Szefowie Schalke 04 postanowili, że nie będą na razie wypłacali kibicom pieniędzy za bilety i karnety, których nie udało się wykorzystać przez pandemię koronawirusa. Chyba, że fani wytłumaczą na piśmie, po co im pieniądze.
Rozgrywki Bundesligi dokończone przy pustych trybunach generują ogromne straty. Dla niemieckich klubów wpływy z dnia meczowego są bardzo ważną pozycją w budżecie, więc zaistniała sytuacja, która została oczywiście spowodowana pandemią koronawirusa, doprowadziła do dużych strat ekonomicznych. Szefowie wielu zespołów apelowali zresztą do kibiców, by ci w razie możliwości nie zwracali biletów i karnetów, a w przyszłości zostaną za to nagrodzeni.
Dość absurdalną taktykę zastosowali jednak działacze Schalke 04. Fani otrzymali bowiem listy, z których mogli dowiedzieć się, że na razie nie mają szansy na zwrot środków, a jeśli chcą się o taki ubiegać, muszą wytłumaczyć... po co im te pieniądze. W przeciwnym razie będą musieli czekać do 2022 roku lub skorzystać z okolicznościowego kuponu, gdyż klub na razie nie dysponuje odpowiednimi środkami i szuka oszczędności.
Taka forma dialogu wywołała potężne oburzenie wśród kibiców, którzy atakowali klub na forach. S04 od razu wydało zatem oświadczenie, w którym przeprosiło za formę i treść, twierdząc że można było to ująć w znacznie lepszy sposób.
Co ciekawe, konieczność wytłumaczenia prośby o zwrot pieniędzy jest w świetle prawa legalna, co potwierdził w rozmowie z "Bildem" 51-letni adwokat, Arndt Kempgens.