| Czytelnia VIP

Białe łabędzie, czyli ile sportu jest w balecie. Remy Lamping – Amerykanka z Bolszoi. Cz. 1

Remy Lamping. Historia Amerykanki, która z Bolszoi trafiła do Polski (Fot. Tomasz Fabiański, Antonio Lanzo, Instagram)
Remy Lamping. Historia Amerykanki, która z Bolszoi trafiła do Polski (Fot. Tomasz Fabiański, Antonio Lanzo, Instagram)

Przybierają nienaturalne pozy, ryzykują kontuzjami, trenują po kilka godzin dziennie, ale czy są sportowcami? – Musisz udawać, że jesteś niczym księżniczka, przez pięć minut skaczesz bez najmniejszego wysiłku. A tak naprawdę umierasz z wyczerpania – opowiada w rozmowie z TVPSPORT.PL Remy Lamping, baletnica wychowana w Bolszoi.

DALSZĄ CZĘŚĆ PRZECZYTASZ POD REKLAMĄ

Polak, który stawił czoła czarnoskórym sprinterom. Wspominamy "Białą Błyskawicę"

"Słusznie powiadają, że nic piękniejszego, jak statek z rozwiniętymi żaglami, koń w galopie i kobieta w tańcu" – przekonywał Honoriusz Balzak. Taniec to ich życie. Harują, żeby czarować lekkością i swobodą wykonywanych ruchów. Nie robią tego dla medali. To ich zawodów. Ale to praca wykraczająca poza etat od ósmej do szesnastej.

Remy nie pochodzi z Nowego Jorku, nie praktykowała na Broadway'u. Nie usłyszała od razu, że jest urodzonym talentem, że czeka ją świetlana przyszłość i ma w sobie wszystko z nieoszlifowanego diamentu. Wręcz przeciwnie. Dowiedziała się, że jej ramiona są zbyt szerokie, by zrobić wielką karierę. Dzisiaj tańczy w Teatrze Wielkim w Warszawie. W swoim CV ma występy w moskiewskim Bolszoi, czego zawsze pragnęła.

Jeśli chce osiągnąć sukces, musi wyjechać


Remy siedzi w jednej z warszawskich kawiarni w Pałacu Kultury i Nauki. Wysoka, smukła, ciemnowłosa. Mieszkała we Wrocławiu, teraz mieszka w stolicy. Taka jej ścieżka zawodowa. Mówi, że tutejsze życie jej odpowiada, a przez balet swój świat układała już na Florydzie, trenowała też w Nowym Jorku i Moskwie.

Zawsze chciałam wyjechać ze Stanów do Rosji. Uważałam rosyjski balet za najlepszy. Oglądałam wiele filmów dokumentalnych o uczniach tamtejszych szkół, ale nie przypuszczałam, że coś podobnego może mnie spotkać. Że będę mogła tam pojechać. Nigdy nie słyszałam o żadnej zagranicznej baletnicy, którą by do siebie przyjęli. Dorastałam w małym mieście. Kiedy miałam trzynaście lat, trenerka powiedziała do mojej mamy: "jeśli Remy chce osiągnąć sukces, zrobić karierę, musi wyjechać, znaleźć szkołę z internatem, gdzie będzie mogła na poważnie trenować". I zaczęłam szukać szkół. Chciałam znaleźć taką, która jest znana z wysokiej jakości treningu metodami rosyjskimi. Poszłam do HARID Conservatory. Wielu uznanych tancerzy ją ukończyło – zaczyna opowieść o swoich losach.

Ale na Florydzie się na niej nie poznali. Dostrzegli mankament, który ją skreślał. – Przez rok naprawdę dobrze mi się tam trenowało, ale niestety pod koniec roku powiedzieli, że moje ramiona nie nadają się do profesjonalnego baletu. Żebym sobie poszukała innej szkoły. Dostałam się do letniej akademii Bolszoi w Nowym Jorku, gdzie przyjechali nauczyciele z Moskwy. Usłyszałam od kogoś, że traktowali to także jako przesłuchanie do rocznego kursu w Moskwie. Nie miałam nic do stracenia. Postanowiłam pójść, spróbować. Pracowałam ze wszystkich sił. I pod koniec lata przyjęli mnie do Bolszoi – mówi Remy w rozmowie z TVPSPORT.PL.

