Na rowerze z Krakowa do Gdańska. Z koszulką ″Wasyla″

SMUDA CZYNI CUDA. ROCZNICA SŁYNNEGO MECZU 

Rowerami z Krakowa do Gdańska

Sandra Podżus jest trenerem w kobiecej drużynie Prądniczanki Kraków. Paweł Woźniak prowadzi zespół KS Nadwiślan Kraków. Teraz jednak czeka ich kilkudniowa przerwa w treningach. W czwartek ruszyli w 568-kilometrową trasę z Krakowa do Gdańska. Dziennie chcą pokonywać 150 km, więc liczą, że w niedzielę pojawią się na gdańskiej starówce. Nie jadą ot tak sobie. Chcą pomóc małemu Hubertowi Sieńczukowi. Chłopiec urodził się z krótszą prawą nóżką. Hemimelia strzałkowa to wada, którą można zniwelować tylko za pomocą kilku poważnych zabiegów. Dziś nóżka Huberta jest krótsza o 8 centymetrów, ale wraz ze wzrostem chłopca dysproporcja możne wzrosnąć nawet do 28 cm.

W marcu rodzice chłopca zorganizowali zbiórkę, która okazała się prawdziwym sukcesem. Akcję wsparło blisko cztery tysiące osób, które wspólnie uzbierały blisko pół miliona złotych. – Według kosztorysów kwota ta wystarczy na dwie pierwsze operacje Hubercika, ale na tym nie koniec, bo potem przed nami długa, intensywna i czasem też bolesna rehabilitacja. Co kilka lat czekają nas też kolejne zabiegi polegające na wydłużaniu nóżki – opisuje Małgorzata Sieńczuk mama Huberta. Jest wyraźnie wzruszona skalą pomocy. Zbiórka trwa jeszcze do końca czerwca. Pieniądze będą potrzebne na rehabilitację i kolejne zabiegi. Pod koniec miesiąca ma też odbyć się mecz charytatywny.

– Pierwsza operacja zaplanowana jest na grudzień. To bardzo skomplikowana operacja, dlatego osobiście przeprowadzi ją dr Dror Paley. Ustawione zostanie kolanko, kość piszczelowa wydłużona, a stopa ustawiona pod odpowiednim kątem. Trzy miesiące później Hubert przejdzie operację wydłużania nogi. Potem przez pięć miesięcy będzie mieć aparat Ilizarowa, który codziennie będzie wydłużać nóżkę o 1 milimetr. Wszystko po to, by Hubercik mógł chodzić o własnych siłach. By mógł poruszać się bez barier i uniknąć wady postawy, która z pewnością ujawniłaby się przy nogach o różnych długościach – dodaje.

Rowerami z Krakowa do Gdańska

Gdy to mówi, Paweł Woźniak już przymierza się do swojego roweru. Zaraz, wraz z Sandrą Podżus ruszą w długą drogę. Paweł czule żegna się z małym Hubertem. – Jestem przyszywanym wujkiem, ale teraz czuje się już jak prawdziwy wujek – mówi. – Hubert jest bratankiem Sandry, z którą poznałem się dwa lata temu podczas kursu trenerskiego UEFA B i od tego czasu mamy ze sobą kontakt – opisuje.

W akcję pomocy Hubertowi Paweł Woźniak zaangażowany jest od dawna. – Pomysł na podróż do Gdańska pojawił się wtedy, gdy Marcin Wasilewski przekazał na akcję swoją koszulkę. Podając sposoby odbioru nagrody zaznaczyłem, że jeśli kwota będzie zacna to zawiozę koszulkę rowerem nawet do Gdańska. Pięć godzin przed końcem licytacji padło pytanie, jaka to musi być kwota. Wspólnie z Sandrą uznaliśmy, że dwa tysiące złotych będzie dla nas wystarczającą mobilizacją. Koszulka sprzedała się za 900 złotych, ale łącznie z innymi wpłatami udało się osiągnąć odpowiednią kwotę. Tak więc ruszamy w trasę, a koszulka jedzie z nami. Zwycięzca licytacji mieszka pod Krakowem, ale koszulka jedzie z nami do Gdańska. Stamtąd w poniedziałek wyślemy ją do zwycięzcy – tłumaczy Woźniak.

Szefem wycieczki jest jednak Sandra. – Codziennie chcemy pokonać 150 km, a przystanki planowane są co 80 km – zapowiada, a słyszący to Paweł jakby nie dowierzał. – Wcześniej obdzwoniliśmy restauracje i hotele znajdujące się na naszej trasie. Mówiliśmy o naszej akcji i większość z tych miejsc zgodziło się ugościć nas za darmo. Wygląda na to, że przed nami fajna przygoda – mówi. Wyruszyli bez większych treningów. – W sobotę przejechałem 80 km, w niedzielę 60 i to wszystko. Jedziemy ″na świeżości″ – zdradza Woźniak.

Na trasie będą informować o Hubercie i kontynuować zbiórkę. – Mamy ze sobą ulotki i plakaty i będziemy opowiadać o Hubercie. Do rowerów przymocowaliśmy flagi więc będziemy widoczni – opisuje Sandra. Uruchomili także licytację internetową. 

Tuż przed Gdańskiem czekać na nich będzie komitet powitalny. W Pruszczu Gdańskim powitają ich przedstawiciele stowarzyszenia Traugutt.org i wspólnie na rowerach pokonają ostatni fragment trasy.