| Piłka nożna / PKO BP Ekstraklasa
Mateusz Cholewiak przeniósł się do Legii w styczniu i właściwie z miejsca stał się ważnym ogniwem zespołu Aleksandara Vukovicia. – Przychodząc tutaj powiedziałem, że klub nie dostaje zwaodnika, który przebiegnie całe boisko, okiwa wszystkich i strzeli gola, tylko chłopaka, który w każdym spotkaniu zostawi na murawie całe zdrowie i serce – powiedział w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
30-letni skrzydłowych wystąpił jak dotąd w dziewięciu meczach w barwach wicemistrzów Polski, zdobył trzy bramki i dołożył do tego asystę. W ostatnich dwóch kolejkach, z Arką Gdynia i Górnikiem Zabrze, występował na boisku przez pełne 90 minut.
– Żartujemy, że jeśli zostanie zorganizowana gala ekstraklasy, to mogę dostać dwa medale. Przecież jesień spędziłem w Śląsku. Z Legią walczymy o dublet. Ale nie wybiegam w przyszłość dalej niż do niedzieli. Nie myślę o zaszczytach i trofeach, tylko o przygotowaniu do meczu ze Śląskiem. Życie nauczyło mnie, by nie myśleć za bardzo do przodu i nie planować przyszłości, bo liczy się to, co tu i teraz – zdradził "Przeglądowi Sportowemu".
Na starcie rundy finałowej legioniści są w znakomitym położeniu. Z przewagą aż siedmiu punktów nad drugim Piastem Gliwice plasują się na pozycji lidera PKO Ekstraklasa. Mają też najlepszy bilans bramkowy w lidze, czyli aż 63 gole strzelone i 30 straconych.
– Byłem bocznym obrońcą, środkowym napasntikiem, "dziesiątką", ale najbardziej odpowiada mi rola lewoskrzydłowego. Lewa noga jest wiodącą i dlatego tam czuję się swobodnie, ale jak trzeba, dostosuję się do zadań trenera – dodał.
– Siedem punktów przewagi to niezły wynik, ale zawsze może być więcej. Do tego dążymy. Nie wyobrażam sobie, że Legia nie zostanie mistrzem – podsumował.