To był jeden z najważniejszych dni w historii polskiego boksu zawodowego. Piętnaście lat temu, 15 maja 2005 roku, w United Center w Chicago o mistrzowskie tytuły walczyli Andrzej Gołota i Tomasz Adamek.
We wrześniu 2004 roku Adamek walczył w jednej z warszawskich galerii handlowych, a już osiem miesięcy później stanął przed szansą wejścia na bokserski szczyt.
Adamek związał się z Donem Kingiem, wyjechał do USA i rozpoczął treningi u boku trenera Gołoty, Sama Colonny. Kilka miesięcy później otrzymał ofertę walki o tytuł mistrza świata. Pas WBC w wadze półciężkiej należał do Antonio Tarvera, ale ten zamiast obowiązkowej obrony z Paulem Briggsem wybrał starcie z mistrzem IBF Glenem Johnsonem i stracił pas WBC.
Na zamieszaniu skorzystał Adamek i to on ostatecznie powalczył o wakujący tytuł z Briggsem. W United Center 20 tysięcy kibiców było w siódmym niebie – Polak i Australijczyk dali im wszystko to, co w boksie jest najpiękniejsze. Adamek zwyciężył dwa do remisu i zdobył pas, a po wszystkim zdradził, że od 2. rundy walczył... ze złamanym nosem.
– Tomek przez ostatnie trzy i pół tygodnia w ogóle nie sparował, bo podczas treningu złamał nos. W 2. rundzie pojedynku z Briggsem przyjął cios w nos i kontuzja się odnowiła – przyznał po walce trener Adamka, Andrzej Gmitruk.
Co ciekawe Adamek po raz pierwszy wyszedł na ring przy piosence "Pamiętaj" Funky'ego Polaka. Niespełna półtora roku później doszło do rewanżu i ponownie panowie zafundowali kibicom horror. I ponownie dwa do remisu zwyciężył "Góral" z Gilowic.
Prezydent WBC Jose Sulaiman przyznał, że to była jego walka życia, z kolei ceniony komentator HBO Jim Lampley dodał, że to były najlepsze 24 rundy jakie widział w ostatnim czasie.
Walka Adamka miała być jednak tylko przystawką. Wszyscy czekali na Gołotę – to było jego czwarte podejście do tytułu królewskiej wagi ciężkiej. Za pierwszym razem przegrał błyskawicznie z Lennoksem Lewisem, za drugim zremisował z Chrisem Byrdem, a za trzecim na punkty lepszy okazał się John Ruiz.
Nie brakowało głosów, że w walkach z Byrdem i Ruizem Gołota był lepszy i choć jeden z tych pojedynków powinien zakończyć się jego wygraną. Sędziowie mieli jednak inne zdanie, ale w "nagrodę" Polak dostał kolejną szansę.
Brewster sięgnął po tytuł pokonując Władimira Kliczkę, ale w pierwszej obronie nie zachwycił. Co prawda pokonał Kaliego Meehana, ale sędziowie nie byli zgodni – dwóch wypunktowała jego wygraną, jeden postawił na rywala.
– Dla mnie to była pierwsza sytuacja, w której rywalem był mój przyjaciel. Dlatego nie dałem z siebie tyle, ile mogłem. W związku z tym wypadłem gorzej. Ludzie zaczęli sądzić, że skoro nie zrobiłem krzywdy Meehanowi, to Gołota mnie pokona – wspominał Brewster po latach w rozmowie z portalem bokser.org.
Wielu ekspertów również stawiało na Gołotę, bukmacherzy także w Polaku upatrywali faworyta. Niestety dla nas walka trwała zaledwie 52 sekundy. Brewster rzucił się na Polaka od pierwszego gongu i po chwili było po wszystkim. Porażka w takim stylu bardzo zabolała – i samego Gołotę i kibiców.
Lewis to była inna półka, ale Brewstera można było stawiać na poziomie Byrda i Ruiza. Polak w starciach z tą dwójką zaprezentował się z bardzo dobrej strony i wszyscy liczyli, że w Chicago będzie podobnie. Nic z tego. Wielka kariera Gołoty skończyła się właśnie tamtej nocy w United Center.
– Pokonanie Kliczki i zdobycie mistrzostwa świata to było świetne przeżycie, ale moim ulubionym występem była wygrana nad Gołotą. Przed tym pojedynkiem wydarzyło się bardzo dużo rzeczy. Do tego spotkaliśmy się w Chicago, gdzie mieszka najwięcej Polaków poza krajem. Wywierano na mnie ogromną presję, a gdy wychodziłem do ringu, jego kibice pluli na mnie. Najgorsze było jednak to, że sędzia ringowy był dobrym kumplem Gołoty. Próbowałem to zaprotestować, lecz nic nie wskórałem. Wychodziłem zły do ringu, a kiedy jeszcze ci wszyscy kibice na mnie pluli, chciałem koniecznie dopaść Gołotę i sprawić, by to on za to wszystko zapłacił. I pobiłem rekord najszybszego nokautu w historii walki mistrzowskiej w wadze ciężkiej – zdradził Brewster (za bokser.org).
Dla Adamka to był początek pięknej kariery, z kolei dla Gołoty jej schyłek. Co prawda wrócił jeszcze na ring, pokonał m.in. Kevina McBride'a i Mike'a Mollo, ale trzy ostatnie walki to porażki, w tym jedna z Adamkiem...