W tym roku Sauber świętuje 50. rocznicą założenia zespołu, który największy triumf święcił za sprawą Roberta Kubicy. Polak nie wylądowałby jednak w szeregach teamu z Hinwil, gdyby nie drobne kłamstwo.
CZYTAJ TEŻ: GRA WAŻNIEJSZA OD DZIEWCZYNY? WPADKA LECLERCA
Sauber przygodę z motosportem rozpoczął od rywalizacji samochodów sportowych, ale celem była oczywiście Formuła 1. Marzenie udało się spełnić, a w 2005 roku zespół zmienił nazwę na BMW Sauber (BMW zakupił 80 procent udziałów).
I to właśnie w barwach tego teamu Kubica zadebiutował w F1. Szwajcarski dziennik "Blick" z okazji okrągłej rocznicy przypomina kilkanaście historii z przeszłości. Jedną z nich opowiedział nasz kierowca.
– Kiedy pod koniec 2005 roku przyjechałem do Hinwil na negocjacje, to byłem zdenerwowany z jednego powodu. W tym czasie bolidy były bardzo wąskie i kompaktowe. Gdy mnie zapytali ile mam wzrostu, to wiedziałem, że chodzi o każdy centymetr i nie powiedziałem całej prawdy – zdradził Kubica.
Gdy doszło do drugiego spotkania, kłamstwo wyszło na jaw.
– Było jasne, że chcą mnie zatrudnić. Kiedy wszystko było już praktycznie dogadane, wstaliśmy od stołu, by uścisnąć sobie dłonie. Peter (Peter Sauber, założyciel teamu w 1970 roku, red.) powiedział do mnie – "Wyglądasz na wyższego niż 1,80 m" (w rzeczywistości Kubica mierzył 1,84, red.). Nalegał, żebym wsiadł do bolidu. Na szczęście wszystko pasowało. Nie był to najwygodniejszy samochód w mojej karierze, ale zaakceptowałem to, by dostać się do F1. To był kamień milowy w całym moim życiu – dodał Polak.
Co ciekawe głównym kandydatem do miejsca na testowego kierowcę Saubera w tamtym czasie był Alexander Wurz, ale zdyskwalifikował go wzrost. Był dwa centymetry wyższy od Kubicy...
Na szczęście dla Saubera to Kubica trafił do teamu i w czerwcu 2008 roku za jego sprawą zespół wygrał jedyny w historii wyścig F1. Polak triumfował podczas Grand Prix Kanady.
Następne