{{title}}
{{#author}} {{author.name}} / {{/author}} {{#image}}{{{lead}}}
{{#text_paragraph_standard}} {{#link}}Czytaj też:
{{link.title}}
{{{text}}}
{{#citation}}{{{citation.text}}}
Mańkut, akrobata i mistrz świata. Ćwierćwiecze Aleksandra Śliwki
Sara Kalisz /
Aleksander Śliwka to polski przyjmujący, który już od kilku lat toruje sobie drogę do podstawowego składu kadry siatkarzy. Miał spory wkład w zwycięstwo Polski w półfinale z Amerykanami na mistrzostwach świata 2018. 24 maja kończy 25 lat.
Dawno temu, Jawor. W domu bawi się czwórka rodzeństwa – dwie dziewczyny i dwóch chłopaków. W co grają? To oczywiste! Rozwiesili sznurek i starają się nad nim przebić balon. Starszy z braci za jakiś czas zacznie przyzwyczajać się do atmosfery siatkarskiej hali, podczas treningu… z dziewczynami. W jego rodzinnym Jaworze nie było bowiem męskiej sekcji siatkarskiej. Nie przeszkadzało to jednak młodemu Aleksandrowi Śliwce w zdobywaniu pierwszych sportowych szlifów pod okiem mamy.
Śląsku, trzymaj się
Akrobata czy mistrz świata?
Olek nie mógł uciec od sportu. Jego rodzice byli z nim związani. Ojciec grał w Transportowcu Jawor, a mama w Olimpii. Jego najstarsza siostra jest siatkarskim trenerem, a młodsza również zrobiła kurs instruktora siatkówki, choć jest także fizjoterapeutką. Jego młodszy brat, Piotr, grał w reprezentacji Polski do lat 17, zdobył brązowy medal na mistrzostwach Europy.
Paradoksalnie to nie siatkówka była jednak pierwszą miłością przyszłego mistrza świata. Pasjonowały go dwa sporty – piłka nożna i… akrobatyka. Jego idolami byli Luca Toni i Ronaldinho. Sam gracz przyznawał, że przygoda z akrobatyką nie trwała długo, bo odstawał od kolegów i koleżanek. Mimo to i tak pomogła mu pod względem ogólnorozwojowym. W końcu uległ jednak rodzinnemu trendowi i zajął się siatkówką.
Od zaciętego zamka do złota
Pierwsze sukcesy przyszły szybko, bo już w 2013 roku, kiedy sięgnął po brąz mistrzostw świata kadetów. Miał wtedy 18 lat. W seniorskiej kadrze zadebiutował w meczu z Brazylią. Jego plany na występ mogły jednak zostać pokrzyżowane przez… zacięty zamek w reprezentacyjnej bluzie. Nie można było go rozpiąć i w dodatku bluza utknęła na na głowie siatkarza. Całe szczęście ostatecznie przyjmującemu po dzikiej walce udało się uwolnić i mógł spełnić marzenie o rywalizacji z drużyną mistrzów olimpijskich.
W 2018 roku gra z Canarinhos nabrała dla niego jeszcze większego znaczenia. W meczu finałowym w Turynie po boju z podopiecznymi Bernardo Rezende zdobył złoty medal mistrzostw świata. Był on tym bardziej cenny, ponieważ chwilę wcześniej w Warnie przeżywał ciężkie chwile. Nie grał w podstawowym składzie, a kiedy już dostawał szanse od Vitala Heynena nie zawsze je wykorzystywał. W pewnym momencie nazwano go "koszulką". Frustracja w trakcie meczów potrafiła być na tyle duża, że mścił się piłce i ścianie hali (w przeszłości zdarzało mu się przewracać ławki trenerskie, przez co później musiał pisać oświadczenia). – Często reaguję za bardzo emocjonalnie. Mam tak od dzieciństwa – przyznawał w wywiadach.
Wracając do mistrzostw świata 2018, początkowo Śliwka nie mógł być z siebie w stu procentach zadowolony. Jeden mecz zadecydował o tym, że przez kolejne miesiące wspominało się jego udział w zdobyciu złotego medalu. Półfinał z USA. Z Amerykanami nigdy polskiej kadrze nie grało się łatwo. To przez zawodników Johna Sperawa biało-czerwoni odpadali z najważniejszych imprez, przykładowo z igrzysk olimpijskich. W półfinałowym meczu w Turynie nie było łatwo. 146 minut morderczej walki, w której zespół Heynena przegrywał już 1:2. Losy spotkania odwrócił leworęczny Śliwka. Jak gdyby niby nic, bez ciężaru presji, zaczął popisywać się świetną zagrywką i atakiem, choć jego drużyna była w trudnej sytuacji. Polacy wygrali 3:2. Dzień później nawiązując do zwycięstwa sprzed czterech lat, 3:0 pokonali Brazylię i wygrali mistrzostwo świata.
Marian z Wrocławia z poczuciem humoru godnym swojego idola
Prywatnie Olek Śliwka to licencjonowany ekspert od zasad żywienia i przygotowania hoteli dla siatkarzy w trakcie sezonu ligowego. Tytuł zdobył na Wyższej Szkole Informatyki i Zarządzania. Jego dziewczyna, Jagoda Gruszczyńska również jest siatkarką, gra na plaży. – Między nami być może nie od razu zaiskrzyło, ale widzieliśmy się dosyć często przy okazji tego typu wydarzeń. Z biegiem czasu poznawaliśmy się coraz lepiej, aż w końcu zostaliśmy parą – przyznał Olek w wywiadzie dla Gazety Wrocławskiej.
Czytaj również: Michał Filip, Polak wybrany w siatkarskim drafcie: Korea? Od kilku dni nie mogłem spać
Nie mówi dużo o swoim życiu prywatnym. Wielu rozmówców i kolegów określiłoby go jako spokojnego i skromnego, stroniącego od nadmiernego zainteresowania swoją osobą. Zdradził jednak, że jednym z jego największych siatkarskich idoli był Michał Winiarski. Mistrz świata z 2014 roku i były kapitan kadry był reprezentacyjnym "wyjadaczem", jeśli chodzi o robienie żartów kolegom. Młodszy z przyjmujących nie mógł być gorszy. Podczas wywiadu z Bartoszem Kurkiem na antenie Weszło FM Olek zadzwonił do studia i przedstawił się jako "Marian z Wrocławia". MVP mistrzostw świata został zapytany o… "opływową fryzurę" i to, czy dzięki niej atakujący doszedł do życiowej formy. Kurek zapowiedział odwet.
Czas na igrzyska?
Filozofią budowania drużyny przez Vitala Heynena jest przygotowanie się na każdą ewentualność. Przez ostatnie lata przyzwyczaił kibiców i ekspertów do opierania składu przyjmujących na formacji defensywnej i ofensywnej. Podstawową parą na igrzyska w Tokio będą więc Michał Kubiak (defensywny) oraz Wilfredo Leon (ofensywny). Kogo jeszcze weźmie do dwunastoosobowego składu? Wydaje się, że spore szanse mają Bartosz Bednorz (przez wiele lat określano jako zawodnik ofensywny), Bartosz Kwolek, możliwe, że Artur Szalpuk, a także właśnie Aleksander Śliwka.
– Moim marzeniem od dziecka jest występ na igrzyskach olimpijskich i mam nadzieję, że wkrótce się ono spełni – mówił przyjmujący w 2019 roku. W dniu jego 25. urodzin nie wypada mu więc życzyć niczego innego.
Czytaj też:
Sportowe czasy bez cukru
Flavio Gualberto zawodnikiem Aluronu Virtu CMC Zawiercie