Remy Lamping (Fot. Tomasz Fabiański)
Remy Lamping (Fot. Tomasz Fabiański)

To nie film, to życie


Kocha balet i kocha o nim opowiadać. Dla wielu baletnice to lustrzane odbicie bohaterek filmu Czarny Łabędź. Rywalizacja, brudne zagrywki, prosta droga do wariactwa. Remy prostu. Nie, wcale tak nie jest.

Nie, niektóre fragmenty może tak, ale wiele z tego filmu to opowieść o osobie ze schizofrenią, a nie o świecie baletu – prostuje.

Rywalizacja? Z umiarem. – Jest, ale ludzie nie ranią siebie. Można komuś zazdrościć, ale nikt nie posunie się do tego, żeby wyciągnąć kogoś na miasto i spić go albo podrzucić narkotyki. To zacięta rywalizacja, ale zazwyczaj przyjacielska. Nie ma niechęci, zazwyczaj współpracujemy ze sobą – przyznaje.

Film Darrena Aronofsky'ego rysuje obraz dziewczyn skłonnych do największych okrucieństw, by dostać rolę. Romansu z decyzyjnym mężczyzną, wyciągnięcia koleżanki na imprezę i otumanienia jej narkotykami czy wyzwisk wypisanych szminką na lustrach w szatni. Zazdrość między nimi istnieje, bo walczą o angaż, kontrakty, pieniądze, ale z umiarem.

Nie jest aż tak intensywna... Postać grana przez Nathalie Portman miała inne problemy, nie była aż tak zaangażowana w taniec. W ludziach nie ma aż tyle zazdrości, nie zrobią wszystkiego, żeby dostać rolę – opowiada Amerykanka.

Vincent Cassel i Natalie Portman podczas kręcenia Czarnego Łabędzia (Fot. Getty)
Vincent Cassel i Natalie Portman podczas kręcenia Czarnego Łabędzia (Fot. Getty)

Sztuka w sporcie, sport w sztuce


Remy i inne baletnice nie do końca widzą siebie jako sportsmenki. Ale wiedzą, że pierwiastek sportu w balecie jest ponad wszelką dyskusję. Tak jak u sportowców ich główne narzędzia to mięśnie i stawy. Na domiar złego, one muszą oszałamiać i zachwycać lekkością, swobodą i wolnością.

Chciałabym powiedzieć, że proporcje to 70 do 30 procent, że 70 procent to sztuka, a 30 sport. Ale dzisiaj jest inaczej niż przed wieloma laty. Teraz, aby osiągnąć wysoki poziom, trzeba mieć niesamowitą technikę, być mocnym, strasznie rozciągniętym. Ludzie baletu zaczynają tracić aspekt artystyczny, bardziej koncentrują się na przygotowaniu fizycznym – przyznaje baletnica Teatru Wielkiego w Warszawie.

To w końcu zawodowcy. Nie ma dnia wytchnienia, nie ma miejsca na "nie chce mi się". Po prostu praca. Harówka. – Treningi mamy codziennie, zazwyczaj godzinne. Niekiedy krótsze, jeśli wypada próba. Generalnie, poranna sesja trwa od dziesiątej do czternastej, potem przerwa na lunch i od trzeciej do szóstej znów ćwiczymy. Ale jeśli czeka nas występ, zdarza się, że pracujemy od szóstej do dziesiątej wieczorem – tak wygląda dzień Remy.

Praca jak na pełen etat. Przychodzi wcześniej, wychodzi późno, musi dbać o ciało, kiedy trenerzy nie patrzą. – Przygotowania fizyczne są bardzo ciężkie. Codziennie mamy zajęcia, podczas których przygotowujemy ciało do ruchów tanecznych. Ale to nie wystarczy. Trzeba ćwiczyć, poprawiać wydolność, biegać, robić ćwiczenia kardio. To inny trening, inaczej przygotowuje się ciało, korzysta z innych mięśni. Jest bardzo ciężko, a trzeba potem udawać na scenie, że robimy to z lekkością – mówi.

