{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Sportowe czasy bez cukru
Sara Kalisz /
Sport się odmraża, ale nie za szybko. Ostatnie dwa miesiące były czasami głodówki. Teraz można zacząć jeść bez cukru.
Czytaj też:

Śląsku, trzymaj się
I tak źle, i tak niedobrze. Po kilku dniach zeszła ze mnie euforia pierwszych meczów Bundesligi, kolejne newsy transferowe przestały robić na mnie wrażenie, a spacery na wolnym powietrzu wśród tłumów spragnionych rozrywki przestały bawić.
Powoli dochodzi do mnie, że jedyne, czym będę się cieszyć przez kolejne kilka miesięcy to ekscytowanie się zamkniętym zgrupowaniem siatkarzy w Spale na które i tak nie będzie wstępu, mecze Ekstraklasy oglądane z perspektywy domowej kanapy i to, że jednym źródłem "żywego" sportu będzie wymiana głośnych balkonowych opinii z sąsiadem czy gol był, czy gola nie było, które kontrastować będą z trybunami cichych stadionów-widm.
Czytaj również: Michał Filip, Polak wybrany w siatkarskim drafcie: Korea? Od kilku dni nie mogłem spać
Przez dwa miesiące głodówki nie zapomniałam, jak co smakuje. Wyostrzył mi się węch i zapragnęłam pochłonąć wszystko to, co sportowe. Odświeżałam mecze z przeszłości, snułam teorie na temat przyszłosezonowych składów i bawiłam się w poznawanie kolejnych dyscyplin. Myślałam, że pierwsze skowronki z boisk i hal będą dla mnie zapowiedzią uczty, a stanęły się wstępem do dalszej diety.
Czasy bez cukru to sport bez kibiców, widowiska, niekiedy przaśnych konkursów pomiędzy poszczególnymi partiami meczów, bez zapachu popcornu w hali, naporu tłumów pod bramami i wspólnej euforii eksplodującej po każdym zdobytym punkcie, golu czy secie. W tym roku mieliśmy z wypiekami na twarzy oglądać igrzyska w Tokio. Teraz pozostało nam tylko dosypać słodzik do ciasta i udawać, że perfekcyjnie smakuje.