To był jeden z najsłynniejszych momentów mundialu 2014. Podczas meczu Urugwaju z Włochami Luis Suarez ugryzł Giorgio Chielliniego w ramię. Nie był to pierwszy taki wybryk obecnego napastnika Barcelony. Włoch odwołał się do tej sytuacji w swojej autobiografii. – Jesteśmy do siebie podobni – ocenił.
Suarez przed mundialem 2014 dwa razy był zawieszany na kilka spotkań z powodu ugryzienia rywali. Za pierwszym razem jeszcze podczas gry w Ajaksie Amsterdam. Drugi raz zrobił to podczas spotkania z Chelsea, gdy jego "ofiarą" padł Branislav Ivanović.
Po raz trzeci do ugryzienia doszło podczas spotkania grupowego mundialu w Brazylii. Suarez nie został w trakcie meczu ukarany za atak na Chielliniego (później zdyskwalifikowano go na cztery miesiące). Urugwaj wygrał 1:0 i awansował kosztem Włochów do 1/8 finału.
Chiellini w niedawno wydanej autobiografii przyznał, że nie ma żalu do Suareza. – Prawda jest taka, że podziwiam jego szelmostwo. Jeśli miałby to przegrać, to stałby się przeciętnym zawodnikiem – napisał w książce.
– Przez większość tamtego meczu kryłem Edinsona Cavaniego, innego zawodnika, za którym trudno nadążyć. Nagle poczułem, że zostałem ugryziony w ramię. To się wydarzyło, ale taka jest jego strategia podczas walki w bezpośrednim kontakcie. I przyznam, że moja także – ujawnił.
Zachowanie reprezentanta Urugwaju wywołało lawinę negatywnych komentarzy. Jego "ofiara" nie ma do niego pretensji.
– Suarez i ja jesteśmy podobni. Lubię starcia z takimi napastnikami. Kilka dni po meczu zadzwoniłem do niego, ale nie musiał mnie przepraszać. Też jestem na boisku skur....em i jestem z tego dumny – napisał Chiellini.
35-letni obrońca Juventusu to jeden z najlepszych defensorów XXI wieku. Znany jest ze swojej twardej gry. – Szelmostwo i złośliwość to część tej gry. Nie nazwałbym tego oszukiwaniem. Musisz być inteligentny, żeby pokonać swojego rywala.