Tancerki przychodzą godzinę przed treningiem i przygotowują mięśnie. Rozciągamy się, wykonujemy określone ćwiczenia, czasami na mięśnie brzucha, pompki, żeby się rozruszać. Zajęcia z kolei zawsze mają tą samą strukturę. Zaczynamy od pracy nóg, powoli, by rozgrzać stopy, kolana. Później przez około pół godziny ćwiczymy na drążku. Na samym końcu są zazwyczaj duże skoki. Czyli przechodzimy od małych ruchów, przez większe aż do skoków. I tak codziennie – opisuje życie baletnicy.

Remy Lamping podczas treningu (Fot. Tomasz Fabiański)
Remy Lamping podczas treningu (Fot. Tomasz Fabiański)
Pracował z Nawałką przed Euro. "Był przygotowany na nieprzewidywalne"

Czytaj też

Michał Klich współpracował z Adamem Nawałką w Górniku Zabrze i reprezentacji Polski (Fot. Getty)

Pracował z Nawałką przed Euro. "Był przygotowany na nieprzewidywalne"

Lata pracy i martwy naskórek


Na widowni zasiada kilkaset osób. Oklaskują skoki i piruety, taniec wyrafinowany, swobodny, przepełniony lekkością. Bo rzadko wiedzą, ile pracy wymaga. Cieszą oczy sztuką, ale niekoniecznie zdają sobie sprawą, że za wrażeniami artystycznymi stoi ciężka praca. Bez sportu nie będzie sztuki.

Dokładnie. Kiedy ludzie patrzą, wydaje im się, że dla nas to banalne, ale za kulisami wymaga to wiele ciężkiej pracy. Niekiedy przez wiele miesięcy powtarzamy jedną rzecz, by w końcu na scenie wyglądało, że przychodzi nam to z taką lekkością. A nigdy tak nie jest – mówi otwarcie Remy.

Czy boli? – Bardzo. Czasami ciężko nawet wrócić do domu. Wiele z nas nie prowadzi samochodu, idziemy na autobus i ledwo możemy dojść. Oczywiście, jak w każdym sporcie, jest wiele kontuzji. Baletnice są wiecznie kontuzjowane. Pracujemy na najwyższych obrotach, same na siebie naciskami, często tańczymy z urazami. Czujemy ból, ale nie przestajemy pracować. Kiedy raz zrobisz sobie wolne, trudno wrócić do poziomu sprzed przerwy – przyznaje.

Urazy nie są dla nich nowością. Przybierają pozy trudne do wyobrażenia dla zwykłego śmiertelnika. I muszą udawać, że przychodzi im to ot, tak. Kontuzje? – Zazwyczaj coś z nogami. Sporo osób ma problemy ze stopami. Niekiedy próby trwają osiem godzin dziennie. Tyle czasu w baletkach. Godzinami stoisz na palcach, stopy nie mają chwili wytchnienia. Myślę, że stopy, kostki są najbardziej narażone. Znam też osoby, które mają problem z biodrami. Nieustannie zmuszamy nasze nogi do przybierania pozycji, które na pewno nie są naturalne. Mimo że od dziecka trenowaliśmy, żeby to robić, to wciąż nie jest normalne – mówi Remy.

Latami dochodziły do zdolności, które pozwalają wyjść na scenę. Do prozaicznego włożenia butów... – Nawet, żeby założyć pointy... Zaczynamy w wieku jedenastu lat. Tak mi się zdaje, to najwcześniej, kiedy dziewczęta mogą je założyć. Ale najpierw trzeba mieć pewność, że kostki i stopy są wystarczająco silne. Dlatego wcześniej buduje się ich siłę. Kiedy założysz już baletki, zaczynasz od prostych ćwiczeń, by dalej wzmacniać nogi i przyzwyczaić się. Trzeba lat, nim przejdzie się do zaawansowanych ćwiczeń. Może w wieku szesnastu, siedemnastu jest się prawie gotowym – tłumaczy rozmówczyni TVPSPORT.PL.

Piękno ma swoje brzydsze strony. Lata treningów, warstwy martwego naskórka. Remy nie chciałaby się chwalić bosymi nogami. – Stopy tancerzy wyglądają okropnie. Myślę, że większość z nas, nawet jeśli jest upał, nie wyjdzie w wakacje w otwartych butach. Nikt nie chciałby tego widzieć! Stopy zaczynają być zdeformowane, nadbudowują się nowe warstwy martwego naskórka. Nie wygląda ładnie, ale to pomaga, chroni przed urazami. I mniej boli! – zapewnia.

