| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Sławomir Peszko, były reprezentant Polski, od przyszłego sezonu będzie grał w klasie okręgowej. Podpisał kontrakt z Wieczystą Kraków. – Nie przyjechałem tu, żeby stać i machać do kibiców, tylko żeby grać w piłkę. Będzie to dla mnie przyjemność – zapewnił na konferencji prasowej.
W 2015 roku pomocnik wrócił z FC Koeln do polskiej Ekstraklasy. Od tamtego czasu reprezentował barwy Lechii Gdańsk. Na początku 2019 roku został wypożyczony na pół roku do Wisły Kraków. Po powrocie do Trójmiasta grał zaledwie kilka miesięcy, po których rozwiązał umowę i pozostał wolnym graczem.
Wydawało się, że choć ma 35 lat, przed nim jeszcze kilka sezonów gry na wysokim poziomie. Tymczasem zaskoczył i… podpisał kontrakt z piątoligowcem. – Naprawdę cieszę się, że tu trafiłem. W końcu w moim życiu przyszedł czas, że nie jakiś pan Dziekanowski czy Stanowski będzie decydował, gdzie mam grać – gdzie się nadaję, a gdzie nie. Wybieram sam. Żaden menedżer mi nie doradzał – stwierdził na konferencji.
Podpisał kontrakt na rok, który automatycznie przedłuży się na następny w przypadku awansu. – Przyszedłem tu dla właściciela klubu. Chcę pomóc w dwóch awansach rok po roku. Wiem, że teraz było blisko i pewnie gdyby dokończono rozgrywki, to by go wywalczono. Ale niestety – trzeba będzie powalczyć w następnym sezonie – stwierdził. – Swoją postawą chcę też pobudzić piłkarzy i pokazać profesjonalizm. Mam nadzieję, że będą czerpać ze mnie energię. Oczywiście, jestem do ich dyspozycji też poza szatnią – znajdę czas – dodał z uśmiechem.
Żal do Lechii?
Peszkę do wyboru Wieczystej przekonał prezes Kwiecień. – Już jak przechodziłem do Wisły, mówił: "chodź do Wieczystej – pograsz sobie, zobaczysz, że jest fajnie". Ale wtedy miałem inne cele. Chciałem grać w Ekstraklasie. Przy rozwiązywaniu kontraktu też myślałem jeszcze o tym, żeby pójść do Wisły na jakieś pół roku. Przewijał się ten temat, ale dostałem sygnał, że kadra Wisły jest tak szeroka, że na razie nie ma dla mnie miejsca. Więc wybrałem Wieczystą – tłumaczy piłkarz.
– W wieku 35 lat nie zrobiłbym już wielkiej kariery. Może właśnie pół roku w jakimś klubie. Może Widzew, z którym też negocjowałem? Ale włodarze klubu nie do końca wierzyli, że dam radę. W Wiśle też mieli takie obawy, a jednak sprostałem i na koniec duża społeczność prosiła, żebym został. Dostałem sporo sympatycznych wiadomości. Późniejsze pół roku w Lechii też moim zdaniem zagrałem nieźle. Ale przyszły nieporozumienia z włodarzami, nie dogadywałem się z trenerem Stokowcem. Przyjdzie jeszcze czas na niego. Takiego śliskiego człowieka rzadko się spotyka – stwierdził.
Zapytany, czy ma żal, odparł: – Na pewno nie do miasta i kibiców, z którymi byłem związany. Oni wiedzieli, że nie chcę odchodzić. Ale na pewne traktowanie nie mogłem sobie pozwolić. Rozwiązałem kontrakt z winy klubu, więc wina jest jednoznaczna.
Nie boi się gry na "kartofliskach"
Choć Wieczysta gra w lidze okręgowej, ma obiekt, którego nie wstydziłby się klub sytuowany znacznie wyżej. Peszko będzie brał udział jednak także w spotkaniach wyjazdowych, a boiska rywali mogą pozostawiać wiele do życzenia. – Nie przyjechałem tu, żeby stać i machać do kibiców, tylko żeby grać w piłkę. Będzie to dla mnie przyjemność. Nie zamierzam z miesiąca na miesiąc patrzeć tylko na stan konta, tylko grać – stwierdził.
Dodał, że nie boi się też reakcji kibiców przeciwnych ekip. – Na Legii wyzywało mnie 30 tysięcy ludzi. Więc jak jedna czy dwie osoby w jakiejś małej miejscowości mnie wyzwie, nie będę na to reagował. A jak już, to tylko uśmiechem – powiedział.