Stanley Ketchel siał spustoszenie na amerykańskich ringach na początku XX wieku. Między linami zamieniał się w potwora, bo wydawało mu się, że przeciwnik... obraża jego matkę. Gdy zmarł przedwcześnie w tragicznych i ponurych okolicznościach, jego menedżer nie uwierzył posłańcom. – Zacznijcie liczyć do dziesięciu, na pewno wstanie – powiedział.