Pracował z Nawałką przed Euro. "Był przygotowany na nieprzewidywalne"

Czytaj też

Michał Klich współpracował z Adamem Nawałką w Górniku Zabrze i reprezentacji Polski (Fot. Getty)

Pracował z Nawałką przed Euro. "Był przygotowany na nieprzewidywalne"

Nic dodać, nic ująć (Fot. Instagram)
Nic dodać, nic ująć (Fot. Instagram)

Bolszoi, czyli taneczne apogeum


Krok po kroku to dla baletnicy jak drogowskaz na całe życie. – Zwłaszcza w rosyjskim systemie, tym, w którym ja trenowałam, każdego roku robi się określone ćwiczenia. Z roku na rok wzrasta poziom trudności, pniesz się po szczeblach techniki – przybliża Remy.

Od zawsze ciągnęło ją do Rosji. A Bolszoi... to przecież mówi samo za siebie. Trwał mundial w Rosji, a na widownię wchodzili kibice, niekoniecznie zakochani w rosyjskim balecie. Bo to Bolszoi. Teatr marzeń, szkoła podobnie. Najwyższych lotów.

Bazuje na starej technice. Moim zdaniem, to właśnie ta w najczystszym wydaniu. Jest ich wiele: angielska, amerykańska, ale rosyjska to jedna z najstarszych. Jej sedno tkwi w precyzji, zachowaniu linii. W moim odczuciu jest najbliższa ciału. Jeśli naprawdę skoncentrujesz się, by ruchy robić zgodnie z wytycznymi, spada prawdopodobieństwo kontuzji. Jest wręcz oparta na nauce, tak skonstruowana, ma swój sens. Może nie jest najbardziej komfortowa, ale naturalna, da się ją zrozumieć – wyjaśnia z szacunkiem amerykańska baletnica.

Moskiewska szkoła nie zaskoczyła ją ekstremalną konkurencją. Nie było jak w Czarnym Łabędziu.

Wszędzie jest rywalizacja, w balecie nie sposób od niej uciec. Zwłaszcza u nas, kobiet. Do szkół chodzi tyle baletnic, że nie starczy dla wszystkich miejsc w teatrach, operach. W szkole koncentrujesz się na sobie, starasz się wypracować taki poziom, który pozwoli na zdobycie etatu. Jest rywalizacja, poprzeczka zawieszona wysoko, ale nie da się niczego przewidzieć. Najlepsza może nie dostać pracy, a ktoś, kto się nie wyróżniał, nagle dostanie angaż w znakomitej instytucji – ciągnie Remy.

Uważa, że większej nagrody niż występy na scenie Bolszoi nie ma. – Dla mnie? Tak. Ludzie mają różne preferencje odnośnie szkoły, techniki, treningów, ale Bolszoi uważa się za jedną z najlepszych szkół i marek na świecie. Dla mnie to najlepsza szkoła – nie ma wątpliwości.

Próba na scenie (Fot. Tomasz Fabiański)
Próba na scenie (Fot. Tomasz Fabiański)

Nie ma mistrzostwa świata, ale umierają ze zmęczenia


Tu nie ma mistrzostwa świata. Są przedstawienia, które mogą zaważyć na dalszej karierze, ale błąd nie odbiera nadziei na kolejną szansę. To nie finał mundialu. – U sportowców więcej leży na szali. Przegrają mecz, sezon stracony, nie przejdą do kolejnej rundy. U nas tak nie ma. Oczywiście, jeśli to ważny występ, kolejnego już nie ma, a popełnisz błąd, jesteś przygnębiona. Ale nie odpadasz. Bierzesz to do siebie i musisz dalej tańczyć. Chcemy dobrze się prezentować i dostawać kolejne role, ale nawet błąd nie oznacza, że ich nie dostaniemy – mówi Remy.

