| Piłka ręczna / ORLEN Superliga
Na Euro 2018 i 2020 czarował grą. Pierwszy z tych turniejów zakończył jako król strzelców. Przez dwa lata gry w Płocku rzucił jednak niewiele więcej bramek, niż w siedmiu meczach tamtych mistrzostw. Czeski rozgrywający Ondrej Zdrahala opuszcza Orlen Wisłę. – Nigdy nie zapomnę płockich kibiców – mówi.
CZYTAJ RÓWNIEŻ: Nowy etap legendy. "Chcę poświęcić się pracy trenera"
– Szybko upłynęły mi te dwa lata. Nie kończę jeszcze kariery, ale na razie nie podjąłem decyzji, gdzie zagram w następnym sezonie. Przed wyjazdem muszę podziękować płockim kibicom, którzy zawsze, przede wszystkim kiedy mecze oglądałem z ławki rezerwowych, wspierali mnie. Nie gwizdali na mnie, ale dodawali otuchy – przyznaje.
36-letni reprezentant Czech przyjechał do Płocka po znakomitym występie podczas Euro 2018 w Chorwacji, gdzie w siedmiu meczach zdobył 56 goli i został królem strzelców imprezy. Na podpisanie kontraktu z Orlen Wisłą namówił go ówczesny trener Piotr Przybecki, którego miesiąc po tamtym turnieju zwolniono jednak z płockiego klubu.
Obowiązki szkoleniowca objął Hiszpan Xavi Sabate, a Zdrahala, zamiast pojawiać się na boisku, siedział głównie na ławce rezerwowych.
– Myślę, że od początku trener Sabate miał zupełnie inny pomysł na grę, beze mnie. Pewnie gdyby Piotr Przybecki został w Płocku, mój pobyt tu wyglądałby inaczej. Najtrudniejszy był pierwszy sezon, bo nie wiedziałem, dlaczego nie gram, ale teraz jest już dobrze. Dwa lata upłynęły szybko i muszę powiedzieć, że jak grałem, choć w sumie było tego niedużo, to czułem, że kibice stoją za mną murem i to było takie ciepłe uczucie. Wspierali mnie. Nie gwizdali na mnie, ale dodawali otuchy – stwierdza.
Zdrahala nie ukrywa, że chciał wcześniej rozwiązać kontrakt z mazowieckim klubem. – Miałem to w głowie i gdybym miał 25 lat, to bym to zrobił. Nie zrobiłem tak jednak, bo moje dzieci były tu bardzo szczęśliwe i ja też, mimo wszystko, czułem się tu bardzo dobrze z wszystkimi wokoło. Dlatego zdecydowałem, że zostaję do końca kontraktu w Płocku – tłumaczy.
Były już zawodnik Wisły zapewnia, że to miasto będzie mu się kojarzyć przede wszystkim ze znakomitą atmosferą. – Nasz zespół był jak jedna wielka rodzina: w szatni, na parkiecie i poza nim – wszyscy się wspierali. Zapamiętam także kibiców, którzy pokazywali przez cały czas mojego pobytu w Płocku, że jestem tu mile widziany. Z kilkoma nawet spotykaliśmy się, dopingowali mnie nawet na ostatnich mistrzostwach Europy podczas meczów w Wiedniu – dodaje.
Zdrahala skończy w lipcu 37 lat, ale nadal uważa, że to nie jest jeszcze czas na zakończenie kariery. – Na początku tego sezonu złapałem kontuzję, nie grałem dużo, nawet można powiedzieć, że bardzo mało. Postanowiłem, że w styczniu 2020 zagram w mistrzostwach Europy i po nich zadecyduję, co dalej. Mistrzostwa były udane, czułem się bardzo dobrze, byłem tym zawodnikiem, którym chciałem być w drużynie i zdecydowałem, że pogram jeszcze sezon lub dwa. Miałem kilka ofert, a wśród nich taką, na którą byłem zdecydowany, która mi odpowiadała, można powiedzieć, że miało się spełnić moje sportowe marzenie. Już rozmawialiśmy o kontrakcie, dogadywaliśmy szczegóły, ale przyszedł koronawirus i wszystkie rozmowy z dnia na dzień się zakończyły. Na dziś mam trzy oferty, nad nimi myślę, zobaczymy gdzie będę grał w następnym sezonie – zaznacza.
Zapewnił, że wraz z reprezentacją Czech wystąpi na mistrzostwach świata 2021, które będą pewnie jego ostatnią tak dużą imprezą. Poza tym marzy mu się jeszcze gra na wysokim poziomie w dobrym klubie.
Karierę sportową Zdrahala zaczął w wieku 11 lat za namową brata. W swoim CV ma cztery mistrzostwa Czech z Banikiem Karwina, występy w Bundeslidze, w lidze szwajcarskiej, w europejskich pucharach i w Lidze Mistrzów. Do Płocka zawitał przed sezonem 2018/19, wystąpił w 48 meczach, w których rzucił 68 bramek.
– Przez dwa lata udało mi się zdobyć niewiele więcej goli niż podczas siedmiu meczów mistrzostw Europy 2018... – zakończył rozgoryczony.
Następne
19 - 25
Zepter KPR Legionowo