozmową z Robem, że śmierć musi być blisko, skoro spędził noc na zewnątrz, blisko szczytu. A później kiedy rozmawialiśmy, brzmiał okropnie, mamrotał jakieś słowa, opisując odmrożone dłonie i stopy. Przy drugim telefonie zagrzał się już trochę w słońcu i odnalazł butle z tlenem. Chciałam, żeby się ruszył, żeby spróbował skierować się na dół, ale zaakceptowałam, że on po prostu nie był w stanie – relacjonowała zdarzenia z 11 maja.
I dodała:
– Kiedy szerpowie Ang Dorjee i Lhakpa Chirii, którzy ruszyli na raunek, musieli zawrócić, wiedziałam, że wypowiadamy z Robem nasze ostatnie słowa. Z mojej strony nie zostało nic niedopowiedzianego, nie zostało nic, czego nie chciałabym wypowiedzieć. Byłam po prostu szczęśliwa, że mogłam do niego dostrzeć, usłyszeć jego głos, powiedzieć mu, że go kocham. Przez parę tygodni nie czułam się samotna, miałam w sobie jego małą córeczkę. Nawet się ruszała. Schlebiały mi te ruchy.
Ostatnie słowa, jakie od niego usłyszała, brzmiały:
– Śpij kochanie, nie martw się o mnie.
Niedługo potem Rob Hall zmarł. 23 maja jego ciało odnalazła ekspedycja. Nadal spoczywa na Wierzchołku Południowym góry, którą poskromił czterokrotnie. Taką decyzję podjęła żona. Za piątym podejściem został w objęciach Everest na zawsze.
Kliknij "Akceptuję i przechodzę do serwisu", aby wyrazić zgody na korzystanie z technologii automatycznego śledzenia i zbierania danych, dostęp do informacji na Twoim urządzeniu końcowym i ich przechowywanie oraz na przetwarzanie Twoich danych osobowych przez nas, czyli Telewizję Polską S.A. w likwidacji (zwaną dalej również „TVP”), Zaufanych Partnerów z IAB* (1009 firm) oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP (88 firm), w celach marketingowych (w tym do zautomatyzowanego dopasowania reklam do Twoich zainteresowań i mierzenia ich skuteczności) i pozostałych, które wskazujemy poniżej, a także zgody na udostępnianie przez nas identyfikatora PPID do Google.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie naszych poszczególnych serwisów zwanych dalej „Portalem”, w tym informacje zapisywane za pomocą technologii takich jak: pliki cookie, sygnalizatory WWW lub innych podobnych technologii umożliwiających świadczenie dopasowanych i bezpiecznych usług, personalizację treści oraz reklam, udostępnianie funkcji mediów społecznościowych oraz analizowanie ruchu w Internecie.
Twoje dane osobowe zbierane podczas odwiedzania przez Ciebie poszczególnych serwisów na Portalu, takie jak adresy IP, identyfikatory Twoich urządzeń końcowych i identyfikatory plików cookie, informacje o Twoich wyszukiwaniach w serwisach Portalu czy historia odwiedzin będą przetwarzane przez TVP, Zaufanych Partnerów z IAB oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP dla realizacji następujących celów i funkcji: przechowywania informacji na urządzeniu lub dostęp do nich, wyboru podstawowych reklam, wyboru spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych reklam, tworzenia profilu spersonalizowanych treści, wyboru spersonalizowanych treści, pomiaru wydajności reklam, pomiaru wydajności treści, stosowania badań rynkowych w celu generowania opinii odbiorców, opracowywania i ulepszania produktów, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, technicznego dostarczania reklam lub treści, dopasowywania i połączenia źródeł danych offline, łączenia różnych urządzeń, użycia dokładnych danych geolokalizacyjnych, odbierania i wykorzystywania automatycznie wysłanej charakterystyki urządzenia do identyfikacji.
Powyższe cele i funkcje przetwarzania szczegółowo opisujemy w Ustawieniach Zaawansowanych.
Zgoda jest dobrowolna i możesz ją w dowolnym momencie wycofać w Ustawieniach Zaawansowanych lub klikając w „Moje zgody”.
Ponadto masz prawo żądania dostępu, sprostowania, usunięcia, przenoszenia, wniesienia sprzeciwu lub ograniczenia przetwarzania danych oraz wniesienia skargi do UODO.
Dane osobowe użytkownika przetwarzane przez TVP lub Zaufanych Partnerów z IAB* oraz pozostałych Zaufanych Partnerów TVP mogą być przetwarzane zarówno na podstawie zgody użytkownika jak również w oparciu o uzasadniony interes, czyli bez konieczności uzyskania zgody. TVP przetwarza dane użytkowników na podstawie prawnie uzasadnionego interesu wyłącznie w sytuacjach, kiedy jest to konieczne dla prawidłowego świadczenia usługi Portalu, tj. utrzymania i wsparcia technicznego Portalu, zapewnienia bezpieczeństwa, zapobiegania oszustwom i usuwania błędów, dokonywania pomiarów statystycznych niezbędnych dla prawidłowego funkcjonowania Portalu. Na Portalu wykorzystywane są również usługi Google (np. Google Analytics, Google Ad Manager) w celach analitycznych, statystycznych, reklamowych i marketingowych. Szczegółowe informacje na temat przetwarzania Twoich danych oraz realizacji Twoich praw związanych z przetwarzaniem danych znajdują się w Polityce Prywatności.