Ale baletnice znają hierarchię. Jest prosta. Bez medali i tytułów wiadomo, kto jak daleko zaszedł. – Im mniej osób na scenie tańczy, robi to co ty, tym wyższy twój poziom. Cel to tańczyć samotnie, być gwiazdą wieczoru. Mamy w instytucji różne pozycje, różne kontrakty. Każdy chce być pierwszą solistką czy pierwszą tancerką (principal dancer), w zależności od teatru. W Rosji to primaballerina. Prawie nikomu nie przyznają tego tytułu. Jeśli ktoś go osiągnie, wie, że jest właściwie najlepsza. Tylko kilka osób może się tym poszczycić. W ogóle w historii nie sądzę, żeby było ich wiele – dodaje.

Wspólny mianownik ze sportem? Przygotowanie fizyczne, tolerancja na ból i odporność psychiczna. Kiedy przytrafi się błąd, pomylone kroki, nie ma odwrotu. Rada? Jak najszybciej zapomnieć. Remy mówi prosto: tańcz dalej, najgorsze za tobą.

Baletnice muszą dobrze znosić krytykę. Po pierwsze, jesteś sama dla siebie krytyczna. Po drugie, każdy patrzy na ciebie krytycznie. Trzeba być otwartym na uwagi, gotowym na małe upadki. Odmówiono mi pracy w wielu instytucjach. Nie wolno tego brać do siebie, trzeba dalej robić swoje. Samo wyjście na scenę jest wymagające psychicznie. Wychodzisz przed tłum ludzi i nie wolno o tym myśleć. Jest inaczej niż w sporcie. Bo tam robisz coś trudnego, bardzo atletycznego i kiedy widzowie na to patrzą, nie wymagają w tym lekkości, łatwości. A w balecie musisz udawać, że jesteś niczym księżniczka, przez pięć minut skaczesz bez najmniejszego wysiłku. A tak naprawdę umierasz z wyczerpania.

"Sport zbudował papieża". Setna rocznica urodzin Karola Wojtyły
Karol Wojtyła setna rocznica urodzin
"Sport zbudował papieża". Setna rocznica urodzin Karola Wojtyły

Polecane
Najnowsze
Polski klub rezygnuje z gry w europejskich rozgrywkach!
nowe
Polski klub rezygnuje z gry w europejskich rozgrywkach!
| Siatkówka 
ZAKSA Kędzierzyn-Koźle chce ponownie zagrać w LM (fot. Getty Images)
Ruszają KMŚ. Sprawdź grupy i terminarz meczów
KMŚ 2025 – terminarz, wyniki, tabele klubowych mistrzostw świata [AKTUALIZACJA]
nowe
Ruszają KMŚ. Sprawdź grupy i terminarz meczów
| Piłka nożna 
Polska w europejskiej elicie. I nie jest to powód do dumy
Reprezentacja Polski miała już sześciu selekcjonerów w czasie, gdy Zlatko Dalić prowadził Chorwację i odnosił z nią wielkie sukcesy (fot. Getty/PAP)
polecamy
Polska w europejskiej elicie. I nie jest to powód do dumy
Jakub Ptak
Jakub Ptak
Poważne problemy sprintera. Nie wystartuje w Tour de France
Michael Matthews (fot. Getty)
Poważne problemy sprintera. Nie wystartuje w Tour de France
| Kolarstwo / Kolarstwo szosowe 
Dariusz Dziekanowski o Probierzu: powinien być skreślony w ogóle jako trener [WIDEO]
Dariusz Dziekanowski o Probierzu: powinien być skreślony w ogóle jako trener (fot.Getty Images)
Dariusz Dziekanowski o Probierzu: powinien być skreślony w ogóle jako trener [WIDEO]
| Piłka nożna / Reprezentacja 
Iordanescu trenerem Legii Warszawa. Temat był już w zeszłym roku!
Edward Iordanescu został trenerem Legii Warszawa. Temat przenosin do Polski był już wcześniej!
Iordanescu trenerem Legii Warszawa. Temat był już w zeszłym roku!
fot. TVP
Piotr Kamieniecki
Polak mistrzem Włoch! Zimą odszedł z Lecha Poznań
Igor Brzyski występował w reprezentacjach Polski U17 i U18 (fot. Getty Images)
Polak mistrzem Włoch! Zimą odszedł z Lecha Poznań
Przemysław Chlebicki
Przemysław Chlebicki
Do góry